Informacje

  • Wszystkie kilometry: 215932.10 km
  • Km w terenie: 5246.65 km (2.43%)
  • Czas na rowerze: 433d 15h 04m
  • Prędkość średnia: 20.75 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl
Jak to drzewiej bywało: button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaprzyjaźnione blogi i strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy aard.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Surly-arch

Dystans całkowity:80462.30 km (w terenie 1049.48 km; 1.30%)
Czas w ruchu:3886:08
Średnia prędkość:20.70 km/h
Maksymalna prędkość:82.50 km/h
Suma podjazdów:763770 m
Liczba aktywności:991
Średnio na aktywność:81.19 km i 3h 55m
Więcej statystyk
Sobota, 18 maja 2019 Kategoria Wyprawa, Surly-arch

Amico di bico, dz. 12

Sąsiedzi okazali się super sympatyczni. Pokonwersowaliśmy, wypiliśmy po (ich) piwie, skosztowałem odrobinę lokalnych wędlin (szkoda, że już byłem po kolacji! ;), poopowiadałem o naszej rocznej wyprawie (zachwyceni, zwłaszcza ona, wyraźnie chciałaby też wyciąć taki numer :), obejrzałem dokładnie kamper od środka (super wypasiony! Chcę taki na starość!) i jeszcze na śniadanie zaprosili! A na koniec wymieniliśmy się kontaktami i mam nieustające zaproszenie do nich w okolice Lago di Garda :)
No, ale potem trza było ruszać. Oczywiście w deszczu.

Castelluccio - Forca di Presta (BIG) - Pieve Torina - Macerata. Większość dnia padało, pod koniec lało. Użyłem jak pies od stu dni ;)
Spaaaać...


  • DST 107.23km
  • Czas 04:56
  • VAVG 21.74km/h
  • VMAX 57.44km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Podjazdy 1044m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 17 maja 2019 Kategoria Wyprawa, Surly-arch

Amico di bico, dz. 11, w głuszy

Nie spieszyłem się, bo dziś dość łatwy dzień i nocleg na dziko, więc nie można być za wcześnie na miejscówce ;)
Wstałem po 7, wyruszyłem po 9, jeszcze zakupy (bo przede mną dwa dni bez sklepu) i jakoś tak zleciało. Ale dobrze wyszło, bo pogoda z każda chwilą była coraz lepsza. Ok południa już dość mocno świeciło słoneczko i było dobrze ponad 20 st :)
Trasa głownie krajówkami – jechało sie dobrze, bo ruch znikomy (o dziwo) aż do Griscioni, gdzie odbiłem na BARDZO boczną drogę na biga Forca Canapine. Tak boczną, że była wyłączona z ruchu, obwarowana zakazami i ostrzeżeniami o zagrożeniach. W to mi graj – będzie pusto! :)
Rzeczywiście było – nikogo. Nawet w domkach po drodze. Nie opuszczone, ale wyraźnie „zimują”. A droga gracko poobrywana powodziami, ale przejechać się dało :)
Potem był kawałek strada provinciale i znów odcinek zamknięty, ale napisano, że służbom ratowniczym w razie potrzeby wolno ostrożnie przejechać. Więc założyłem koguta na bagażnik i pojechałem ;) Super się tak jeździ wyłączonymi górskimi drogami – spokój, cisza, kontemplacja, brak smrodu...
Na bigu już byłem solidnie zmęczony, jednak chyba czuję wczorajsze Gran Sasso ;), potem zjazd znów zamknięta drogą, niby w remoncie, ale nic sie nie działo (może dlatego, że piątek po południu), podjazd na granice płaskowyżu obok Castelluccio i zaczęło się szukanie miejscówki. Miąłem kilka wytypowanych, ale każda miała jakieś wady. A to brak wody, a to brak zasięgu, a to stado owiec w pobliżu i pasterz strzygący ku mnie okiem oraz jego psy strzygące wszystkim ;)
Więc tam tylko nabrałem wody i zjeżdżam na płaskowyż ku ostatniej upatrzonej w necie miejscówce. Jest. Bajka! W sezonie to jest chyba nawet pole namiotowe (nie aż kemping), ale teraz nikogo. Kilka stolików z ławkami, przyczepa osłaniająca od wiatru, który się trochę nasilił, równa łączka, źródełko wody 100 metrów dalej i FANTASTYCZNE widoki.



Czego chcieć więcej? No, może prądu i kibelka, ale ni ma ;)
Umywszy się w lodowatej wodzie ze źródełka (via wór na wodę z końcówką prysznicową, dziękujemy ci Ortlieb! ;) i zjadłszy, siadłem by pokontemplować a tu... przyjechali sąsiedzi. Kamperem, para Włochów (właściwie to on Włoch, a ona z Paragwaju! :o), młodzi, mili sympatyczni. Zaprosili mnie na piwo, jak się rozlokują :) Fajnie, znów będzie okazja pokonwersować :)))

  • DST 89.70km
  • Teren 1.00km
  • Czas 05:18
  • VAVG 16.92km/h
  • VMAX 57.03km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Podjazdy 1745m
  • Sprzęt arch-Surly
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 16 maja 2019 Kategoria Wyprawa, Surly-arch

Amico di bico, dz. 10, Wielki Kamień

Rano po raz ostatni tutaj pociągiem. Tym razem znów do L'Aquili. Tu na sympatyczną kwaterę z booking. Pokój klitkowaty i łóżko chyba takie jakby polowe, ale gospodarz BARDZO miły i pomocny oraz adekwatnie rozmowny (nie przesadnie jak chyba większość Włochów i nie milczek jak mój poprzedni host) - sporo sobie gadam po włosku i się uczę :)

No, ale kwatera kwaterą, a tu trzeba jechać na Gran Sasso. Zrzuciwszy bety, zrobiłem lekki przepak i w drogę o 10:30.
L'Aquila - Tempera - Paganica - Filetto - Campo Imperatore (odśnieżone prawie do końca!) - Fonte Cerreto - Camarda - Paganica - Tempera - L'Aquila. No, ciężki big, jeden z zacniejszych, jakie robiłem poza Alpami. Przede wszystkim bardzo długi, ale też miejscami nachylenia dawały w kość (do 12%), było też sporo zjazdów na podjeździe (tu akurat winna była źle wyznaczona trasa na stronie bigów, jak wracałem już "swoją" to podjazdów było nieco mniej i droga lepsza). Ale za to widoki na górze wynagradzały wszystko! Dziś znacznie lepsza pogoda, miejscami nawet wyglądało słońce, na 2000 metrów było 13 stopni (w słońcu, w cieniu pewnie zero :p), a góry zapierały dech! O tak :)




  • DST 101.74km
  • Czas 05:02
  • VAVG 20.21km/h
  • VMAX 61.06km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Podjazdy 2117m
  • Sprzęt arch-Surly
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 15 maja 2019 Kategoria Wyprawa, Surly-arch

Amico di bico, dz. 9, Maj*

Pociągiem do Scafy, potem Lettomanoppello - Passo Lanciano - Majella (BIG) i z powrotem. Na górze kompletna mgła, widoczność może na 4 metry, sporo rozmokłego śniegu, paskudnie się w tym jechało, zwłaszcza w dół, a po drodze mocno kapiący las. Niby deszcz nie padał, a na człowieka kapało z góry ;)
Dobrze, że wziąłem na zjazd kurtkę puchową (która założyłem pod goretex), bo nawet z nią było mi za zimno. Co prawda głównie w dłonie (2 pary rękawiczek), ale gdyby marzł też korpus, to dłonie by chyba odpadły ;) W skrócie: Maj(*ella) :P



Rozgrzałem się do
piero w pociągu powrot
nym do Sulmony

  • DST 54.35km
  • Teren 1.00km
  • Czas 03:24
  • VAVG 15.99km/h
  • VMAX 60.83km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • Podjazdy 1932m
  • Sprzęt arch-Surly
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 14 maja 2019 Kategoria Wyprawa, Surly-arch

Amico di bico, dz. 8, poranny BIG ból głowy

Od rana (6:10) leje jak z cebra. Przestawiam budzik na 7:30 z nadzieją na lepsze jutro. Wstaję o 7, nadal leje. Mimo to twardo się szykuję. Wiem, że na pociąg o 8:15 do Scafy już nie zdążę, a następny jest o 10:30, więc mam czas poszperać w necie i pomyśleć. Najpierw złe wieści. Webcam na Majelli pokazuje śnieg, który spadł w nocy. Kilka centymetrów, ale świeży i nierozjeżdżony w tej ilości jest na moich oponach (Marathon Supreme) prawie nie do przebycia. Od wczoraj wiem też, że na Gran Sasso również popadało. Shit! I to przychodzi mi IDEA. Może na Campo Felice nie ma śniegu? I oto jest i tam webcam! A śniegu brak! Szok! Patrzę na prognozę - dla L'Aquili wyraźnie lepsza niż dla Majelli. Słaby deszcz od rana, potem nawet tylko pochmurno. Sprawdzam pociąg - jest, 4 minuty wcześniej niż do Scafy. Powrotny? Jest wiele! Jadziem!

Decyzja okazała się strzałem w jedenastkę - nie tylko nie było śniegu ani nawet deszczu, była tez słoneczna pogoda i na górze (1600 m npm) aż 12 stopni! Wow! Naprawdę byłem dumny z siebie, że ten deszcz mi nie złamał morali ;);) i że ruszyłem dupsko. Oby taka sama nagroda mnie spotykała w następnych dniach! :)

Sulmona - (pociąg) - L'Aquila - Roio Piano - Lucoli Alto - Casamaina - Campo Felice (BIG) - Casamaina - Collimento - Collefracido - L'Aquila - (pociąg) - Sulmona


Harakiri:
Nie tracąc ducha
jadę pod górę wytrwały

ciśnąc pedały
  • DST 65.79km
  • Czas 03:09
  • VAVG 20.89km/h
  • VMAX 59.69km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 1290m
  • Sprzęt arch-Surly
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 13 maja 2019 Kategoria Użytkowo, Surly-arch, Wyprawa

Amico di bico, dz. 7, restowy

A siódmego dnia
odpoczywa, więc jedzie
tylko do sklepu


  • DST 5.62km
  • Czas 00:22
  • VAVG 15.33km/h
  • VMAX 35.96km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Podjazdy 51m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 12 maja 2019 Kategoria Wyprawa, Surly-arch

Amico di bico, dz. 6

Rano na biga Campo Staffi. Miało być nieciekawie, bo wysoko (1780m ), więc pewnie zaśnieżone, deszczowo (prognoza słabiutka) i na dodatek na dzień dobry tunel, potem zjazd i dopiero podjazd na biga.

Było powyżej oczekiwań.
Tunel super - co prawda z zakazem i trąbili, ale tylko kilometr, a przemykał pod duuużą górą i nie uśmiechało mi się jej podjeżdżać :P
Potem ładnie położone miasteczko Capistrelli - z jednej strony zwyczajne, z drugiej iście po włosku przyklejone do super stromego zbocza (to był ten zjazd) i naprawdę widokowe. Niestety widoki albo zjadła mgła albo nie chciało mi się zatrzymywać w deszczu, więc zdjęć nie dali :P
Deszcz wszelakoż był i był też na początku podjazdu znak, że droga na 13. kilometrze zamknięta z powodu śniegu i osuwisk. Nic to, jadę! Trzynasty kilometr to już tylko ok 4-5 przed szczytem, może jakoś dotrę...?

Okazało się, że droga owszem zamknięta, osuwiska są (nie jakieś wielkie, góra na 1/3 szerokości szosy), ale śniegu ni ma. Hulaj dusza! Na sam szczyt podjechałem elegancko, bez przygód, jeśli pominąć deszcz, który raz padał chwilę, a raz z pół godziny. Jechałem oczywiście bez kurtki (bo wole być mokry od wody niż od potu :P), więc przemokłem do nitki i trochę podmarzłem (3-5 st.), ale na szczycie był... otwarty bar! Nikogo w okolicy, a bar czynny! I działająca koza w środku i cappuccino po 1,20 EUR :o

Wypiłem, wygrzałem się, zjadłem własną kanapkę, popatrzyłem jak pani barmanka graweruje ładny rysunek wilczego pyska na pniaku drzewa, pogadałem i heja na dół. Deszcz ustał, więc wróciłem spoko, nawet przeschły mi ciuchy :) No i achilles siedzi (odpukać!) cicho :)


Po powrocie na (świetną!) kwaterę w Avezzano wypiłem kawę, umyłem się, spakowałem i w drogę. Tzn na pizzę do miasta, bo miałem 2 godziny do odjazdu pociągu - a nie chciało mi się dymać kolejnych 70 km i 1000m podjazdu (bez bigów!), na dodatek pod wiatr :P Oczywiście w okolicach godz. 14 wszystkie lokale zamknięte i to mimo niedzieli! Wreszcie znalazłem jeden jedyny czynny, a w nim sporo ludzi, chyba z ćwierć miasteczka! ;) Nic dziwnego, skoro inne zamknięte, ale że opłaca im się robić sjestę nawet w niedzielę...? Margherita bardzo dobra, chrupiąca i ze szczodra ilością mozzarelli, choć mogłaby być bardziej słona.

Potem spokojny pociąg przez przepiękne okolice (szkoda, że nie prowadzi tamtędy żadna droga kołowa, przejechałbym się! A tak, to tylko drugi raz oglądałem ja z pociągu, poprzednio z Pescary do Rzymu jesienią 2017) do Sulmony, gdzie mam zaklepane na 2 dni super tanie AirBnB (14 EUR za noc!). A na dwa dni, bo jutro* big tam i z powrotem, ale naprawdę ciężki (Blockhaus di Majella) i nie opłacałoby się jechać po nim jeszcze jakieś 20-40 km i spać gdzieś, cholera wie gdzie (nic nie ma w sensownej cenie), jak można tutaj i odpocząć jak człowiek i to za pół darmo :)

Sama Sulmona bardzo ładna - podobna trochę do Korfu, a trochę do Bari, chociaż mniejsza od obydwu. Trochę też podobna do Volterry, ale nie aż tak spektakularna i na szczęście nie leży na szczycie takiej wyjebanej góry :P
Ale po Avezzano to bardzo miła odmiana, bo dawno nie widziałem włoskiego miasta aż tak bez wyrazu jak Avezzano :)

No i harakiri:
A kiedy pada
wiosenne liście mokną

trzeci wers zniknął

*Tzn. okazało się, że nie "jutro", bo "jutro" lało cały dzień, więc zrobiłem zrobiłem rest :P
  • DST 76.26km
  • Czas 03:59
  • VAVG 19.14km/h
  • VMAX 51.34km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Podjazdy 1508m
  • Sprzęt arch-Surly
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 11 maja 2019 Kategoria Surly-arch, Wyprawa

Amici di Bico, dz. 5

Dziś łatwy dzień, więc się nie spieszyłem. Wstałem jak panisko o 8, wyjechałem przed 10. Pogoda ładna, jak ruszałem było 15 st., potem coraz cieplej :)
Big Passo del Diavolo łatwy, 3-5 procent cały czas, łącznie 450 metrów pod górę. Nie taki diabeł straszny ;)
Potem dość powolny zjazd, bo nachylenia typu 3% i kręto, i wreszcie dłuuugi i męczący odcinek po płaskim do Avezzano pod nasilający się wiatr. W samym mieście (zakupy w pierwszym Todisie na trasie! Provola affumicata!!) już dopadł mnie lekki deszcz, ale na szczęście chwilowy. Kwaterę znalazłem bez problemu (w Avezzano nie ma kempingu), jest znów świetna! I niedroga (23 EUR). I dobrze, że mam kwaterę, bo znów co chwilę pada. Ponoć od jutra ma być tylko gorzej...


A, harakiri!
Co chwilę pada,
psycha wysiada
trzeciego wersu nie dali.

  • DST 75.89km
  • Czas 03:38
  • VAVG 20.89km/h
  • VMAX 52.70km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Podjazdy 614m
  • Sprzęt arch-Surly
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 10 maja 2019 Kategoria Surly-arch, Wyprawa

Amici di Bico, dz. 4

Mój gospodarz (ze świetnego mieszkanka w Isernii) mnie intensywnie namawiał, żeby jechać drogą z tunelami, zamiast "konserwatywnym" wariantem, który sobie sam wytyczyłem. W sumie nie wiem czemu się tak uparł, no owszem, jest ze 300 metrów podjazdów mniej i 2 km bliżej, ale jednak to główniejsza droga, więc ruch i to w tunelach... Łamałem się po wyjeździe z Isernii i pewnie łamałbym się dalej, gdyby się nie okazało, że droga, która zaplanowałem jest zamknięta. Nie wiadomo z jakiego powodu, tylko jest znak, że dalej, na którymś-tam kilometrze droga zamknięta. W tej sytuacji przestałem się wahać, nawet dla policji miałem dobre wytłumaczenie :)

Ale okazało się, że jego porada była rewelacyjna: droga równa, bez czech (których pełno było na pierwotnej), z dobrym asfaltem i naprawdę niewielkim ruchem. Tunele? Luzik! Więc w sumie świetnie wyszło i do Alfedonii dojechałem w dobrym tempie i nastroju, zwłaszcza, że i pogoda niezła. 19 stopni, raczej słonecznie, lekki wiatr w plecy (!), no bajka! Tylko nad górami się intensywnie chmurzyło, ale zdążyłem już się przyzwyczaić :P

Z Alfedonii niezbyt intensywny podjazd na przełęcz 1150 i zjazd nad Lago di Barrea. Wreszcie ładne widoki! :)
Potem wzdłuż jeziora, miasteczko Viletta Barrea i już jest mój kemping Le Quite Natura. Prawie pusty, dość obskurny, ale że wziąłem przyczepę (raptem 2 EUR drożej niż namiot, kosztowała głupie 10 EUR w tym żetony na prysznic!), to szybko poszedł przepak i już lecę na biga Valico di Monte Godi. Big bez historii, łatwy i nudny, i nawet nie wyprowadza na przełęcz! Droga idzie dalej, jest tam ewidentnie wyżej, ale big zaznaczony właśnie tu, na małym parkingu, koniec. Nawet mi się nie chciało podjechać na tę przełęcz :P

Zjazd fajny, bo długie proste odcinki z prędkością ok 60 km/h, więc chociaż tyle z tego biga :)

W sumie dzień bez historii - po ostatnich doświadczeniach powiedziałbym, że na szczęście :)


A, jeszcze tradycyjne harakiri:
Gdy na biga
Miki śmiga
trzeciego wersu nie ma.

  • DST 81.45km
  • Teren 1.70km
  • Czas 04:29
  • VAVG 18.17km/h
  • VMAX 63.75km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Podjazdy 1560m
  • Sprzęt arch-Surly
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 9 maja 2019 Kategoria Surly-arch, Wyprawa

Amico di bico, dz. 3

Big Campitello Matese w bardzo silnym wietrze z góry (czyli głównie w twarz). Momentami chciało zrzucić z roweru, chyba ze 20 m/s wiało! Zjazd oczywiście bardzo ostrożnie w tych warunkach, bo boczne podmuchy mogły mną wionąć w przepaść :)
Potem zabrałem zabawki z agriturismo Le Due Arcate i pojechałem do Iserni. Niedaleko, ale alternatywą była Barrea, dokąd miałbym już ponad 2500m podjazdów, a nie chcę szarżować z tym achillesem. A pomiędzy tymi miejscami żadnych noclegów. I dobrze się stało, ze tak wybrałem, bo w połowie drogi do Iserni złapał mnie deszcz. Niby niezbyt silny, ale uparty, nie chciał przestać. Do tego mgła z widocznością na góra 20 metrów, a ruch na krajówce spory, w tym TIRy. W końcu zdecydowałem się na zjazd z przełęczy w tych warunkach (miałem raptem 15 km do celu). Dojechałem lekko podmoczony i mocno zmarznięty, ale super wypasione mieszkanko z booking wynagrodziło trudy. A deszcz padał do godz. 18, po czym wyszło piękne słoneczko!


I jeszcze kupiłem pyszności z Lidla na kolację - mniam! :)


  • DST 57.17km
  • Teren 0.40km
  • Czas 03:19
  • VAVG 17.24km/h
  • VMAX 63.75km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Podjazdy 1440m
  • Sprzęt arch-Surly
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl