Informacje

  • Wszystkie kilometry: 222409.15 km
  • Km w terenie: 5430.61 km (2.44%)
  • Suma podjazdów: 1747635 m
  • Czas na rowerze: 449d 05h 04m
  • Prędkość średnia: 20.63 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl
Jak to drzewiej bywało: button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaprzyjaźnione blogi i strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy aard.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Niedziela, 12 maja 2019 Kategoria Wyprawa, Surly-arch

Amico di bico, dz. 6

Rano na biga Campo Staffi. Miało być nieciekawie, bo wysoko (1780m ), więc pewnie zaśnieżone, deszczowo (prognoza słabiutka) i na dodatek na dzień dobry tunel, potem zjazd i dopiero podjazd na biga.

Było powyżej oczekiwań.
Tunel super - co prawda z zakazem i trąbili, ale tylko kilometr, a przemykał pod duuużą górą i nie uśmiechało mi się jej podjeżdżać :P
Potem ładnie położone miasteczko Capistrelli - z jednej strony zwyczajne, z drugiej iście po włosku przyklejone do super stromego zbocza (to był ten zjazd) i naprawdę widokowe. Niestety widoki albo zjadła mgła albo nie chciało mi się zatrzymywać w deszczu, więc zdjęć nie dali :P
Deszcz wszelakoż był i był też na początku podjazdu znak, że droga na 13. kilometrze zamknięta z powodu śniegu i osuwisk. Nic to, jadę! Trzynasty kilometr to już tylko ok 4-5 przed szczytem, może jakoś dotrę...?

Okazało się, że droga owszem zamknięta, osuwiska są (nie jakieś wielkie, góra na 1/3 szerokości szosy), ale śniegu ni ma. Hulaj dusza! Na sam szczyt podjechałem elegancko, bez przygód, jeśli pominąć deszcz, który raz padał chwilę, a raz z pół godziny. Jechałem oczywiście bez kurtki (bo wole być mokry od wody niż od potu :P), więc przemokłem do nitki i trochę podmarzłem (3-5 st.), ale na szczycie był... otwarty bar! Nikogo w okolicy, a bar czynny! I działająca koza w środku i cappuccino po 1,20 EUR :o

Wypiłem, wygrzałem się, zjadłem własną kanapkę, popatrzyłem jak pani barmanka graweruje ładny rysunek wilczego pyska na pniaku drzewa, pogadałem i heja na dół. Deszcz ustał, więc wróciłem spoko, nawet przeschły mi ciuchy :) No i achilles siedzi (odpukać!) cicho :)


Po powrocie na (świetną!) kwaterę w Avezzano wypiłem kawę, umyłem się, spakowałem i w drogę. Tzn na pizzę do miasta, bo miałem 2 godziny do odjazdu pociągu - a nie chciało mi się dymać kolejnych 70 km i 1000m podjazdu (bez bigów!), na dodatek pod wiatr :P Oczywiście w okolicach godz. 14 wszystkie lokale zamknięte i to mimo niedzieli! Wreszcie znalazłem jeden jedyny czynny, a w nim sporo ludzi, chyba z ćwierć miasteczka! ;) Nic dziwnego, skoro inne zamknięte, ale że opłaca im się robić sjestę nawet w niedzielę...? Margherita bardzo dobra, chrupiąca i ze szczodra ilością mozzarelli, choć mogłaby być bardziej słona.

Potem spokojny pociąg przez przepiękne okolice (szkoda, że nie prowadzi tamtędy żadna droga kołowa, przejechałbym się! A tak, to tylko drugi raz oglądałem ja z pociągu, poprzednio z Pescary do Rzymu jesienią 2017) do Sulmony, gdzie mam zaklepane na 2 dni super tanie AirBnB (14 EUR za noc!). A na dwa dni, bo jutro* big tam i z powrotem, ale naprawdę ciężki (Blockhaus di Majella) i nie opłacałoby się jechać po nim jeszcze jakieś 20-40 km i spać gdzieś, cholera wie gdzie (nic nie ma w sensownej cenie), jak można tutaj i odpocząć jak człowiek i to za pół darmo :)

Sama Sulmona bardzo ładna - podobna trochę do Korfu, a trochę do Bari, chociaż mniejsza od obydwu. Trochę też podobna do Volterry, ale nie aż tak spektakularna i na szczęście nie leży na szczycie takiej wyjebanej góry :P
Ale po Avezzano to bardzo miła odmiana, bo dawno nie widziałem włoskiego miasta aż tak bez wyrazu jak Avezzano :)

No i harakiri:
A kiedy pada
wiosenne liście mokną

trzeci wers zniknął

*Tzn. okazało się, że nie "jutro", bo "jutro" lało cały dzień, więc zrobiłem zrobiłem rest :P
  • DST 76.26km
  • Czas 03:59
  • VAVG 19.14km/h
  • VMAX 51.34km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Podjazdy 1508m
  • Sprzęt arch-Surly
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
Ten dzień zdecydowanie najciekawszy jak dla mnie. Przynajmniej tak wynika z opasu ;)
huann
- 13:29 poniedziałek, 13 maja 2019 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl