Wpisy archiwalne w miesiącu
Wrzesień, 2010
Dystans całkowity: | 1633.13 km (w terenie 202.65 km; 12.41%) |
Czas w ruchu: | 75:19 |
Średnia prędkość: | 21.68 km/h |
Maksymalna prędkość: | 59.66 km/h |
Suma podjazdów: | 8466 m |
Liczba aktywności: | 30 |
Średnio na aktywność: | 54.44 km i 2h 30m |
Więcej statystyk |
Czwartek, 30 września 2010
Kategoria .Author-arch, Użytkowo
Po mieście
Po raz pierwszy w tym tygodniu nie w deszczu ;)
- DST 14.86km
- Czas 00:43
- VAVG 20.73km/h
- VMAX 30.00km/h
- Temperatura 8.0°C
- Podjazdy 56m
- Sprzęt Author
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 29 września 2010
Kategoria .Author-arch, Użytkowo
Po mieście
Znów w deszczu. Zimno :(
- DST 11.55km
- Czas 00:34
- VAVG 20.38km/h
- VMAX 31.50km/h
- Temperatura 10.0°C
- Podjazdy 45m
- Sprzęt Author
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 28 września 2010
Kategoria .Author-arch, Użytkowo
Po mieście
w deszczu. Bida.
- DST 8.26km
- Czas 00:23
- VAVG 21.55km/h
- VMAX 31.00km/h
- Temperatura 14.0°C
- Podjazdy 38m
- Sprzęt Author
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 27 września 2010
Kategoria .Author-arch, Użytkowo
Po mieście
Bardzo brzydko i rano deszcz, a poza tym jakiś zmęczony dziś byłem :/
- DST 11.92km
- Czas 00:36
- VAVG 19.87km/h
- VMAX 30.50km/h
- Temperatura 12.0°C
- Podjazdy 33m
- Sprzęt Author
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 26 września 2010
Kategoria Surly-arch, Wypad
Mazury - dzień 9 i ostatni
czyli powrót z pociągiem z Suwałk ;)
- DST 21.83km
- Czas 01:03
- VAVG 20.79km/h
- VMAX 32.58km/h
- Temperatura 21.0°C
- Podjazdy 104m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 25 września 2010
Kategoria Surly-arch, Wypad
Mazury - dzień 8.
Sejny - Berżniki - Vytautaj - Lazdijaj - Ogrodniki - Sejny - Stary Folwark
Mając świadomość kończącego się urlopu postanowiliśmy nie zmarnować jego ostatniego pełnego dnia i jednak gdzieś pojechać. Oczywiście z planów odwiedzenia Troków wyszły nici, bo to zbyt daleko na jednodniową wycieczkę, a wczoraj daliśmy ciała ;) Ale jednak gdziekolwiek na Litwę można by skoczyć, żeby chociaż N. zobaczyła, jak tam jest (ja już byłem i wiedziałem, że żaden cymes :P)
No to pojechalismy na pętelkę, w tym ponad 12 km typową dla Litwy drogą, która jesli tylko nie jest co najmniej "żółta", to jest szutrowa. Ciekawe doświadczenie na sztywniaku. Wymordowałem się niewąsko, ale przynajmniej sprawdziły się moje słowa, że tak będzie ;);)
Poza tym obejrzeliśmy nijakie miasteczko Lazdijaj i na spróbowanie kupiliśmy dwa miejscowe sery i piwo w tamtejszym markecie. Piwo okazało się obrzydliwe, serów jeszcze nie jadłem, więc nie wiem ;)
ogólnie jednak wycieczka była przyjemna, a zakończyliśmy ją oglądanie klasztoru w Wigrach - bardzo przyjemne miejsce :)
No i ciepło - 20-22 stopnie! :)
Gdyby jeszcze nie ten wiatr, który przeszkadzał jak tylko mógł... ;)
Mając świadomość kończącego się urlopu postanowiliśmy nie zmarnować jego ostatniego pełnego dnia i jednak gdzieś pojechać. Oczywiście z planów odwiedzenia Troków wyszły nici, bo to zbyt daleko na jednodniową wycieczkę, a wczoraj daliśmy ciała ;) Ale jednak gdziekolwiek na Litwę można by skoczyć, żeby chociaż N. zobaczyła, jak tam jest (ja już byłem i wiedziałem, że żaden cymes :P)
No to pojechalismy na pętelkę, w tym ponad 12 km typową dla Litwy drogą, która jesli tylko nie jest co najmniej "żółta", to jest szutrowa. Ciekawe doświadczenie na sztywniaku. Wymordowałem się niewąsko, ale przynajmniej sprawdziły się moje słowa, że tak będzie ;);)
Poza tym obejrzeliśmy nijakie miasteczko Lazdijaj i na spróbowanie kupiliśmy dwa miejscowe sery i piwo w tamtejszym markecie. Piwo okazało się obrzydliwe, serów jeszcze nie jadłem, więc nie wiem ;)
ogólnie jednak wycieczka była przyjemna, a zakończyliśmy ją oglądanie klasztoru w Wigrach - bardzo przyjemne miejsce :)
No i ciepło - 20-22 stopnie! :)
Gdyby jeszcze nie ten wiatr, który przeszkadzał jak tylko mógł... ;)
- DST 107.01km
- Teren 12.50km
- Czas 04:57
- VAVG 21.62km/h
- VMAX 56.65km/h
- Temperatura 22.0°C
- Podjazdy 588m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 24 września 2010
Kategoria Surly-arch, Wypad
Mazury - dzień 7.
Po wczorajszym rekordzie N. znów bolało kolano, a mnie dopadł straszliwy leń, wię zamiast robić małą wycieczkę postanowiliśmy nie ruszać się wcale :P
W końcu się jednak złamaliśmy i pojechaliśmy do "Suwałki Plaza" na zakupy :P
Ogólnie wypocząłem jak rzadko! :)
W końcu się jednak złamaliśmy i pojechaliśmy do "Suwałki Plaza" na zakupy :P
Ogólnie wypocząłem jak rzadko! :)
- DST 25.98km
- Czas 01:19
- VAVG 19.73km/h
- VMAX 46.61km/h
- Temperatura 21.0°C
- Podjazdy 139m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 23 września 2010
Kategoria Surly-arch, Wypad
Mazury - dzień 6.
Trygort - Węgorzewo - Gołdap - Stańczyki - Suwałki - Stary Folwark.
Wziąłem sam cały bagaż i dobrze,bo ciężki dzień dziś był. Strome choć krótkie pagórki i wredny, przodoboczny wiatr.
A N. Kolejny raz poprawiła rekord życiowy :)
Poza tym były faktycznie niesamowite mosty w Stańczykach i sympatyczny skwer w centrum Gołdapi, gdzie zjedliśmy drugie śniadanie. No i wreszcie było ciepło - do 19 stopni. To jednak przyjemne okolice, te Mazury i Podlasie ;)
Nocleg na znanej mi sprzed 1,5 roku bardzo sympatycznej kwaterze w Starym Folwarku koło Suwałk. Niestety, również zimno! Widać po sezonie nie opłaca się grzać ;)
Wziąłem sam cały bagaż i dobrze,bo ciężki dzień dziś był. Strome choć krótkie pagórki i wredny, przodoboczny wiatr.
A N. Kolejny raz poprawiła rekord życiowy :)
Poza tym były faktycznie niesamowite mosty w Stańczykach i sympatyczny skwer w centrum Gołdapi, gdzie zjedliśmy drugie śniadanie. No i wreszcie było ciepło - do 19 stopni. To jednak przyjemne okolice, te Mazury i Podlasie ;)
Nocleg na znanej mi sprzed 1,5 roku bardzo sympatycznej kwaterze w Starym Folwarku koło Suwałk. Niestety, również zimno! Widać po sezonie nie opłaca się grzać ;)
- DST 140.45km
- Teren 3.50km
- Czas 06:55
- VAVG 20.31km/h
- VMAX 43.61km/h
- Temperatura 18.0°C
- Podjazdy 893m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 22 września 2010
Kategoria Surly-arch, Wypad
Mazury - dzień 5.
Trygort - Mamerki - Sztynort - Ogonki - Węgorzewo - Trygort
Rano może nie byliśmy zziębnięci, ale tylko dzięki dwóm kołdrom użytym na raz, natomiast wstanie z łóżka i wydmuchanie nosa były... trudne. W pokoju było bodaj 9 stopni. Zeszło nam więc nielicho.
Pogoda jednak okazała się być dobrą, więc postanowiliśmy ruszyć na zaplanowany dzień na lekko, tylko w nieco skróconej wersji, ze względu na późną porę wstania i nasze dolegliwości (N. faktycznie się ode mnie zaraziła, choć objawy miała lżejsze, ja wciąż nie do końca byłem zdrów, a do tego N. ponownie rozbolało kolano - no szpital na kółkach! ;)
Pojechaliśmy więc z powrotem wczorajszą trasą, weszliśmy "na nielegalu" do kwatery OKH w Mamerkach (znów wszystkie bunkry takie same :p) i dalej do Sztynortu. Po atmosferze ruchliwego portu, którą zapamiętałem z mojej jedynej tam wizyty (pod żaglami w roku bodaj 2000) nie było niestety o tej porze roku śladu. Stały puste łódki i smętnie kołysały się na wodzie lśniącej w zimnym, wrześniowym słońcu.
Co do pałacu, to kiedyś był niewątpliwie fajny, podobnie jak park, ale obecnie pierwszy jest w ruinie i zamknięty, a drugi w ruinie i zarośnięty ;)
Co prawda jakaś polsko-niemiecka oraz jakaś niemiecko-polska fundacja zbierają pieniądze na ich rewitalizację, ale póki co ich wkład widać tylko w wystawieniu tablicy informacyjnej na ten temat. Co ciekawe zarówno niemiecko-polska jak i polsko-niemiecka mają konta w Deutsche Banku :D
No, ale miejsce ogóle fajne z tego Sztynortu, nawet jesienią. Potem jeszcze przejeżdżaliśmy obok wyraźnie opuszczonego pałacyku w Okowiźnie, ale niestety też nie udało nam się wejść do środka :(
Dzień zakończyliśmy zakupami i ugotowaniem w naszej kuchence pysznego żarcia przez N. - może dzięki niemu kolejnej nocy zmarzliśmy nieco mniej ;)
Rano może nie byliśmy zziębnięci, ale tylko dzięki dwóm kołdrom użytym na raz, natomiast wstanie z łóżka i wydmuchanie nosa były... trudne. W pokoju było bodaj 9 stopni. Zeszło nam więc nielicho.
Pogoda jednak okazała się być dobrą, więc postanowiliśmy ruszyć na zaplanowany dzień na lekko, tylko w nieco skróconej wersji, ze względu na późną porę wstania i nasze dolegliwości (N. faktycznie się ode mnie zaraziła, choć objawy miała lżejsze, ja wciąż nie do końca byłem zdrów, a do tego N. ponownie rozbolało kolano - no szpital na kółkach! ;)
Pojechaliśmy więc z powrotem wczorajszą trasą, weszliśmy "na nielegalu" do kwatery OKH w Mamerkach (znów wszystkie bunkry takie same :p) i dalej do Sztynortu. Po atmosferze ruchliwego portu, którą zapamiętałem z mojej jedynej tam wizyty (pod żaglami w roku bodaj 2000) nie było niestety o tej porze roku śladu. Stały puste łódki i smętnie kołysały się na wodzie lśniącej w zimnym, wrześniowym słońcu.
Co do pałacu, to kiedyś był niewątpliwie fajny, podobnie jak park, ale obecnie pierwszy jest w ruinie i zamknięty, a drugi w ruinie i zarośnięty ;)
Co prawda jakaś polsko-niemiecka oraz jakaś niemiecko-polska fundacja zbierają pieniądze na ich rewitalizację, ale póki co ich wkład widać tylko w wystawieniu tablicy informacyjnej na ten temat. Co ciekawe zarówno niemiecko-polska jak i polsko-niemiecka mają konta w Deutsche Banku :D
No, ale miejsce ogóle fajne z tego Sztynortu, nawet jesienią. Potem jeszcze przejeżdżaliśmy obok wyraźnie opuszczonego pałacyku w Okowiźnie, ale niestety też nie udało nam się wejść do środka :(
Dzień zakończyliśmy zakupami i ugotowaniem w naszej kuchence pysznego żarcia przez N. - może dzięki niemu kolejnej nocy zmarzliśmy nieco mniej ;)
- DST 44.03km
- Teren 1.60km
- Czas 02:23
- VAVG 18.47km/h
- VMAX 44.62km/h
- Temperatura 16.0°C
- Podjazdy 216m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 21 września 2010
Kategoria Surly-arch, Wypad
Mazury - dzień 4.
Lidzbark Warmiński - Bisztynek - Reszel - Kętrzyn - Gierłoż - Radzieje - Trygort
Rano czułem się już sporo lepiej, więc widocznie nie była to grypa. Pozostał tylko ból gardła i katar, więc postanowiliśmy jechać.
Zbieraliśmy się dość leniwie i gdy wreszcie o 10 ruszyliśmy spod Lidla, to zaczęło padać. Przejechaliśmy trochę w kapuśniaczku, po czym stwierdziliśmy, że to bez sensu, zwłaszcza w sytuacji, gdy ja wciąż chory, a N. miała wczoraj spore szanse się ode mnie zarazić ;)
No, ale udało się przeczekać i tego dnia deszcz nas złapał jeszcze tylko raz i to raptem 8 km od Lidzbarka. Potem już był spokój.
Były też fajne krajobrazy, ale już nie tak rewelacyjne, jak pierwszego dnia, a może tylko mnie się mniej podobały, bo byłem chory...?
W Bisztynku obejrzeliśmy Diabelski Kamień i przeczytaliśmy jego niedorobioną legendę (właściwie skąd niby wynika, że diabeł MUSI wrócić zanim skończy się msza, by zagarnąć jego duszę?!), w Reszlu zamek był (jak sama nazwa wskazuje) zamknięty, a mostu gotyckiego nie było prawie widać, bo został przebudowany. Tylko parów, nad którym go rozpięto wyglądał fajnie. :)
Wreszcie w Kętrzynie był zameczek, a nie zamek, a w Gierłoży wszystkie bunkry były takie same. No i na koniec ta cholerna, masakryczna kostka między Radziejami a Kamionkiem Wielkim. Mimo spuszczenia powietrza ze wszystkich czterech kół dostaliśmy nieźle w dupę i w nadgarstki ;)
Nie był to więc bardzo atrakcyjny dzień ;)
Ale przynajmniej nocleg znaleźliśmy wypasiony - całe "mieszkanko" (pokój+kuchnia+łazienka) tylko dla nas i to za 30 zł od osoby! :) Niestety był i haczyk: brak ogrzewania. W nocy przekonaliśmy się dobitnie, jak ostry był ów haczyk ;)
Rano czułem się już sporo lepiej, więc widocznie nie była to grypa. Pozostał tylko ból gardła i katar, więc postanowiliśmy jechać.
Zbieraliśmy się dość leniwie i gdy wreszcie o 10 ruszyliśmy spod Lidla, to zaczęło padać. Przejechaliśmy trochę w kapuśniaczku, po czym stwierdziliśmy, że to bez sensu, zwłaszcza w sytuacji, gdy ja wciąż chory, a N. miała wczoraj spore szanse się ode mnie zarazić ;)
No, ale udało się przeczekać i tego dnia deszcz nas złapał jeszcze tylko raz i to raptem 8 km od Lidzbarka. Potem już był spokój.
Były też fajne krajobrazy, ale już nie tak rewelacyjne, jak pierwszego dnia, a może tylko mnie się mniej podobały, bo byłem chory...?
W Bisztynku obejrzeliśmy Diabelski Kamień i przeczytaliśmy jego niedorobioną legendę (właściwie skąd niby wynika, że diabeł MUSI wrócić zanim skończy się msza, by zagarnąć jego duszę?!), w Reszlu zamek był (jak sama nazwa wskazuje) zamknięty, a mostu gotyckiego nie było prawie widać, bo został przebudowany. Tylko parów, nad którym go rozpięto wyglądał fajnie. :)
Wreszcie w Kętrzynie był zameczek, a nie zamek, a w Gierłoży wszystkie bunkry były takie same. No i na koniec ta cholerna, masakryczna kostka między Radziejami a Kamionkiem Wielkim. Mimo spuszczenia powietrza ze wszystkich czterech kół dostaliśmy nieźle w dupę i w nadgarstki ;)
Nie był to więc bardzo atrakcyjny dzień ;)
Ale przynajmniej nocleg znaleźliśmy wypasiony - całe "mieszkanko" (pokój+kuchnia+łazienka) tylko dla nas i to za 30 zł od osoby! :) Niestety był i haczyk: brak ogrzewania. W nocy przekonaliśmy się dobitnie, jak ostry był ów haczyk ;)
- DST 109.77km
- Teren 1.40km
- Czas 05:46
- VAVG 19.04km/h
- VMAX 50.63km/h
- Temperatura 14.0°C
- Podjazdy 701m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze