Alpi mio amore, dz. 21
Znow pełno przygód. Od rana awaria licznika, ktorej nie udało mi się naprawić, więc od teraz nie mam licznika (dane są z GPSa plus podjazdy z mapy). Potem marne samopoczucie i w związku z tym bardzo kiepska jazda. Na Passo Coe byłem dopiero o 14:45.
Val d'Astico
Potem zjazd do Besenello, wzdłuż Adygi do Trento i tu zonk, bo jedyna droga dalej ma zakaz dla rowerów i tunele. I straszny ruch. I pod górę, i pod wiatr. Kumulacja kurwa. Mimo to ruszyłem (bo alternatywą było jechanie 700metrow pod górę przez Monte Bondone!), a za zakrętem... stała policja. Na szczęście oni nie z tych mandatowych, ale jechać dalej mi nie pozwolili. Prosiłem, błagałem, że tylko kilometr do najbliższego zjazdu (to prawda, dalej była już droga, trochę nadkładała, ale bez dramatu), ale oni że nie. Nie bardzo mogli mnie też odesłać z powrotem, bo druga nitka szła innym tunelem, a ja musiałbym wracać pod prąd :-P
Debatowali z kimś przez radio, ale nic im z tego nie wyszło i chyba naprawdę mieli solidny zgryz, co ze mną zrobić. A w tym czasie ja... złapałem stopa! :-D W towarzystwie policji to dość łatwe :-P Miła rodzinka w busiku z przyczepą przewiozła mnie przez tunel i wysadziła kilometr dalej. Stamtąd już popedałowałem do Pietramurata. Solidne czechy, ale przynajmniej bez dalszych przygód.
Kemping spoko, nawet jest krzesło, stół i lodówka, tylko strasznie dużo hałaśliwej dzieciarni. Cena 15 eur. Jak wreszcie wszystko ogarnąłem i zjadłem, to była 21:30. Właśnie miałem zasiąść z kompem, ale... zaczęło padać. I nadal pada :-P
Val d'Astico
Potem zjazd do Besenello, wzdłuż Adygi do Trento i tu zonk, bo jedyna droga dalej ma zakaz dla rowerów i tunele. I straszny ruch. I pod górę, i pod wiatr. Kumulacja kurwa. Mimo to ruszyłem (bo alternatywą było jechanie 700metrow pod górę przez Monte Bondone!), a za zakrętem... stała policja. Na szczęście oni nie z tych mandatowych, ale jechać dalej mi nie pozwolili. Prosiłem, błagałem, że tylko kilometr do najbliższego zjazdu (to prawda, dalej była już droga, trochę nadkładała, ale bez dramatu), ale oni że nie. Nie bardzo mogli mnie też odesłać z powrotem, bo druga nitka szła innym tunelem, a ja musiałbym wracać pod prąd :-P
Debatowali z kimś przez radio, ale nic im z tego nie wyszło i chyba naprawdę mieli solidny zgryz, co ze mną zrobić. A w tym czasie ja... złapałem stopa! :-D W towarzystwie policji to dość łatwe :-P Miła rodzinka w busiku z przyczepą przewiozła mnie przez tunel i wysadziła kilometr dalej. Stamtąd już popedałowałem do Pietramurata. Solidne czechy, ale przynajmniej bez dalszych przygód.
Kemping spoko, nawet jest krzesło, stół i lodówka, tylko strasznie dużo hałaśliwej dzieciarni. Cena 15 eur. Jak wreszcie wszystko ogarnąłem i zjadłem, to była 21:30. Właśnie miałem zasiąść z kompem, ale... zaczęło padać. I nadal pada :-P
- DST 98.34km
- Teren 1.00km
- Czas 06:15
- VAVG 15.73km/h
- VMAX 62.26km/h
- Temperatura 28.0°C
- Podjazdy 1965m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!