Wpisy archiwalne w miesiącu
Wrzesień, 2010
Dystans całkowity: | 1633.13 km (w terenie 202.65 km; 12.41%) |
Czas w ruchu: | 75:19 |
Średnia prędkość: | 21.68 km/h |
Maksymalna prędkość: | 59.66 km/h |
Suma podjazdów: | 8466 m |
Liczba aktywności: | 30 |
Średnio na aktywność: | 54.44 km i 2h 30m |
Więcej statystyk |
Poniedziałek, 20 września 2010
Kategoria Surly-arch, Wypad
Mazury - dzień 3.
Chorowanie w Lidzbarku :-S
Do apteki i sklepu.
Rano miałem już pełen zestaw objawów grypy: do poprzednich doszły "łamanie w kościach" i ponowne dreszcze. Czy miałem gorączkę, nie wiem, ale jeśli nawet, to niewielką. W każdym razie to, w połączeniu z kolejnym zimnym dniem (rano ok. 10 stopni) i nadal nieco bolącym kolanem u N. skłoniło nas do pozostania cały dzień w cieple.
Poza odwiedzinami w Lidlu i aptece skoncentrowaliśmy się na "Polityce" i "Angorze". Było nawet miło - od czasu do czasu lubię takie leniwe dni ;)
Do apteki i sklepu.
Rano miałem już pełen zestaw objawów grypy: do poprzednich doszły "łamanie w kościach" i ponowne dreszcze. Czy miałem gorączkę, nie wiem, ale jeśli nawet, to niewielką. W każdym razie to, w połączeniu z kolejnym zimnym dniem (rano ok. 10 stopni) i nadal nieco bolącym kolanem u N. skłoniło nas do pozostania cały dzień w cieple.
Poza odwiedzinami w Lidlu i aptece skoncentrowaliśmy się na "Polityce" i "Angorze". Było nawet miło - od czasu do czasu lubię takie leniwe dni ;)
- DST 5.13km
- Czas 00:20
- VAVG 15.39km/h
- VMAX 23.06km/h
- Temperatura 17.0°C
- Podjazdy 31m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 19 września 2010
Kategoria Surly-arch, Wypad
Mazury - dzień 2.
Malbork - Raczki Elbląskie - Elbląg - Pasłęk - Orneta - Lidzbark Warmiński.
Do Elbląga płasko jak stół i zimno, ale z wiatrem. W Raczkach Elbląskich zaliczyliśmy najniższy punkt w Polsce, czyli depresję -1,8 m npm. Potem już tylko wychodziliśmy z depresji ;) Zresztą nie bez sukcesów, bo przed Lidzbarkiem stuknęło nam 150 m npm, zatem udało się skutecznie pozbyć tej cholery ;)
A poza tym były piękne warmińskie lasy i pagórki (szczególnie ładnie - na obrzeżach małych kotlinek - położone są Pasłęk i Lidzbark). Taki krajobraz od zawsze mnie urzekał. Niestety pod koniec dnia u N. pojawił się ból kolana, a u mnie bolesny, "zatokowy" katar. Wieczorem, na nie bez trudu znalezionej kwaterze w Lidzbarku miałem już (mimo ciepłego pokoju) dreszcze i ból gardła. Noc przespałem oddychając przez usta - nic przyjemnego, nie polecam ;)
Do Elbląga płasko jak stół i zimno, ale z wiatrem. W Raczkach Elbląskich zaliczyliśmy najniższy punkt w Polsce, czyli depresję -1,8 m npm. Potem już tylko wychodziliśmy z depresji ;) Zresztą nie bez sukcesów, bo przed Lidzbarkiem stuknęło nam 150 m npm, zatem udało się skutecznie pozbyć tej cholery ;)
A poza tym były piękne warmińskie lasy i pagórki (szczególnie ładnie - na obrzeżach małych kotlinek - położone są Pasłęk i Lidzbark). Taki krajobraz od zawsze mnie urzekał. Niestety pod koniec dnia u N. pojawił się ból kolana, a u mnie bolesny, "zatokowy" katar. Wieczorem, na nie bez trudu znalezionej kwaterze w Lidzbarku miałem już (mimo ciepłego pokoju) dreszcze i ból gardła. Noc przespałem oddychając przez usta - nic przyjemnego, nie polecam ;)
- DST 135.39km
- Teren 0.40km
- Czas 06:19
- VAVG 21.43km/h
- VMAX 46.12km/h
- Temperatura 13.0°C
- Podjazdy 620m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 18 września 2010
Kategoria Surly-arch, Wypad, rekordy i hardkory
Pikuś imienia Najświętszej Maryi Panny ;)
Łódź - Łęczyca - Krośniewice - Włocławek - Toruń - Grudziądz - Tczew (i dalej z N. aż do końca wypadu) - Malbork.
Wyliczyłem sobie, że na trasę potrzebuję nieco ponad 15 godzin, a że porę pojawienia się na miejscu determinował pociąg z Łodzi, którym miała dojechać N. (17:17 w Tczewie), więc wyruszyłem o godz. 02:00.
Noc była prawie bezchmurna i prawie bezwietrzna, więc do Krośniewic jechało się dobrze, choć na jednym postoju bardzo zmarzłem (niby aż 7 stopni, a jednak pierońsko zimno). Gdzieś przed Włocławkiem zaczęło świtać, co mi podniosło morale, ale jak się okazało przedwcześnie, bo razem ze słońcem pojawił się wiatr. Zachodni, czyli nie najgorszy, ale i od ideału daleki, tym bardziej, że naprawdę silny. Na odcinku Włocławek - Toruń dał mi się mocno we znaki (szosa wiedzie tam na północo-zachód-zachód) i od totalnego zniechęcenia uratował mnie tylko pewien cudowny traktor, który wyprzedził mnie tuż za Ciechocinkiem i za którym ciągnąłem równo 40 km/h aż do granic Torunia. To było piękne :)
Stamtąd już było lepiej, bo szosa znów wiodła mniej-więcej na północ, aczkolwiek zaczynałem odczuwać zmęczenie. Jednak forma już nie taka, jak by się chciało i przyznam, że walczyłem z chęcią zaczekania w Toruniu na pociąg, którym miała przyjechać N. Zwyciężyła jednak wola walki i świadomość, że w dalszej trasie będę miał lepszy kierunek względem wiatru. Więc pojechałem.
Od Stolna faktycznie jazda zrobiła się bajką. Wiatr, teraz już niemal huraganowy, wiał prawie dokładnie w plecy. 26 km do Grudziądza przeleciałem bodaj w 40 minut. Niestety przed samym miastem złapał mnie przelotny deszcz. Na szczęście długo nie padał i pojechałem dalej.
Teraz liczyłem się z ostrą walką na odcinku do Dolnej Grupy, ale szczęśliwie szosa była od lewej osłonięta drzewami i jakoś dało się jechać 19-20 km/h. Dalej już było nieźle, gdyż wiatr lekko skręcił i wiał teraz z SWW. Więc odcinki pokonywane na północ dawały żyć, a te na północny wschód były wręcz bardzo fajne. Sprawę co prawda skomplikował padający dwukrotnie deszcz, ale udało mi się go przeczekać (w tym raz pod drzewem, które prawie przesiąkło) i tak oto spokojnie zdążyłem do Tczewa na 16:30. Mogę się mylić, ale to chyba jednak było najszybsza trzysetka w moim życiu (314 km w 14h 30min :)
Potem już spokojne płynięcie z N. i z wiatrem aż do Malborka i nocleg w przyjemnym schronisku PTSM. Co prawda było nam dość zimno, ale jak się miało okazać, była to dopiero przygrywka do Naprawdę Zimnych Nocy! ;)
Wyliczyłem sobie, że na trasę potrzebuję nieco ponad 15 godzin, a że porę pojawienia się na miejscu determinował pociąg z Łodzi, którym miała dojechać N. (17:17 w Tczewie), więc wyruszyłem o godz. 02:00.
Noc była prawie bezchmurna i prawie bezwietrzna, więc do Krośniewic jechało się dobrze, choć na jednym postoju bardzo zmarzłem (niby aż 7 stopni, a jednak pierońsko zimno). Gdzieś przed Włocławkiem zaczęło świtać, co mi podniosło morale, ale jak się okazało przedwcześnie, bo razem ze słońcem pojawił się wiatr. Zachodni, czyli nie najgorszy, ale i od ideału daleki, tym bardziej, że naprawdę silny. Na odcinku Włocławek - Toruń dał mi się mocno we znaki (szosa wiedzie tam na północo-zachód-zachód) i od totalnego zniechęcenia uratował mnie tylko pewien cudowny traktor, który wyprzedził mnie tuż za Ciechocinkiem i za którym ciągnąłem równo 40 km/h aż do granic Torunia. To było piękne :)
Stamtąd już było lepiej, bo szosa znów wiodła mniej-więcej na północ, aczkolwiek zaczynałem odczuwać zmęczenie. Jednak forma już nie taka, jak by się chciało i przyznam, że walczyłem z chęcią zaczekania w Toruniu na pociąg, którym miała przyjechać N. Zwyciężyła jednak wola walki i świadomość, że w dalszej trasie będę miał lepszy kierunek względem wiatru. Więc pojechałem.
Od Stolna faktycznie jazda zrobiła się bajką. Wiatr, teraz już niemal huraganowy, wiał prawie dokładnie w plecy. 26 km do Grudziądza przeleciałem bodaj w 40 minut. Niestety przed samym miastem złapał mnie przelotny deszcz. Na szczęście długo nie padał i pojechałem dalej.
Teraz liczyłem się z ostrą walką na odcinku do Dolnej Grupy, ale szczęśliwie szosa była od lewej osłonięta drzewami i jakoś dało się jechać 19-20 km/h. Dalej już było nieźle, gdyż wiatr lekko skręcił i wiał teraz z SWW. Więc odcinki pokonywane na północ dawały żyć, a te na północny wschód były wręcz bardzo fajne. Sprawę co prawda skomplikował padający dwukrotnie deszcz, ale udało mi się go przeczekać (w tym raz pod drzewem, które prawie przesiąkło) i tak oto spokojnie zdążyłem do Tczewa na 16:30. Mogę się mylić, ale to chyba jednak było najszybsza trzysetka w moim życiu (314 km w 14h 30min :)
Potem już spokojne płynięcie z N. i z wiatrem aż do Malborka i nocleg w przyjemnym schronisku PTSM. Co prawda było nam dość zimno, ale jak się miało okazać, była to dopiero przygrywka do Naprawdę Zimnych Nocy! ;)
- DST 335.96km
- Teren 1.00km
- Czas 12:50
- VAVG 26.18km/h
- VMAX 59.66km/h
- Temperatura 12.0°C
- Podjazdy 1135m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 17 września 2010
Kategoria .Author-arch, Użytkowo
Po mieście
- DST 10.17km
- Czas 00:29
- VAVG 21.04km/h
- VMAX 33.50km/h
- Temperatura 12.0°C
- Podjazdy 43m
- Sprzęt Author
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 16 września 2010
Kategoria .Author-arch, Użytkowo
Po mieście
Częściowo z N. :)
- DST 25.04km
- Czas 01:11
- VAVG 21.16km/h
- VMAX 33.50km/h
- Temperatura 14.0°C
- Podjazdy 83m
- Sprzęt Author
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 15 września 2010
Kategoria .Author-arch, Użytkowo
Po mieście
- DST 10.06km
- Czas 00:28
- VAVG 21.56km/h
- VMAX 33.50km/h
- Temperatura 16.0°C
- Podjazdy 38m
- Sprzęt Author
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 14 września 2010
Kategoria .Author-arch, Użytkowo
Po mieście
Po południu mżawka.
- DST 12.15km
- Czas 00:35
- VAVG 20.83km/h
- VMAX 34.50km/h
- Temperatura 15.0°C
- Podjazdy 37m
- Sprzęt Author
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 13 września 2010
Kategoria .Author-arch, Użytkowo
Po mieście
- DST 11.83km
- Czas 00:32
- VAVG 22.18km/h
- VMAX 34.50km/h
- Temperatura 18.0°C
- Podjazdy 39m
- Sprzęt Author
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 12 września 2010
Kategoria Wycieczka, Surly-arch
Z N. do szkoły pająków ;)
Przez Olechów do Andrzejowa, a potem: Wiączyń - Nowosolna - Kalonka - Radary - Kalonka - Wódka - Okólna - Smardzew - Glinnik - Szczawin - Biała - Dzierżązna - Ciosny Sady (tutaj stara, opuszczona szkoła, która była celem wycieczki - oboje lubimy takiue ruiny, jednak ta wyróżniała się głównie mnóstwem pająków strzegących wejścia ;) - Biała - Zgierz - Łódź
- DST 90.06km
- Teren 1.50km
- Czas 03:58
- VAVG 22.70km/h
- VMAX 44.62km/h
- Temperatura 17.0°C
- Podjazdy 587m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Pie(rw)sza setka na Kjubie
Wybrałem się dziś na "Setkę po łódzku". Uczestnicy startowali wczoraj o 19, ja postawiłem sobie ambitne zadanie dogonienia choć kilku, startując dziś o 10:20. Udało się, a przy okazji wyszła bardzo ciekawa i dość trudna wycieka terenowa. Było wszystko: Błoto głebokie na kilkanaście cm, kałuże po piasty, drogi leśne, polne, szutrowe, kamieniste, wąskie leśne ścieżki, kilka nielichych podjazdów i zjazdów - słowem krew (z ukąszeń komarów), pot (oczywiście!) i łzy (wyciskane przez wiatr). naprawdę świetna trasa!
Szczegółów przebiegu nie podam, bo strasznie kołowała na dwóch pętlach po ok. 50 km - pierwsza generalnie wokół Zgierza przez Grotniki i Dizerżązną, a druga generalnie wokół Nowosolnej - przez Moskwę i Imielnik. Może jutro będzie mi się chciało spisać ją z mapy. albo może wkleję opis ;)
W każdym razie nieźle się zmachałem - pod Łodzią naprawdę jest gdzie pojeździć w terenie! Polecam! :)
Szczegółów przebiegu nie podam, bo strasznie kołowała na dwóch pętlach po ok. 50 km - pierwsza generalnie wokół Zgierza przez Grotniki i Dizerżązną, a druga generalnie wokół Nowosolnej - przez Moskwę i Imielnik. Może jutro będzie mi się chciało spisać ją z mapy. albo może wkleję opis ;)
W każdym razie nieźle się zmachałem - pod Łodzią naprawdę jest gdzie pojeździć w terenie! Polecam! :)
- DST 144.49km
- Teren 74.60km
- Czas 06:46
- VAVG 21.35km/h
- VMAX 42.78km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 965m
- Sprzęt HyperCube
- Aktywność Jazda na rowerze