Wpisy archiwalne w kategorii
Surly-arch
Dystans całkowity: | 80462.30 km (w terenie 1049.48 km; 1.30%) |
Czas w ruchu: | 3886:08 |
Średnia prędkość: | 20.70 km/h |
Maksymalna prędkość: | 82.50 km/h |
Suma podjazdów: | 763770 m |
Liczba aktywności: | 991 |
Średnio na aktywność: | 81.19 km i 3h 55m |
Więcej statystyk |
Niedziela, 21 września 2014
Kategoria Surly-arch, Użytkowo
Po mieście
Umyć Surly'ego u rodziców ;)
- DST 20.06km
- Czas 00:49
- VAVG 24.56km/h
- VMAX 37.24km/h
- Temperatura 17.0°C
- Podjazdy 100m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 13 września 2014
Kategoria Surly-arch, Wyprawa
La Scala d'Itala, dzień 20., dzień powrotu
W Neapolu na lotnisko. Z Pyrzowic do Zawiercia, gdzie kupiliśmy bilety do Łodzi z przesiadką w Piotrkowie. Tamże, po policzeniu, okazało się, że rowerami będziemy w domu ciut wcześniej niż pociągiem (nawet jeśli ten się nie opóźni), więc wsiedliśmy i popedałowaliśmy do Łodzi :)
Podsumowanie:
Łączny dystans wyprawy: 1 871,83 km, co daje średnio dziennie 85,08 km
Łączna suma podjazdów: 26 655 metrów,
co daje średnio 1.486,5 m / 100 km trasy, odliczając dzień 0 i dzień powrotu,
bigów zdobytych: 17, a łącznie w tym roku już 44, co jest moim rekordem (dotychczas 40)
Wrażenia: bardzo dobre, choć były też nieprzyjemne momenty, a największym z nich był Neapol. Choć byłem tam już drugi raz, to dopiero teraz stwierdziłem, że to miasto nie jest po prostu "nieatrakcyjne", jest paskudne. Niemile rozczarowała też pogoda. Wiele dni z zachmurzeniem, kilka z opadami, w tym jeden całkowicie w deszczu i jedna olbrzymia ulewa z gradobiciem na bigu. Dwukrotnie przeciekł nam też namiot (od podłogi), widać doczekał już swych dni i pora go wymienić.
Ogólnie jednak wyprawa bardzo udana, fajna, pozytywna. Dużo dobrych wrażeń, przepiękne widoki i - po raz pierwszy w mojej karierze - naprawdę piękne miasta. A te dotychczas omijałem szerokim łukiem. Na plus Florencja, Werona, do tego bardzo męcząca, ale ciekawa Wenecja. Szczególnie mile zaskoczyła Bolonia (mógłbym tam mieszkać), a Rzym przebił wszelkie oczekiwania. Szapo ba! :)
Podsumowanie:
Łączny dystans wyprawy: 1 871,83 km, co daje średnio dziennie 85,08 km
Łączna suma podjazdów: 26 655 metrów,
co daje średnio 1.486,5 m / 100 km trasy, odliczając dzień 0 i dzień powrotu,
bigów zdobytych: 17, a łącznie w tym roku już 44, co jest moim rekordem (dotychczas 40)
Wrażenia: bardzo dobre, choć były też nieprzyjemne momenty, a największym z nich był Neapol. Choć byłem tam już drugi raz, to dopiero teraz stwierdziłem, że to miasto nie jest po prostu "nieatrakcyjne", jest paskudne. Niemile rozczarowała też pogoda. Wiele dni z zachmurzeniem, kilka z opadami, w tym jeden całkowicie w deszczu i jedna olbrzymia ulewa z gradobiciem na bigu. Dwukrotnie przeciekł nam też namiot (od podłogi), widać doczekał już swych dni i pora go wymienić.
Ogólnie jednak wyprawa bardzo udana, fajna, pozytywna. Dużo dobrych wrażeń, przepiękne widoki i - po raz pierwszy w mojej karierze - naprawdę piękne miasta. A te dotychczas omijałem szerokim łukiem. Na plus Florencja, Werona, do tego bardzo męcząca, ale ciekawa Wenecja. Szczególnie mile zaskoczyła Bolonia (mógłbym tam mieszkać), a Rzym przebił wszelkie oczekiwania. Szapo ba! :)
- DST 79.55km
- Czas 03:25
- VAVG 23.28km/h
- VMAX 50.78km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 439m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 12 września 2014
Kategoria Surly-arch, Wyprawa
La Scala d'Italia, dz. 19 i ostatni
Pompei - Torre del Greco - Ercolano - Wezuwiusz (solidny, z reguły 8%, bywało i 12, ale za to niższy niż miał być, powyżej 1000 się nie da wjechać, bo jest bramka, bilety i tylko pieszo można) - Ercolano - Neapol, gdzie kupowaliśmy folię bąbelkową w Leroy Merlin na przedmieściach, a potem szukaliśmy noclegu, co nie było łatwe, bo hostele miały full. Znalazł się w hotelu d'Anna, za pieniądze przyzwoite, ale miejsce słabe, nie polecam.
Ogólnie dzień fajny, jak na ostatni, bo nie taki pusty, tylko jeszcze "po coś" :-)
Jutro rano samolot powrotny :(
Ogólnie dzień fajny, jak na ostatni, bo nie taki pusty, tylko jeszcze "po coś" :-)
Jutro rano samolot powrotny :(
- DST 84.77km
- Czas 05:25
- VAVG 15.65km/h
- VMAX 57.73km/h
- Temperatura 31.0°C
- Podjazdy 1248m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 11 września 2014
Kategoria Wyprawa, Surly-arch
La Scala d'Italia, dz. 18
Rano na spokojnie na biga Monte Faito. Dla mnie ciężki, widać się zmęczenie skumulowalo, bo nachylenia bardzo spokojne, max 8%, a długość owszem spora, ale robiło się dłuższe. Ten miał 1215m podjazdu. Wrocilem dopiero przed godz. 13, bo naprawdę niespecjalnie mi szło ;)
Potem juz razem: Vico Equense - Castellammare di Stabia (spokojnie może dostać miano najbrzydszego miasta, w jakim kiedykolwiek byłem :-) - Pompei. Tutaj znaleźliśmy kemping z domkiem za śmieszne (jak na tutejsze warunki) 25 EUR, wiec wzielismy zamiast namiotu, bo zbierało się na deszcz. I faktycznie juz pada.
N. poszła zwiedzać Pompeje, a ja sie restuje :-)
Potem juz razem: Vico Equense - Castellammare di Stabia (spokojnie może dostać miano najbrzydszego miasta, w jakim kiedykolwiek byłem :-) - Pompei. Tutaj znaleźliśmy kemping z domkiem za śmieszne (jak na tutejsze warunki) 25 EUR, wiec wzielismy zamiast namiotu, bo zbierało się na deszcz. I faktycznie juz pada.
N. poszła zwiedzać Pompeje, a ja sie restuje :-)
- DST 65.93km
- Czas 03:53
- VAVG 16.98km/h
- VMAX 47.36km/h
- Temperatura 30.0°C
- Podjazdy 1414m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 10 września 2014
Kategoria Surly-arch, Wyprawa
La Scala d'Italia, dz. 17
Objazd półwyspu Sorrento: Salerno - Maiori - Amalfi - Positano - Santa Agata - Sorrento (chyba nie wrócę, zbytni zgiełk) - Vico Equense.
Dzien bezsprzecznie najpiękniejszy widokowo. Absolutna klasa światowa. Porównywalne cuda widziałem tylko w Czarnogórze, ale tu nie było az takiego upalu (wiec przyjemniej) i wyraźnie więcej infrastruktury, co paradoksalnie jeszcze uatrakcyjnia widoki (np autostrada zawieszona na skale). Ogólnie: cudo, zwłaszcza południowa strona półwyspu. Każdej i każdemu polecam! :-)
Dzien bezsprzecznie najpiękniejszy widokowo. Absolutna klasa światowa. Porównywalne cuda widziałem tylko w Czarnogórze, ale tu nie było az takiego upalu (wiec przyjemniej) i wyraźnie więcej infrastruktury, co paradoksalnie jeszcze uatrakcyjnia widoki (np autostrada zawieszona na skale). Ogólnie: cudo, zwłaszcza południowa strona półwyspu. Każdej i każdemu polecam! :-)
- DST 91.07km
- Teren 0.60km
- Czas 05:31
- VAVG 16.51km/h
- VMAX 47.45km/h
- Temperatura 35.0°C
- Podjazdy 1209m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 9 września 2014
Kategoria Surly-arch, Wyprawa
La Scala d'Italia, dz. 16
Po wczorajszym wieczornym przeliczeniu wyszło nam, ze jeżeli chcemy mieć dość czasu na dzisiejszy gwóźdź programu, czyli Tocco Caudio, to na dwa bigi nie da rady. Po namysle stwierdziłem, ze i tak kilka ich w okolicy zostało, wiec równie dobrze mogę nie jechać na żaden :p Wyjechaliśmy wiec o 8:30.
A tu zaraz na początek mgła. Nie bardzo gęsta, ale oblepiajaca i nieprzyjemna. I pierwsze 40 km to ruchliwa krajowka z wąskim poboczem i z bezkolizyjnymi skrzyżowaniami, bardziej w typie jednojezdniowej ekspresowki. Czulismy się trochę nieswojo w tej nie najlepszej widoczności i wśród tirów. Na dodatek przy zatrzymaniu w zatoczce na siku, wdepnalem sandalem w paskudne, rzadkie g... No niespecjalny początek...
Na szczęście po ok 35 km się wypogodzilo i jechało się lepiej. Od 45. km zaczęło się pilowanie pod gore i upał. Zero cienia, a termometr pokazuje 35. No masakra! W markecie kupilismy wiec 3,5 litra płynów i dalej pod gore.
Wreszczie jest Tocco Caudio. Najpierw normalne miasteczko, ale wyżej szlaban w poprzek drogi i zaczynają się niesamowite, opuszczone i zrujnowane domy. Jest tego mnóstwo, aczkolwiek wszystkie podobne. Pozwiedzalismy, zdjęcia porobili i pojechali. Fajnie, ale bez rewelacji.
W tej sytuacji, skoro nam tak szybko poszlo, postanowiliśmy nieco przyspieszyć i jeszcze dziś być nad morzem. A wiec zjazd do Montesarchio, potem pociąg do Neapolu, drugi do Pontecagnano i wreszcie jesteśmy znów na kempingu, a nie w żadnym cholernym b&b. Jest tanio, milo i przyjemnie. Morza szum, ptaków śpiew... Nawet plaza jest! :-)
A tu zaraz na początek mgła. Nie bardzo gęsta, ale oblepiajaca i nieprzyjemna. I pierwsze 40 km to ruchliwa krajowka z wąskim poboczem i z bezkolizyjnymi skrzyżowaniami, bardziej w typie jednojezdniowej ekspresowki. Czulismy się trochę nieswojo w tej nie najlepszej widoczności i wśród tirów. Na dodatek przy zatrzymaniu w zatoczce na siku, wdepnalem sandalem w paskudne, rzadkie g... No niespecjalny początek...
Na szczęście po ok 35 km się wypogodzilo i jechało się lepiej. Od 45. km zaczęło się pilowanie pod gore i upał. Zero cienia, a termometr pokazuje 35. No masakra! W markecie kupilismy wiec 3,5 litra płynów i dalej pod gore.
Wreszczie jest Tocco Caudio. Najpierw normalne miasteczko, ale wyżej szlaban w poprzek drogi i zaczynają się niesamowite, opuszczone i zrujnowane domy. Jest tego mnóstwo, aczkolwiek wszystkie podobne. Pozwiedzalismy, zdjęcia porobili i pojechali. Fajnie, ale bez rewelacji.
W tej sytuacji, skoro nam tak szybko poszlo, postanowiliśmy nieco przyspieszyć i jeszcze dziś być nad morzem. A wiec zjazd do Montesarchio, potem pociąg do Neapolu, drugi do Pontecagnano i wreszcie jesteśmy znów na kempingu, a nie w żadnym cholernym b&b. Jest tanio, milo i przyjemnie. Morza szum, ptaków śpiew... Nawet plaza jest! :-)
- DST 93.49km
- Teren 0.50km
- Czas 04:46
- VAVG 19.61km/h
- VMAX 47.17km/h
- Temperatura 35.0°C
- Podjazdy 931m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 8 września 2014
Kategoria Surly-arch, Wyprawa
La Scala d'Italia, dz. 15
Ranek wstał ładny, a my razem z nim o 6:30. Nie chcieliśmy ani chwili siedzieć w naszym żenującym b&b, wiec o 8 byliśmy już w trasie. Na początek podjazd na 1000, gdzie N. przyszło zaczekać, aż zdobędę biga Forca d'Acero. Łatwy i przyjemny, a przy okazji mój big nr 150 :-)
Potem dłuuugi zjazd do Atiny, składający się głównie z prostych, wiec byłby koszmarnym podjazdem, ale zjeżdżało się fajnie :-)
W międzyczasie trochę zaczęła się psuć pogoda, ale na dole było znów super. Teraz krotki podjazd na przełączkę przed Cassino i już jesteśmy, po kolejnym pięknym zjeździe, w słynnym makowym mieście. N., biedna, znów troszkę sobie posiedziała (no co ja poradzę, że ona nie chce podjeżdżać bigów? ;) a ja zdobyłem Monte Cassino. Jako big bardzo łatwy, ale widoki fantastyczne. Zwłaszcza widok na goniącą nas burzę, aż widać było równą kreskę: z jej jednej strony przyzwoita widoczność, z drugiej nie widać nic zza zasłony deszczu. Na szczęście zdążyłem zjechać, zanim lunęło. Zresztą w ogóle przeszło trochę bokiem i co prawda padało, nawet mocnawo, ale to nie była ta ulewa, co ją z góry widziałem.
Po zakupach wsiedliśmy w pociąg do Vairano, by zdążyć na nocleg do Piedimonte Matese. Pol godziny i wysiadamy w środku miasteczka. Ruch straszny, ale przeciskamy się ku krajowce. Tam, o dziwo, już luźniej. Potem skręt na Pietravairano i ładną szeroką doliną docieramy do SS158 wiodącej podnóżem gór. Przed nami szaleje burza, ale u nas spoko. Jeszcze przejeżdżamy przez miasteczko Alife z ładną starówką i wreszcie meldujemy się w Albergo Al Sole w Piedimonte Matese. Uff, to był długi dzień ;)
Potem dłuuugi zjazd do Atiny, składający się głównie z prostych, wiec byłby koszmarnym podjazdem, ale zjeżdżało się fajnie :-)
W międzyczasie trochę zaczęła się psuć pogoda, ale na dole było znów super. Teraz krotki podjazd na przełączkę przed Cassino i już jesteśmy, po kolejnym pięknym zjeździe, w słynnym makowym mieście. N., biedna, znów troszkę sobie posiedziała (no co ja poradzę, że ona nie chce podjeżdżać bigów? ;) a ja zdobyłem Monte Cassino. Jako big bardzo łatwy, ale widoki fantastyczne. Zwłaszcza widok na goniącą nas burzę, aż widać było równą kreskę: z jej jednej strony przyzwoita widoczność, z drugiej nie widać nic zza zasłony deszczu. Na szczęście zdążyłem zjechać, zanim lunęło. Zresztą w ogóle przeszło trochę bokiem i co prawda padało, nawet mocnawo, ale to nie była ta ulewa, co ją z góry widziałem.
Po zakupach wsiedliśmy w pociąg do Vairano, by zdążyć na nocleg do Piedimonte Matese. Pol godziny i wysiadamy w środku miasteczka. Ruch straszny, ale przeciskamy się ku krajowce. Tam, o dziwo, już luźniej. Potem skręt na Pietravairano i ładną szeroką doliną docieramy do SS158 wiodącej podnóżem gór. Przed nami szaleje burza, ale u nas spoko. Jeszcze przejeżdżamy przez miasteczko Alife z ładną starówką i wreszcie meldujemy się w Albergo Al Sole w Piedimonte Matese. Uff, to był długi dzień ;)
- DST 128.95km
- Czas 06:13
- VAVG 20.74km/h
- VMAX 60.26km/h
- Temperatura 30.0°C
- Podjazdy 1964m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 7 września 2014
Kategoria Surly-arch, Wyprawa
La Scala d'Italia, dz. 15
Z Rzymu pociągiem do stacji Anagni-Fiuggi,która nie leży w żadnym z tych miast, ani nawet specjalnie w pobliżu :p
Dalej Fiuggi - Pitocco, gdzie zostawiłem N. z rzeczami, a sam pojechałem na biga Campo Catino. Niezbyt trudny, ale długi, 1300 m podjazdu, a od pociągu wyszło niemal 1800... Na ok 1200 zaczyna padać, od 1400 to już ulewa z okazjonalnym gradobiciem, na szczęście gradziny małe, do pol centymetra, bo boleśnie siekły, a kompletnie nie było się gdzie schować... Dojeżdżam przemoczony, zakładam suche, trochę bezskutecznie przeczekuje i wreszcie zjeżdżam w tej ulewie. Nie przemokłem, kurtka wytrzymała, ale zmarzłem i zdrętwiałem na kość, bo zrobiło się 11 st.
Na dole szybkie pakowanie i razem zjeżdżamy dalej. Zrobiły się ładne tereny, wioski i miasteczka bardzo prowincjonalne i całkiem nieturystyczne. Fajnie. Potem wbijamy się na SS214 do Sory, która okazuje się być autostradą... Nic to, jedziemy. Dość męczące hopki, niby max 3-4%, a siły wysysały bardzo. Wreszcie zjazd na Sorę. Lecimy w dol i widzimy, ze przed nami wyraźnie zbiera się na burzę. Czarne chmury i widać nawet strugi deszczu... A Sory ni ma i ni ma! No sory!
Wreszcie jest. Kempingu oczywiście brak, szukamy b&bs, ale dwa pierwsze tez już nie istnieją chyba. Do trzeciego trzeba dzwonić telefonem. Babka nawala po włosku tak szybko,ze nic nie rozumiem, ale wreszcie podaje cenę i i mówi ze zaraz przyjedzie.
Kwatera robi wrażenie fajnej, ale ma sporo małych upierdliwości. Np czajnik elektryczny nie działa, lodówka stoi krzywo i wszystko chce z niej wypaść, a woda po ugotowaniu w garnku jest jakaś taka mętna. Ogólnie jak na te cenę, to bardzo słabo. Aha, jest klimatyzacja, ale trzeba dopłacić 5 EUR. A do tego na lodówce wisi kartka, że korzystanie z niej dla gości jest darmowe! No żenua...
PS. Stukło 12 Mm w 2014 :-)
Dalej Fiuggi - Pitocco, gdzie zostawiłem N. z rzeczami, a sam pojechałem na biga Campo Catino. Niezbyt trudny, ale długi, 1300 m podjazdu, a od pociągu wyszło niemal 1800... Na ok 1200 zaczyna padać, od 1400 to już ulewa z okazjonalnym gradobiciem, na szczęście gradziny małe, do pol centymetra, bo boleśnie siekły, a kompletnie nie było się gdzie schować... Dojeżdżam przemoczony, zakładam suche, trochę bezskutecznie przeczekuje i wreszcie zjeżdżam w tej ulewie. Nie przemokłem, kurtka wytrzymała, ale zmarzłem i zdrętwiałem na kość, bo zrobiło się 11 st.
Na dole szybkie pakowanie i razem zjeżdżamy dalej. Zrobiły się ładne tereny, wioski i miasteczka bardzo prowincjonalne i całkiem nieturystyczne. Fajnie. Potem wbijamy się na SS214 do Sory, która okazuje się być autostradą... Nic to, jedziemy. Dość męczące hopki, niby max 3-4%, a siły wysysały bardzo. Wreszcie zjazd na Sorę. Lecimy w dol i widzimy, ze przed nami wyraźnie zbiera się na burzę. Czarne chmury i widać nawet strugi deszczu... A Sory ni ma i ni ma! No sory!
Wreszcie jest. Kempingu oczywiście brak, szukamy b&bs, ale dwa pierwsze tez już nie istnieją chyba. Do trzeciego trzeba dzwonić telefonem. Babka nawala po włosku tak szybko,ze nic nie rozumiem, ale wreszcie podaje cenę i i mówi ze zaraz przyjedzie.
Kwatera robi wrażenie fajnej, ale ma sporo małych upierdliwości. Np czajnik elektryczny nie działa, lodówka stoi krzywo i wszystko chce z niej wypaść, a woda po ugotowaniu w garnku jest jakaś taka mętna. Ogólnie jak na te cenę, to bardzo słabo. Aha, jest klimatyzacja, ale trzeba dopłacić 5 EUR. A do tego na lodówce wisi kartka, że korzystanie z niej dla gości jest darmowe! No żenua...
PS. Stukło 12 Mm w 2014 :-)
- DST 121.79km
- Czas 06:17
- VAVG 19.38km/h
- VMAX 56.49km/h
- Temperatura 30.0°C
- Podjazdy 2121m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 6 września 2014
Kategoria Surly-arch, Wyprawa
La Scala d'Italia, dz. 14
Skoro nam tak dobrze poszła ucieczka przed niepogoda, a teraz przed nami raczej nudnawy odcinek, to znów wsiadamy w Regio, tym razem do stolycy.
Dzień spędzamy na poszukiwaniu noclegu (nie jest łatwo), a potem na zwiedzaniu Rzymu. Kilometrów mało, ale bardzo męczące ;)
A w ogóle to miasto zwala z nóg. Byłem w wielu, ale żadne się się nie umywa, włącznie z Paryżem, Londynem czy Moskwą. Po prostu inna liga. Jakoś wątpię, by na świecie było inne tak NIESAMOWITE miasto jak Rzym. Ave! :-)
Dzień spędzamy na poszukiwaniu noclegu (nie jest łatwo), a potem na zwiedzaniu Rzymu. Kilometrów mało, ale bardzo męczące ;)
A w ogóle to miasto zwala z nóg. Byłem w wielu, ale żadne się się nie umywa, włącznie z Paryżem, Londynem czy Moskwą. Po prostu inna liga. Jakoś wątpię, by na świecie było inne tak NIESAMOWITE miasto jak Rzym. Ave! :-)
- DST 37.60km
- Teren 0.50km
- Czas 03:03
- VAVG 12.33km/h
- VMAX 34.79km/h
- Temperatura 30.0°C
- Podjazdy 183m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 5 września 2014
Kategoria Surly-arch, Wyprawa
La Scala d'Italia, dz. 13, restowy
Albinia - Orbetello - Monte Argentario i z powrotem. Teraz laba! :-) :-)
Aha, przyszła paczka z San Marino na "fermoposta" do Orbetello i odzyskałem efaja :)
Aha, przyszła paczka z San Marino na "fermoposta" do Orbetello i odzyskałem efaja :)
- DST 56.56km
- Czas 02:23
- VAVG 23.73km/h
- VMAX 53.17km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 733m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze