Udine, dz. 1
Postanowiłem skorzystać z ostatnich dni niemal lata i skoczyć do Italii. W końcu mieszkam ledwie 300 km od granicy, a ostatni raz bylem tam w 2020, czyli przed przeprowadzką do Wiednia :-P
Jedna długa przełęcz, potem zjazd i już jest godz. 16. Jem kanapki i zaczynam biga Grubberg. Od tej strony wcale nie taki łatwy! 400m podjazdu to niewiele, ale dochodzi do 10%, a wiatr wciąż przeszkadza. No i mam ponad 100 km w nogach. Ale jakoś się dotoczylem. Z biga już tylko 50 km do końca (i niewielka przełęcz).
Ciuchcia w Oetschertal
Wczoraj już niemal zrezygnowałem, bo dotychczas wg prognoz miało być 25-28 stopni i lampa, a wczoraj popsuła się prognoza. Nie jakoś drastycznie, ale w niedzielę i poniedziałek 17 stopni, w niedzielę trochę deszczu, a w sobotę atomowy wiatr w ryj. Sporo argumentów przeciw, ale w końcu uznałem, że za tydzień czy dwa prognoza będzie pewnie gorsza. Teraz albo nigdy!
Start z domu godz. 8:10, wieje zacnie. Jeszcze po świeży chleb do Adriatyku i o 8:30 ruszam. Już na Floetzersteigu ledwo jadę! LOL! No, ale dobra, w razie czego mogę po drodze wsiąść do pociągu do St. Poelten albo wręcz zawrócić. Więc trza spróbować.
Do Pressbaum, gdzie pierwszy postój na banana, było ciężko. Ale potem skończyły się miasteczka i zaczęły pola. I zrobił się dramat. Rzeźnia, nie wiatr! 15-17 kmh po płaskim!
Przed St. Poelten zboczyłem z głównej, żeby się trochę skryć. Niewiele to dało, a jeszcze trochę dodatkowych czech wpadło. Ale za to za St. Poelten zaczęła się dolina Pielach i wręcz trochę gór.
I tam już było sporo lepiej, bo skręciłem na SW, wiatr zatem przodoboczny, a góry wyraźnie osłaniały. Więc po 65 km rzeźni zrobiło się już tylko kiepsko. Za to pod górę.
I tam już było sporo lepiej, bo skręciłem na SW, wiatr zatem przodoboczny, a góry wyraźnie osłaniały. Więc po 65 km rzeźni zrobiło się już tylko kiepsko. Za to pod górę.
Jedna długa przełęcz, potem zjazd i już jest godz. 16. Jem kanapki i zaczynam biga Grubberg. Od tej strony wcale nie taki łatwy! 400m podjazdu to niewiele, ale dochodzi do 10%, a wiatr wciąż przeszkadza. No i mam ponad 100 km w nogach. Ale jakoś się dotoczylem. Z biga już tylko 50 km do końca (i niewielka przełęcz).
Ciuchcia w Oetschertal
Za Goestling zapada mrok, ustaje wiatr i ostatnia przełęcz wpada już po ciemku. W Lassing obczajam miejsce, gdzie miałem spać na dziko, ale jest kiepskie. Dobrze, że zmieniłem plany i jadę na kemping 11km dalej. Po drodze jeszcze sporo czech. Już mam dość! Ale wreszcie jest kemping. Zupełnie pusty, ale czynny. I z działającym kaloryferem w łazience ! Można wysuszyć pranie :-)
Wieczorem chwilę kropi, ale zaraz przestaje. Oby tak dalej!
- DST 166.72km
- Czas 08:09
- VAVG 20.46km/h
- VMAX 61.67km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 1867m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!