Informacje

  • Wszystkie kilometry: 219869.12 km
  • Km w terenie: 5407.61 km (2.46%)
  • Suma podjazdów: 1715548 m
  • Czas na rowerze: 444d 10h 37m
  • Prędkość średnia: 20.61 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl
Jak to drzewiej bywało: button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaprzyjaźnione blogi i strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy aard.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Wyprawa

Dystans całkowity:61556.91 km (w terenie 1090.17 km; 1.77%)
Czas w ruchu:3428:25
Średnia prędkość:17.95 km/h
Maksymalna prędkość:78.01 km/h
Suma podjazdów:858327 m
Liczba aktywności:723
Średnio na aktywność:85.14 km i 4h 44m
Więcej statystyk
Poniedziałek, 26 sierpnia 2024 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Bilbao Biggins, czyli w Pireneje i z powrotem, dz. 19

Start krótko przed 9, ale jeszcze zakupy w karfurze i 10 km łagodnego zjazdu, wiec pierwszego biga nadgryzam lekko po 10. I zaraz staję, żeby coś zjeść, bo na śniadanie była resztka wczorajszego chleba :-P

Col d'Aspin na świeżo wchodzi nawet nieźle, z jednym postojem. Wysokość 1550, więc jeszcze poniżej chmur. Ale chłodno, 15 stopni. 400m zjazdu i już kitram sakwy w wykrocie, bo teraz big Col de Beyrede. 12% i tylko 300m podjazdu, więc szybko wpada. 

Zjazd zimny do sakw i niezbyt ciepły dalej. Na dole, w Sainte Marie de Campan 16 stopni. Jem kanapki na dżizasach i lekko po 14, z uzupelniona wodą, ruszam na slynną Col du Tourmalet. Tu już żartów nie ma, 1250 m podjazdu (na 2215). Robię to ma spokojnie, z trzema postojami, w tym na mleko z granolą w połowie (tak mnie naszło, a mleko pewnie by się do jutra popsuło :-P). 



300m poniżej przełęczy spore miasteczko narciarskie z olbrzymim i przebrzydkim hotelem oraz owcami na szosie. Tam ostatni postój, w tym kilka zdjęć, bo powoli wyjeżdżam powyżej chmury. 



Na szczycie jestem o 17:30. Zmachany niewąsko, ale nie umierający ;-)







Ubiórka, foty i zjazd, bo sklep na dole czynny tylko do 19:30. Zjazd przez zimną chmurę, 13 stopni, ale tym razem widoczność ze, 100m, więc nie jest źle. A pod sklepem jestem o 18:15, bo to, co podjeżdżalem 3,5 godziny, to zjechałem w pół :O

Zakupy, sprawdzenie kempingu Toy (niezbyt mi się spodobał, dużo luda i jakoś tak "przemysłowo") i ostatnie 500m lekko w dół na upatrzony kemping La Grange de Bigourdane. Ten jest super! Nie dość, że ma "big" w nazwie, to jeszcze cisza, spokój, mało ludzi, można wybrać miejsce, do kibla blisko i do tego użyczyli mi stół i krzesło :-D



Taka impreza, zostaje dwie noce! :-)
  • DST 83.17km
  • Teren 1.30km
  • Czas 06:00
  • VAVG 13.86km/h
  • VMAX 63.72km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Podjazdy 2445m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 25 sierpnia 2024 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Bilbao Biggins, czyli w Pireneje i z powrotem, dz. 18

Dziś dzień na lekko, co nie znaczy, że lekki. Zresztą widać po parametrach.

O 8:05 byłem w Karfurze po chleb, banany i kolację (czynny tylko do południa, i tak dobrze, bo niedziela). O 8:30 z powrotem na kempingu. Śniadanie, dwie kanapki na drogę o i 9 ruszam. 14 stopni i niskie chmury, a ja mam dziś dwa dwutysięczniki... 

Pierwszy big to długi łagodny podjazd główną, a potem w prawo i już bardzo boczną na Lac d'Aumar 2200. Zimno! Pierwszy postój na 1300, jeszcze jakoś wytrzymałem bez ubierania, choć ciuchy całkiem mokre od potu i mgły. 


Na drugim postoju. To jest całkiem spore jezioro. Musicie uwierzyć na słowo :-P

Drugi na 1850 przy czynnym barze, więc wlazłem do środka, zjadłem ciastka, solidnie odpocząłem i podeschlem. Ale ruszam już w dlugiej koszulce i bluzie z planem, że jak się rozgrzeję, to zdejmę oba ciuchy (żeby nie zapocić) i dalej pojadę półnagi. I tak cieplej niż w kompletnie mokrej koszulce :-P

Krótko przed szczytem wyjeżdżam ponad chmury, robi się 20 stopni i widoki.



Na bigu jestem tuż po 12. Foty, ubiórka we wszystko i zjazd. Wkrótce wjeżdżam w chmurę i okazuje się, że nie da się jechać w okularach przeciwsłonecznych. Parują od zewnątrz! Zjazd telepiący z 50m podjazdu koło baru, a potem główną już nie w chmurze i szybciej. Z powrotem w Saint Lary jestem o 13:30. Po drodze jest (inny) kemping, więc biorę wodę, jem kanapkę na przystanku i o 14 ruszam na Col de Portet (też 2200).

Przez dłuższą chwilę jest mocno ciepło (mimo chmur), bo 27 stopni, ale na pierwszym postoju na 1300 (po 500 metrach) już tylko 22 i wkrótce znów wjadę w chmurę. I faktycznie, na 1600 chmura czeka i robi się 14 stopni. Jadę już z dużym trudem, podjechane dzisiaj metry robią swoje. Drugi postój na 1800 już bardzo krótki. Mimo to ruszam zmarznięty, ale ponieważ zmieniłem audiobooka na muzykę, to jedzie się trochę lepiej. Ostatnie 400m robię w 40 minut i jakoś po godz. 16 jestem na przełęczy. I dokładnie tam wychodzi słońce! Super, trochę przeschnę, zanim założę suche ciuchy! 

Spędzam tam z kwadrans, widoki bez szału, zresztą po chwili znikają. To i ja znikam. 



Zjazd był koszmarny. W chmurze widoczność 10 metrów! To przy prędkości 30 kmh oznacza... sekundę jazdy! Jeszcze takiego mleka nie przeżyłem. Gdyby nie gps, to nie wiedziałbym gdzie zakręt. I jeszcze pełno owiec na drodze.

No, ale o 17:30 docieram na kempingu. Przemarznięty i wykończony, ale cały! Jest trochę czasu na gorący prysznic, takąż herbatkę i relaks :-) A jutro znów ciężki dzień ;-)


  • DST 91.61km
  • Czas 06:21
  • VAVG 14.43km/h
  • VMAX 60.20km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Podjazdy 2950m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 24 sierpnia 2024 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Bilbao Biggins, czyli w Pireneje i z powrotem, dz. 17

Wypocząłem, popracowałem, pora ruszać dalej. Dziś pobudka o 6:15, jeszcze ciemno. Startuję o 8:30, ale jeszcze muszę kupić chleb i benzynę. Chleb okazuje się problemem, bo z powodu święta kwiatów i buraków główna ulica (tu jest moja bulanżeria) jest obstawiona żandarmami, którzy bardzo chcą zobaczyć, czy w sakwach nie mam bomby. I są bardzo dokładni. W połowie pierwszej sakwy, kiedy chcą rozbebeszać pojedyncze pakunki, odpuszczam i pytam, czy mogę zostawić u nich rower i po prostu iść po chleb do bulanżerii za rogiem. Mogę, idę. Kolejka taka, że zaraz wracam. Jadę do innej, pierdolę. 
Z trudem znajduje taką, która jest poza strefą kwiatów buraków i żandarmow, kupuję chleb i jadę 2 km w bok po benzynę. Przynajmniej tu idzie gładko. Ale finalnie Bagneres opuszczam dopiero o 9:30.
Od razu pod górę i pod wiatr. Ciężko idzie. Po 200m podjazdu skręcam na bocznego biga i po chwili znajduje miejsce na sakwy. Kitram je dość dopsz, ale jeden gość z auta mógł mnie przyfilować, jak z nimi wchodziłem w las. No trudno, może nie przyśle antyterrorystów... 
Big dość łatwy, ale długi. 900m, 16km. Wjeżdżam spokojnym tempem z jednym postojem (żeby nabrać wody i zjeść banana). Forma bez szału. Niby zrobiłem 600m bez postoju (kiedyś norma, obecnie nie lada wyzwanie), ale tempo co najwyżej poprawne, pod 600m na godzinę na lekko. 



Na górze jestem o 11:30. Wieje z S jak dzikie, aż gwiżdże w znakach drogowych! Ale ciepło, na zjazd nie trzeba się ubierać. Po 20 minutach odsapunku i zdjęć (których nie pokażę z powodu limitu BS! Nadszedł wrzesień i nowy limit, więc uzupełniam zdjęcia) ruszam. Sam zjazd mimo wiatru w pysk (im niżej tym słabszego) całkiem przyjemny i przy sakwach (są, antyterrorystów nie ma) jestem o 12:20.
Kawałek podjazdu z powrotem główną i staję w miasteczku na lancz. Kanapka, kawa mrożona z kraniku, ławka... Jest dopsz. 
Dalszy podjazd na biga Col de Peyresourde spokojny, 5-7%, ale kiepsko mi się jedzie. Nie widać przyrostu formy. Bez problemu jadę, ale wolno. Raptem ok 450m/h. Trudno, może to efekt pierwszego dnia po reście i jutro będzie rakieta...? Z jednym postojem wjeżdżam i bez zatrzymywania zjazd. Ładne widoki na miasteczko w dole i na następnego biga. Foty i dalej. 





Na dole biorę wodę, jem kanapkę i heja na trzeciego biga, czyli Col d'Azet (jedna przełęcz, a jakby wszystkie od A do Z zawierała ;-) Znów ciężko i tym razem dość stromo, 8-11%. Tempo znów tskie se, ale bez trudu z jednym postojem łykam i ten podjazd (600m).
Z góry już fantastyczne widoki na Hautes Pyrenees, ale Wam nie pokażę :-P (no dobra, pokazuję!).





Na szczycie jestem o 16 i kilka minut później ruszam. Zjazd telepiący i dość stromy, ale po pół godzinie jestem na dole. 
A tu zonk, upatrzony kemping La Mousquere ma full i nie przyjmuje! Jadę na kolejny, ale już wiem, że będzie słabo, bo widziałem zdjęcia. I faktycznie, zero dżizasow pod dachem, mało cienia, teren nierówny. Nie tylko nie ma papieru toaletowego (to chyba francuski standard, dziwne, że o tym zapomniałem), ale i mydła w płynie. No i daleko do sanitariatow. Tylko cena przyzwoita, 11 za noc. Trudno, gdzieś trzeba spać. Szkoda tylko, że dwie noce, bo jutro dzień na lekko. 
Kemping pełen piechurow, w tym uczestników zawodów marszobiegowych, które zaczęły się wczoraj rano. Niektórzy z nich w tym czasie zrobili pieszo... 160 km!! Idę się wstydzić i myć. Dobranoc :-P
  • DST 82.20km
  • Czas 05:52
  • VAVG 14.01km/h
  • VMAX 61.40km/h
  • Temperatura 32.0°C
  • Podjazdy 2509m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 23 sierpnia 2024 Kategoria !Surlier, Użytkowo, Wyprawa

Po mieście Bagneres de Luchon (dz. 16)

Jak co dzień po zakupy. Nie ma lodówki, to muszę kupować po trochu ;-) Tym razem przetestowałem Casino - beznadzieja! Musiałem dodatkowo skoczyć do Lidla. Ale najlepiej zaopatrzony jest bez wątpienia Intermarche.

Jutro ruszam dalej. Zaczyna się Pirenejska rzeźnia typu blisko 3000m podjazdów dziennie. Ciekawa jak forma... 
  • DST 10.11km
  • Teren 0.30km
  • Czas 33:00
  • VAVG 0.31km/h
  • VMAX 28.67km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Podjazdy 44m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 22 sierpnia 2024 Kategoria !Surlier, Użytkowo, Wyprawa

Po mieście Bagneres de Luchon (dz. 15)

Rano po chleb, po południu po obiadokolację. Nie ma lodówki, więc staram się nie przetrzymywać żarcia, zresztą warto choć odrobinę ruszyć kołem podczas restu. tak myślę :)

A oprócz pracy prowadzę obserwacje społeczne ;-)



Sąsiad UL. Twierdzi, że nie ma wilgotnego śpiwora, a w razie deszczu śpi pod dachem. 


Sąsiedzi ewidentnie po ślubie... czystości ;-)


Sekwoja raz jeszcze, bo niesamowita jest! 


Sery w Intermarche. Jedna z trzech lad (!) 


  • DST 11.95km
  • Czas 00:38
  • VAVG 18.87km/h
  • VMAX 28.82km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Podjazdy 47m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 21 sierpnia 2024 Kategoria !Surlier, Użytkowo, Wyprawa

Po mieście Bagneres de Luchon (dz.14)

Dziś początek mega restu, tzn. trzy dni odpoczynku. Plan jest taki, żeby się super dobrze zregenerować i mieć w Pirenejach dobrą formę. Czy się uda? Raz taki numer mi wyszedł przypadkiem, ale wtedy restowałem tydzień, a i wcześniejsza trasa była dłuższa niż tu. Ale formę złapałem wtedy obłędną, więc fajnie, jakby choć częściowo to powtórzyć. Tym razem nie mam aż tyle czasu, ale spróbowć warto. A tymczasem sobie pracuję, więc urlop nie ucieka :p
  • DST 10.17km
  • Teren 0.30km
  • Czas 00:38
  • VAVG 16.06km/h
  • VMAX 27.86km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 39m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 20 sierpnia 2024 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Bilbao Biggins, czyli w Pireneje i z powrotem, dz. 13

Dziś miał być łatwy dzień. I mimo dwóch bigów w sumie był :-)
Jako że dystans niewielki, to szykowałem się bardzo na luzie i start wyszedł o 9:30. Od rana strasznie zimno, 7 stopni, a jak startowałem to raptem 13 w słońcu. Na początek zjazd 10km do Bossost, gdzie kupuję fajną bagietke i heja na biga!
Jedzie się dobrze, wreszcie robię 600m na godzinę! Jak trza! W połowie postój na bagietke z dżemem i wbicie się na spotkanie służbowe :-P Zasięg marny, ale coś tam słychać. Na bigu jestem w trakcie spotkania, o 11:45. Tu lepszy zasięg, więc nawet na chwilę włączam kamerkę :-)
Potem lancz, a jak mam ruszać, to widzę, że tuż za mną stoi Guardia Civil! Nie wiem, co robią, ale mogą się znów przychrzanić o brak kasku, więc na wszelki wypadek sprowadzam rower za pierwszy zakręt :-P Zresztą tu już Francja! :-)


Superbagneres z dołu wygląda dość przerażająco... 
Stromy zjazd do przedmieścia Bagneres i tu znajduję skrót z pieszą kładką na początek podjazdu na biga Superbagneres :-) Już na właściwej drodze anektuję moje podrurze

Z cyklu Moje Podróże: moje podrurze ;-)

na sakwy i na lekko ruszam pod górę. Jeszcze biorę wodę z zamkniętej Gity na podjeździe i jadę. Tym razem ciężko idzie. Chyba organizm już myśli, że jest rest :-) Ale big wchodzi z dwoma postojami (1100m podjazdu). Widoki na Pico Aneto byłoby świetnime, gdyby nie wciąż marna przejrzystość. Ale i tak fajnie, bo jest raptem 24 w cieniu :-)
Na górze jestem o 16, wysuszony do cna (wewnątrz, bo na zewnątrz mokry bardzo), ale jest bar, więc biorę dwa bidony wody (pierwszy na miejscu ;-)






Zjazd szybki i jadę sprawdzać kempingi, których jest tu sześć, więc warto dobrze wybrać miejsce na rest. Na pierwszych dwóch nie ma miejsc! Trzeci, to mój główny faworyt i miejsca są, a kemping okazuje się dobry. Pierwsze wrażenie że wręcz świetny (dużo cienia, krzesła i stoliki ogrodowe, zadaszenie w razie deszczu, tanio!). Potem się okazuje, że z prądem nie będzie łatwo, ale da się, a w kiblu brak papieru. Domyślnie. Ale czy za 8 eur za noc można wymagać wszystkiego? Zostaję!


Sequoia International Camping ;-)
Jeszcze jadę po od lat wyczekiwane zakupy w Intermarche (cydr! Majonez! Coulommiers!), mycie, ogarnianie i o 19 siadam do pracy :-P Nawet nie jakoś strasznie dużo, będzie dopsz! :-)
A przede mną trzy dni restu. Bo na bigach się, psia nędza, nikt nie oszczędza. Odpoczniesz w pracy! ;-)

Ps. Muszę przyznać, że jestem z siebie dumny, iż mimo STRASZNEGO zamulania na początku wyprawy, zdołałem dotrzeć na ten rest zgodnie z planem i w sumie w niezłej formie :-D
  • DST 73.16km
  • Teren 0.40km
  • Czas 04:22
  • VAVG 16.75km/h
  • VMAX 60.80km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Podjazdy 1761m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 19 sierpnia 2024 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Bilbao Biggins, czyli w Pireneje i z powrotem, dz. 12

No fajny był ten kemping w Sesue. Cisza, spokój... Rano też przyjemnie, chociaż zimno, 10 stopni. Po raz pierwszy odpaliłem puchówkę.

Dziś na początek big na lekko, więc myślałem, czy by nie zostawić rzeczy na kempingu, ale nie chciało mi się tak wcześnie startować plus jednak kemping nieco w bok i pod górę, więc wybrałem opcję krzaki. 

Z krzaków wylazłem o 9:10 i do góry. W hiperturystycznym miasteczku Benasque (po 7 kilometrach i raptem 200m podjazdu) udało mi się kupić muffinki na drogę, więc odpalam właściwy podjazd. 

Najpierw mały zonk, bo szosa zasrana końmi. Rowno, po całej szerokości, nie sposób ominąć. A potem duży zonk, bo zatrzymuje mnie policja jadąca z naprzeciwka i mówią, że jest obowiązek jazdy w kasku i że mam kupić w następnym miasteczku, bo jak nie, to mandat 200 eur (!!!), a do tego czasu mam prowadzić rower. Sprawdzam w necie i faktycznie jest taki obowiązek (poza obszarem zabudowanym). O madko!

Prowadzę, póki mnie widać, a potem jadę dalej. W miasteczku jest jeden sklep sportowy, ale kasków rowerowych nie mają. I całe szczęście, bo co bym potem z nim zrobił?! W Bilbao musiałbym wyrzucić, a do tego czasu wozić na sakwie i ewentualnie zakładać na zjazdy (na podjeździe i bez kasku za gorąco!). No debilizm! Biorę od pani ze sklepu karteczkę, że nie posiada kasków rowerowych i mam +5 do bezpieczeństwa od policji. To już coś ;-)



Dalszy podjazd łatwy, ale ze zjazdem 40m, niestety. Na górze jestem dopiero o 11:45. Późno! Dziś jeszcze 100km... No to zjeżdżam. 

W Benasque rozglądam się za wodą (znalazłem w barze) i za sklepem z kaskami (nie znalazłem :-P), a potem zjeżdżam dalej. Sakwy grzecznie czekają w krzakach. Dalszy zjazd do Castejon de Sos i zostaje już tylko 70 na dziś :-) Ale po zakupach i lanczu jest już 13:30. Dopijam colę i ruszam na przełęcz. W cieniu 25, ale w słońcu pod 40. A podjeżdżam w słońcu ofc :-P

500m wchodzi z jednym postojem na muffinke. Potem jeszcze dwie wredne czechy po kilkadziesiąt metrów i dłuższy zjazd. Na dole jest kemping i kusi, ale jest dopiero godz. 16 z minitami, więc nie ma opcji. Jem kanapkę i jadę dalej. 

Wylatuje na główną i dalej już z chmarą tirów długo pod górę. I jak się okazuje, pod dość silny wiatr. Ech... 





Podjazd 700m zajmuje i niemal 2 godziny (w tym dłuższy postój na colę w barze) i u wlotu mojego długo wyczekiwanego tunelu przrz główną grań Pirenejów jestem o 18:50. Tunel 5,2km, miodzio! A przejazd nim trwa ok... 7 minut, bo jest ciegiem w dół :-) Ale nie chciałbym tam jechać w drugą stronę :-P





Potem zjazd do Vielha (wyprzedzanie tirów, mniam!), większe zakupy w ostatniej Mercadonie (tłumy! Why?) i ostatnie kilka kilometrów na kemping. Meliniaście, tak jak lubię! Plus mam krzesło (dość często się zdarza) i stół (prawdziwy rarytas!). No i chyba nie ma drących ryje bachorów, hurra! 





To był ciężki, ale dobry dzień :-) Ale niestety przejrzystość powietrza dziś fatalna i zdjęć jest niewiele i są raczej marne :-(
  • DST 126.39km
  • Teren 0.30km
  • Czas 07:08
  • VAVG 17.72km/h
  • VMAX 60.30km/h
  • Temperatura 33.0°C
  • Podjazdy 2563m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 18 sierpnia 2024 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Bilbao Biggins, czyli w Pirejeneje i z powrotem, dz. 11

Tak mi się nie podobał kemping, ze startuję jeszcze przed 9. Idealnie, bo od 9 czynny market (na szczęscie faktycznie czynny, bo kompletnie zapomniałem, że dziś niedziela!). Kupuję chleb i kolację na wieczór (w Hiszpanii rządzi lasagna, gotowa i zafoliowana, wystarczy podgrzać w wodzie!). Robię sobie kanapkę na drogę, żeby się pozbyć słoika od kupionego wczoraj pasztetu łososiowego i o 9:30 w drogę.

Od razu pod górę i prosto w słońce. Ogólnie pierwszy odcinek to główna ze stromymi czechami po kilkadziesiąt metrów, a potem 400 metrowa przełęcz. Łykam z jednym postojem na radlera i drugie sniadanie. Zjazd atomowy - max wyjazdu (jak dotychczas). Potem do Campo lekko pod górę, tam jem lunch na ławce pod jakąś nieczynną firmą i dzielę się kiełbasą z kotkiem, ale robi się namolny i muszę go dość obcesowo przegonić.



Dalej, jak się okazuje jest piekny, wspaniały gorge! Kręcę filmy, robię zdjęcia i pomstuje na wszechobecne czechy. No nie potrafią tu oni drogi równo poprowadzić.







A na górze gorża już Castejon, gdzie mam start na biga. Pani na stacji benzynowej nie zgadza się przechować sakw, więc zrzucam kawałek dalej w krzakach i heja. Big zacny: 1100 m podjazdu na 15 km i większość szutrowa. Po 300 m kończy się asfalt, więc nabieram wody (ostatnia cywilizacja) i lecę dalej. Tzn. raczej wloke się, bo szuter. I na dodatek znów czechy! Metry wchodzą bardzo powoli, dopiero po kilku kilometrach zaczyna się serio podjazd.

Postój robię pod jednym z ostatnich drzew, na wysokości 1600. Stad juz tylko 400 na górę, ale za to konczy się cień. Na szczęście nie ma dziś upału, ot 30 z małym hakiem. Po kolejnej godzinie (szuter) jestem wreszcie na górze. Tu juz chłodno, tylko 23 stopnie, ale w koncu to dwutysięcznik.





Foty i zjazd. Koszmarny, oczywiście, ale chociaz trochę szybszy niż podjazd. Z audiobookiem jakoś mija.

Sakwy są, więc zbieram co swoje i ostatnie 7 km w górę doliny na kemping. Tymczasem zrywa się solidny wiatr N i konkretnie przeszkadza. To już końcówka, więc trudno, ale trochę się niepokoję, bo to wygląda na burzę, no i co będzie jutro...?

Do 22 burzy póki co nie ma, więc spokojnie wszystko ogarniam, a że kemping fajny, a moje miejsce wybitne, bo bardzo na uboczu (a mimo to niezbyt daleko od kibla i żadnych schodów), to liczę wreszcie na spokojną noc. Oby!
  • DST 89.48km
  • Teren 20.80km
  • Czas 06:23
  • VAVG 14.02km/h
  • VMAX 76.00km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 2193m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 17 sierpnia 2024 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Bilbao Biggins, czyli w Pireneje i z powrotem, dz. 10

Rano miałem lenia, więc start dopiero o 9:20. Pierwsze kilkanaście kilometrów w dół, z pięknymi widokami na skały Riglos. Niestety zdjęcia pod słońce, więc niezbyt.


Po przekroczeniu rzeki Gallego ruszam w górę tejże, niestety superczesko i bardzo męcząco.




Zalew na Gallego 

Właściwie cały dzień był lekko pod górę, z cholernie czeskimi odcinkami (śmierć projektantowi tej drogi!) i raz po fatalnej nawierzchni, lata na łacie, a raz znów nówce. W każdej wiosce postój i kupowanie wody, bo w tej okolicy kranowa tak paskudna, że się nie da pić. Plus dwie puszki coli i raz lody. I ciągle te cholerne czechy! No ciężki dzień... 
Końcówka podjazdu już mnie strasznie wymęczyła. Trzy wredne czechy pod rząd. A z przełęczy (nie big!) pierwsze widoki na Pireneje. 


Prawdopodobnie Monte Perdido

Potem dlugi na 10km, telepiący zjazd do głównej szosy i ostatnie 10 tąże główną leciutko w dół i z wiatrem. A mimo to już mi się kiepsko jechało i tylko marzyłem o kempingu.





Jeszcze zakupy w Dia (wkurwiająco powolna kasjerka), a potem kilometr na kemping. Niestety również ostro pod górę. Dojechałem wypluty, a kemping fatalny. Klepisko, do kibla daleko i to po schodach, nie ma na czym usiąść, nawet po wodę dość daleko. No nie polecam kempingu w Ainsa! :-/



Pozdrawia Was kot... 


  • DST 127.83km
  • Teren 0.50km
  • Czas 06:25
  • VAVG 19.92km/h
  • VMAX 51.30km/h
  • Temperatura 36.0°C
  • Podjazdy 1742m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl