Wpisy archiwalne w miesiącu
Maj, 2018
Dystans całkowity: | 2021.75 km (w terenie 11.10 km; 0.55%) |
Czas w ruchu: | 117:07 |
Średnia prędkość: | 17.26 km/h |
Maksymalna prędkość: | 60.22 km/h |
Suma podjazdów: | 22847 m |
Liczba aktywności: | 29 |
Średnio na aktywność: | 69.72 km i 4h 02m |
Więcej statystyk |
Czwartek, 10 maja 2018
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici di Bici, dz.247
Wczoraj od rana lało, więc przymusowy dzień restowy. Ale bardzo przyjemny, bo kwatera naprawdę super :)
Dziś na dzień dobry big Monte Beigua, niezbyt fajny, bo rwany podjazd, na zmianę mocne kilkanaście procent i prawie płasko, niebyt fajnie się jeździ takie profile, zwłaszcza z dużym bagażem.
Potem ostry zjazd nad samo morze i dalej Verazze - Savona - Finale Ligure. Pod drodze piękne nadmorskie widoki :) Aczkolwiek sama Savona niezbyt atrakcyjna. W zasadzie poza twierdzą i otaczającym ją parkiem (czy może raczej trawnikiem) z dziwnymi nowoczesnymi rzeźbami było raczej brzydko. Zwłaszcza okolice portu.
Pierwszy kemping, który sprawdziliśmy w Finale Ligure (Mulino) okropny - miejsce pod namioty gdzieś, gdzie nie da się wjechać rowerem, trzeba nosić bagaże po schodach, prądu nie ma, na czym usiąść też nie. Drugi (Tahiti) niewiele lepszy, też schody, ale mniej i przynajmniej jest prąd. Za to wifi beznadziejne, ledwo bździ nawet pod samą recepcją. No i drogo - 27 EUR. Mieliśmy tu zostać dwie noce, bo jutro dzień everestowy, ale w tej sytuacji zmiana planów. Rano robię biga i jedziemy dalej.
Trasa.
Dziś na dzień dobry big Monte Beigua, niezbyt fajny, bo rwany podjazd, na zmianę mocne kilkanaście procent i prawie płasko, niebyt fajnie się jeździ takie profile, zwłaszcza z dużym bagażem.
Potem ostry zjazd nad samo morze i dalej Verazze - Savona - Finale Ligure. Pod drodze piękne nadmorskie widoki :) Aczkolwiek sama Savona niezbyt atrakcyjna. W zasadzie poza twierdzą i otaczającym ją parkiem (czy może raczej trawnikiem) z dziwnymi nowoczesnymi rzeźbami było raczej brzydko. Zwłaszcza okolice portu.
Pierwszy kemping, który sprawdziliśmy w Finale Ligure (Mulino) okropny - miejsce pod namioty gdzieś, gdzie nie da się wjechać rowerem, trzeba nosić bagaże po schodach, prądu nie ma, na czym usiąść też nie. Drugi (Tahiti) niewiele lepszy, też schody, ale mniej i przynajmniej jest prąd. Za to wifi beznadziejne, ledwo bździ nawet pod samą recepcją. No i drogo - 27 EUR. Mieliśmy tu zostać dwie noce, bo jutro dzień everestowy, ale w tej sytuacji zmiana planów. Rano robię biga i jedziemy dalej.
Trasa.
- DST 70.50km
- Czas 04:21
- VAVG 16.21km/h
- VMAX 60.22km/h
- Temperatura 24.0°C
- Podjazdy 1005m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 8 maja 2018
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici di Bici, dz.246
Po smacznym i bardzo urozmaiconym jak na włoskie standardy śniadaniu (była nawet szynka i ser!) oraz miłym pożegnaniu z Nonną Fo (Babcią Fortuną) ruszyliśmy na pierwszego biga Passo della Bocchetta. Pogoda piękna: słonecznie i niegorąco. Jedziemy!
To nie jest słynna (po katastrofie budowlanej z sierpnia 2018) A10, tylko jej przedłużenie - A26 na zachód od Genui, kawałek powyżej Voltri
Big wszedł jak w masełko (big z rana jak śmietana) i już zjeżdżamy do Genui. Robi się upał. Genua się ciągnie. Jedziemy przez brzydkie przemysłowe przedmieścia, a potem okolice portu. Brzydko i straszny ruch, więc robimy zakupy w Lidlu (obowiązkowe tutaj pesto alla Genovese ;) i lecim na drugiego biga.
Tym razem start z poziomu morza, więc podjazd zacny, ale Passo del Faiallo wchodzi całkiem sensownie. Jedyny problem to nadchodząca burza. Dwa razy nawet łapie nas deszcz, ale w obu przypadkach wyjątkowo jest się gdzie schować (co jest generalnie rzadkością w górach). Są też przepiękne widoki na dolinę i port w Genui, niestety z powodu burzy i pochmurnej pogody widoczność jest beznadziejna i ze zdjęć nici :/
Podczas drugiego deszczu rozważamy nawet nocleg na dziko, bo akurat jest świetne miejsce: jakieś opuszczone jakby domostwo czy chatka pasterska, całkiem nieźle (niegdyś) urządzona, a i obecnie w akceptowalnym stanie (choć jednak zdewastowana). Sęk w tym, że nigdzie w okolicy nie ma wody. Może jakby się uparł, to by znalazł, bo widać pozostałości wodociągu, ale postanawiamy jechać dalej.
Na szczyt biga bez przygód, a potem dość szybki zjazd. W Vara Superiore i Inferiore rozglądamy się za jakimś noclegiem, ale mimo że są dwa albergi i jedno pensione, to wszystko zamknięte na głucho. Dopiero w San Pietro d'Olba trafia się B&B. Trochę zbyt eleganckie i cena na booking to 60 EUR, zresztą nikogo nie ma w środku. Wchodzę do lokalnego sklepu zapytać, czy znają jeszcze coś w okolicy, ale nie. Sprzedawczyni jednak łapie za telefon i dzwoni do właścicielki B&B. Po negocjacjach telefonicznych, które przeprowadziłem (po włosku!) staje na cenie 45 EUR a noc. Drogo, ale akceptowalnie. Nawet jeśli okaże się, że trzeba zostać dwie noce, bo jutro według prognoz to chyba będzie cały dizeń lać.
Potem okazuje się, ze to najbardziej wypasiony nocleg całej wyprawy. Mamy do dyspozycji cały dom (bo innych gości nie ma), pełną kuchnię i lodówkę, mnóstwo żarcia i wszystko w cenie. I jeszcze gospodynie kupuje nam świeżutką foccacię. Żryć nie umierać! :)
Trasa.
To nie jest słynna (po katastrofie budowlanej z sierpnia 2018) A10, tylko jej przedłużenie - A26 na zachód od Genui, kawałek powyżej Voltri
Big wszedł jak w masełko (big z rana jak śmietana) i już zjeżdżamy do Genui. Robi się upał. Genua się ciągnie. Jedziemy przez brzydkie przemysłowe przedmieścia, a potem okolice portu. Brzydko i straszny ruch, więc robimy zakupy w Lidlu (obowiązkowe tutaj pesto alla Genovese ;) i lecim na drugiego biga.
Tym razem start z poziomu morza, więc podjazd zacny, ale Passo del Faiallo wchodzi całkiem sensownie. Jedyny problem to nadchodząca burza. Dwa razy nawet łapie nas deszcz, ale w obu przypadkach wyjątkowo jest się gdzie schować (co jest generalnie rzadkością w górach). Są też przepiękne widoki na dolinę i port w Genui, niestety z powodu burzy i pochmurnej pogody widoczność jest beznadziejna i ze zdjęć nici :/
Podczas drugiego deszczu rozważamy nawet nocleg na dziko, bo akurat jest świetne miejsce: jakieś opuszczone jakby domostwo czy chatka pasterska, całkiem nieźle (niegdyś) urządzona, a i obecnie w akceptowalnym stanie (choć jednak zdewastowana). Sęk w tym, że nigdzie w okolicy nie ma wody. Może jakby się uparł, to by znalazł, bo widać pozostałości wodociągu, ale postanawiamy jechać dalej.
Na szczyt biga bez przygód, a potem dość szybki zjazd. W Vara Superiore i Inferiore rozglądamy się za jakimś noclegiem, ale mimo że są dwa albergi i jedno pensione, to wszystko zamknięte na głucho. Dopiero w San Pietro d'Olba trafia się B&B. Trochę zbyt eleganckie i cena na booking to 60 EUR, zresztą nikogo nie ma w środku. Wchodzę do lokalnego sklepu zapytać, czy znają jeszcze coś w okolicy, ale nie. Sprzedawczyni jednak łapie za telefon i dzwoni do właścicielki B&B. Po negocjacjach telefonicznych, które przeprowadziłem (po włosku!) staje na cenie 45 EUR a noc. Drogo, ale akceptowalnie. Nawet jeśli okaże się, że trzeba zostać dwie noce, bo jutro według prognoz to chyba będzie cały dizeń lać.
Potem okazuje się, ze to najbardziej wypasiony nocleg całej wyprawy. Mamy do dyspozycji cały dom (bo innych gości nie ma), pełną kuchnię i lodówkę, mnóstwo żarcia i wszystko w cenie. I jeszcze gospodynie kupuje nam świeżutką foccacię. Żryć nie umierać! :)
Trasa.
- DST 78.26km
- Czas 05:19
- VAVG 14.72km/h
- VMAX 58.34km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 1607m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 7 maja 2018
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici di Bici, dz.245
Dziś od rana pochmurno, ale prognozy mówiły, że ma nie padać. Zwinęliśmy się rekordowo szybko, o 8:30 byliśmy w trasie.
Pierwszy podjeździk ok 150 metrów i na zjeździe zaczęło kropić. Potem już mocniej padać. Do Lidla w Arquata Scrivia dojechaliśmy wilgotni. Tam długa narada, co robić plus małe zakupy. Na koniec narady przestało padać, więc pojechaliśmy dalej, z planem, że jak znów przyleje, to kończymy w Voltaggio, gdzie jest B&B w akceptowalnej cenie.
Oczywiście, jak tylko znaleźliśmy się w szczerym polu, to zaczęło padać. Dość mocno. Szlag nas trafił i po kilkunastu kilometrach, już prawie zupełnie mokrzy, wzięliśmy ten booking (ok godz. 13, aż dziw, że w ogóle dało się o tej porze zrobić check-in!), bo prognozy mówiły, że ma być coraz gorzej, a za to jutro lepiej. Oczywiście, jak tylko się zadekowaliśmy w domu (bardzo fajny pokoik, szkoda, że bez kuchni, ale radzimy sobie, gotując za oknem :P), to zaczęła się poprawiać pogoda. O 15:30 już super słoneczko, kurwa mać! No nic, trudno, na szczęście nigdzie nam się nie spieszy :P
Pierwszy podjeździk ok 150 metrów i na zjeździe zaczęło kropić. Potem już mocniej padać. Do Lidla w Arquata Scrivia dojechaliśmy wilgotni. Tam długa narada, co robić plus małe zakupy. Na koniec narady przestało padać, więc pojechaliśmy dalej, z planem, że jak znów przyleje, to kończymy w Voltaggio, gdzie jest B&B w akceptowalnej cenie.
Oczywiście, jak tylko znaleźliśmy się w szczerym polu, to zaczęło padać. Dość mocno. Szlag nas trafił i po kilkunastu kilometrach, już prawie zupełnie mokrzy, wzięliśmy ten booking (ok godz. 13, aż dziw, że w ogóle dało się o tej porze zrobić check-in!), bo prognozy mówiły, że ma być coraz gorzej, a za to jutro lepiej. Oczywiście, jak tylko się zadekowaliśmy w domu (bardzo fajny pokoik, szkoda, że bez kuchni, ale radzimy sobie, gotując za oknem :P), to zaczęła się poprawiać pogoda. O 15:30 już super słoneczko, kurwa mać! No nic, trudno, na szczęście nigdzie nam się nie spieszy :P
- DST 34.79km
- Czas 02:10
- VAVG 16.06km/h
- VMAX 47.79km/h
- Temperatura 17.0°C
- Podjazdy 430m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 6 maja 2018
Kategoria Surly-arch, Wyprawa, AdB
Amici di Bici, dz.244
Dziś piękny dzień. I pogodowo, i widokowo. Najpierw śliczny przełom rzeki Trebbia z Ottone aż do Bobbio, gdzie złapałem pierwszą gumę w tym roku.
Potem ładny, choć upalny podjazd na biga Monte Penice. Wreszcie zjazd do Varzi, gdzie o dziwo był czynny w niedzielę Carrefour. Całe szczęście, bo wyszło nam całe picie. Potem jeszcze dwie hopy przez San Sebastiano Curone do Garbagna. Ostatnia hopa dała nam w kość, niby tylko 160 metrów podjazdu, ale nachylenia 15-17%. Z tym bagażem to już udręka, zwłaszcza, że upał nie odpuszczał. Na szczęście było trochę cienia. Na koniec idylliczna dolinka, gdzie psy szczekają i na jej końcu Garbagna z całkiem porządnym i tanim (17 EUR) kempingiem.
Dobranoc, powiedział diabeł.
Trasa.
Potem ładny, choć upalny podjazd na biga Monte Penice. Wreszcie zjazd do Varzi, gdzie o dziwo był czynny w niedzielę Carrefour. Całe szczęście, bo wyszło nam całe picie. Potem jeszcze dwie hopy przez San Sebastiano Curone do Garbagna. Ostatnia hopa dała nam w kość, niby tylko 160 metrów podjazdu, ale nachylenia 15-17%. Z tym bagażem to już udręka, zwłaszcza, że upał nie odpuszczał. Na szczęście było trochę cienia. Na koniec idylliczna dolinka, gdzie psy szczekają i na jej końcu Garbagna z całkiem porządnym i tanim (17 EUR) kempingiem.
Dobranoc, powiedział diabeł.
Trasa.
- DST 89.29km
- Teren 0.30km
- Czas 05:30
- VAVG 16.23km/h
- VMAX 58.12km/h
- Temperatura 28.0°C
- Podjazdy 1625m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 5 maja 2018
Kategoria Surly-arch, AdB, Użytkowo
Amici de Bici, dz. 243, restowy
Od rana padało. Potem się trochę rozpogodziło, ale było już trochę za późno, żeby ruszyć. A że akurat wczoraj trafił nam się chyba najfajniejszy nocleg dotychczas (super domek na kempingu w Rovegno za akceptowalna cenę), więc postanowiliśmy zostać.
A potem znowu padało :P
Kilometry tylko do sklepu.
A potem znowu padało :P
Kilometry tylko do sklepu.
- DST 6.04km
- Teren 0.50km
- Czas 00:26
- VAVG 13.94km/h
- VMAX 44.08km/h
- Temperatura 15.0°C
- Podjazdy 148m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 4 maja 2018
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici de Bici, dz. 242
Chiavari - Carasco - Borzonasca - na lekko big Passo dei Ghiffi - Borzonasca - Farfanosa - Passo Fregarolo (nie big, ale wyższa od biga! ;) - Rovegno. Trasa.
Ciężki dzień, dał mi ostro w kość. Pogoda niepewna, na podjeździe na Fregarolo nawet trochę posiąpiło, ale generalnie OK. Silny wiatr NE.
Ciężki dzień, dał mi ostro w kość. Pogoda niepewna, na podjeździe na Fregarolo nawet trochę posiąpiło, ale generalnie OK. Silny wiatr NE.
- DST 85.59km
- Teren 0.50km
- Czas 06:15
- VAVG 13.69km/h
- VMAX 53.61km/h
- Temperatura 18.0°C
- Podjazdy 2407m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 3 maja 2018
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici di Bici, dz.241
Dziś od rana pogoda niepewna. Pełne zachmurzenie i pokropywało. Żeby w miarę szybko zmienić region, wsiedliśmy w pociąg.
Pontremoli - (pociąg) - La Spezia - Riomaggiore - Vernazza - Levanto (tu zakończyliśmy słynne Cinque Terre - jak dla nas nic specjalnego, porównywalne z Gargano, a sporo mu brakuje do Costa d'Amalfi, nie mówiąc o np. majorkańskim Formentorze) - (pociąg) - Chiavari - Carasco - Cogorno.
Vernazza, jedna z Pięciu Ziem
Kemping w Carasco był nieczynny, dopiero powoli przygotowywany do sezonu, więc musieliśmy się cofnąć do Cogorno. Tu też niezbyt czynny, ale jednak nas przyjęli ;)
Do końca dnia od czasu do czasu pokropywało i silny wiatr NE.
Trasa. Proste kreski to przejazdy pociągami.
Pontremoli - (pociąg) - La Spezia - Riomaggiore - Vernazza - Levanto (tu zakończyliśmy słynne Cinque Terre - jak dla nas nic specjalnego, porównywalne z Gargano, a sporo mu brakuje do Costa d'Amalfi, nie mówiąc o np. majorkańskim Formentorze) - (pociąg) - Chiavari - Carasco - Cogorno.
Vernazza, jedna z Pięciu Ziem
Kemping w Carasco był nieczynny, dopiero powoli przygotowywany do sezonu, więc musieliśmy się cofnąć do Cogorno. Tu też niezbyt czynny, ale jednak nas przyjęli ;)
Do końca dnia od czasu do czasu pokropywało i silny wiatr NE.
Trasa. Proste kreski to przejazdy pociągami.
- DST 51.51km
- Czas 03:32
- VAVG 14.58km/h
- VMAX 51.10km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 891m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 2 maja 2018
Kategoria Surly-arch, AdB, Użytkowo
Amici di Bici, dz.240, restowy, bo pada
Tylko do sklepu plus spacer w deszczu po ładnym, średniowiecznym miasteczku Pontremoli :)
- DST 2.44km
- Czas 00:08
- VAVG 18.30km/h
- VMAX 33.52km/h
- Temperatura 12.0°C
- Podjazdy 24m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 1 maja 2018
Kategoria Surly-arch, AdB, Wycieczka
Amici di Bici, dz.239, everestowy*
Wczoraj dzień restowy - bardzo był mi potrzebny ;)
Dziś krótka przeprowadzka do Pontremoli (10 km), gdzie dorwaliśmy niedrogie AirBnB, bo przez najbliższe dni ma padać. Ale póki nie pada (no, trochę) to skoczyłem na biga Colle dei Due Santi i z powrotem. Dzięki temu będziemy mogli się stąd ewakuować pociągiem, w razie przeciągającej się zlewy ;)
Trasa. Prosta kreska, bo zapomniałem włączyć GPS ;)
Dziś krótka przeprowadzka do Pontremoli (10 km), gdzie dorwaliśmy niedrogie AirBnB, bo przez najbliższe dni ma padać. Ale póki nie pada (no, trochę) to skoczyłem na biga Colle dei Due Santi i z powrotem. Dzięki temu będziemy mogli się stąd ewakuować pociągiem, w razie przeciągającej się zlewy ;)
Trasa. Prosta kreska, bo zapomniałem włączyć GPS ;)
- DST 63.35km
- Czas 03:36
- VAVG 17.60km/h
- VMAX 50.37km/h
- Temperatura 10.0°C
- Podjazdy 1442m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze