Wpisy archiwalne w kategorii
Wyprawa
Dystans całkowity: | 61874.99 km (w terenie 1090.17 km; 1.76%) |
Czas w ruchu: | 3444:56 |
Średnia prędkość: | 17.96 km/h |
Maksymalna prędkość: | 78.01 km/h |
Suma podjazdów: | 862546 m |
Liczba aktywności: | 727 |
Średnio na aktywność: | 85.11 km i 4h 44m |
Więcej statystyk |
Sobota, 21 lipca 2018
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici di Bici, dz. 318, Hardangervidda
Rano piękny widokowo podjazd na biga Hardangervidda, w szczególności wodospad Voringfossen robi olbrzymie wrażenie, ale cała rzeka płynie w głęboko wciętym kanionie i jest tam po prostu "tyłekurwiście" ;) Przy okazji droga zamknięta nawet dla rowerzystów z powodu obsunięcia się ziemi, ale alternatywą był długi tunel z zakazem, więc postanowiliśmy się przebić. I faktycznie nie było nawet trudno - w jednym miejscu trzeba było przenosić przez rumowisko osobno bagaż i rowery, a w drugim rowery z bagażem przez zwalone drzewo, poza tym przejezdne.
Dalej płaskowyż Hardangervidda - na szczęście z wiatrem, bo ten był silny, a osłony żadnej. Jak momentami był boczny, to nieźle zawiewał :) Olawszy Rallarvegen (właściwie po co ludzie tam jeżdżą? Tyle płaskowyżów w Norwegii, niemożliwe, żeby ten był jakiś drastycznie inny od okolicznych, dostępnych z asfaltu), podążyliśmy dalej na północny wschód.
Nocleg na kempingu w Geilo (got me on my knees, Geilo). Sam kemping nie za specjalny (daleko do kibelka, nie bardzo jest na czym usiąść, ale dobre WiFi i sam kibelek wzorowy), ale z BARDZO miłym panem w recepcji, który podłączył nam przedłużacz, żebyśmy mieli prąd w namiocie i dał nam kuchenkę elektryczną, na której mogliśmy pogotować i pozwolił skorzystać za darmo z pralki i w ogóle :)
Trasa.
Dalej płaskowyż Hardangervidda - na szczęście z wiatrem, bo ten był silny, a osłony żadnej. Jak momentami był boczny, to nieźle zawiewał :) Olawszy Rallarvegen (właściwie po co ludzie tam jeżdżą? Tyle płaskowyżów w Norwegii, niemożliwe, żeby ten był jakiś drastycznie inny od okolicznych, dostępnych z asfaltu), podążyliśmy dalej na północny wschód.
Nocleg na kempingu w Geilo (got me on my knees, Geilo). Sam kemping nie za specjalny (daleko do kibelka, nie bardzo jest na czym usiąść, ale dobre WiFi i sam kibelek wzorowy), ale z BARDZO miłym panem w recepcji, który podłączył nam przedłużacz, żebyśmy mieli prąd w namiocie i dał nam kuchenkę elektryczną, na której mogliśmy pogotować i pozwolił skorzystać za darmo z pralki i w ogóle :)
Trasa.
- DST 84.68km
- Czas 04:56
- VAVG 17.16km/h
- VMAX 64.40km/h
- Temperatura 22.0°C
- Podjazdy 1562m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 20 lipca 2018
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici di Bici, dz. 317, Hardangerfjord
Dziś spokojny dzień. Odda - Kinsarvik - Eidfjord - Ovre Eidfjord, wzdłuż fiordu Hardanger. Widoki świetne, a to dopiero początek krainy fiordów! :)
A Natalii jeden jadł z ręki! :o
A Natalii jeden jadł z ręki! :o
- DST 82.09km
- Teren 0.50km
- Czas 04:15
- VAVG 19.32km/h
- VMAX 70.34km/h
- Temperatura 26.0°C
- Podjazdy 587m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 18 lipca 2018
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici di Bici, dz. 315
Od rana pogoda niepewna, a za to nadzieja na jutrzejsze auto w Oddzie wciąż żywa, więc stwierdziliśmy, że dziś łatwy dzień - tylko jedna przełęcz i Odda.
Roldal - Hare - Skare - Latefossen (piękny wodospad tuż przy szosie) - Odda.
Kemping w Oddzie nieludzko zatłoczony - kolejki do recepcji, kuchni, łazienek, toalet, etc. Szczęście, że myjemy się i jadamy o nietypowych porach, bo chyba byśmy nie mieli cierpliwości...
Roldal - Hare - Skare - Latefossen (piękny wodospad tuż przy szosie) - Odda.
Kemping w Oddzie nieludzko zatłoczony - kolejki do recepcji, kuchni, łazienek, toalet, etc. Szczęście, że myjemy się i jadamy o nietypowych porach, bo chyba byśmy nie mieli cierpliwości...
- DST 51.24km
- Czas 03:35
- VAVG 14.30km/h
- VMAX 62.84km/h
- Temperatura 22.0°C
- Podjazdy 824m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 17 lipca 2018
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici di Bici, dz. 314
Dziś trochę lżejszy dzień, bo:
1. Trochę jesteśmy zmęczeni
2. Druga cześć dnia to miał być kolejny zacny podjazd (blisko 800 metrów)
3. Kemping w Odda jest drogi i ponoć niezbyt fajny, a
4. Na jutro zapowiadają zlewę, więc trzeba by tam spędzić dwa dni
Od rana podjazd na Dyrskar Pass (BIG) w stale pogarszającej się pogodzie, najpierw częściowo pochmurno, potem pełne zachmurzenie, potem nasilający się wiatr. Wreszcie na samej przełęczy zaczęło lekko padać, a kilka kilometrów później lało już solidnie i wiał huragan. Co prawda w plecy, ale boczne podmuchy chciały zwalić z kół. Ponadto ten właśnie moment wybrały sobie moje tylne klocki hamulcowe, żeby się skończyć. Z duszą na ramieniu zjechałem na samym przednim hamulcu, bo wymiana w tej pogodzie to byłby koszmar. N. też się nieźle strachu najadła, nawet chciała sprowadzać, ale przekonałem ją, że "niżej jest lepiej" i faktycznie było. Kilkadziesiąt metrów niżej wiało już sporo słabiej, a potem i deszcz przeszedł.
A widoki na płaskowyżu boskie - jak na zdjęciach z Islandii, albo w "Drużynie Pierścienia"! :)
Mimo to zostaliśmy w Roldal z przyczyn j.w., tym bardziej, ze kemping Hyttegrund jest bardzo fajny i niedrogi (100 NOK za 2 osoby i namiot plus 10 za każde 5 minut prysznica). Ma nawet świetlicę, o której chyba nikt nie wie, a w której właśnie sobie wygodnie siedzimy :)
Dodzwoniłem się tez do wypożyczalni samochodów w Odda - ponoć bez problemu coś sieknę i to bez bankructwa. Gość przez telefon powiedział, że 430 koron za dzień. Podejrzanie tanio jak na Norwegię, ale oby! :)
Trasa.
PS. Pierwsza dwudziestka bigaczy w roku 2018 :)

1. Trochę jesteśmy zmęczeni
2. Druga cześć dnia to miał być kolejny zacny podjazd (blisko 800 metrów)
3. Kemping w Odda jest drogi i ponoć niezbyt fajny, a
4. Na jutro zapowiadają zlewę, więc trzeba by tam spędzić dwa dni
Od rana podjazd na Dyrskar Pass (BIG) w stale pogarszającej się pogodzie, najpierw częściowo pochmurno, potem pełne zachmurzenie, potem nasilający się wiatr. Wreszcie na samej przełęczy zaczęło lekko padać, a kilka kilometrów później lało już solidnie i wiał huragan. Co prawda w plecy, ale boczne podmuchy chciały zwalić z kół. Ponadto ten właśnie moment wybrały sobie moje tylne klocki hamulcowe, żeby się skończyć. Z duszą na ramieniu zjechałem na samym przednim hamulcu, bo wymiana w tej pogodzie to byłby koszmar. N. też się nieźle strachu najadła, nawet chciała sprowadzać, ale przekonałem ją, że "niżej jest lepiej" i faktycznie było. Kilkadziesiąt metrów niżej wiało już sporo słabiej, a potem i deszcz przeszedł.
A widoki na płaskowyżu boskie - jak na zdjęciach z Islandii, albo w "Drużynie Pierścienia"! :)
Mimo to zostaliśmy w Roldal z przyczyn j.w., tym bardziej, ze kemping Hyttegrund jest bardzo fajny i niedrogi (100 NOK za 2 osoby i namiot plus 10 za każde 5 minut prysznica). Ma nawet świetlicę, o której chyba nikt nie wie, a w której właśnie sobie wygodnie siedzimy :)
Dodzwoniłem się tez do wypożyczalni samochodów w Odda - ponoć bez problemu coś sieknę i to bez bankructwa. Gość przez telefon powiedział, że 430 koron za dzień. Podejrzanie tanio jak na Norwegię, ale oby! :)
Trasa.
PS. Pierwsza dwudziestka bigaczy w roku 2018 :)

- DST 61.92km
- Czas 03:33
- VAVG 17.44km/h
- VMAX 53.61km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 854m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 16 lipca 2018
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici di Bici, dz. 313
Wczoraj była niedziela, a w niedzielę prawie wszystkie sklepy w Norwegii są zamknięte. W związku z tym wystrzelaliśmy się dość mocno z zapasów i trzeba było od rana uderzyć do sklepu. Zakupy w Norwegii są o tyle ciekawym doświadczeniem, że przeżywa się ciężki szok cenowy. Bochenek (beznadziejnego w smaku) chleba kosztuje 4 EUR, butelka wody 2 EUR, butelka coli 3,5 EUR, kilogram sera 16-25 EUR, a o mięsie czy wedlinie lepiej wcale nie myślec, bo poniżej 100 zł za kilogram nie ma absolutnie nic, a dominują ceny typu 150 zł/kg. W sklepach można dorwać cenowe perełki, ale trzeba się naszukać i nie można być zbytnio wybrednym w kwestii rodzaju jedzienia. Jakościowo jest natomiast bez zarzutu, nawet najtańsze (co nie znaczy, że tanie!) produkty są zazwyczaj smaczne i ich skład nie przyprawia o ból brzucha. Ale w związku z poszukiwaniami czasu na zakupy schodzi sporo. A jeszcze po drodze musieliśmy znaleźć bankomat, bo chodziły słuchy, że w
dalszej drodze są kempingi, gdzie można płacić tylko gotówką. I faktycznie są.
Tak też i w "prawdziwą" trasę ruszyliśmy dziś z Rjukan o godz... 11. Podjazd z 250 na 900 metrów i już jesteśmy na słynnym płaskowyżu Hardangervidda (w jego skrajnie południowo-wschodniej części). Trzeba przyznać, że widoki boskie. Ciągnące się po horyzont jezioro Mosvatn, na tymże horyzoncie majaczą ośnieżone szczyty Hardangerviddy "właściwej", skaliste zbocza, wąwozy, rzeczki,... No uroczo!
Ale jednak w Rauland byliśmy dopiero po godzinie 15. Tu kolejna wizyta w markecie, bo przy tym upale skończyło nam się picie. Poza tym kupiliśmy obiadokolację na wieczór. Ale zanim wieczór, to jeszcze falowanie wzdłuż kolejnego jeziora, a potem 200 metrów podjazdu, żeby się wydostać z jego niecki.
Na kemping Tallaksbru (fatalne opinie w internecie, ale w praktyce dość zwyczajny, czyli OK) docieramy o 19:30. Zmęczeni i przegrzani decydujemy się na hyttę za 300 NOK, głownie dlatego, że jest w niej lodówka :P Zresztą pole namiotowe naprawdę jest bidne (zrudziała i kamienista trawa, brak prądu, daleko do łazienek), a hytta całkiem okej :)
Wieczorem próbuję jeszcze załatwić transport do Lysebotn, czyli na biga, który jest 160 km w bok i nie jeżdżą tam autobusy. W pobliskim hotelu bardzo miły recepcjonista próbuje znaleźć kogoś, kto mi wypożyczy samochód, ale niestety bez efektu. Więc albo odpuszczam Lysebotn, albo muszę tam dotrzeć rowerem, a to w obie strony 320 km i 5200 km podjazdu. Co gorsza, N. która w życiu nie chciałaby tam jechać, musiałaby na mnie tu czekać. Chyba ze dwa dni. No masakra...
No nic, odpuszczam. Może w Odda, gdzie jest partner Hertza uda się oficjalnie wypożyczyć (i oddać) samochód ;)
Tak też i w "prawdziwą" trasę ruszyliśmy dziś z Rjukan o godz... 11. Podjazd z 250 na 900 metrów i już jesteśmy na słynnym płaskowyżu Hardangervidda (w jego skrajnie południowo-wschodniej części). Trzeba przyznać, że widoki boskie. Ciągnące się po horyzont jezioro Mosvatn, na tymże horyzoncie majaczą ośnieżone szczyty Hardangerviddy "właściwej", skaliste zbocza, wąwozy, rzeczki,... No uroczo!
Ale jednak w Rauland byliśmy dopiero po godzinie 15. Tu kolejna wizyta w markecie, bo przy tym upale skończyło nam się picie. Poza tym kupiliśmy obiadokolację na wieczór. Ale zanim wieczór, to jeszcze falowanie wzdłuż kolejnego jeziora, a potem 200 metrów podjazdu, żeby się wydostać z jego niecki.
Na kemping Tallaksbru (fatalne opinie w internecie, ale w praktyce dość zwyczajny, czyli OK) docieramy o 19:30. Zmęczeni i przegrzani decydujemy się na hyttę za 300 NOK, głownie dlatego, że jest w niej lodówka :P Zresztą pole namiotowe naprawdę jest bidne (zrudziała i kamienista trawa, brak prądu, daleko do łazienek), a hytta całkiem okej :)
Wieczorem próbuję jeszcze załatwić transport do Lysebotn, czyli na biga, który jest 160 km w bok i nie jeżdżą tam autobusy. W pobliskim hotelu bardzo miły recepcjonista próbuje znaleźć kogoś, kto mi wypożyczy samochód, ale niestety bez efektu. Więc albo odpuszczam Lysebotn, albo muszę tam dotrzeć rowerem, a to w obie strony 320 km i 5200 km podjazdu. Co gorsza, N. która w życiu nie chciałaby tam jechać, musiałaby na mnie tu czekać. Chyba ze dwa dni. No masakra...
No nic, odpuszczam. Może w Odda, gdzie jest partner Hertza uda się oficjalnie wypożyczyć (i oddać) samochód ;)
- DST 97.40km
- Czas 05:55
- VAVG 16.46km/h
- VMAX 61.03km/h
- Temperatura 31.0°C
- Podjazdy 1664m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 15 lipca 2018
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici di Bici, dz. 312
Jondalen - Granshera - jezioro Tinnsjo - Miland - Gaustatopen (BIG, na lekko) - Miland.
Wreszcie górski dzień. Kota 1000 m przekroczona po raz pierwszy od Prowansji. Aż nie wiem, jak można było tyle czekać ;) No i piękne widoki na płaskowyżu Gaustatopen, zresztą wcześniej w okolicach jeziora Tinnsjo również - wyglądało (chyba) podobnie jak fiord. Ale póki co z ręki nie jadło ;)

Znów upał, chyba jeszcze większy niż w ostatnich dniach i znów wiatr w plecy. Zaczynam się obawiać, jak to się skończy...
Wreszcie górski dzień. Kota 1000 m przekroczona po raz pierwszy od Prowansji. Aż nie wiem, jak można było tyle czekać ;) No i piękne widoki na płaskowyżu Gaustatopen, zresztą wcześniej w okolicach jeziora Tinnsjo również - wyglądało (chyba) podobnie jak fiord. Ale póki co z ręki nie jadło ;)

Znów upał, chyba jeszcze większy niż w ostatnich dniach i znów wiatr w plecy. Zaczynam się obawiać, jak to się skończy...
- DST 108.75km
- Teren 0.50km
- Czas 05:45
- VAVG 18.91km/h
- VMAX 65.35km/h
- Temperatura 31.0°C
- Podjazdy 1773m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 14 lipca 2018
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici di Bici, dz. 311
Po reście zawsze ciężko ruszyć tyłki, ale jak pogoda jest piękna, to zawsze trochę łatwiej. A tymczasem my w Skandynawii mamy żyletę. Dosłownie jeden dzień (z ponad dwóch tygodni) było chłodno i pochmurno, pozostałe to pełne słońce i regularnie 25-30 stopni. Do tego od opuszczenia jeziora Wener mamy generalnie z wiatrem. Czy można chcieć więcej? Ano można - żeby ta pogoda się utrzymała przynajmniej aż skończymy z fiordami :)
A póki co dziś znów złapałem lekkie uczulenie na słońce (zaczerwienienia i jakby lekka wysypka na udach), a wiatry wiały nam z okolic tyłków ;)
Oslo - Sandvika - Asken - Drammen - Hokksund - Kongsberg (tu zakupy w Kiwi, udało nam się całkiem ładnie schłodzić picie podczas wybierania innych produktów :) - Max Camping w dolinie Jondalen (w środku niczego i niestety bez lodówki). Trasa.
W Jondalen wyschnięta górska rzeka - jak w Grecji! Zaczynam rozumieć, czemu ostrzegają przed pożarami lasów. Oby nam tylko dróg nie pozamykali...
A póki co dziś znów złapałem lekkie uczulenie na słońce (zaczerwienienia i jakby lekka wysypka na udach), a wiatry wiały nam z okolic tyłków ;)
Oslo - Sandvika - Asken - Drammen - Hokksund - Kongsberg (tu zakupy w Kiwi, udało nam się całkiem ładnie schłodzić picie podczas wybierania innych produktów :) - Max Camping w dolinie Jondalen (w środku niczego i niestety bez lodówki). Trasa.
W Jondalen wyschnięta górska rzeka - jak w Grecji! Zaczynam rozumieć, czemu ostrzegają przed pożarami lasów. Oby nam tylko dróg nie pozamykali...
- DST 100.34km
- Teren 0.50km
- Czas 05:24
- VAVG 18.58km/h
- VMAX 56.37km/h
- Temperatura 30.0°C
- Podjazdy 1036m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 11 lipca 2018
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici di Bici, dz. 309
Dzisiaj nudno: przez wioski i miasteczka do Oslo. Pod koniec już mocno nieprzyjemnie - duży ruch i mocno pagórkowato. Pierwsze wrażenia z Oslo więc raczej niezbyt korzystne. Ale będzie okazja zweryfikować - zostajemy tu na dwa (!) dni restowe :)
- DST 82.77km
- Teren 0.50km
- Czas 04:30
- VAVG 18.39km/h
- VMAX 51.35km/h
- Temperatura 30.0°C
- Podjazdy 693m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 10 lipca 2018
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici di Bici, dz. 308, upalna Norwegia
Ostana - Lekvattnet - bezludzie - Norwegia - bezludzie - Kongsvinger - Skarnes.
Ależ upał w tej Norwegii! A poza tym piękne, odludne tereny z mnóstwem jezior, lasami i pagórkami.

Szkoda, że już się skończyły (na razie). No i (o dziwo!) wiatr w plecy! :o
PS. No i wszędzie norweskie drewno. Isn't it good...? ;)

Ależ upał w tej Norwegii! A poza tym piękne, odludne tereny z mnóstwem jezior, lasami i pagórkami.

Szkoda, że już się skończyły (na razie). No i (o dziwo!) wiatr w plecy! :o
PS. No i wszędzie norweskie drewno. Isn't it good...? ;)

- DST 95.98km
- Teren 1.00km
- Czas 04:31
- VAVG 21.25km/h
- VMAX 62.59km/h
- Temperatura 30.0°C
- Podjazdy 598m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 9 lipca 2018
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici di Bici, dz. 307, poza 60. równoleżnik!
Od rana przeciwny wiatr, więc błogosławiliśmy swój pomysł, żeby wczoraj zrobić dodatkowe 50 km. Gdyby nie to, to dziś właśnie one byłyby pod wiatr, zamiast z cudownym popychadłem pleców, jak wczoraj ;) Poza tym nieco chłodniej i pochmurno.
Vastra Amtervik - Sunne (tu kupiliśmy dla mnie nowe rękawiczki rowerowe, bo jakimś cudem wczoraj zgubiliśmy jedną - mimo przetrząśnięcia całej okolicy przepadła) - Tosseberg (BIG, widoczek z wieży poniżej) - 60. równoleżnik - Torsby (stąd już raczej z wiatrem) - Nya Skogsgarden (Ostana). Trasa.

Nocleg na kempingu/ hostelu. Wzięliśmy pokój zamiast namiotu, czasem trzeba trochę bardziej odpocząć ;)
Vastra Amtervik - Sunne (tu kupiliśmy dla mnie nowe rękawiczki rowerowe, bo jakimś cudem wczoraj zgubiliśmy jedną - mimo przetrząśnięcia całej okolicy przepadła) - Tosseberg (BIG, widoczek z wieży poniżej) - 60. równoleżnik - Torsby (stąd już raczej z wiatrem) - Nya Skogsgarden (Ostana). Trasa.

Nocleg na kempingu/ hostelu. Wzięliśmy pokój zamiast namiotu, czasem trzeba trochę bardziej odpocząć ;)
- DST 71.09km
- Teren 2.00km
- Czas 03:57
- VAVG 18.00km/h
- VMAX 56.17km/h
- Temperatura 21.0°C
- Podjazdy 692m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze