Informacje

  • Wszystkie kilometry: 226628.26 km
  • Km w terenie: 5432.31 km (2.40%)
  • Czas na rowerze: 456d 10h 06m
  • Prędkość średnia: 20.69 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl
Jak to drzewiej bywało: button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaprzyjaźnione blogi i strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy aard.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Wypad

Dystans całkowity:43861.36 km (w terenie 1117.89 km; 2.55%)
Czas w ruchu:1989:41
Średnia prędkość:22.04 km/h
Maksymalna prędkość:82.50 km/h
Suma podjazdów:349218 m
Maks. tętno maksymalne:151 (0 %)
Maks. tętno średnie:125 (0 %)
Suma kalorii:9716 kcal
Liczba aktywności:373
Średnio na aktywność:117.59 km i 5h 20m
Więcej statystyk
Sobota, 5 marca 2011 Kategoria Surly-arch, Wypad

Mini zlot :D

Z Serweczem i Wilkiem: Łódź - Łask - Szczerców - Ostrołęka (stąd z Waxmundem i Symfonianem) - Nowa Brzeźnica - Borowno (tutaj nas Symfonian opuścił)



Kłomnice (stąd z Szarnem) - Turów - Ostręznik - Żarki - Kroczyce - Siamoszyce - Mokrus (stąd z Markiem D.) - Podzamcze - Ogrodzieniec

Silny wiatr W. Super jazda w super kompaniji! Świetnie się jeździ w takim mini-peletonie :D
  • DST 211.56km
  • Teren 0.20km
  • Czas 08:24
  • VAVG 25.19km/h
  • VMAX 71.00km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Podjazdy 1245m
  • Sprzęt arch-Surly
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 26 września 2010 Kategoria Surly-arch, Wypad

Mazury - dzień 9 i ostatni

czyli powrót z pociągiem z Suwałk ;)
  • DST 21.83km
  • Czas 01:03
  • VAVG 20.79km/h
  • VMAX 32.58km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 104m
  • Sprzęt arch-Surly
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 25 września 2010 Kategoria Surly-arch, Wypad

Mazury - dzień 8.

Sejny - Berżniki - Vytautaj - Lazdijaj - Ogrodniki - Sejny - Stary Folwark

Mając świadomość kończącego się urlopu postanowiliśmy nie zmarnować jego ostatniego pełnego dnia i jednak gdzieś pojechać. Oczywiście z planów odwiedzenia Troków wyszły nici, bo to zbyt daleko na jednodniową wycieczkę, a wczoraj daliśmy ciała ;) Ale jednak gdziekolwiek na Litwę można by skoczyć, żeby chociaż N. zobaczyła, jak tam jest (ja już byłem i wiedziałem, że żaden cymes :P)

No to pojechalismy na pętelkę, w tym ponad 12 km typową dla Litwy drogą, która jesli tylko nie jest co najmniej "żółta", to jest szutrowa. Ciekawe doświadczenie na sztywniaku. Wymordowałem się niewąsko, ale przynajmniej sprawdziły się moje słowa, że tak będzie ;);)

Poza tym obejrzeliśmy nijakie miasteczko Lazdijaj i na spróbowanie kupiliśmy dwa miejscowe sery i piwo w tamtejszym markecie. Piwo okazało się obrzydliwe, serów jeszcze nie jadłem, więc nie wiem ;)

ogólnie jednak wycieczka była przyjemna, a zakończyliśmy ją oglądanie klasztoru w Wigrach - bardzo przyjemne miejsce :)

No i ciepło - 20-22 stopnie! :)
Gdyby jeszcze nie ten wiatr, który przeszkadzał jak tylko mógł... ;)
  • DST 107.01km
  • Teren 12.50km
  • Czas 04:57
  • VAVG 21.62km/h
  • VMAX 56.65km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 588m
  • Sprzęt arch-Surly
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 24 września 2010 Kategoria Surly-arch, Wypad

Mazury - dzień 7.

Po wczorajszym rekordzie N. znów bolało kolano, a mnie dopadł straszliwy leń, wię zamiast robić małą wycieczkę postanowiliśmy nie ruszać się wcale :P

W końcu się jednak złamaliśmy i pojechaliśmy do "Suwałki Plaza" na zakupy :P

Ogólnie wypocząłem jak rzadko! :)
  • DST 25.98km
  • Czas 01:19
  • VAVG 19.73km/h
  • VMAX 46.61km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 139m
  • Sprzęt arch-Surly
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 23 września 2010 Kategoria Surly-arch, Wypad

Mazury - dzień 6.

Trygort - Węgorzewo - Gołdap - Stańczyki - Suwałki - Stary Folwark.

Wziąłem sam cały bagaż i dobrze,bo ciężki dzień dziś był. Strome choć krótkie pagórki i wredny, przodoboczny wiatr.
A N. Kolejny raz poprawiła rekord życiowy :)

Poza tym były faktycznie niesamowite mosty w Stańczykach i sympatyczny skwer w centrum Gołdapi, gdzie zjedliśmy drugie śniadanie. No i wreszcie było ciepło - do 19 stopni. To jednak przyjemne okolice, te Mazury i Podlasie ;)

Nocleg na znanej mi sprzed 1,5 roku bardzo sympatycznej kwaterze w Starym Folwarku koło Suwałk. Niestety, również zimno! Widać po sezonie nie opłaca się grzać ;)
  • DST 140.45km
  • Teren 3.50km
  • Czas 06:55
  • VAVG 20.31km/h
  • VMAX 43.61km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 893m
  • Sprzęt arch-Surly
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 22 września 2010 Kategoria Surly-arch, Wypad

Mazury - dzień 5.

Trygort - Mamerki - Sztynort - Ogonki - Węgorzewo - Trygort

Rano może nie byliśmy zziębnięci, ale tylko dzięki dwóm kołdrom użytym na raz, natomiast wstanie z łóżka i wydmuchanie nosa były... trudne. W pokoju było bodaj 9 stopni. Zeszło nam więc nielicho.

Pogoda jednak okazała się być dobrą, więc postanowiliśmy ruszyć na zaplanowany dzień na lekko, tylko w nieco skróconej wersji, ze względu na późną porę wstania i nasze dolegliwości (N. faktycznie się ode mnie zaraziła, choć objawy miała lżejsze, ja wciąż nie do końca byłem zdrów, a do tego N. ponownie rozbolało kolano - no szpital na kółkach! ;)

Pojechaliśmy więc z powrotem wczorajszą trasą, weszliśmy "na nielegalu" do kwatery OKH w Mamerkach (znów wszystkie bunkry takie same :p) i dalej do Sztynortu. Po atmosferze ruchliwego portu, którą zapamiętałem z mojej jedynej tam wizyty (pod żaglami w roku bodaj 2000) nie było niestety o tej porze roku śladu. Stały puste łódki i smętnie kołysały się na wodzie lśniącej w zimnym, wrześniowym słońcu.

Co do pałacu, to kiedyś był niewątpliwie fajny, podobnie jak park, ale obecnie pierwszy jest w ruinie i zamknięty, a drugi w ruinie i zarośnięty ;)
Co prawda jakaś polsko-niemiecka oraz jakaś niemiecko-polska fundacja zbierają pieniądze na ich rewitalizację, ale póki co ich wkład widać tylko w wystawieniu tablicy informacyjnej na ten temat. Co ciekawe zarówno niemiecko-polska jak i polsko-niemiecka mają konta w Deutsche Banku :D

No, ale miejsce ogóle fajne z tego Sztynortu, nawet jesienią. Potem jeszcze przejeżdżaliśmy obok wyraźnie opuszczonego pałacyku w Okowiźnie, ale niestety też nie udało nam się wejść do środka :(

Dzień zakończyliśmy zakupami i ugotowaniem w naszej kuchence pysznego żarcia przez N. - może dzięki niemu kolejnej nocy zmarzliśmy nieco mniej ;)
  • DST 44.03km
  • Teren 1.60km
  • Czas 02:23
  • VAVG 18.47km/h
  • VMAX 44.62km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Podjazdy 216m
  • Sprzęt arch-Surly
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 21 września 2010 Kategoria Surly-arch, Wypad

Mazury - dzień 4.

Lidzbark Warmiński - Bisztynek - Reszel - Kętrzyn - Gierłoż - Radzieje - Trygort

Rano czułem się już sporo lepiej, więc widocznie nie była to grypa. Pozostał tylko ból gardła i katar, więc postanowiliśmy jechać.

Zbieraliśmy się dość leniwie i gdy wreszcie o 10 ruszyliśmy spod Lidla, to zaczęło padać. Przejechaliśmy trochę w kapuśniaczku, po czym stwierdziliśmy, że to bez sensu, zwłaszcza w sytuacji, gdy ja wciąż chory, a N. miała wczoraj spore szanse się ode mnie zarazić ;)

No, ale udało się przeczekać i tego dnia deszcz nas złapał jeszcze tylko raz i to raptem 8 km od Lidzbarka. Potem już był spokój.

Były też fajne krajobrazy, ale już nie tak rewelacyjne, jak pierwszego dnia, a może tylko mnie się mniej podobały, bo byłem chory...?

W Bisztynku obejrzeliśmy Diabelski Kamień i przeczytaliśmy jego niedorobioną legendę (właściwie skąd niby wynika, że diabeł MUSI wrócić zanim skończy się msza, by zagarnąć jego duszę?!), w Reszlu zamek był (jak sama nazwa wskazuje) zamknięty, a mostu gotyckiego nie było prawie widać, bo został przebudowany. Tylko parów, nad którym go rozpięto wyglądał fajnie. :)

Wreszcie w Kętrzynie był zameczek, a nie zamek, a w Gierłoży wszystkie bunkry były takie same. No i na koniec ta cholerna, masakryczna kostka między Radziejami a Kamionkiem Wielkim. Mimo spuszczenia powietrza ze wszystkich czterech kół dostaliśmy nieźle w dupę i w nadgarstki ;)

Nie był to więc bardzo atrakcyjny dzień ;)

Ale przynajmniej nocleg znaleźliśmy wypasiony - całe "mieszkanko" (pokój+kuchnia+łazienka) tylko dla nas i to za 30 zł od osoby! :) Niestety był i haczyk: brak ogrzewania. W nocy przekonaliśmy się dobitnie, jak ostry był ów haczyk ;)
  • DST 109.77km
  • Teren 1.40km
  • Czas 05:46
  • VAVG 19.04km/h
  • VMAX 50.63km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Podjazdy 701m
  • Sprzęt arch-Surly
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 20 września 2010 Kategoria Surly-arch, Wypad

Mazury - dzień 3.

Chorowanie w Lidzbarku :-S
Do apteki i sklepu.

Rano miałem już pełen zestaw objawów grypy: do poprzednich doszły "łamanie w kościach" i ponowne dreszcze. Czy miałem gorączkę, nie wiem, ale jeśli nawet, to niewielką. W każdym razie to, w połączeniu z kolejnym zimnym dniem (rano ok. 10 stopni) i nadal nieco bolącym kolanem u N. skłoniło nas do pozostania cały dzień w cieple.

Poza odwiedzinami w Lidlu i aptece skoncentrowaliśmy się na "Polityce" i "Angorze". Było nawet miło - od czasu do czasu lubię takie leniwe dni ;)
  • DST 5.13km
  • Czas 00:20
  • VAVG 15.39km/h
  • VMAX 23.06km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Podjazdy 31m
  • Sprzęt arch-Surly
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 19 września 2010 Kategoria Surly-arch, Wypad

Mazury - dzień 2.

Malbork - Raczki Elbląskie - Elbląg - Pasłęk - Orneta - Lidzbark Warmiński.

Do Elbląga płasko jak stół i zimno, ale z wiatrem. W Raczkach Elbląskich zaliczyliśmy najniższy punkt w Polsce, czyli depresję -1,8 m npm. Potem już tylko wychodziliśmy z depresji ;) Zresztą nie bez sukcesów, bo przed Lidzbarkiem stuknęło nam 150 m npm, zatem udało się skutecznie pozbyć tej cholery ;)

A poza tym były piękne warmińskie lasy i pagórki (szczególnie ładnie - na obrzeżach małych kotlinek - położone są Pasłęk i Lidzbark). Taki krajobraz od zawsze mnie urzekał. Niestety pod koniec dnia u N. pojawił się ból kolana, a u mnie bolesny, "zatokowy" katar. Wieczorem, na nie bez trudu znalezionej kwaterze w Lidzbarku miałem już (mimo ciepłego pokoju) dreszcze i ból gardła. Noc przespałem oddychając przez usta - nic przyjemnego, nie polecam ;)
  • DST 135.39km
  • Teren 0.40km
  • Czas 06:19
  • VAVG 21.43km/h
  • VMAX 46.12km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Podjazdy 620m
  • Sprzęt arch-Surly
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 18 września 2010 Kategoria Surly-arch, Wypad, rekordy i hardkory

Pikuś imienia Najświętszej Maryi Panny ;)

Łódź - Łęczyca - Krośniewice - Włocławek - Toruń - Grudziądz - Tczew (i dalej z N. aż do końca wypadu) - Malbork.

Wyliczyłem sobie, że na trasę potrzebuję nieco ponad 15 godzin, a że porę pojawienia się na miejscu determinował pociąg z Łodzi, którym miała dojechać N. (17:17 w Tczewie), więc wyruszyłem o godz. 02:00.

Noc była prawie bezchmurna i prawie bezwietrzna, więc do Krośniewic jechało się dobrze, choć na jednym postoju bardzo zmarzłem (niby aż 7 stopni, a jednak pierońsko zimno). Gdzieś przed Włocławkiem zaczęło świtać, co mi podniosło morale, ale jak się okazało przedwcześnie, bo razem ze słońcem pojawił się wiatr. Zachodni, czyli nie najgorszy, ale i od ideału daleki, tym bardziej, że naprawdę silny. Na odcinku Włocławek - Toruń dał mi się mocno we znaki (szosa wiedzie tam na północo-zachód-zachód) i od totalnego zniechęcenia uratował mnie tylko pewien cudowny traktor, który wyprzedził mnie tuż za Ciechocinkiem i za którym ciągnąłem równo 40 km/h aż do granic Torunia. To było piękne :)

Stamtąd już było lepiej, bo szosa znów wiodła mniej-więcej na północ, aczkolwiek zaczynałem odczuwać zmęczenie. Jednak forma już nie taka, jak by się chciało i przyznam, że walczyłem z chęcią zaczekania w Toruniu na pociąg, którym miała przyjechać N. Zwyciężyła jednak wola walki i świadomość, że w dalszej trasie będę miał lepszy kierunek względem wiatru. Więc pojechałem.

Od Stolna faktycznie jazda zrobiła się bajką. Wiatr, teraz już niemal huraganowy, wiał prawie dokładnie w plecy. 26 km do Grudziądza przeleciałem bodaj w 40 minut. Niestety przed samym miastem złapał mnie przelotny deszcz. Na szczęście długo nie padał i pojechałem dalej.

Teraz liczyłem się z ostrą walką na odcinku do Dolnej Grupy, ale szczęśliwie szosa była od lewej osłonięta drzewami i jakoś dało się jechać 19-20 km/h. Dalej już było nieźle, gdyż wiatr lekko skręcił i wiał teraz z SWW. Więc odcinki pokonywane na północ dawały żyć, a te na północny wschód były wręcz bardzo fajne. Sprawę co prawda skomplikował padający dwukrotnie deszcz, ale udało mi się go przeczekać (w tym raz pod drzewem, które prawie przesiąkło) i tak oto spokojnie zdążyłem do Tczewa na 16:30. Mogę się mylić, ale to chyba jednak było najszybsza trzysetka w moim życiu (314 km w 14h 30min :)

Potem już spokojne płynięcie z N. i z wiatrem aż do Malborka i nocleg w przyjemnym schronisku PTSM. Co prawda było nam dość zimno, ale jak się miało okazać, była to dopiero przygrywka do Naprawdę Zimnych Nocy! ;)
  • DST 335.96km
  • Teren 1.00km
  • Czas 12:50
  • VAVG 26.18km/h
  • VMAX 59.66km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Podjazdy 1135m
  • Sprzęt arch-Surly
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl