Wpisy archiwalne w miesiącu
Maj, 2019
Dystans całkowity: | 1810.26 km (w terenie 9.60 km; 0.53%) |
Czas w ruchu: | 100:11 |
Średnia prędkość: | 18.07 km/h |
Maksymalna prędkość: | 71.82 km/h |
Suma podjazdów: | 32629 m |
Liczba aktywności: | 29 |
Średnio na aktywność: | 62.42 km i 3h 27m |
Więcej statystyk |
Piątek, 31 maja 2019
Kategoria Surly-arch, Wyprawa
Amico di bico, dz. 24, (na) Mamo jadę!
Oschiri - Ozieri (łagodne falowanie przyjemną, puściutką krajówką, z wiatrem!) - Passo Punta Massienera (BIG, podjazd łagodny, długi i kompletnie pusty :) - Anela - stąd straszliwie męczące czechy, zwłaszcza, że i wiatr zaczął trochę przeszkadzać - okolice Orotelli - Orani (o, rany jaki tu stromy podjazd! ;) - Mamoiada. Końcówka znów fajną krajówką, przez dwa wysoko rzucone mosty i tunel - o dziwo bez zakazu. Tak, to ja mogę jeździć - mimo że było pod górę :)
Dziś wreszcie piękny dzień. Czasem jakaś chmurka weszła, ale generalnie jadąc w bezrękawniku czułem się akurat. Wieczorem stwierdziłem, że moja skóra jest nieco odmiennego (czerwonego) zdania ;) Ale nie zjarałem się jakoś bardzo. Ot, trochę. Najwyższy czas! :)
A na kolację pasta fresca z pesto paprykowo-orzechowym, cebulą oraz sardynkami - w końcu jestem na Sardynii! :)
PS. Ładny rekord miesięczny mi wyszedł, w maju 32 629 m podjazdów. Nie tylko jest to rekordowy maj w historii, jest to też drugi najlepszy miesiąc w historii - więcej podjazdów miałem tylko w lipcu 2009 :) (ale tez trzeba przyznać, że więcej o... ponad 10 000... ;)
A Surly'emu dziś stuknęło 80 Mm! O! :o
Dziś wreszcie piękny dzień. Czasem jakaś chmurka weszła, ale generalnie jadąc w bezrękawniku czułem się akurat. Wieczorem stwierdziłem, że moja skóra jest nieco odmiennego (czerwonego) zdania ;) Ale nie zjarałem się jakoś bardzo. Ot, trochę. Najwyższy czas! :)
A na kolację pasta fresca z pesto paprykowo-orzechowym, cebulą oraz sardynkami - w końcu jestem na Sardynii! :)
PS. Ładny rekord miesięczny mi wyszedł, w maju 32 629 m podjazdów. Nie tylko jest to rekordowy maj w historii, jest to też drugi najlepszy miesiąc w historii - więcej podjazdów miałem tylko w lipcu 2009 :) (ale tez trzeba przyznać, że więcej o... ponad 10 000... ;)
A Surly'emu dziś stuknęło 80 Mm! O! :o
- DST 105.65km
- Czas 06:04
- VAVG 17.41km/h
- VMAX 60.37km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 2148m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 30 maja 2019
Kategoria Surly-arch, Wyprawa
Amico di bico, dz. 23, Sardynia raz!
Dziś dobry dzień, wreszcie wszystko poszło z grubsza tak, jak miało pójść :)
Pogoda OK (większość dnia słonecznie, tylko wczesnym popołudniem mocno się chmurzyło, ale bez konsekwencji), wiatr lekki i raczej korzystny, drogi w porządku, a niektóre nawet bardzo fajne (np. uroczo wijące się prawie puste krajówki przed Tempio Pausania i przed jeziorem). Więcej takich dni! :)
Rena Majore - Campovaglio - Luogosanto - Tempio Pausania (tu się jedna rzecz nie udała, bo w Lidlu akurat nie mieli kawy mrożonej - pierwszy Lidl, w którym jej nie było, a wcześniej nie kupiłem ani razu, bo bardziej się chciało pić coś gorącego a nie mrożonego :P) - Balestrieri (BIG) - Lago del Coghinas - Oschiri
Nocleg tez fajny - kwaterka z booking za 30 EUR - alternatywą było spanie na dziko nad widowiskowym jeziorem kilka km wcześniej (takim jak poniżej*), ale zadecydował fakt, że tu jest pralka, a ja miałem już właściwie wszystkie ciuchy brudne :P
* żartuję niestety - to mój dzisiejszy wygaszacz z Windowsa :P
Pogoda OK (większość dnia słonecznie, tylko wczesnym popołudniem mocno się chmurzyło, ale bez konsekwencji), wiatr lekki i raczej korzystny, drogi w porządku, a niektóre nawet bardzo fajne (np. uroczo wijące się prawie puste krajówki przed Tempio Pausania i przed jeziorem). Więcej takich dni! :)
Rena Majore - Campovaglio - Luogosanto - Tempio Pausania (tu się jedna rzecz nie udała, bo w Lidlu akurat nie mieli kawy mrożonej - pierwszy Lidl, w którym jej nie było, a wcześniej nie kupiłem ani razu, bo bardziej się chciało pić coś gorącego a nie mrożonego :P) - Balestrieri (BIG) - Lago del Coghinas - Oschiri
Nocleg tez fajny - kwaterka z booking za 30 EUR - alternatywą było spanie na dziko nad widowiskowym jeziorem kilka km wcześniej (takim jak poniżej*), ale zadecydował fakt, że tu jest pralka, a ja miałem już właściwie wszystkie ciuchy brudne :P
* żartuję niestety - to mój dzisiejszy wygaszacz z Windowsa :P
- DST 98.24km
- Czas 05:37
- VAVG 17.49km/h
- VMAX 54.22km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 2323m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 29 maja 2019
Kategoria Surly-arch, Wyprawa
Amico di bico, dz. 22, www.porażka.fr
Dziś się zerwałem wyjątkowo wcześnie, żeby zdążyć na prom na 8:30. No i zdążyłem, na terminalu było o 8. Ja byłem. Promu nie było... Po ok pół godzinie czekania wraz z innymi zdezorientowanymi pasażerami, dowiedziałem się, że od wczoraj po południu wszystkie promy są odwołane z powodu silnego wiatru. Może o 10:30 prom wypłynie. A może nie. Oszczędzę długich (oj długich!) szczegółów oczekiwania, dość powiedzieć, że próba "łodziostopu" nie wypaliła, bo nikt nie chciał mnie zabrać, a przeprawa w inny sposób okazała się nie do przełknięcia - łodzią wycieczkowa cena wyniosłaby 450 EUR. Cóż było robić. Czekam...
Wreszcie, po kilkunastu wizytach na terminalu (w międzyczasie snułem się po miasteczku, jadłem, dumałem co robić, klikałem w komórkę, etc) o godz 14:30 okazało się, że godzinę prom wypłynie. Alleluja! A przecież nadal wieje tak samo mocno, więc czemu nie mógł wypłynąć wcześniej, a teraz może? Może francuski łącznik dopiero teraz dotarł...
No i faktycznie wypłynął. Załadowany autami po dach, a mnóstwo osób się nie załapało, bo w międzyczasie nagromadziło się samochodów i motocykli do imentu. Ciekawe, ile jeszcze będą koczować. No, ale na szczęście pieszych (i rowerzystów) zabierali bez ograniczeń. No więc przeprawiłem się. Dotarłem do Santa Teresa o 16:45. Cóż tu robić z tak miło rozpoczętym dniem? Najbliższy kemping za 5 km, kolejny jakikolwiek nocleg - za 50 km i za siedmioma górami (lasów tu zasadniczo nie ma ;) Odpowiedź była prosta. Pierwszy z moich dni zapasu zostaje wykorzystany. Zostaję tu na noc i od jutra jadę zgodnie z planem, mając już zaledwie 1 dzień zapasu. W sumie powinno wystarczyć, bywało, że i bez zapasu się jeździło...
A tak po cichutku to się cieszę z tej przygody, bo przy tym wietrze, który był, to bym na rowerze użył jak pies od tysiąca dni ;) A od jutra ponoć ma być nie dość ze słaby, to jeszcze sprzyjający!. Uwierzę, jak go poczuję na plecach, ale miejmy nadzieję :)
Wreszcie, po kilkunastu wizytach na terminalu (w międzyczasie snułem się po miasteczku, jadłem, dumałem co robić, klikałem w komórkę, etc) o godz 14:30 okazało się, że godzinę prom wypłynie. Alleluja! A przecież nadal wieje tak samo mocno, więc czemu nie mógł wypłynąć wcześniej, a teraz może? Może francuski łącznik dopiero teraz dotarł...
No i faktycznie wypłynął. Załadowany autami po dach, a mnóstwo osób się nie załapało, bo w międzyczasie nagromadziło się samochodów i motocykli do imentu. Ciekawe, ile jeszcze będą koczować. No, ale na szczęście pieszych (i rowerzystów) zabierali bez ograniczeń. No więc przeprawiłem się. Dotarłem do Santa Teresa o 16:45. Cóż tu robić z tak miło rozpoczętym dniem? Najbliższy kemping za 5 km, kolejny jakikolwiek nocleg - za 50 km i za siedmioma górami (lasów tu zasadniczo nie ma ;) Odpowiedź była prosta. Pierwszy z moich dni zapasu zostaje wykorzystany. Zostaję tu na noc i od jutra jadę zgodnie z planem, mając już zaledwie 1 dzień zapasu. W sumie powinno wystarczyć, bywało, że i bez zapasu się jeździło...
A tak po cichutku to się cieszę z tej przygody, bo przy tym wietrze, który był, to bym na rowerze użył jak pies od tysiąca dni ;) A od jutra ponoć ma być nie dość ze słaby, to jeszcze sprzyjający!. Uwierzę, jak go poczuję na plecach, ale miejmy nadzieję :)
- DST 17.66km
- Teren 1.00km
- Czas 01:25
- VAVG 12.47km/h
- VMAX 34.51km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 120m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 28 maja 2019
Kategoria Surly-arch, Wyprawa
Ami du bi, dzień 22, korsykańska masakra rowerem elektrycznym
Dziś ciężki dzień. Postanowiłem zaszaleć i nadrobić wczorajsze opóźnienie. W sumie nie wiem, po co, bo nie spieszy mi się. Trochę dla sportu, a trochę, bo na jutro mam zarezerwowany fajny nocleg w Oschiri na Sardynii. Można go odwołać bezkosztowo, ale mam ochotę tam być (może uda się dorwać pralkę...?), więc postanowiłem spróbować.
Rano wreszcie piękna pogoda, niebo niemal bezchmurne, o godz. 8 jak wyruszałem, było 14 stopni na 600 metrach npm. Na dole w Ghisonacci jestem przed 10 i robi się upalnie. Zakupy w Casino (bo dotychczas nie udało się odwiedzić żadnego sklepu z francuskimi pysznościami!) i lecę dalej. Kawałek jeszcze po płaskim do Sari-Solenzara i odbijam na biga Col de Bavella. Ostrzę sobie na niego zęby, bo jak bylem na tej przełęczy piechotą w 2001 roku (podczas robienia GR20), to pamiętam, że widoki były zarąbiste. To teraz pora ją zaliczyć od dołu :)
Początek niefajny. Czechy, gorąco, spory ruch. No i droga kiepska, jak większość tutaj. Wszystkie ulice powinny się nazywać Żwirki i Wigury, bo wyglądają tak ;) Tu akurat lepszy fragment, ale na gorszych nie chciało mi się zatrzymywać na zdjęcie ;)
No, ale też powoli robi się naprawdę ładnie. Skały, strzeliste turnie, powietrzne przepaście, etc. plus znalazłem coś takiego :)
To raczej naturalny kształt, wątpię, by ktokolwiek przycinał to drzewo w środku korsykańskiej głuszy :)
Nic to, podjeżdżam dalej. A tu klops, bo pogoda coraz bardziej się psuje. Widać pół ładnego dnia w śródziemnomorskim maju to już kurwa limit! Zaczyna mocno wiać, chmurzy się solidnie i trochę pokropuje. Na przełęczy widoczność kilkanaście metrów, z widoków niestety kompletne nici :(((
Nic to, ubiórka i zjazd do Zonzy. Tam oczywiście nie ma nic, jak wszędzie tutaj,więc lecę dalej. Znów czechy. Raz za gorąco, raz za zimno, ciągłe postoje na przebiórki, no żeż kurde! No i co chwile wyprzedzają mnie te wkurzające rowery elektryczne! Co prawda, jak mnie wyprzedziły na krótkim zatrzymaniu podczas zjazdu, to za długo przede mną nie były - nie miały szans :P Ale na podjeździe to ino śmig, niestety :(
No i pełno motocykli - hałas, smród, zmęczenie...
A do tego teraz już naprawdę solidnie wieje - jak jechałem wzdłuż jeziora zaporowego na 900 metrach, to boczny wiatr momentami spychał z drogi! Potem wreszcie konkretny zjazd do Porto Vecchio, z 900 na 10 m npm. Ale bardzo kręty, asfalt kiepski i bardzo wietrzny, więc nie poszalałem, bo trzeba było ostrożnie.
W Porto Vecchio ostatnie zakupy we Francji (majonez! Cydr!) i już lecę do Bonifacio. Ale tu kolejny klops, bo wiatr jest SWW, a ja jadę SSW, więc jest nieomal kurwa w ryj. A wieje potężnie, wręcz atomowo! A płasko też nie jest - ciągłe czechy. Na zjazdach ledwo ciągnę 20 km/h, na podjazdach (do 5%) raczej mniej niż 10. Co za dzień...
Do Bonifacio dojeżdżam wykończony. Kemping jest marny (nie ma na czym usiąść, miejsce na namiot błotniste, do prądu daleko, w umywalkach zimna woda, w prysznicach ukrop), ale jednak jest. A jutro rano opuszczam tę całą Korsykę, gdzie jestem (mam nadzieję) ostatni raz w życiu (wszystkie bigi wreszcie zrobione) i wracam do mojej ukochanej Italii :)
Ale trzeba przyznać, że pięknie to tu jest :) To jeszcze bonus: Excalibur :)
Rano wreszcie piękna pogoda, niebo niemal bezchmurne, o godz. 8 jak wyruszałem, było 14 stopni na 600 metrach npm. Na dole w Ghisonacci jestem przed 10 i robi się upalnie. Zakupy w Casino (bo dotychczas nie udało się odwiedzić żadnego sklepu z francuskimi pysznościami!) i lecę dalej. Kawałek jeszcze po płaskim do Sari-Solenzara i odbijam na biga Col de Bavella. Ostrzę sobie na niego zęby, bo jak bylem na tej przełęczy piechotą w 2001 roku (podczas robienia GR20), to pamiętam, że widoki były zarąbiste. To teraz pora ją zaliczyć od dołu :)
Początek niefajny. Czechy, gorąco, spory ruch. No i droga kiepska, jak większość tutaj. Wszystkie ulice powinny się nazywać Żwirki i Wigury, bo wyglądają tak ;) Tu akurat lepszy fragment, ale na gorszych nie chciało mi się zatrzymywać na zdjęcie ;)
No, ale też powoli robi się naprawdę ładnie. Skały, strzeliste turnie, powietrzne przepaście, etc. plus znalazłem coś takiego :)
To raczej naturalny kształt, wątpię, by ktokolwiek przycinał to drzewo w środku korsykańskiej głuszy :)
Nic to, podjeżdżam dalej. A tu klops, bo pogoda coraz bardziej się psuje. Widać pół ładnego dnia w śródziemnomorskim maju to już kurwa limit! Zaczyna mocno wiać, chmurzy się solidnie i trochę pokropuje. Na przełęczy widoczność kilkanaście metrów, z widoków niestety kompletne nici :(((
Nic to, ubiórka i zjazd do Zonzy. Tam oczywiście nie ma nic, jak wszędzie tutaj,więc lecę dalej. Znów czechy. Raz za gorąco, raz za zimno, ciągłe postoje na przebiórki, no żeż kurde! No i co chwile wyprzedzają mnie te wkurzające rowery elektryczne! Co prawda, jak mnie wyprzedziły na krótkim zatrzymaniu podczas zjazdu, to za długo przede mną nie były - nie miały szans :P Ale na podjeździe to ino śmig, niestety :(
No i pełno motocykli - hałas, smród, zmęczenie...
A do tego teraz już naprawdę solidnie wieje - jak jechałem wzdłuż jeziora zaporowego na 900 metrach, to boczny wiatr momentami spychał z drogi! Potem wreszcie konkretny zjazd do Porto Vecchio, z 900 na 10 m npm. Ale bardzo kręty, asfalt kiepski i bardzo wietrzny, więc nie poszalałem, bo trzeba było ostrożnie.
W Porto Vecchio ostatnie zakupy we Francji (majonez! Cydr!) i już lecę do Bonifacio. Ale tu kolejny klops, bo wiatr jest SWW, a ja jadę SSW, więc jest nieomal kurwa w ryj. A wieje potężnie, wręcz atomowo! A płasko też nie jest - ciągłe czechy. Na zjazdach ledwo ciągnę 20 km/h, na podjazdach (do 5%) raczej mniej niż 10. Co za dzień...
Do Bonifacio dojeżdżam wykończony. Kemping jest marny (nie ma na czym usiąść, miejsce na namiot błotniste, do prądu daleko, w umywalkach zimna woda, w prysznicach ukrop), ale jednak jest. A jutro rano opuszczam tę całą Korsykę, gdzie jestem (mam nadzieję) ostatni raz w życiu (wszystkie bigi wreszcie zrobione) i wracam do mojej ukochanej Italii :)
Ale trzeba przyznać, że pięknie to tu jest :) To jeszcze bonus: Excalibur :)
- DST 149.93km
- Teren 0.50km
- Czas 07:36
- VAVG 19.73km/h
- VMAX 55.64km/h
- Temperatura 17.0°C
- Podjazdy 2196m
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 27 maja 2019
Kategoria Surly-arch, Wyprawa
Ami du bi, dzień 21
Ghisoni - Col de Verde - Ghisoni. Przemokłem do nitki i wszystkie kończyny mi zdrętwiały. Podjazd w deszczu spoko, ale zjazd bardzo nieprzyjemny. I jeszcze klocki hamulcowe z przodu mi padły, muszę wymienić*.
Więc dziś tylko na biga. Miałem jechać dalej, ale leje nieprzerwanie od wczoraj, mam dwa dni zapasu na trasie, a od jutra pogoda ma się poprawić, więc po prawdzie, zwyczajnie mi się nie chce moknąć i marznąć :P
*Klocki wymienione. Wytrzymały... 21 800 km!! Absolutny rekord! Cała wyprawa Amici di Bici, wypad do Czech i jeszcze sporo pomiędzy i teraz! Coś niewiarygodnego! :D POLECAM okładziny Author pomarańczowo-czarne :)
Więc dziś tylko na biga. Miałem jechać dalej, ale leje nieprzerwanie od wczoraj, mam dwa dni zapasu na trasie, a od jutra pogoda ma się poprawić, więc po prawdzie, zwyczajnie mi się nie chce moknąć i marznąć :P
*Klocki wymienione. Wytrzymały... 21 800 km!! Absolutny rekord! Cała wyprawa Amici di Bici, wypad do Czech i jeszcze sporo pomiędzy i teraz! Coś niewiarygodnego! :D POLECAM okładziny Author pomarańczowo-czarne :)
- DST 35.16km
- Czas 01:50
- VAVG 19.18km/h
- VMAX 40.05km/h
- Temperatura 8.0°C
- Podjazdy 670m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 26 maja 2019
Kategoria Surly-arch, Wyprawa
Ami du bi, dzień 20
Bastia - Aleria (dość nieprzyjemną, główną drogą, zwłaszcza jak zaczęło padać) - Ghisoni. Od wczoraj się chmurzyło, od rana popadywały pojedyncze krople od czasu do czasu, ale gdzieś tak po 50 km zaczęło już regularnie siąpić i tak zostało do końca. Na szczęście nie był to duży deszcz i w sumie nie przeszkadzał, zwłaszcza, jak zjechałem z głównej drogi i zacząłem podjazd. Wtedy to nawet przyjemnie chłodził :) Tylko zatrzymywać się nie było można na dłużej, bo dość szybko robiło się zimno. A szkoda, bo widoki ładne. Pierwszy gorge na tej wyprawie. Nie wiem, jak to jest, ale w Apeninach albo nie występują, albo nie buduje się w nich dróg. Za to we Francji jest ich na pęczki :)
W związku z tym na miejscu byłem już o 15:30 :P Nawet się zastanawiałem, czy nie skoczyć jeszcze dziś na biga, ale stwierdziłem, że to nic nie da, bo jutro i tak muszę spać po drodze na Bavellę, bo dalej na trasie nie ma sensownego noclegu. Czyli jutrzejszy dzień byłby absurdalnie krótki, a dzisiejszy wyżyłowany. Lepiej rozłożyć to po równo, a dziś napić się kawki po zarwanej wczoraj nocy :)
Trochę się bałem, czy znajdę nocleg w Ghisoni - niby jest kemping, ale czy czynny lekko przed sezonem i przy tej pogodzie...? Ale jest też Gite d'etape (coś w rodzaju hostelu) wg strony internetowej po 15 EUR za nocleg w wieloosobowym pokoju, więc jeśli tylko mają miejsca... W wieloosobowym nie mieli. Ale gość puścił mi dwójkę za 30 EUR. Sporo kasy jak na standard schroniskowy, ale jak na Francję to całkiem akceptowalna cena. Niższa niż za pokój w Formule1 :)
No i dobrze się stało, bo pół godziny po mnie dojechała grupa 14 rowerzystów z Franche-Comte i okazało się, że to dla nich były zarezerwowane dormitoria. A goście cisi nie są. Drą się do siebie, trzaskają drzwiami, tupią, gardłują... Słychać ich doskonale przez cienkie drewniane ścianki, ale przynajmniej nie jestem z nimi w pokoju :P
W związku z tym na miejscu byłem już o 15:30 :P Nawet się zastanawiałem, czy nie skoczyć jeszcze dziś na biga, ale stwierdziłem, że to nic nie da, bo jutro i tak muszę spać po drodze na Bavellę, bo dalej na trasie nie ma sensownego noclegu. Czyli jutrzejszy dzień byłby absurdalnie krótki, a dzisiejszy wyżyłowany. Lepiej rozłożyć to po równo, a dziś napić się kawki po zarwanej wczoraj nocy :)
Trochę się bałem, czy znajdę nocleg w Ghisoni - niby jest kemping, ale czy czynny lekko przed sezonem i przy tej pogodzie...? Ale jest też Gite d'etape (coś w rodzaju hostelu) wg strony internetowej po 15 EUR za nocleg w wieloosobowym pokoju, więc jeśli tylko mają miejsca... W wieloosobowym nie mieli. Ale gość puścił mi dwójkę za 30 EUR. Sporo kasy jak na standard schroniskowy, ale jak na Francję to całkiem akceptowalna cena. Niższa niż za pokój w Formule1 :)
No i dobrze się stało, bo pół godziny po mnie dojechała grupa 14 rowerzystów z Franche-Comte i okazało się, że to dla nich były zarezerwowane dormitoria. A goście cisi nie są. Drą się do siebie, trzaskają drzwiami, tupią, gardłują... Słychać ich doskonale przez cienkie drewniane ścianki, ale przynajmniej nie jestem z nimi w pokoju :P
- DST 104.65km
- Teren 0.50km
- Czas 05:01
- VAVG 20.86km/h
- VMAX 46.60km/h
- Temperatura 16.0°C
- Podjazdy 1311m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 25 maja 2019
Kategoria Surly-arch, Wyprawa
Amico di bico, dz. 19, parostatkiem wielki rejs
We Florencji na stację Santa Maria Novella na pociąg do Livorno. W Livorno na prom do Bastii. W Bastii na kemping. Strasznie długi dzień i strasznie nudny. Zwłaszcza, że prom się spóźnił. Ale przynajmniej kemping w Bastii fajny* :)
W każdym razie przez 3 dni zrestowałem się do imentu i jest spręż do jazdy :) Gorzej, że od jutra rana ma lać... :/
*Jednak nie do końca. Ok godz. 22 tuż obok zaczęła się dyskoteka pod gołym niebem i skończyła się dopiero o 3 nad ranem. Próbowałem spać, ale marnie to szło. Bardziej drzemałem. Prawdziwy sen to raptem od 3 do 6 rano :P
W każdym razie przez 3 dni zrestowałem się do imentu i jest spręż do jazdy :) Gorzej, że od jutra rana ma lać... :/
*Jednak nie do końca. Ok godz. 22 tuż obok zaczęła się dyskoteka pod gołym niebem i skończyła się dopiero o 3 nad ranem. Próbowałem spać, ale marnie to szło. Bardziej drzemałem. Prawdziwy sen to raptem od 3 do 6 rano :P
- DST 14.37km
- Czas 00:50
- VAVG 17.24km/h
- VMAX 41.51km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 71m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 24 maja 2019
Kategoria Surly-arch, Użytkowo, Wyprawa
Amico di bico, dz. 18, zwiedzanie Florencji
w tym skok na Cimitero Trespiano które jest 300 metrów ponad miastem. Chyba mi brakowało podjazdów ;)
Ale też pozwiedzałem zacnie. Czuje się usatysfakcjonowany :)
Florencja fajna, ale do Rzymu się nie umywa. Brakuje starożytności. Aczkolwiek dla odmiany jest sporo średniowiecza (gotyk), którego w Rzymie w zasadzie nie uświadczysz :)
Palazzo Vecchio, dawna siedziba Rady Miejskiej
strop w holu wejściowym tamże
dzwonnica Giotta przy katedrze Matki Boskiej Kwietnej (też świetnej! ;)
No i wreszcie ładna pogoda! Jak długo...?
Ale też pozwiedzałem zacnie. Czuje się usatysfakcjonowany :)
Florencja fajna, ale do Rzymu się nie umywa. Brakuje starożytności. Aczkolwiek dla odmiany jest sporo średniowiecza (gotyk), którego w Rzymie w zasadzie nie uświadczysz :)
Palazzo Vecchio, dawna siedziba Rady Miejskiej
strop w holu wejściowym tamże
dzwonnica Giotta przy katedrze Matki Boskiej Kwietnej (też świetnej! ;)
No i wreszcie ładna pogoda! Jak długo...?
- DST 40.50km
- Teren 0.50km
- Czas 02:33
- VAVG 15.88km/h
- VMAX 66.87km/h
- Temperatura 26.0°C
- Podjazdy 384m
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 23 maja 2019
Kategoria Surly-arch, Użytkowo, Wyprawa
Amico di bico, dz. 17, restowy
Po mieście Florencja w poszukiwaniu pesto mandolrlowego w róznych Pennych. Niestety nie ma :(
- DST 13.59km
- Czas 00:46
- VAVG 17.73km/h
- VMAX 35.64km/h
- Temperatura 24.0°C
- Podjazdy 24m
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 22 maja 2019
Kategoria Surly-arch, Wyprawa
Amico di bico, dz. 16, pod chmurami Toskanii
Chiusi della Verna - Bibbiena (zjazd bez specjalnej historii, z małym podjazdem pośrodku, ale na początku ładny widok z dołu na opactwo La Verna. Z tej perspektywy odrobine przypominało Meteory :) - Passo Consuma - Pontassieve (epicki zjazd niemal 1000m, w stylu alpejskich, tylko widoki nie aż takie) - Firenze.
Cały dzień groziło deszczem, ale lunęło dopiero jak byłem bezpieczny w AirBnB. I dobrze, chociaż raz się udało :P
Dzień się okazał łatwy. I dobrze, bo już mi się zmęczenie kumulowało, co było czuć wczoraj. Rest we Florencji mocno wskazany :)
PS. Rekord podjazdów w maju (zeszłoroczny) pobity :)
Cały dzień groziło deszczem, ale lunęło dopiero jak byłem bezpieczny w AirBnB. I dobrze, chociaż raz się udało :P
Dzień się okazał łatwy. I dobrze, bo już mi się zmęczenie kumulowało, co było czuć wczoraj. Rest we Florencji mocno wskazany :)
PS. Rekord podjazdów w maju (zeszłoroczny) pobity :)
- DST 86.37km
- Teren 1.00km
- Czas 04:26
- VAVG 19.48km/h
- VMAX 58.71km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 1261m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze