Informacje

  • Wszystkie kilometry: 215845.75 km
  • Km w terenie: 5228.95 km (2.42%)
  • Czas na rowerze: 433d 09h 40m
  • Prędkość średnia: 20.75 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl
Jak to drzewiej bywało: button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaprzyjaźnione blogi i strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy aard.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2014

Dystans całkowity:1694.77 km (w terenie 8.60 km; 0.51%)
Czas w ruchu:81:50
Średnia prędkość:20.71 km/h
Maksymalna prędkość:61.00 km/h
Suma podjazdów:19196 m
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:56.49 km i 2h 43m
Więcej statystyk
Środa, 10 września 2014 Kategoria Surly-arch, Wyprawa

La Scala d'Italia, dz. 17

Objazd półwyspu Sorrento: Salerno - Maiori - Amalfi - Positano - Santa Agata - Sorrento (chyba nie wrócę, zbytni zgiełk) - Vico Equense.

Dzien bezsprzecznie najpiękniejszy widokowo. Absolutna klasa światowa. Porównywalne cuda widziałem tylko w Czarnogórze, ale tu nie było az takiego upalu (wiec przyjemniej) i wyraźnie więcej infrastruktury, co paradoksalnie jeszcze uatrakcyjnia widoki (np autostrada zawieszona na skale). Ogólnie: cudo, zwłaszcza południowa strona półwyspu. Każdej i każdemu polecam! :-)
  • DST 91.07km
  • Teren 0.60km
  • Czas 05:31
  • VAVG 16.51km/h
  • VMAX 47.45km/h
  • Temperatura 35.0°C
  • Podjazdy 1209m
  • Sprzęt arch-Surly
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 9 września 2014 Kategoria Surly-arch, Wyprawa

La Scala d'Italia, dz. 16

Po wczorajszym wieczornym przeliczeniu wyszło nam, ze jeżeli chcemy mieć dość czasu na dzisiejszy gwóźdź programu, czyli Tocco Caudio, to na dwa bigi nie da rady. Po namysle stwierdziłem, ze i tak kilka ich w okolicy zostało, wiec równie dobrze mogę nie jechać na żaden :p Wyjechaliśmy wiec o 8:30. 

A tu zaraz na początek mgła. Nie bardzo gęsta, ale oblepiajaca i nieprzyjemna. I pierwsze 40 km to ruchliwa krajowka z wąskim poboczem i z bezkolizyjnymi skrzyżowaniami, bardziej w typie jednojezdniowej ekspresowki. Czulismy się trochę nieswojo w tej nie najlepszej widoczności i wśród tirów. Na dodatek przy zatrzymaniu w zatoczce na siku, wdepnalem sandalem w paskudne, rzadkie g... No niespecjalny początek...

Na szczęście po ok 35 km się wypogodzilo i jechało się lepiej. Od 45. km zaczęło się pilowanie pod gore i upał. Zero cienia, a termometr pokazuje 35. No masakra! W markecie kupilismy wiec 3,5 litra płynów i dalej pod gore.

Wreszczie jest Tocco Caudio. Najpierw normalne miasteczko, ale wyżej szlaban w poprzek drogi i zaczynają się niesamowite, opuszczone i zrujnowane domy. Jest tego mnóstwo, aczkolwiek wszystkie podobne. Pozwiedzalismy, zdjęcia porobili i pojechali. Fajnie, ale bez rewelacji.

W tej sytuacji, skoro nam tak szybko poszlo, postanowiliśmy nieco przyspieszyć i jeszcze dziś być nad morzem. A wiec zjazd do Montesarchio, potem pociąg do Neapolu, drugi do Pontecagnano i wreszcie jesteśmy znów na kempingu, a nie w żadnym cholernym b&b. Jest tanio, milo i przyjemnie. Morza szum, ptaków śpiew... Nawet plaza jest! :-)
  • DST 93.49km
  • Teren 0.50km
  • Czas 04:46
  • VAVG 19.61km/h
  • VMAX 47.17km/h
  • Temperatura 35.0°C
  • Podjazdy 931m
  • Sprzęt arch-Surly
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 8 września 2014 Kategoria Surly-arch, Wyprawa

La Scala d'Italia, dz. 15

Ranek wstał ładny, a my razem z nim o 6:30. Nie chcieliśmy ani chwili siedzieć w naszym żenującym b&b, wiec o 8 byliśmy już w trasie. Na początek podjazd na 1000, gdzie N. przyszło zaczekać, aż zdobędę biga Forca d'Acero. Łatwy i przyjemny, a przy okazji mój big nr 150 :-) 
Potem dłuuugi zjazd do Atiny, składający się głównie z prostych, wiec byłby koszmarnym podjazdem, ale zjeżdżało się fajnie :-) 

W międzyczasie trochę zaczęła się psuć pogoda, ale na dole było znów super. Teraz krotki podjazd na przełączkę przed Cassino i już jesteśmy, po kolejnym pięknym zjeździe, w słynnym makowym mieście. N., biedna, znów troszkę sobie posiedziała (no co ja poradzę, że ona nie chce podjeżdżać bigów? ;)  a ja zdobyłem Monte Cassino. Jako big bardzo łatwy, ale widoki fantastyczne. Zwłaszcza widok na goniącą nas burzę, aż widać było równą kreskę: z jej jednej strony przyzwoita widoczność, z drugiej nie widać nic zza zasłony deszczu. Na szczęście zdążyłem zjechać, zanim lunęło. Zresztą w ogóle przeszło trochę bokiem i co prawda padało, nawet mocnawo, ale to nie była ta ulewa, co ją z góry widziałem.

Po zakupach wsiedliśmy w pociąg do Vairano, by zdążyć na nocleg do Piedimonte Matese. Pol godziny i wysiadamy w środku miasteczka. Ruch straszny, ale przeciskamy się ku krajowce. Tam, o dziwo, już luźniej. Potem skręt na Pietravairano i ładną szeroką doliną docieramy do SS158 wiodącej podnóżem gór. Przed nami szaleje burza, ale u nas spoko. Jeszcze przejeżdżamy przez miasteczko Alife z ładną starówką i wreszcie meldujemy się w Albergo Al Sole w Piedimonte Matese. Uff, to był długi dzień ;)
  • DST 128.95km
  • Czas 06:13
  • VAVG 20.74km/h
  • VMAX 60.26km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Podjazdy 1964m
  • Sprzęt arch-Surly
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 7 września 2014 Kategoria Surly-arch, Wyprawa

La Scala d'Italia, dz. 15

Z Rzymu pociągiem do stacji Anagni-Fiuggi,która nie leży w żadnym z tych miast, ani nawet specjalnie w pobliżu :p

Dalej Fiuggi - Pitocco, gdzie zostawiłem N. z rzeczami, a sam pojechałem na biga Campo Catino. Niezbyt trudny, ale długi, 1300 m podjazdu, a od pociągu wyszło niemal 1800... Na ok 1200 zaczyna padać, od 1400 to już ulewa z okazjonalnym gradobiciem, na szczęście gradziny małe, do pol centymetra, bo boleśnie siekły, a kompletnie nie było się gdzie schować... Dojeżdżam przemoczony, zakładam suche, trochę bezskutecznie przeczekuje i wreszcie zjeżdżam w tej ulewie. Nie przemokłem, kurtka wytrzymała, ale zmarzłem i zdrętwiałem na kość, bo zrobiło się 11 st. 

Na dole szybkie pakowanie i razem zjeżdżamy dalej. Zrobiły się ładne tereny, wioski i miasteczka bardzo prowincjonalne i całkiem nieturystyczne. Fajnie. Potem wbijamy się na SS214 do Sory, która okazuje się być autostradą... Nic to, jedziemy. Dość męczące hopki, niby max 3-4%, a siły wysysały bardzo. Wreszcie zjazd na Sorę. Lecimy w dol i widzimy, ze przed nami wyraźnie zbiera się na burzę. Czarne chmury i widać nawet strugi deszczu... A Sory ni ma i ni ma! No sory! 

Wreszcie jest. Kempingu oczywiście brak, szukamy b&bs, ale dwa pierwsze tez już nie istnieją chyba. Do trzeciego trzeba dzwonić telefonem. Babka nawala po włosku tak szybko,ze nic nie rozumiem, ale wreszcie podaje cenę i i mówi ze zaraz przyjedzie.

Kwatera robi wrażenie fajnej, ale ma sporo małych upierdliwości. Np czajnik elektryczny nie działa, lodówka stoi krzywo i wszystko chce z niej wypaść, a woda po ugotowaniu w garnku jest jakaś taka mętna. Ogólnie jak na te cenę, to bardzo słabo. Aha, jest klimatyzacja, ale trzeba dopłacić 5 EUR. A do tego na lodówce wisi kartka, że korzystanie z niej dla gości jest darmowe! No żenua...

PS. Stukło 12 Mm w 2014 :-)
  • DST 121.79km
  • Czas 06:17
  • VAVG 19.38km/h
  • VMAX 56.49km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Podjazdy 2121m
  • Sprzęt arch-Surly
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 6 września 2014 Kategoria Surly-arch, Wyprawa

La Scala d'Italia, dz. 14

Skoro nam tak dobrze poszła ucieczka przed niepogoda, a teraz przed nami raczej nudnawy odcinek, to znów wsiadamy w Regio, tym razem do stolycy.

Dzień spędzamy na poszukiwaniu noclegu (nie jest łatwo), a potem na zwiedzaniu Rzymu. Kilometrów mało, ale bardzo męczące ;)

A w ogóle to miasto zwala z nóg. Byłem w wielu, ale żadne się się nie umywa, włącznie z Paryżem, Londynem czy Moskwą. Po prostu inna liga. Jakoś wątpię, by na świecie było inne tak NIESAMOWITE miasto jak Rzym. Ave! :-)
  • DST 37.60km
  • Teren 0.50km
  • Czas 03:03
  • VAVG 12.33km/h
  • VMAX 34.79km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Podjazdy 183m
  • Sprzęt arch-Surly
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 5 września 2014 Kategoria Surly-arch, Wyprawa

La Scala d'Italia, dz. 13, restowy

Albinia - Orbetello - Monte Argentario i z powrotem. Teraz laba! :-) :-)

Aha, przyszła paczka z San Marino na "fermoposta" do Orbetello i odzyskałem efaja :)
  • DST 56.56km
  • Czas 02:23
  • VAVG 23.73km/h
  • VMAX 53.17km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 733m
  • Sprzęt arch-Surly
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 4 września 2014 Kategoria Surly-arch, Wyprawa

La Scala d'Italia, dz. 12

Postanowiliśmy uciec przed złą pogodą pociągiem. O 10 mieliśmy już obejrzane Arezzo (nawet ładne) i wsiadaliśmy w regio do Orvieto. 1,5 godziny i jesteśmy w innym świecie. Na peronie upał, słonecznie. Rewelka! :-) 

Samo Orvieto jest przepiękne, widoczne z dołu miasteczko na szczycie wysokiej góry prezentuje się już bardzo okazale, ale im wyżej się wjeżdża po sąsiednim zboczu, tym okazalsze się staje :-) 

Dalsza trasa to mozolna wspinaczka na płaskowyż okalający od północy jezioro Bolsena. Wreszcie jesteśmy na gorze. A tam słoma w balotach na polach i nie zebrany jeszcze tytoń. Jak w Polsce :p

Potem zrobiły się widoki na jezioro i zrobiła się pora sjesty. Wszystko pozamykane, a my bez jedzenia i bez picia... Jakoś dociągamy na jeżynach i podkradzionych z krzaczka winogronach. Wreszcie w Pitigliano znajduje się czynny market. Jemy gorącą lasagne, mniam :-) 

Kawałek dalej okazuje się, ze Pitigliano to najpiękniejsze miasteczko świata. Położone tak jak Orvieto, ale widziane z bardzo bliska robi jeszcze większe wrażenie. Słowa tego nie opiszą...

Potem jeszcze krotki podjazd do Manciano (tez ładne) i wreszcie dluuugi zjazd w stronę morza. Jeszcze kilka hopek, jeszcze długawy płaski odcinek z wiatrem w pysk i w końcu wjeżdżamy do Albinii. Trochę błądzenia w poszukiwaniu kempingów, ale wkrótce się znajdują i to fajne, a jeden nawet niedrogi :-) 

Dochodzimy do wniosku, ze pora na dzień restowy, ten kemping się świetnie do tego nadaje. Wiec jutro tylko jeden big i laba :-)
  • DST 113.52km
  • Teren 1.00km
  • Czas 05:55
  • VAVG 19.19km/h
  • VMAX 60.14km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Podjazdy 1197m
  • Sprzęt arch-Surly
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 3 września 2014 Kategoria Wyprawa, Surly-arch

La Scala d'Italia, dz. 11

Rano na biga Monte Nerone. Jak startowałem przed 8, to nie padało,ale chmury leżaly nisko. I faktycznie już na 650 w nie wjechałem i zaczęło siąpić. Im wyżej, tym padało mocniej i tym było zimniej. Na gorze (1500 m) byłem totalnie przemoczony i zziębnięty, bo do kompletu zaczął wiać silny wiatr. 9 st. i widoczność ok 20 metrów. Rewelacja - słoneczna Italia :-)  Ale przynajmniej przestało padać ;P

Zjazd bardzo ostrożnie, bo stromo i mokro, a do tego miejscami kiepska nawierzchnia. Dotarłem do alberga zmarznięty na kość i cały zdrętwialy. Pakowanie, jedzenie i ok 11 ruszamy z planem dojechania tylko do Citta di Castello. W drodze na przełęcz Bocca Serriola znów zaczyna padać, a N., dotąd bardzo dzielna, traci cierpliwość. Na przełęczy jednak udaje się trochę przeczekać i zjeżdżamy już tylko przy pojedynczych kroplach. Dalej będzie już coraz lepiej. Jako ze pogoda się poprawia, decydujemy jechać dalej. Z Citty walimy do San Giustino, gdzie N. idzie na kawę, a ja robię rekordowo szybko biga Bocca Trabaria. Potem  wspólnie cykamy jeszcze jedną małą przełączkę, przy okazji podziwiając włoski rozmach w budowaniu autostrad (tunel - most - tunel - most - tunel...) i już jesteśmy w Arezzo.

Po  bezskutecznych poszukiwaniach kempingu lądujemy w b&b, ale nawet w znośnej cenie. Jutro opuszczany definitywnie strefę wątpliwej pogody przy pomocy pociągu :p
  • DST 154.41km
  • Czas 07:58
  • VAVG 19.38km/h
  • VMAX 54.08km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Podjazdy 2654m
  • Sprzęt arch-Surly
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 2 września 2014 Kategoria Surly-arch, Wyprawa

La Scala d'Italia, dz. 10

O 7.15 ruszam na Biga Monte Carpegna. Jest pochmurno,ale nie pada. Początek główną szosą, potem skręt wg mapy, ostra ścianka i zaczyna się... szuter. Szlag!
15-20% po szutrze, to już momentami ciężko jechać, bo kolo buksuje. Jakoś jednak docieram do skrzyżowania, a tam alleluja! Asfalt! W ogóle nie trzeba było jechać tym cholernym szutrem! "Chrzesnego" tego biga http://challenge-big.eu/pl/bigside/1488 bym najchętniej przechrzcił ;)

Reszta podjazdu spoko, lekka łatwa i przyjemna leśna szosa z nachyleniami 7-12%. Luzik.

Po powrocie zastaje N. jeszcze śpiącą, a jest 9.15 i coraz ładniejsza pogoda :-) Wynoszę rzeczy na zewnątrz by schły, robię kawę i zaczynamy się pakować. Wreszcie o 11 ruszamy. Znów się chmurzy, ale bez dramatu. Trasa: Carpegna - Lunano - Santangelo - Urbania - Piobbico. Ładne pagórki wokoło, góry niewymagające i jeden spory tunel. Przyjemnie :-) 

Na ostatniej przełęczy zaczyna padać. Leje coraz mocniej, wiec decydujemy się na nocleg w "albergo" mimo ze dość drogi i mimo ze jest dopiero godz. 14. Trudno, należy nam się wolne popołudnie raz na jakiś czas :-) 

Reszta dnia to jedzenie, picie i oglądanie filmów. Jak w domu :-) :-)
  • DST 63.30km
  • Teren 3.70km
  • Czas 03:27
  • VAVG 18.35km/h
  • VMAX 53.63km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Podjazdy 1100m
  • Sprzęt arch-Surly
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 1 września 2014 Kategoria Wyprawa, Surly-arch

La Scala d'Italia, dz. 9

Od rana lało. Raz srednio, raz jak z cebra. Długo marudzilismy ze zwijaniem obozu, pakowalismy po trochu, to znów przerwa, ale wreszcie nie było zmiłuj, trzeba było zwinąć namiot. No to spakowalismy wszystko i heja... do kempingowego baru :p
Po drodze okazało się że w przednim kole N. jest guma. Szczerze mówiąc, na to tylko czekaliśmy! Po pierwsze, nie trzeba jeszcze wyruszać, a ponadto chodziło o to, żeby założyć węższą dętkę na przód, bo jak zmieniałem  N. opony przed wyjazdem, to odruchowo włożyłem tę samą, co do dwucalówki, a taka jest przecież cięższa :-)

No to zmieniamy. W barze jest ciepło, więc można nie tylko zmienić dętkę, ale też załatać starą. Załataliśmy, naprawiliśmy, ale nadal leje! Trudno, nic nie poradzimy, trzeba jechać!

Wsiadamy i dymamy pod 12% górę. Idzie słabo, N. klnie na czym świat stoi, a ja się stresuję, ze jej źle. Dojeżdżamy do McDonalda na 430 m npm., tam zostawiam N. i jadę zdobywać biga San Marino. Zimno, mokro, do domu daleko, ale big wchodzi jak w masło. Tylko zjazd boleśnie zimny. Po powrocie do McD decydujemy, ze trzeba jechać dalej, bo tu nie ma co zostawać, skoro wszędzie 12%, a nawet sklepu ni ma :(

Rysujemy sobie profil na gpsies i wychodzi, że większość dnia pod gore, wiec powinno być OK, skoro jest 12 st. :p

No to jedziemy. San Marino niby takie malutkie, ale się zaskakująco ciągnie. Wreszcie jest granica, potem zjazd. Na dole jesteśmy przemarznięci do szpiku, ale na szczęście teraz pod gore, wiec heja. Jedziemy i jedziemy, i jedziemy. We mgle, deszczu i silnym wietrze NE. Czasem chce nas zwiać na bok, ale dajemy rade. POtem jedziemy dalej. I dalej. I nadal jedziemy, i wciąż w deszczu. Masakra jakaś.

Wreszcie jest! Wymarzona,  wyśniona Carpegna! Tu ma być kemping z bungalowem za 20 EUR od osoby. I jest! Trzeba co prawda potargować, ale jest :-) Rozbieramy się z mokrych ciuchów, suszymy, grzejemy... Jest wino, kobiety, jest dobrze ;)

Aha, jest i zła wiadomość: w San Marino zostawiłem baterie od efaja wraz z ładowarką... Może uda się załatwić, że odeślą na poste restante... Nic to, spać! :-) 

PS. Tekst dnia: "jak na listopad to nawet ciepło!" :-) 
PPS. Drugi tekst dnia: "jak na listopad w Szkocji, to nawet słabo wieje" :p
  • DST 47.44km
  • Czas 03:42
  • VAVG 12.82km/h
  • VMAX 35.04km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Podjazdy 1348m
  • Sprzęt arch-Surly
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl