Wpisy archiwalne w kategorii
!Surlier
Dystans całkowity: | 32135.53 km (w terenie 477.17 km; 1.48%) |
Czas w ruchu: | 1727:03 |
Średnia prędkość: | 18.61 km/h |
Maksymalna prędkość: | 77.37 km/h |
Suma podjazdów: | 539047 m |
Maks. tętno maksymalne: | 168 (0 %) |
Maks. tętno średnie: | 144 (0 %) |
Suma kalorii: | 30801 kcal |
Liczba aktywności: | 456 |
Średnio na aktywność: | 70.47 km i 3h 47m |
Więcej statystyk |
Konserwatywnie - tyrolska, dżem powrotu
Po miastach Bludenz (późnym wieczorem) i Wiedeń (rano).
Podsumowanie wyprawy Konserwatywnie – tyrolska 2022:
Całkowity dystans wyprawy: 1 359 km, średnio dziennie 97,1 km (bez dni restowych).
Całkowita suma podjazdów: 27 431 m – co daje mi rekord czerwca w tej kwestii, mimo że dotychczas rekordowy czerwiec 2018 był w całości wyprawowy, a tu tylko dwa tygodnie :)
Wychodzi 2 018,5 m / 100 km, czyli jak na Alpy to nie jakoś bardzo dużo. Fakt, było sporo relatywnie płaskich odcinków; dolina Innu, dolina Renu, Szwajcaria Kaszubska...
Zaliczonych bigów: 24, średnio dziennie 1,7
Forma: słabo. Chyba jak zwykle, w końcu to tylko dwa tygodnie bez przygotowania (jakbym TERAZ jechał dalej, to hoho...), ale i tak trochę rozczarowujące.
Sprzęt: kupiony rok temu w Słowenii pedał jest do wymiany/ naprawy łożyska. Chrobocze jak nieszczęście, gówno straszne. Szczęście, ze wytrzymał do końca. Zgubiona rękawiczka podczas prania w rzece. No i wciąż nie mogę doregulować tylnej przerzutki, na młynku czasem skacze. Serwisant twierdzi, że mam za krótki łańcuch. Obaczym po wymianie. Poza tym sprzęt bez zarzutu.
W szczególności zadowolony jestem z nowych nabytków: materacyk Big Agnes Air Core Ultra bardzo wygodny (grubszy niż inne), niezbyt upierdliwy w pompowaniu (mimo zdecydowanie większej ilości powietrza, które trzeba wpompować) i robi wrażenie, że będzie wytrzymały. Opowieści o współczynnikach R można sobie wsadzić, tak jak sądziłem, i bardzo dobrze. Namiot Naturehike Star River 2 - wygodny, szczelny, łatwy w rozkładaniu. Brakuje mu tylko jednej rzeczy: punktu podczepienia tropiku do masztów - wygodniej by się rozkładało i składało.
Okoliczności: jak zwykle w Alpach – wspaniałe. A moje zdjęcia zbierają wyjątkowo dużo pochwał. Ciekawe, czemu więcej niż zwykle :)
Podsumowanie wyprawy Konserwatywnie – tyrolska 2022:
Całkowity dystans wyprawy: 1 359 km, średnio dziennie 97,1 km (bez dni restowych).
Całkowita suma podjazdów: 27 431 m – co daje mi rekord czerwca w tej kwestii, mimo że dotychczas rekordowy czerwiec 2018 był w całości wyprawowy, a tu tylko dwa tygodnie :)
Wychodzi 2 018,5 m / 100 km, czyli jak na Alpy to nie jakoś bardzo dużo. Fakt, było sporo relatywnie płaskich odcinków; dolina Innu, dolina Renu, Szwajcaria Kaszubska...
Zaliczonych bigów: 24, średnio dziennie 1,7
Forma: słabo. Chyba jak zwykle, w końcu to tylko dwa tygodnie bez przygotowania (jakbym TERAZ jechał dalej, to hoho...), ale i tak trochę rozczarowujące.
Sprzęt: kupiony rok temu w Słowenii pedał jest do wymiany/ naprawy łożyska. Chrobocze jak nieszczęście, gówno straszne. Szczęście, ze wytrzymał do końca. Zgubiona rękawiczka podczas prania w rzece. No i wciąż nie mogę doregulować tylnej przerzutki, na młynku czasem skacze. Serwisant twierdzi, że mam za krótki łańcuch. Obaczym po wymianie. Poza tym sprzęt bez zarzutu.
W szczególności zadowolony jestem z nowych nabytków: materacyk Big Agnes Air Core Ultra bardzo wygodny (grubszy niż inne), niezbyt upierdliwy w pompowaniu (mimo zdecydowanie większej ilości powietrza, które trzeba wpompować) i robi wrażenie, że będzie wytrzymały. Opowieści o współczynnikach R można sobie wsadzić, tak jak sądziłem, i bardzo dobrze. Namiot Naturehike Star River 2 - wygodny, szczelny, łatwy w rozkładaniu. Brakuje mu tylko jednej rzeczy: punktu podczepienia tropiku do masztów - wygodniej by się rozkładało i składało.
Okoliczności: jak zwykle w Alpach – wspaniałe. A moje zdjęcia zbierają wyjątkowo dużo pochwał. Ciekawe, czemu więcej niż zwykle :)
- DST 10.54km
- Czas 00:39
- VAVG 16.22km/h
- VMAX 44.59km/h
- Temperatura 24.0°C
- Podjazdy 88m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Konserwatywnie - tyrolska, dżem 16 i ostatni
O 5:45 obudził mnie motocyklista, który zaparkowal 20m od mojego namiotu i poszedł na wycieczkę w góry :-D
Zwijalem się bardzo leniwie, wiedząc, że na koniec dnia i tak będę czekał na pociag. Wyjazd o 8:30. Na bigu Furkajoch byłem przed 10, a i tak były już 23 stopnie (na wysokości 1800!).
Zjazd do Schoppernau, tam żarcie na ławce w cieniu i już w solidnym upale zaczynam biga Hochtannberg. No bardzo ciężko szło. Postoje robiłem co 200 m w pionie (normalnie co ok. 500). Ale wreszcie się dotoczylem. Temperarura 44...
Krótki zjazd, trochę trawersu doliną górnego (i zimnego!) Lecha i pora na ostatni podjazd. Raptem 330m, ale też mnie strasznie wymęczył. Ale wszystko się kiedyś kończy i ta nierówna walka również. Bezbigowa przełęcz padła i dalej do Bludenz (skąd mam wieczorem pociąg powrotny) już z grubsza tylko w dół.
Na kemping docieram o 17:30. Spałem tu tydzień temu i mam dogadane, że mogę wziąć prysznic przed pociągiem. To wielka ulga po każdej trasie, a zwłaszcza w takim upale. Jeszcze golenie, przebiórka w ciuchy, w których można się ludziom pokazać, piwo pszeniczne w kempingowym barze i czekam. Odjazd o 23:40. Wziąłem kuszetkę, więc rano powinienem być gotów do życia i pracy :-)
A tymczasem dziś zaliczyłem ostatnie bigi w Austrii. Teraz najbliższe niezrobione mam w dolinie Górnego Rodanu...
Ostatnie impresje:





Ps. O, widzę, że rekord podjazdów czerwca pobity! :-D
Zwijalem się bardzo leniwie, wiedząc, że na koniec dnia i tak będę czekał na pociag. Wyjazd o 8:30. Na bigu Furkajoch byłem przed 10, a i tak były już 23 stopnie (na wysokości 1800!).
Zjazd do Schoppernau, tam żarcie na ławce w cieniu i już w solidnym upale zaczynam biga Hochtannberg. No bardzo ciężko szło. Postoje robiłem co 200 m w pionie (normalnie co ok. 500). Ale wreszcie się dotoczylem. Temperarura 44...
Krótki zjazd, trochę trawersu doliną górnego (i zimnego!) Lecha i pora na ostatni podjazd. Raptem 330m, ale też mnie strasznie wymęczył. Ale wszystko się kiedyś kończy i ta nierówna walka również. Bezbigowa przełęcz padła i dalej do Bludenz (skąd mam wieczorem pociąg powrotny) już z grubsza tylko w dół.
Na kemping docieram o 17:30. Spałem tu tydzień temu i mam dogadane, że mogę wziąć prysznic przed pociągiem. To wielka ulga po każdej trasie, a zwłaszcza w takim upale. Jeszcze golenie, przebiórka w ciuchy, w których można się ludziom pokazać, piwo pszeniczne w kempingowym barze i czekam. Odjazd o 23:40. Wziąłem kuszetkę, więc rano powinienem być gotów do życia i pracy :-)
A tymczasem dziś zaliczyłem ostatnie bigi w Austrii. Teraz najbliższe niezrobione mam w dolinie Górnego Rodanu...
Ostatnie impresje:





Ps. O, widzę, że rekord podjazdów czerwca pobity! :-D
- DST 93.07km
- Teren 1.00km
- Czas 05:20
- VAVG 17.45km/h
- VMAX 69.99km/h
- Temperatura 42.0°C
- Podjazdy 1654m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Konserwatywnie - tyrolska, dżem 15
Kemping w Winterthur całkiem fajny, są fotele, leżaki, stoliki, można korzystać, przestawiać, fajnie. I taki Monet za płotem :-)

Start tuż po 8, potem Lidl, a potem jechałem wzdłuż torów i sobie pomyślałem, że przede mną 50km lekko pod górę w czeskim stylu, pod wiatr i bez bigów. Hmmm... Nie było co za długo myśleć. Pociąg za kwadrans :-) cena co prawda sroga (20 chf), ale oszczedzam dobre dwie godziny i sporo sił. Skusilem się :-)
W St. Gallen jestem o 10:40, stąd już na biga Stoss (sztos!) i zjazd w dolinę Renu i do Austrii. Hurra! :-)

Sztos!
Tu już upał niewąski. Robię zakupy na niedzielę i długi popas z kawą mrożoną. Na biga Millruette startuje na lekko ok 14. Godzina i po krzyku, a na dole jestem ok 15:30. Zostalo 13km na kemping. Hmmm, coś wcześnie, żal kończyć, zwłaszcza, że jutro rzeźnicki dzień ma być...
Po namyśle ryzykuje start podjazdu na Furkajoch (to nie ta Furka!). No i tak rozglądając się za dobrym miejscem na dziko podjechałem aż 900m.
Prosta kreska to przejazd pociągiem
Sztos, bo na 1400 fajna polanka, z rzeczką, głazem do siedzenia i śladami racic. Tu dziś będzie mój dom! :-D


Start tuż po 8, potem Lidl, a potem jechałem wzdłuż torów i sobie pomyślałem, że przede mną 50km lekko pod górę w czeskim stylu, pod wiatr i bez bigów. Hmmm... Nie było co za długo myśleć. Pociąg za kwadrans :-) cena co prawda sroga (20 chf), ale oszczedzam dobre dwie godziny i sporo sił. Skusilem się :-)
W St. Gallen jestem o 10:40, stąd już na biga Stoss (sztos!) i zjazd w dolinę Renu i do Austrii. Hurra! :-)

Sztos!
Tu już upał niewąski. Robię zakupy na niedzielę i długi popas z kawą mrożoną. Na biga Millruette startuje na lekko ok 14. Godzina i po krzyku, a na dole jestem ok 15:30. Zostalo 13km na kemping. Hmmm, coś wcześnie, żal kończyć, zwłaszcza, że jutro rzeźnicki dzień ma być...
Po namyśle ryzykuje start podjazdu na Furkajoch (to nie ta Furka!). No i tak rozglądając się za dobrym miejscem na dziko podjechałem aż 900m.
Prosta kreska to przejazd pociągiem
Sztos, bo na 1400 fajna polanka, z rzeczką, głazem do siedzenia i śladami racic. Tu dziś będzie mój dom! :-D

- DST 84.25km
- Czas 05:40
- VAVG 14.87km/h
- VMAX 53.26km/h
- Temperatura 38.0°C
- Podjazdy 2101m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Konserwatywnie - tyrolska, dżem 14
Start 8:50, już po zakupach w Lidlu, nieźle. Początkowo bardzo łagodny podjazd na biga Bachtel, a potem nagle robi się 17%. Końcówka to już 19%, ale to już na szczęście na lekko.
Zjazd też stromy. Potem trochę falowania i wreszcie przed Zurychem się wypłaszcza. Wiatr oczywiście w pysk, ale lekki.
Za Zurychem big Regensberg, też na lekko i to niespełna dwustumetrowy pipsztok, więc to był moment. Potem znów falowanie aż do Winterthur, gdzie wreszcie fajny kemping, ale straszny upał.
Pod koniec mocno doskwierały mi stopy, dłonie i tyłek. Niedopsz.

Widok ze szczytu Bachtel. Nudna ta Szwajcaria.
Zjazd też stromy. Potem trochę falowania i wreszcie przed Zurychem się wypłaszcza. Wiatr oczywiście w pysk, ale lekki.
Za Zurychem big Regensberg, też na lekko i to niespełna dwustumetrowy pipsztok, więc to był moment. Potem znów falowanie aż do Winterthur, gdzie wreszcie fajny kemping, ale straszny upał.
Pod koniec mocno doskwierały mi stopy, dłonie i tyłek. Niedopsz.

Widok ze szczytu Bachtel. Nudna ta Szwajcaria.
- DST 101.91km
- Czas 05:33
- VAVG 18.36km/h
- VMAX 55.70km/h
- Temperatura 34.0°C
- Podjazdy 1467m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Konserwatywnie - tyrolska, dżem 13
Rano burza, znowu. Zwijam się między deszczami i namiot oczywiście kompletnie mokry. Ale jednak fajne to miejsce było i mimo pochylosci dobrze się spało :-)
Wyjazd o 8:50, a o 9:05 już przeczekuję pierwszy deszcz. Na szczęście to był jedyny daszek na całym podjeździe, więc potem już sobie nie zawracam głowy, tylko jadę. Na Klausenpass jestem o 10:30 i właśnie przestalo padać. Potem ma się okazać, że to był ostatni deszcz dziś. Fart, bo najgorzej, jak pada na zjeździe, a ten zjazd miał 1500m (w pionie)!
W połowie zjazdu jest mała hopa pod górę, ale jest też już 20 stopni, więc się rozbieram "ze wszystkiego" i na dalszy ciąg zjazdu już tylko kurtka. W Altdorfie pochmurno, ale 24 stopnie i nie pada.
Dalej jest spektakularny odcinek wzdłuż Jeziora Lucerńskiego, z klifami, tunelami i wszystkim! Jak Amalfi albo fiordy! Wow! Niestety z powodu zachmurzenia zdjęcia marne.




Z Brunnen już konsekwentnie pod górę przez Schwyz i główną na plaskowyż. Zrobiła się lampa, a stok ma ekspozycję SW, więc trochę hardkor. Licznik pokazuje 40 stopni, pierwszy raz na tej wyprawie.
Potem na górze już nie tyle Alpy, co raczej Czechy, albo może Szwajcaria... Kaszubska. W każdym razie szalone zjazdy i pojazdy do 14% co chwilę, a na koniec big Etzelpass. Mały, ale wariat.
No i zjazd do dawno Wam obiecanego Miasteczka Gwałcicieli Cipek.

Straszny ruch w centrum, a na kempingu rejwach, bo to zarazem miejskie kąpielisko. Ale jakoś to przetrwałem, a pod wieczór jest już w miarę spokojnie. Ale jako kemping to kiepski adres, nie polecam. Za to okolica, mimo że to już nie Alpy, przepiękna!

Wyjazd o 8:50, a o 9:05 już przeczekuję pierwszy deszcz. Na szczęście to był jedyny daszek na całym podjeździe, więc potem już sobie nie zawracam głowy, tylko jadę. Na Klausenpass jestem o 10:30 i właśnie przestalo padać. Potem ma się okazać, że to był ostatni deszcz dziś. Fart, bo najgorzej, jak pada na zjeździe, a ten zjazd miał 1500m (w pionie)!
W połowie zjazdu jest mała hopa pod górę, ale jest też już 20 stopni, więc się rozbieram "ze wszystkiego" i na dalszy ciąg zjazdu już tylko kurtka. W Altdorfie pochmurno, ale 24 stopnie i nie pada.
Dalej jest spektakularny odcinek wzdłuż Jeziora Lucerńskiego, z klifami, tunelami i wszystkim! Jak Amalfi albo fiordy! Wow! Niestety z powodu zachmurzenia zdjęcia marne.




Z Brunnen już konsekwentnie pod górę przez Schwyz i główną na plaskowyż. Zrobiła się lampa, a stok ma ekspozycję SW, więc trochę hardkor. Licznik pokazuje 40 stopni, pierwszy raz na tej wyprawie.
Potem na górze już nie tyle Alpy, co raczej Czechy, albo może Szwajcaria... Kaszubska. W każdym razie szalone zjazdy i pojazdy do 14% co chwilę, a na koniec big Etzelpass. Mały, ale wariat.
No i zjazd do dawno Wam obiecanego Miasteczka Gwałcicieli Cipek.

Straszny ruch w centrum, a na kempingu rejwach, bo to zarazem miejskie kąpielisko. Ale jakoś to przetrwałem, a pod wieczór jest już w miarę spokojnie. Ale jako kemping to kiepski adres, nie polecam. Za to okolica, mimo że to już nie Alpy, przepiękna!

- DST 99.07km
- Teren 1.50km
- Czas 05:30
- VAVG 18.01km/h
- VMAX 58.58km/h
- Temperatura 15.0°C
- Podjazdy 1672m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Konserwatywnie - tyrolska, dżem 12
Rano padało dwa razy, ale namiot udało mi się zwinąć prawie suchy, a jak ruszam o 9, to już jest raczej słonecznie. Potem wręcz będzie upał.
Początek z Walenstadt aż do ujścia rzeki Linth, to bardzo ciekawie poprowadzona ścieżka rowerowa wzdłuż jeziora. Między wodą a autostradą, wciskała się w zaułki, a nawet miała dwa własne tunele! Potem trochę szutru wzdłuż rzeki i dzięki temu udało mi się ominąć prawie 300m podjazdu, które wzdłuż jeziora wyrabiała szosa :-)
Potem już normalnie: w górę doliny, skok w bok na biga Pragelpass, zjazd, małe zakupy w Aldim (ceny bez dramatu!), i dalsza droga w górę doliny ku Klausenpass (big) , ktorej wszelako dziś nie osiągnąłem, bo ileż można!
Nocleg na dziko w górnej części doliny, nad Linthalem. Jest tu i kilka kamperow :-)
A jak tylko się rozbilem i umylem w rzece, to walnela krótka burza. Namiot znów się spisał :-) Miejsce zaś ciekawe i ładne, ale pochyle (nie chciałem tuż przy rzece ze względu na możliwość powodzi blyskawicznej). Ciekawe, jak się będzie spać :-)






Początek z Walenstadt aż do ujścia rzeki Linth, to bardzo ciekawie poprowadzona ścieżka rowerowa wzdłuż jeziora. Między wodą a autostradą, wciskała się w zaułki, a nawet miała dwa własne tunele! Potem trochę szutru wzdłuż rzeki i dzięki temu udało mi się ominąć prawie 300m podjazdu, które wzdłuż jeziora wyrabiała szosa :-)
Potem już normalnie: w górę doliny, skok w bok na biga Pragelpass, zjazd, małe zakupy w Aldim (ceny bez dramatu!), i dalsza droga w górę doliny ku Klausenpass (big) , ktorej wszelako dziś nie osiągnąłem, bo ileż można!
Nocleg na dziko w górnej części doliny, nad Linthalem. Jest tu i kilka kamperow :-)
A jak tylko się rozbilem i umylem w rzece, to walnela krótka burza. Namiot znów się spisał :-) Miejsce zaś ciekawe i ładne, ale pochyle (nie chciałem tuż przy rzece ze względu na możliwość powodzi blyskawicznej). Ciekawe, jak się będzie spać :-)






- DST 99.43km
- Teren 5.00km
- Czas 06:22
- VAVG 15.62km/h
- VMAX 54.64km/h
- Temperatura 33.0°C
- Podjazdy 2236m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Konserwatywnie - tyrolska, dżem 11
Miał być łatwy dzień, ale jakoś strasznie mnie zmęczył. Ledwo żyję. Może dlatego, że pół dnia po płaskim, a na koniec dwa bigi po 950m i raczej z tych stromych. Bigi zawsze lepiej się robi z rana (jak śmietana!).
Bludenz - Feldkirch - Schaan (Liechtenstein) - Buchs (Szwajcaria) - Sargans - Tannenbodenalp (big) - Walenstadt - Hochrugg (big) - Walenstadt.
Sargans leży na najbardziej wybitnej przełęczy alpejskiej, jaką widziałem. Jest tak niesamowicie głęboko wcięta, że podjazdu na nią jest kilka metrów (a wokoło dwutysięczniki!). Zarazem jest to bez wątpienia przełęcz, bo z jednej strony płynie Ren (ok kilometr od przełęczy i raptem kilkanaście metrów niżej), a z drugiej spływa rzeka Seez i ewidentnie jest normalna dolina prowadząca do Walensee (i dalej jednak do tegoż Renu, co się odwlecze...). Orograficznie NIESAMOWITE miejsce! :-)
A oprócz tego takie miejsca dziś:



To ostatnie to mój widok z namiotu :-)
Bludenz - Feldkirch - Schaan (Liechtenstein) - Buchs (Szwajcaria) - Sargans - Tannenbodenalp (big) - Walenstadt - Hochrugg (big) - Walenstadt.
Sargans leży na najbardziej wybitnej przełęczy alpejskiej, jaką widziałem. Jest tak niesamowicie głęboko wcięta, że podjazdu na nią jest kilka metrów (a wokoło dwutysięczniki!). Zarazem jest to bez wątpienia przełęcz, bo z jednej strony płynie Ren (ok kilometr od przełęczy i raptem kilkanaście metrów niżej), a z drugiej spływa rzeka Seez i ewidentnie jest normalna dolina prowadząca do Walensee (i dalej jednak do tegoż Renu, co się odwlecze...). Orograficznie NIESAMOWITE miejsce! :-)
A oprócz tego takie miejsca dziś:



To ostatnie to mój widok z namiotu :-)
- DST 110.28km
- Teren 0.50km
- Czas 06:12
- VAVG 17.79km/h
- VMAX 61.18km/h
- Temperatura 32.0°C
- Podjazdy 2107m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Konserwatywnie - tyrolska, dżem 10, restowy
Od rana co chwilę padało, a że rest i tak mi się należał, to postanowiłem wykorzystać, że jestem ostatni dzień w Austrii i nie jest ekstremalnie drogo :-)
Kemping Auhof w Bludenz całkiem spoko, bo jest gdzie usiąść i się schować przed deszczem (duży knajpiany parasol), tylko niestety z pola zajeżdża nawozem ;-)
Ale o godz. 17 już jest z grubsza słonecznie, a ja się czuję mocno wypoczęty i lekko znudzony. Fajnie :-)
Kemping Auhof w Bludenz całkiem spoko, bo jest gdzie usiąść i się schować przed deszczem (duży knajpiany parasol), tylko niestety z pola zajeżdża nawozem ;-)
Ale o godz. 17 już jest z grubsza słonecznie, a ja się czuję mocno wypoczęty i lekko znudzony. Fajnie :-)
- DST 10.39km
- Czas 00:37
- VAVG 16.85km/h
- VMAX 27.80km/h
- Temperatura 17.0°C
- Podjazdy 46m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Konserwatywnie - tyrolska, dżem 9
Mathon - Bielerhohe (big) - Schruns - Bludenz - Brand - Schattenlagant (big) - Bludenz.

Niby spoko dzień, a pod koniec dość ciężko już się jechało. Może i dobrze, że jutro zlewa, akurat pora na rest, a przynajmniej nie wypadnie w Szwajcarii :-)
Gondola z drugiego biga na Luenersee. 410m przewyższenia na 900m długości. I zero podpór po drodze! :O


Niby spoko dzień, a pod koniec dość ciężko już się jechało. Może i dobrze, że jutro zlewa, akurat pora na rest, a przynajmniej nie wypadnie w Szwajcarii :-)
Gondola z drugiego biga na Luenersee. 410m przewyższenia na 900m długości. I zero podpór po drodze! :O

- DST 97.84km
- Teren 0.80km
- Czas 05:06
- VAVG 19.18km/h
- VMAX 64.21km/h
- Temperatura 32.0°C
- Podjazdy 1716m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Konserwatywnie - tyrolska, dżem 8
Miało być do Bludenz, ale że niedawno odkrylem, że bigowi Bielerhoehe dodali podjazd od wschodu, więc wymyśliłem skrót. Po co przewalać się przez przełęcz Arlberg, która nie jest bigiem, a nazajutrz na lekko robić biga od drugiej strony? (taki był plan). Lepiej przejechać przez biga, a nazajutrz na lekko mieć tylko drugiego :-)

Oczywiście problem z noclegiem, bo nigdzie nie ma kempingu, a dachy od 70 eur w górę. Jeszcze nie zwariowałem, żeby tyle płacić :-P

Zatem dzik i to fajny, bo stoję za szopą, która ma wbudowaną ławkę i stolik :-) ale gospodarze i tak mnie przyfilowali, i przed chwilą pani przyszła się upewnić, że nie naśmiecę :-)

Ciężki dzień dziś, chyba znów zmęczenie mi wchodzi :-/
Voels - Kamanaten - Kuehtai (big) - Oetz - Imst - Landeck - Ischgl - Mathon (1400 m npm).

Oczywiście problem z noclegiem, bo nigdzie nie ma kempingu, a dachy od 70 eur w górę. Jeszcze nie zwariowałem, żeby tyle płacić :-P

Zatem dzik i to fajny, bo stoję za szopą, która ma wbudowaną ławkę i stolik :-) ale gospodarze i tak mnie przyfilowali, i przed chwilą pani przyszła się upewnić, że nie naśmiecę :-)

Ciężki dzień dziś, chyba znów zmęczenie mi wchodzi :-/
Voels - Kamanaten - Kuehtai (big) - Oetz - Imst - Landeck - Ischgl - Mathon (1400 m npm).
- DST 115.05km
- Teren 0.50km
- Czas 07:02
- VAVG 16.36km/h
- VMAX 63.01km/h
- Temperatura 30.0°C
- Podjazdy 2473m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze