Informacje

  • Wszystkie kilometry: 226916.15 km
  • Km w terenie: 5432.61 km (2.39%)
  • Czas na rowerze: 456d 22h 37m
  • Prędkość średnia: 20.69 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl
Jak to drzewiej bywało: button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaprzyjaźnione blogi i strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy aard.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Wyprawa

Dystans całkowity:61874.99 km (w terenie 1090.17 km; 1.76%)
Czas w ruchu:3444:56
Średnia prędkość:17.96 km/h
Maksymalna prędkość:78.01 km/h
Suma podjazdów:862546 m
Liczba aktywności:727
Średnio na aktywność:85.11 km i 4h 44m
Więcej statystyk
Środa, 25 września 2019 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Bałkany, dz. 28, dzień powrotu

Wstałem przed 7, bo trzeba było przepakować rzeczy do samolotu. Wymaga to zupełnie innego ułożenia w sakwach niż do jazdy rowerem, przede wszystkim dlatego, że jedna mała sakwa musi być całkiem pusta, żeby spełnić limit bagażu lotniczego: jedna duża torba 20kg (czyli dwie duże sakwy w torbie z Ikei), jeden bagaż podręczny (mała sakwa) i rower. Jak widać drugą małą sakwę trzeba gdzieś upchnąć pustą. Do tej pory wkładałem ja również do torby z Ikei, ale wczoraj wymyśliłem coś lepszego: przypiąłem ją do roweru :)

Wyjazd o 9:10. W mieście straszny ruch, ale w sumie dość szybko się przebiłem. Ok 10 byłem już na rogatkach, gdzie stanąłem w Dedemanie (odpowiedniku Castoramy), żeby kupić taśmę klejąca do zapakowania roweru. Pianka do owinięcia czekała w krzakach przy lotnisku. Potem wpadłem jeszcze do Lidla wydać ostatnie leje na gumy do żucia i o 10:55 byłem na lotnisku.

A tu klops. Okolica wysprzątana na błysk, kręci się nawet ekipa z wielkimi worami pełnymi liści i gałęzi. Od razu się zaniepokoiłem, a po chwili sprawa była już jasna: moja pianka zniknęła!! Zajrzałem nawet sprzątaczom na pakę, ale po moim pakunku ani śladu. Pewnie sprzątnęli go kiedy indziej, a nie dziś... Oczywiście miałem plan B w postaci sklepu "Arabesque", który widziałem po drodze na lotnisko. Miał szyld, że to materiały budowlane, duży sklep, więc pewnie też w typie Casto. 4 km. Jadę!

Na miejsce cholernie trudno się dostać: jest po złej stronie drogi ekspresowej. Musiałem zostawić rower i skakać pieszo przez barierki. Na miejscu jakoś się dogadałem, bo sklep nie był samoobsługowy, ale niestety okazało się, że ani folii bąbelkowej ani pianki w rolkach nie mają. 20 minut w plecy. Cóż robić, wracam do Dedemana. To już 8 km od lotniska... Na szczęście tam mieli i piankę, i folię. Folia droższa i do tego w 50m rolkach, więc chociaż bym ja wolał, to wziąłem piankę, bo była w rolkach po 25m. W sumie niedrogo, 45 zł, zapłaciłem kartą. No to w pedał i z powrotem na lotnisko.



Dotarłem o 12:15. Odprawa się teoretycznie zaczyna ok 13:30, ale wczoraj dostałem mail od WizzAira z zaleceniem, żeby być wcześniej, bo ostatnio duży ruch i na lotnisku w Bukareszcie są opóźnienia na kontroli paszportowej i bezpieczeństwa. No to mam niecałą godzinę na spakowanie roweru, hm... O dziwo zdążyłem w cuglach! Nie sądziłem, że już tak sprawny w tym jestem :)


bagaże pierdute ;)

O 13:30 byłem już w (niedługim) ogonku na odprawę bagażową, która poszła wyjątkowo szybko, nawet z rowerem nie było żadnych hec! Co prawda pani coś tam marudziła, czy mam jakieś przedmioty metalowe w bagażu do luku. Oczywiście, że mam - sprzęt kempingowy! Trochę kręciła nosem, ale jej wytłumaczyłem, ze nic z tego nie jest zabronione (garnki, etc., o benzynie jakoś zapomniałem napomknąć ;), więc ma spadać. I o dziwo spadła ;) Pytała też, czy spuściłem powietrze z opon. No oczywiście! (od ponad roku nie spuszczam i żałuję, że wcześniej spuszczałem jak idiota, kompletnie zbędna dodatkowa robota z pompowaniem po przylocie; przecież jeśli w oponach mam 5 bar, to nawet w próżni byłoby to raptem 6 bar, a wytrzymują spokojnie 10, dodajmy, że w luku nie tylko nie ma próżni, ale z tego co wiem ciśnienie jest wręcz zbliżone do tego w kabinie, w końcu bywają tam przewożone zwierzęta!).

Potem trochę czasu wolnego wpadło, bo i kontrola bezpieczeństwa, i paszportowa szybko poszły, a odlot się opóźnił o kwadrans. No, ale doleciałem na czas. Kontrola paszportowa w Wawie trwała na tyle długo, że pierwszy raz w życiu to nie ja czekałem na bagaże, tylko one na mnie. Co prawda zostały przez obsługę pierdute obok okienka na bagaż nadwymiarowy, ale bez uszkodzeń. Uff :)



Montaż też poszedł bardzo sprawnie, a potem już tylko rowerem na Centralny, mój ulubiony kebab z budki przy Śródmieściu, pociąg do Łodzi bez opóźnień i tuż przed 21 jestem na Chojnach. Uff, cały dzień w podróży. No i troszkę stresiku było ;)
Ale wyprawa bałkańska zakończona pełnym sukcesem :)

Podsumowanie:
Łącznie przejechane: 2 573,5 km
, co daje 88,7 km średnio dziennie, a licząc bez dni restowych 111,7 km średnio dziennie
Suma podjazdów: 30 475 m, co daje 1 343 m średnio dziennie i zaledwie 1 184 m/ 100 km. Nic dziwnego, że trasa wydała mi się nudna :p
Opędzlowanych bigów: 17, czyli zaledwie 0,77 biga dziennie. j.w. ;)

Ogólnie wyprawa udana, dałem radę przejechać całość trasy, zaliczyłem wszystkie brakujące bałkańskie bigi.

Największe zaskoczenie in plus: Bułgaria ogólnie. Kraj bardzo przyjemny, na porównywalnym etapie rozwoju co Rumunia, ale z przyjaźniejszymi cenami, większą ilością gór i pięknych krajobrazów (Melnik!) i naprawdę zacną ilością ciekawych zabytków. No i pociągi tanie, punktualne i z nieźle rozwiniętą siecią połączeń. A bułgarski jogurt rządzi, bo przynajmniej niektóre gatunki dorównują greckiemu, a przy tym są o ponad połowę tańsze! :)

Największe rozczarowanie: Rumunia. Niespecjalnie widać postęp (a byłem tam już bodaj piąty raz), stolica nieciekawa, a ceny poszły mocno do góry. No i pociągi powolne, w kiepskim stanie technicznym i mające nieustanny problem z przewożeniem roweru. Aczkolwiek drogi mają nieco lepsze niż w Bułgarii.

W obu krajach kierowcy jeżdżą jak wariaci, wyprzedzanie z naprzeciwka na trzeciego nie stanowi dla nich żadnego problemu. Naparzają z naprzeciwka stówą, niemal muskając moją kierownicę lusterkiem i nawet im powieka nie drgnie. Czasami naprawdę chce się wozić przy sobie pistolet do paintballa i używać w takich sytuacjach...
  • DST 53.68km
  • Czas 02:31
  • VAVG 21.33km/h
  • VMAX 38.59km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 86m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 24 września 2019 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Bałkany, dz. 27, ostatni

Po mieście Bukareszt. Słabizna! Nawet Belgrad ciekawszy!
Generalnie krajobraz zdominowany przez blokowiska...




A nawet w centrum trafiają się takie ruiny...


Sporo też pustych działek, więc trochę miejsca na coś fajniejszego zostało. Czy coś powstanie...?
Na pewno jest pełno galerii handlowych, wszystkich równie nowoczesnych i paskudnych.

Jest też słynny, największy na świecie budynek parlamentu (ex pałac Ceausescu). Wygląda wspaniale :P


Natomiast "stare miasto" jest dość przyjemne


A bywają i perełki, jak Ateneum, czyli tutejsza filharmonia


Ale na miejscu zamierzających zwiedzić Bukareszt bym się specjalnie nie napalał ;)
  • DST 22.70km
  • Czas 01:18
  • VAVG 17.46km/h
  • VMAX 37.74km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 36m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 23 września 2019 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Bałkany, dz. 26

Dziś ostatni dzień jazdy, więc wstałem jak zwykle o 5:50. Stwierdziłem, że jednak warto spróbować zdążyć na pociąg z Braila do Bukaresztu o 15 zamiast o 18 i dzięki temu nie dotrzeć na kwaterę po nocy (tj. po 22). Wyjazd o 7:30.

Od samego początku czechy. Nachylenia ok 5-7%, różnica poziomów do 50m, ale czechy non stop! Tym bardziej było to wkurzające, że przez większość dnia widziałem niedaleko po prawej absolutną równinę, którą płynął Dunaj. Czemu nie poprowadzono drogi tamtędy...? Pewnie tereny zalewowe. Ale nie przeszkadzało to drodze schodzić często na poziom tej równiny, by potem natychmiast znów odbijać w głąb wzgórz i robić kolejną czechę. Może się mylę, w końcu niespecjalnie znam się na budowie dróg, ale jak dla mnie ta droga była poprowadzona bez sensu. Oczywiście normalnie bym nie narzekał - wolę czeską jazdę niż jak jest płasko i śmiertelnie nudno, ale dziś akurat się trochę spieszyłem ;)



Po ok 30 km byłem pod bigiem, który był skokiem w bokiem w głąb tych samych wzgórz. Minąwszy miasteczko rozłożone na podjeździe, zrzuciłem sakwy i po fatalnym asfalcie przemieszanym z dużą ilością szutru zasiekałem biga w pół godziny. Zjazd, zebranie bagaży i lecę dalej. Oczywiście w czechach i pod wiatr. I tak już było aż do promu na Dunaju. Nic ciekawego poza samymi wzgórzami i przydrożnymi pieskami ;)



Wreszcie jest prom tuż przed Braila. Na odpłynięcie czekałem ponad 20 minut (czekali aż będzie dość aut, by zapełnić ten niewielki prom) i widziałem jak z każdą sekundą moje szanse zdążenia na pociąg maleją... Ale jednak na drugim brzegu byłem na pół godziny przed odjazdem pociągu. 4,8 km - zdążę! Zdążyłem. Nawet kupić bilet i butelkę wody na drogę :)


Oczywiście biletu na rower mi w kasie nie sprzedano, a konduktor zdarł jak zbójca, bo zażyczył sobie 60 lei (55 zł!!), ale teraz już byłem na to mentalnie przygotowany. Trudno. Aczkolwiek cieszę się, że wszystkie rumuńskie bigi mam wreszcie zrobione i nie będzie potrzeby jeździć więcej rumuńskimi kolejami z rowerem. A trzeba wiedzieć, że koleje te mają wiele wad, ale za to są bardzo powolne ;)

Krótko przed 19 bylem w Bukareszcie. Ruch i korki na ulicach jak w godzinie szczytu. Szok! Do mieszkania z AirBnB dotarłem o 19:30. Trochę miałem problemów, żeby znaleźć odpowiedni blok, ale jakoś trafiłem. Kwatera (pokój w czyimś mieszkaniu z dostępem do kuchni) OK. Jutro zwiedzam miasto, chociaż czuję, że nie warto ;)

PS. Rekord podjazdów września faktycznie pobity :)
  • DST 118.04km
  • Teren 2.00km
  • Czas 05:42
  • VAVG 20.71km/h
  • VMAX 63.70km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Podjazdy 1265m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 22 września 2019 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Bałkany, dz. 25

Dzień nudny i płaski, dojazdówka. Szabla - Durankulak (tu przypadkiem za ostatnie lewy kupiłem najlepszy jogurt w Bułgarii, chyba nawet lepszy niż greckie (!) - granica rumuńska - Mangalia - Tuzla - Constanta - (pociąg) - Tulcea.



Ale za to pierwszy raz w życiu przekroczyłem 2Mm we wrześniu oraz natrzaskałem kilka moim zdaniem zabawnych lub ciekawych zdjęć. O:

Ciekawe o kim mowa... ;)


Trochę dziwne, że na Saturna i Wenus w tę samą stronę. Czyżbym był na Merkurym?!


Spalony las, jeszcze w Bułgarii


Park Archeologiczny w Constancy


Jutro ostatni big wyprawy i Rumunii w ogóle. Na całych Bałkanach zostaną mi tylko dwa - nad samym morzem w Czarnogórze, niestety ;)
  • DST 84.83km
  • Czas 03:54
  • VAVG 21.75km/h
  • VMAX 40.15km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Podjazdy 506m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 21 września 2019 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Bałkany, dz. 24

Ależ mi się dziś nie chciało! Widzę po sobie, że jak bigów ni ma, to motywacji też nie. Do zapamiętania (jakbym nie wiedział! :p)

Dziś pogoda lepsza niż wczoraj, rano i późnym popołudniem chłodno, ale cały dzień słonecznie i prawie bezchmurnie. Dobrze, że bałkańska jesień łaskawa. W zasadzie wreszcie się zrobiła idealna pogoda na biganie. Szkoda, że już po bigach (został jeden - pojutrze :p)

Dziś z atrakcji była Warna:

Rzymskie termy w Warnie


plaża w parku Primorskim w Warnie





paskudne bloki w Warnie


pomnik nieznanego (mi) socrealistycznego żołnierza w Warnie


oraz wybrzeże Morza Czarnego na odcinku Warna - Kawarna.


W sumie ładnie nawet, ale męczące czechy, wiatr w ryj i ogólnie niehalo ;)
Była też Abbey Road w Bałcziku :)


Na koniec okazało się, że na szczęście wojowałem tylko z wiatrem, więc od Shabli nie zginąłem ;)


Blizniaci - Warna - Bałczik - Kawarna - Szabla.



PS. Rekord kilometrów września pobity! I to ten ustanowiony na naszej Wyprawie z N.! Nie sądziłem, że kiedyś go pobiję :) A rekord podjazdów września padnie prawdopodobnie pojutrze :)
  • DST 103.89km
  • Czas 05:26
  • VAVG 19.12km/h
  • VMAX 47.77km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 1065m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 20 września 2019 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Bałkany, dz. 23, dożynki

Dziś w miarę na spokojnie. Pobudka o 6:40, wyjazd o 8:20. Na pociąg :P Bo przyznam, że nie chciało mi się znowu toczyć równiną, a poza tym nocleg wypadłby mi w miejscu, gdzie absolutnie nic nie ma. Tzn. pewnie miejsce na dziko by się znalazło, ale jakoś nie ma spręża do namiotu, zwłaszcza, że od rana pada.

Pociąg, choć to dystans zaledwie 80 km, jest z dwiema przesiadkami. Już pierwszy się spóźnił o pół godziny, ale tu jeszcze spoko, bo na przesiadkę było 40 minut, więc zdążyłem. Niestety, drugi te się spóźnił o 7 minut, a tu na przesiadkę było 6... Ale jakimś cudem ten trzeci zaczekał, więc dotarłem do Aytosa na czas. Przez tę nerwówkę w pociągu nie zdążyłem zjeść, więc jeszcze jogurt pod sklepem i w drogę :)

Deszcz na szczęście przestał padać (jakieś pojedyncze krople, ale co tam!), ale jest chłodno: 14 stopni o godz. 11. I wieje jak poyebane z NNW. Widać, że dziś przyszła do Bułgarii jesień. No, ale jadę, mimo ze wiatr mocno przeszkadza. Początkowo szło mi niesporo, więc już po kilkunastu kilometrach stanąłem na kebabcze z frytkami. Po nich jakoś odżyłem i potem już było OK. A profil dziś czeski: przełączka - zjazd - big - zjazd - przełączka - zjazd... i tak do końca, tylko po bigu już przełączki coraz niższe ;)

Na miejscu ewentualnego dzikiego noclegu byłem o 14. Nawet znalazłoby się miejsce, ale zdecydowanie bezwodne. Trzeba by nabrać zawczasu. Na szczęście to nie mój problem, ja mam zarezerwowany pokój w Bliżniakach (taka miejscowość ;)

Po bigu i jeszcze wielu przełączkach wreszcie się dokulałem o 18:15.


Pokój bardzo fajny, duży, z aneksem kuchennym i lodówką, z wyposażeniem w stylu lat '80 (np. takim kredensem bez pleców, który stoi między łóżkiem a kuchnią i przez który widać świat ;)
No, ale w końcu kwatera nazywa się (znowu) The White House :)



Ogólnie mam poczucie, że dalsza jazda jest już trochę na siłę. Włącznie z dzisiejszym zostały mi raptem dwa bigi, a jeszcze przez niemal tydzień będę się kulał po okolicy. Czy wystarczająco atrakcyjnej...? W każdym razie w związku z tym zmodyfikowałem dalszą trasę i będę się z grubsza trzymał wybrzeża Morza Czarnego. Może to podniesie walory...? :)
Bo opcji wcześniejszego powrotu nie mam, samolot z Bukaresztu jest konkretnego dnia ;)
  • DST 95.48km
  • Czas 04:50
  • VAVG 19.75km/h
  • VMAX 49.30km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 1334m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 19 września 2019 Kategoria !Surlier, Użytkowo, Wyprawa

Balkany, dz 22., restowy

Po mieście Sliven. Nie ma tu nic ciekawego na szczęście, więc tylko poza kupy ;-)

  • DST 10.85km
  • Czas 00:33
  • VAVG 19.73km/h
  • VMAX 32.72km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 53m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 18 września 2019 Kategoria Wyprawa, !Surlier

Bałkany, dz. 21, też szybko

Kazanłyk - Binkos - Sliven - Balgarka (BIG) - Sliven


Szybki i strasznie nudny (płasko! główna droga! ;) przelot z Kazanłyku do Slivena. Krajobrazy nawet trochę śródziemnomorskie (wysuszone góry po lewej), ale wciąż takie same. Przez większość drogi z lekkim wiatrem w plecy, ale pod koniec znacznie się nasilił i zmienił kierunek na N, więc zrobił się przeszkadzający boczny. Do samego Slivena wjeżdżałem już pod wiatr, mocując się co się zowie ;) Na kwaterze byłem o 14, po krótkim przepaku poleciałem na biga.

Nachylenia znów OK, więc poszło sprawnie. Nic ciekawego ani po drodze, ani nawet na górze. Żadnych pomników ani nic. Po prostu skrzyżowanie ;) No dobra, jest takie COŚ ;)



Na zjeździe wiatr już szalał, ale był raczej sprzyjający. Wróciłem o 16:30, potem jeszcze małe zakupy (bardzo dobre kebabcze na ciepło i coś w rodzaju bigosu z Billi) i wreszcie  można się restować. Jutro wolne! :)

A wiatr napitala jak dziki...
  • DST 121.07km
  • Czas 05:26
  • VAVG 22.28km/h
  • VMAX 58.55km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Podjazdy 1255m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 17 września 2019 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Bałkany, dz. 20, na szybko ;)

Nie będę się powtarzał, o której wstałem, a o której wyjechałem ;) Powiem tylko, że rano przeżyłem chwile grozy ;) bo mi się wydawało, że nie mam mleka do kawy :P Dopiero po kilkunastu minutach (jak się na dobre obudziłem, a wcześniej prawie zaplanowałem poranną wyprawę do nieczynnego zapewne sklepu o kilka przecznic dalej) mi się przypomniało, że jednak wczoraj kupiłem ;)

Rano chłodno, 15 stopni, więc fajnie się jechało na pierwszą przełączkę (240m netto). Trochę się balem, że będę miał problem, bo rano nie trafiłem na piekarnię, a w sklepie chleb był strasznie gumowy, więc odpuściłem. Potem nie było sklepów... Ale wreszcie ok 10:30 natrafiłem przy szosie na czynną budkę z bułkami, burkami (a przed budką dwa burki żebrały o jedzenie ;) i takimi tam i już było OK :)

O 11:30 zaś byłem niemal na miejscu, tzn. pod bigiem. Sakwy jak zwykle w krzakach, tym razem nawet niezbyt ukrytych, bo wszędzie dookoła pola, ale przy tak bocznej szosie, ze chyba podczas mojej nieobecności nic nią nie przejechało ;) Big Szipczański Prohod łatwy i szybki (niby 750m podjazdu, ale nachylenia OK, a nie jakieś żenujące 1-2%). Z powrotem na dole bylem o 14, a w Kazanłyku, gdzie miałem zarezerwowany nocleg, o 14:45. Jeszcze małe zakupy w Lidlu i o 15:30 melduję się na kwaterze. Super szybki dzień! :)



I super domek, nowiutki, z czyściutką łazienką, dobrze wyposażoną kuchnią, dobrym WiFi i wszystko to za 60 zł. No wypasy! Jeden tylko szkopuł, że miała być pralka a nie ma, a gospodyni (która mieszka gdzie indziej) mówi tylko po bułgarsku... Ale dogadaliśmy się przez google tłumacza i... zabrała moje ciuchy na pranie do siebie. Ponoć jutro o 8 ma mi odnieść suche. Zobaczymy...
  • DST 99.83km
  • Teren 0.50km
  • Czas 04:42
  • VAVG 21.24km/h
  • VMAX 51.37km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 1220m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 16 września 2019 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Bałkany, dz. 19, troszkę oszukany ;)

Ponieważ po wczorajszym niewczesnym (a w zasadzie właśnie wczesnym! ;) zachodzie słońca miałem niedosyt Płowdiwu, więc postanowiłem jeszcze rano trochę pozwiedzać, a "stracony" czas nadrobić pociągiem. Pierwsze 50 km trasy to i tak miała być nuda (i byłaby! Widziałem przez okno - równina, pola, pola, równina!), więc żadna strata, koszt niewielki (5,90 lew), a dzięki temu można się i wyspać...

Na pewno? Chyba jednak nie. Wstałem i tak o 6:30, a o 7:20 byłem już "na miachu". Tym razem piechotą, bo płowdiwskie bruki są nie do ogarnięcia rowerem :p I dobrze wyszło, miasto wyglądało o tej porze bardzo urokliwie i było niemal puste. Obejrzałem wzgórze Nebet Tepe (siedem wzgórz Płowdiwu ma tureckie nazwy ;) - świetna panorama miasta, ale przede wszystkim ruiny rzymskich murów obronnych - bramę Hisar Kapia i stojącą obok niej Okrągłą Wieżę, a potem ponownie odwiedziłem Amfiteatr rzymski.


Nebet Tepe


Brama Hisar Kapia


Teatr rzymski

Wreszcie zszedłem do centrum, by przejść piechotą podziemia Stadionu. Stadion chyba najfajniejszy, tzn. najmniej rożni się od rzymskiego oryginału (konkretnie od tego, jak obecnie wyglądają resztki Stadio Domiziano pod Piazza Navona w Rzymie). No i świetnie wkomponowany we współczesny plac! :)




Stadion

Potem wróciłem do pokoju, zjadłem śniadanie, spakowałem bambetle i ruszyłem na dworzec, po drodze odwiedzając jeszcze Odeon, i Forum. Zwłaszcza to ostatnie przypomniało mi (w mikroskali) okolicę Via dei Fori Imperiali. Ech...  Dodajmy, że wszystkie te cudeńka można oglądać za darmo :)


Odeon (po lewej) i fragment forum


Forum



Pociąg do Karlova odjechał i dojechał planowo. Zaczynam naprawdę lubić bułgarskie pociągi, zwłaszcza, że i z rowerem problemów nie ma :) Na miejscu od razu udałem się do Białego Domu (moja kwatera nazywa się The White House ;), gdzie bez problemu - mimo wczesnej pory - była dopiero godz. 13 - udało mi się dostać do pokoju i zostawić rzeczy. A o 13:30 ruszyłem na biga Trojanski Prohod.

Pierwsze 15 km wzdłuż podnóża gór po w miarę płaskim, za to bardzo główną drogą (na Sofię) i w niemal upale (30 w cieniu). A potem zaczął się podjazd. Nietypowy, bo wiódł serpentyną zboczem. Takiego w Bułgarii jeszcze nie widziałem. Tym dziwniejszy, że wg nazwy powinna to być przełęcz, a droga jednak nie wiodła doliną. No i fajnie, dzięki temu nachylenia były zacne (5-8%) i sprawniej się podjeżdżało :) Za to nawierzchnia znów okropna, niestety.

Sama przełęcz okazała się... szczytem. A na szczycie stoi coś takiego. Wow! ;) Tak, to małe na dole to mój rower :p



Zjazd w miarę sprawny i mimo że naokoło, bo przez Sopot...


Zachód słońca w Sopocie ;)

to w ciut ponad godzinę bylem z powrotem na kwaterze. tzn. o 18:30. Na szczęście w Karłowie nie ma nic do zwiedzania, więc wreszcie można odpocząć :P


  • DST 90.79km
  • Czas 04:22
  • VAVG 20.79km/h
  • VMAX 52.38km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 1382m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl