Wpisy archiwalne w kategorii
Wypad
Dystans całkowity: | 43861.36 km (w terenie 1117.89 km; 2.55%) |
Czas w ruchu: | 1989:41 |
Średnia prędkość: | 22.04 km/h |
Maksymalna prędkość: | 82.50 km/h |
Suma podjazdów: | 349218 m |
Maks. tętno maksymalne: | 151 (0 %) |
Maks. tętno średnie: | 125 (0 %) |
Suma kalorii: | 9716 kcal |
Liczba aktywności: | 373 |
Średnio na aktywność: | 117.59 km i 5h 20m |
Więcej statystyk |
Niedziela, 8 maja 2011
Kategoria !Cube, .extrawheel, Wypad
Powrót z Jury
Podlesice - Żarki - Przybynów - Olsztyn - Częstochowa - (pociąg) - Łódź
Z wypadu w założeniach towarzysko-rowerowo-wspinaczkowego zrobił się wyjazd wspinaczkowo-towarzyski ze śladowymi elementami roweru. Było ekstra, aż się jeździć nie chciało! :) Nawet planowany powrót rowerami nie był zbyt kuszący, a to ze względu na silny boczny wiatr. Jeszcze się zdążę najeździć - ten wypad był piękny z zupełnie innych powodów! :)
Z wypadu w założeniach towarzysko-rowerowo-wspinaczkowego zrobił się wyjazd wspinaczkowo-towarzyski ze śladowymi elementami roweru. Było ekstra, aż się jeździć nie chciało! :) Nawet planowany powrót rowerami nie był zbyt kuszący, a to ze względu na silny boczny wiatr. Jeszcze się zdążę najeździć - ten wypad był piękny z zupełnie innych powodów! :)
- DST 55.66km
- Teren 0.50km
- Czas 02:35
- VAVG 21.55km/h
- VMAX 60.50km/h
- Temperatura 15.0°C
- Podjazdy 411m
- Sprzęt HyperCube
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 30 kwietnia 2011
Kategoria !Cube, Wypad, .extrawheel
Jurra! Jurra! Mam wolnego ego dnia! ;)
Z N.: Łódź - DK1 - Srock - Piotrków - Kamieńsk - Radomsko - Gidle - Garnek - Przyrów - Niegowa - Rzędkowice
Kolejna życiówka N. i twierdziła, że mogłaby jechać dalej, ale trasa się skończyła! ;)
Kolejna życiówka N. i twierdziła, że mogłaby jechać dalej, ale trasa się skończyła! ;)
- DST 155.94km
- Teren 1.00km
- Czas 07:17
- VAVG 21.41km/h
- VMAX 52.50km/h
- Temperatura 15.0°C
- Podjazdy 674m
- Sprzęt HyperCube
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 25 kwietnia 2011
Kategoria Surly-arch, Wypad
Big Night ;) dzień 3.
Bogatynia - Frydlant - Jindrichovice - Gryfów Śl. - Lwówek Śl. (bardzo ładne miasteczko!!) - Złotoryja - Legnica - (pociąg) - Łódź
Dzień trochę bez historii. Chodziło o to, żeby zdążyć do Wrocławia przed godz. 16 (pociąg do Łodzi). 175 km. Z założenia dystans i czas bez problemu, ale:
1) spaliśmy 4 godziny
2) po wczorajszym byliśmy wymięci niemożebnie
3) wyjechaliśmy o godzinę za późno
4) teren okazał się nadspodziewanie górzysty (do Złotoryi średnio 100m podjazdów na 10km trasy, czyli całkiem solidnie)
5) był przeciwny wiatr
6) popadywało
Życie więc dość szybko zweryfikowało plany i kwestią stało się zdążenie do Legnicy na jakiś pociąg, który dowiezie mnie do Wrocławia przed 16. Okazało się, że jest taki - o 13:35. Jakoś się dotoczyłem, a Transatlantyk popłynął nitką południową przez Świeradów i Jelenią na na Kraków, ale to już osobna historia.
Wrażenie z trasy to przede wszystkim zmęczenie, a z pozytywnych - ładne widoki w Górach Kaczawskich i urokliwy Lwówek Śląski z ciekawymi fortyfikacjami i wieżą.
Podsumowanie: wypad bardzo ciężki (650 km i 5.300 metrów podjazdów w 3 dni). Zwłaszcza drugi dzień dał mocno w kość i szczerze mówiąc był po prostu przesadnie zaplanowany, zwłaszcza jak na możliwości Transatlantyka, który nie jest jeszcze pełni formy - nie zdążył się rozjeździć w tym sezonie.
Wypad jednak uznaje za udany, ponieważ mimo trudności udało się przejechać praktycznie całą trasę (pominięty odcinek Legnica-Wrocław nie był sednem ;), zdobyć BIGa i przede wszystkim spotkać się z przyjacielem :)
Dzień trochę bez historii. Chodziło o to, żeby zdążyć do Wrocławia przed godz. 16 (pociąg do Łodzi). 175 km. Z założenia dystans i czas bez problemu, ale:
1) spaliśmy 4 godziny
2) po wczorajszym byliśmy wymięci niemożebnie
3) wyjechaliśmy o godzinę za późno
4) teren okazał się nadspodziewanie górzysty (do Złotoryi średnio 100m podjazdów na 10km trasy, czyli całkiem solidnie)
5) był przeciwny wiatr
6) popadywało
Życie więc dość szybko zweryfikowało plany i kwestią stało się zdążenie do Legnicy na jakiś pociąg, który dowiezie mnie do Wrocławia przed 16. Okazało się, że jest taki - o 13:35. Jakoś się dotoczyłem, a Transatlantyk popłynął nitką południową przez Świeradów i Jelenią na na Kraków, ale to już osobna historia.
Wrażenie z trasy to przede wszystkim zmęczenie, a z pozytywnych - ładne widoki w Górach Kaczawskich i urokliwy Lwówek Śląski z ciekawymi fortyfikacjami i wieżą.
Podsumowanie: wypad bardzo ciężki (650 km i 5.300 metrów podjazdów w 3 dni). Zwłaszcza drugi dzień dał mocno w kość i szczerze mówiąc był po prostu przesadnie zaplanowany, zwłaszcza jak na możliwości Transatlantyka, który nie jest jeszcze pełni formy - nie zdążył się rozjeździć w tym sezonie.
Wypad jednak uznaje za udany, ponieważ mimo trudności udało się przejechać praktycznie całą trasę (pominięty odcinek Legnica-Wrocław nie był sednem ;), zdobyć BIGa i przede wszystkim spotkać się z przyjacielem :)
- DST 111.86km
- Teren 3.00km
- Czas 04:50
- VAVG 23.14km/h
- VMAX 51.00km/h
- Temperatura 12.0°C
- Podjazdy 847m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 24 kwietnia 2011
Kategoria Surly-arch, Wypad
Big Night ;) dzień 2.
Z Transatlantykiem: Ścibórz - Paczków - Złoty Stok - Przeł. Kłodzka - Kłodzko - Wielisław - Polanica Zdr. - Kudowa Zdr. - Nachod - Trutnov - Jilemnice (tu się rozdzieliliśmy z Markiem, który nie czuł się na siłach na tysiącmetrowy podjazd) - Vrbatova Bouda (BIG) - Rokytnice nad Jizerou (tu wróciłem na wspólną trasę i zacząłem gonić Marka, ale niedługo, bo wkrótce zadzwonił, że zerwał łańcuch, nie ma skuwacza i czeka na mnie bezradny ;) - Korenov - Jezioro Sous (tu skuwaliśmy łancuch po nocy, ale na szczęscie nie po ciemku, gdyż była latarnia) - Smedava (jeszcze jedna przełęcz) - Hejnice - Frydlant - Bogatynia.
Dojechaliśmy o godz. 00:15, padnięci na mordki. Trasa była znacznie dłuższa niż zakładana (miało być 205 bez BIGa lib 235 z BIGiem), ale google maps coś oszukały i wyszło, ile wyszło.
Ale ciężko zaprzeczyć, że warto było! Pierwszy raz w tym roku bylem w górach i przypomniało mi się, dlaczego tak to kocham! Cudownie było! Widoki, podjazdy, BIG, radość rozsadzająca pierś, nawet zmęczenie! Wszystko dawało frajdę. No i ta nocna cisza w sercu Gór Izerskich między Tanvaldem a Frydlantem... W ogóle piękna droga tam była, szkoda, że cała przejechaliśmy po ciemku - warto by tam kiedyś wrócić.
A propos "po ciemku" - Stork daje tak czadu, że na zjazdach mogę zapierdzielać jak w dzień! :DDD
Dojechaliśmy o godz. 00:15, padnięci na mordki. Trasa była znacznie dłuższa niż zakładana (miało być 205 bez BIGa lib 235 z BIGiem), ale google maps coś oszukały i wyszło, ile wyszło.
Ale ciężko zaprzeczyć, że warto było! Pierwszy raz w tym roku bylem w górach i przypomniało mi się, dlaczego tak to kocham! Cudownie było! Widoki, podjazdy, BIG, radość rozsadzająca pierś, nawet zmęczenie! Wszystko dawało frajdę. No i ta nocna cisza w sercu Gór Izerskich między Tanvaldem a Frydlantem... W ogóle piękna droga tam była, szkoda, że cała przejechaliśmy po ciemku - warto by tam kiedyś wrócić.
A propos "po ciemku" - Stork daje tak czadu, że na zjazdach mogę zapierdzielać jak w dzień! :DDD
- DST 268.44km
- Teren 1.00km
- Czas 12:40
- VAVG 21.19km/h
- VMAX 62.50km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 3571m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 23 kwietnia 2011
Kategoria Surly-arch, Wypad
Big Night ;) dzień 1.
Wielkanocny wypad z Transatlantykiem.
Łódź - Łask - Widawa - Ochle - Kiełczygłów - Działoszyn - Olesno - Opole - Niemodlin - Nysa - Ścibórz.
Piękna, letnia pogoda i wiatr z kierunków wschodnich, który jednak zaskakująco często zawiewał z boku utrudniając jazdę. Na szczęście nie był zbyt silny.
Trasa pod znakiem poznawania nowych dróg w starych okolicach. Od Widawy do tuż przed Opolem nadłożyłem zaledwie 15 km, a jechałem kompletnie nieznanymi drogami. W większości bardzo fajnymi, a niekiedy i okolicą bardzo ładną, jak np. w sąsiedztwie Działoszyna.
Do Opola (197 km) miałem fantastyczną (jak na mnie) średnią 29 km/h. Tam musiałem nieco poczekać na Marka, któremu w trasie z Krakowa zeszło dłużej niż planował, przez co się rozleniwiłem i pod koniec przy wspólnej jeździe średnia siadła ;)
Nocleg w bardzo sympatycznej agroturystyce pod adresem Ścibórz 30 - polecam! :)
Łódź - Łask - Widawa - Ochle - Kiełczygłów - Działoszyn - Olesno - Opole - Niemodlin - Nysa - Ścibórz.
Piękna, letnia pogoda i wiatr z kierunków wschodnich, który jednak zaskakująco często zawiewał z boku utrudniając jazdę. Na szczęście nie był zbyt silny.
Trasa pod znakiem poznawania nowych dróg w starych okolicach. Od Widawy do tuż przed Opolem nadłożyłem zaledwie 15 km, a jechałem kompletnie nieznanymi drogami. W większości bardzo fajnymi, a niekiedy i okolicą bardzo ładną, jak np. w sąsiedztwie Działoszyna.
Do Opola (197 km) miałem fantastyczną (jak na mnie) średnią 29 km/h. Tam musiałem nieco poczekać na Marka, któremu w trasie z Krakowa zeszło dłużej niż planował, przez co się rozleniwiłem i pod koniec przy wspólnej jeździe średnia siadła ;)
Nocleg w bardzo sympatycznej agroturystyce pod adresem Ścibórz 30 - polecam! :)
- DST 269.49km
- Czas 09:33
- VAVG 28.22km/h
- VMAX 52.50km/h
- Temperatura 24.0°C
- Podjazdy 879m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 8 kwietnia 2011
Kategoria !Cube, Wypad, .extrawheel
www.porażka.pl
O 16:15 wyruszyliśmy z N. na "IVa Wyprawkę na Azymut". Cel na dziś: Konopnica w pobliżu Widawy. Tam mieliśmy spotkać resztę grupy (m.in.) Tatankę, Szkodnika, Mikiego150, Vagabonda i cała kupę ludzi z Forum i po noclegu w namiotach ruszyć dalej lewym brzegiem Warty celem zwiedzenia Załączańskiego Parku Krajobrazowego.
Niestety pogoda była taka, że "cała kupa ludzi z Forum" wykruszyła się jeszcze przed startem, a po drodze dowiedzieliśmy się, że również Vagabond odpuścił. Na miejsce oprócz nas zdążały 3 osoby...
Tymczasem wiało. Wiało jak cholera z NWW. 10 m/s a porywy ponad 20 m/s. Dopóki jechaliśmy DK 14 na Łask było ciężko i średnia oscylowała w ok. 17 km/h, ale jeszcze dało się jechać, bo jednak droga jest w większości osłonięta wsiami i lasami. Do tego popadywał deszcz. Doskwierał natomiast ogromny ruch. Ostrzyliśmy sobie zęby na odcinek od Łasku, bo to znacznie mniej ruchliwa droga i wiedzie nieco bardziej na południe, więc wiatr będzie w najgorszym razie boczny. Damy radę...
Cóż za rozczarowanie! Droga za Łaskiem faktycznie skręciła, ale skończyły się osłony, a wiatr przybrał na sile. Dosłownie zdmuchiwało nas na środek drogi! Było też miejsce, gdzie z pola wiało takim kurzem, że po przejechaniu mieliśmy pełno piachu we włosach. Wreszcie załamał nas odcinek, gdzie przy bocznym (minimalnie z przodu) wietrze jechaliśmy z najwyższym wysiłkiem 8-10 km/h. Załamał nas tym bardziej, że kawałek dalej droga, nadal niczym nieosłonięta, skręcała ku zachodowi, czyli na wiatr...
W obliczu przeważających sił wroga podjęliśmy decyzję o odwrocie i powiadomiwszy ekipę, zawróciliśmy. Była godz. 20, mieliśmy przejechanie 44 km w ciągu niemal 4 godzin (!!), a średnia wynosiła 16,2...
Powrót początkowo całkiem niezły - nadal telepało rowerem i spychało - tym razem do rowu, ale jednak jechało się znacznie szybciej, tzn. ok. 16 km/h :P Był też krótki odcinek drogi prawie z wiatrem, gdzie nawet tego nie zauważywszy, osiągnęliśmy lekko ponad 30 km/h. Ogólnie jednak ten spychający na bok wiatr był bardzo nieprzyjemny i męczący, więc znów ostrzyliśmy sobie zęby na Łask i fakt, że stamtąd droga wiedzie niemal równo na wschód, więc wreszcie będzie z wiatrem. Przedwcześnie...
Od Łasku wiatr zmienił się na niemal północny! I nadal wiał z boku. Chyba zresztą JESZCZE mocniej, bo masztami flagowymi na stacji benzynowej, gdzie odpoczywaliśmy, kołysało tak, że wyglądało, że zaraz się złamią!
Mimo to powrót, chociaż także był koszmarem, to jednak okazał się możliwy, czyli zawsze trochę lepiej niż jazda tam ;)
Chociaż z drugiej strony można mieć żal do losu, bo gdybyśmy zdecydowali się przeczekać tę najgorszą godzinę (tylko niby z jakich powodów mielibyśmy uważać, że jest sens na coś czekać?!), to później wiatr się zmienił na tyle, że jazda do Konopnicy stałaby się prawdopodobnie możliwa. Cóż, zabrakło trochę szczęścia, i duuuużo psychicznej odporności ;)
Wymięci ponad wszelką miarę dotarliśmy do domu ok. 23. Do rzyci z takim wiatrem! :(
Jedyny plus tej trasy, to fakt, ze Stork daje super radę. Do jazdy szosą w zupełności wystarcza tryb 50%, a 75% to już powódź światła. 100% włączałem tylko z ciekawości i dla porównania. Nie wydaje mi się, by samochody oświetlały jakoś zauważalnie mocniej :)
Nowy łańcuch przy stanie Cube 1.927 km
Opony NN i RR przy stanie Cube 1.927 km
Niestety pogoda była taka, że "cała kupa ludzi z Forum" wykruszyła się jeszcze przed startem, a po drodze dowiedzieliśmy się, że również Vagabond odpuścił. Na miejsce oprócz nas zdążały 3 osoby...
Tymczasem wiało. Wiało jak cholera z NWW. 10 m/s a porywy ponad 20 m/s. Dopóki jechaliśmy DK 14 na Łask było ciężko i średnia oscylowała w ok. 17 km/h, ale jeszcze dało się jechać, bo jednak droga jest w większości osłonięta wsiami i lasami. Do tego popadywał deszcz. Doskwierał natomiast ogromny ruch. Ostrzyliśmy sobie zęby na odcinek od Łasku, bo to znacznie mniej ruchliwa droga i wiedzie nieco bardziej na południe, więc wiatr będzie w najgorszym razie boczny. Damy radę...
Cóż za rozczarowanie! Droga za Łaskiem faktycznie skręciła, ale skończyły się osłony, a wiatr przybrał na sile. Dosłownie zdmuchiwało nas na środek drogi! Było też miejsce, gdzie z pola wiało takim kurzem, że po przejechaniu mieliśmy pełno piachu we włosach. Wreszcie załamał nas odcinek, gdzie przy bocznym (minimalnie z przodu) wietrze jechaliśmy z najwyższym wysiłkiem 8-10 km/h. Załamał nas tym bardziej, że kawałek dalej droga, nadal niczym nieosłonięta, skręcała ku zachodowi, czyli na wiatr...
W obliczu przeważających sił wroga podjęliśmy decyzję o odwrocie i powiadomiwszy ekipę, zawróciliśmy. Była godz. 20, mieliśmy przejechanie 44 km w ciągu niemal 4 godzin (!!), a średnia wynosiła 16,2...
Powrót początkowo całkiem niezły - nadal telepało rowerem i spychało - tym razem do rowu, ale jednak jechało się znacznie szybciej, tzn. ok. 16 km/h :P Był też krótki odcinek drogi prawie z wiatrem, gdzie nawet tego nie zauważywszy, osiągnęliśmy lekko ponad 30 km/h. Ogólnie jednak ten spychający na bok wiatr był bardzo nieprzyjemny i męczący, więc znów ostrzyliśmy sobie zęby na Łask i fakt, że stamtąd droga wiedzie niemal równo na wschód, więc wreszcie będzie z wiatrem. Przedwcześnie...
Od Łasku wiatr zmienił się na niemal północny! I nadal wiał z boku. Chyba zresztą JESZCZE mocniej, bo masztami flagowymi na stacji benzynowej, gdzie odpoczywaliśmy, kołysało tak, że wyglądało, że zaraz się złamią!
Mimo to powrót, chociaż także był koszmarem, to jednak okazał się możliwy, czyli zawsze trochę lepiej niż jazda tam ;)
Chociaż z drugiej strony można mieć żal do losu, bo gdybyśmy zdecydowali się przeczekać tę najgorszą godzinę (tylko niby z jakich powodów mielibyśmy uważać, że jest sens na coś czekać?!), to później wiatr się zmienił na tyle, że jazda do Konopnicy stałaby się prawdopodobnie możliwa. Cóż, zabrakło trochę szczęścia, i duuuużo psychicznej odporności ;)
Wymięci ponad wszelką miarę dotarliśmy do domu ok. 23. Do rzyci z takim wiatrem! :(
Jedyny plus tej trasy, to fakt, ze Stork daje super radę. Do jazdy szosą w zupełności wystarcza tryb 50%, a 75% to już powódź światła. 100% włączałem tylko z ciekawości i dla porównania. Nie wydaje mi się, by samochody oświetlały jakoś zauważalnie mocniej :)
Nowy łańcuch przy stanie Cube 1.927 km
Opony NN i RR przy stanie Cube 1.927 km
- DST 87.22km
- Teren 0.50km
- Czas 04:57
- VAVG 17.62km/h
- VMAX 33.00km/h
- Temperatura 10.0°C
- Podjazdy 441m
- Sprzęt HyperCube
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 13 marca 2011
Kategoria Surly-arch, Wypad
Trzy żywioły - żywioł trzeci: power :D
Wczoraj była impreza, poszliśmy spać ok. 2, więc z planowanego wyjazdu o 6 nic nie wyszło i w trasę ruszyliśmy o 8:20.
Pogoda piękna, ponad 10 stopni i słonecznie. Tylko wiatr, co miał być południowy jakoś kołował. Nic to - jedziemy! ;)
Przez Kraków śmiegnęliśmy sprawnie i zaczęły się podjazdy. W sumie przed Skała byliśmy już na ponad 400 m npm i trzeba przyznać, że choć fajnie się jechało, to jednak powoli. Zwłaszcza, że wiatr się nasilił i wiał z SWW, czyli z boku. Przeszkadzał. Trochę się baliśmy, o której dojedziemy.
Przed Wolbromiem złapaliśmy jednak drugi oddech (tzn. Serwecz złapał ;) i zaczęła się sprawniejsza jazda. Niezła prędkość, rzadkie (jak na nas) postoje. Smoleń, Pilica, Lelów, przeleciały ładnie, zwłaszcza, ze od Pilicy wykręciliśmy równo na północ, a wiatr ustalił się na SSW i wyraźnie pomagał.
W Koniecpolu skończyło się rumakowanie i trza było na zachód. Na szczęście znalazł się skrót przez Radoszewnicę, co dało nam okazję jechać na NW, więc boczny wiatr (teraz już naprawdę silny) nie był taki straszny.
Po wyleceniu na główna za Dąbrową Zieloną znów dobra jazda raczej z wiatrem aż do Radomska. Średnia wyraźnie wzrosła i wynosiła już prawie 26 km/h. Dobra nasza - od Radmoska niemal równo z wiatrem! :)
I faktycznie, po zjedzeniu czterech hot-dogów na dwóch złapaliśmy takiego powera, ze 30 rzadko schodziło z licznika. W Piotrkowie byliśmy po 1,5 godziny od wyjechania z Radomska, a tam "poczułem chatę" i zaczęła się regularna czasówka. Średnią ze Srocka mieliśmy 34,4 :D
Pojechałem jeszcze odprowadzić Serwecza do domu ;) skoczyłem kawałeczek za zajazd na Rogach i wróciłem pod słabnący wiatr, a że przy tym światła podeszły niemal idealnie, więc średnia po mieście nie tylko nie spadła, ale nawet ciut wzrosła :D
Kraków - Skała - Wolbrom - Pilica - Koniecpol - Radoszewnica - Gidle - Radomsko - Kamieńsk - Piotrków - Łódź - Rogi - dom.
"Trzy Żywioły" to był naprawdę BARDZO udany wypad. Dzięki wielkie dla wszystkich, którzy się do tego przyczynili, a szczególnie dla Serwecza za podawanie koła zawsze, gdy było trzeba (i branie takoż ;)
PS. Szkoda tylko, ze z obawy deszczu nie wziąłem SPDów ;)
Pogoda piękna, ponad 10 stopni i słonecznie. Tylko wiatr, co miał być południowy jakoś kołował. Nic to - jedziemy! ;)
Przez Kraków śmiegnęliśmy sprawnie i zaczęły się podjazdy. W sumie przed Skała byliśmy już na ponad 400 m npm i trzeba przyznać, że choć fajnie się jechało, to jednak powoli. Zwłaszcza, że wiatr się nasilił i wiał z SWW, czyli z boku. Przeszkadzał. Trochę się baliśmy, o której dojedziemy.
Przed Wolbromiem złapaliśmy jednak drugi oddech (tzn. Serwecz złapał ;) i zaczęła się sprawniejsza jazda. Niezła prędkość, rzadkie (jak na nas) postoje. Smoleń, Pilica, Lelów, przeleciały ładnie, zwłaszcza, ze od Pilicy wykręciliśmy równo na północ, a wiatr ustalił się na SSW i wyraźnie pomagał.
W Koniecpolu skończyło się rumakowanie i trza było na zachód. Na szczęście znalazł się skrót przez Radoszewnicę, co dało nam okazję jechać na NW, więc boczny wiatr (teraz już naprawdę silny) nie był taki straszny.
Po wyleceniu na główna za Dąbrową Zieloną znów dobra jazda raczej z wiatrem aż do Radomska. Średnia wyraźnie wzrosła i wynosiła już prawie 26 km/h. Dobra nasza - od Radmoska niemal równo z wiatrem! :)
I faktycznie, po zjedzeniu czterech hot-dogów na dwóch złapaliśmy takiego powera, ze 30 rzadko schodziło z licznika. W Piotrkowie byliśmy po 1,5 godziny od wyjechania z Radomska, a tam "poczułem chatę" i zaczęła się regularna czasówka. Średnią ze Srocka mieliśmy 34,4 :D
Pojechałem jeszcze odprowadzić Serwecza do domu ;) skoczyłem kawałeczek za zajazd na Rogach i wróciłem pod słabnący wiatr, a że przy tym światła podeszły niemal idealnie, więc średnia po mieście nie tylko nie spadła, ale nawet ciut wzrosła :D
Kraków - Skała - Wolbrom - Pilica - Koniecpol - Radoszewnica - Gidle - Radomsko - Kamieńsk - Piotrków - Łódź - Rogi - dom.
"Trzy Żywioły" to był naprawdę BARDZO udany wypad. Dzięki wielkie dla wszystkich, którzy się do tego przyczynili, a szczególnie dla Serwecza za podawanie koła zawsze, gdy było trzeba (i branie takoż ;)
PS. Szkoda tylko, ze z obawy deszczu nie wziąłem SPDów ;)
- DST 264.28km
- Teren 0.40km
- Czas 09:19
- VAVG 28.37km/h
- VMAX 60.50km/h
- Temperatura 16.0°C
- Podjazdy 1400m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 12 marca 2011
Kategoria Surly-arch, Wypad
Trzy Żywioły - żywioł drugi: wiatr
Częstochowa - Poraj - koziegłowy - Siewierz - Łazy - Chechło - Olkusz - Dolina Prądnika (przepiękna - dzięki Marku!!) - Kraków.
Zamek w Pieskowej Skale:

Cały dzień konsekwentnie wmordewind - jak my skręcaliśmy, to i on ;)
Ale fantastyczna, prawdziwie wiosenna pogoda. Mimo wiatru jechało się rewelacyjnie!! :D
Wieczorem jeszcze dokręcimy coś po mieście ;)
Dokręciliśmy ;)
Zamek w Pieskowej Skale:

Cały dzień konsekwentnie wmordewind - jak my skręcaliśmy, to i on ;)
Ale fantastyczna, prawdziwie wiosenna pogoda. Mimo wiatru jechało się rewelacyjnie!! :D
Wieczorem jeszcze dokręcimy coś po mieście ;)
Dokręciliśmy ;)
- DST 177.94km
- Teren 6.00km
- Czas 07:36
- VAVG 23.41km/h
- VMAX 58.50km/h
- Temperatura 16.0°C
- Podjazdy 1156m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 11 marca 2011
Kategoria Surly-arch, Wypad
Trzy Żywioły - żywioł pierwszy: ciemność
Z Serweczem: Łódź - Piotrków - Radomsko - Częstochowa.
Wyjazd o 17:15, na miejscu o 23:20
Wyjazd o 17:15, na miejscu o 23:20
- DST 129.18km
- Teren 1.00km
- Czas 05:02
- VAVG 25.66km/h
- VMAX 52.50km/h
- Temperatura 4.0°C
- Podjazdy 465m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 6 marca 2011
Kategoria Surly-arch, Wypad
Zakopane całe śniegem zasypane ;D
Z Wilkiem, Waxmundem, Serweczem i Szarnem: Ogrodzieniec - Olkusz (tu nas Szarn opuścił - dzięki za wypad! :) - Kraków

Dobczyce - Rabka - Nowy Targ - Zakopane
Silny wiatr. Najpierw NW, a potem N, czyli niemal cały czas idealnie w plecy, a przyznać trzeba, że jak czasem zawiał z boku, to aż rowerem rzucało ;)
Kawałek Beskidu Wyspowego:

Super wypad, super, super, SUPER!! :D
Po czymś takim znów CHCE SIĘ jeździć! :D

Dobczyce - Rabka - Nowy Targ - Zakopane
Silny wiatr. Najpierw NW, a potem N, czyli niemal cały czas idealnie w plecy, a przyznać trzeba, że jak czasem zawiał z boku, to aż rowerem rzucało ;)
Kawałek Beskidu Wyspowego:

Super wypad, super, super, SUPER!! :D
Po czymś takim znów CHCE SIĘ jeździć! :D
- DST 179.69km
- Czas 07:08
- VAVG 25.19km/h
- VMAX 63.50km/h
- Temperatura -1.0°C
- Podjazdy 2227m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze