Wpisy archiwalne w kategorii
Wypad
Dystans całkowity: | 43344.49 km (w terenie 1117.89 km; 2.58%) |
Czas w ruchu: | 1966:20 |
Średnia prędkość: | 22.04 km/h |
Maksymalna prędkość: | 82.50 km/h |
Suma podjazdów: | 343044 m |
Liczba aktywności: | 368 |
Średnio na aktywność: | 117.78 km i 5h 20m |
Więcej statystyk |
Alpejska Wielkanoc, dz. 1
Pogoda w święta ma być wreszcie świetna (odwrotnie niż każdej dotychczasowej wiosny odkąd mieszkam w Austrii), więc pora odpalić sezon alpejski :-)
Rano pociągiem do Salzburga, a stamtąd start w południe. Trasa łatwa, na rozgrzewkę, ale za to bardzo piękna :-D
Nocleg na dziko nad Hallstaettersee
Podsumowując, Born 2B Wild!
Salzburg - Wolfgangsee - Hallstatt.
Rano pociągiem do Salzburga, a stamtąd start w południe. Trasa łatwa, na rozgrzewkę, ale za to bardzo piękna :-D
Nocleg na dziko nad Hallstaettersee
Podsumowując, Born 2B Wild!
Salzburg - Wolfgangsee - Hallstatt.
- DST 90.80km
- Teren 0.30km
- Czas 04:27
- VAVG 20.40km/h
- VMAX 51.00km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 853m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Powrót
Start z kempingu o 8:30, bardzo spokojnie pod górę aż do Tarvisio i zjazd jeszcze po włoskiej stronie, ale okolica wyglądała już austriacko. No i wreszcie było trochę widoków Karawanków, chociaż widoczność wciąż marna.
A potem już przez Austrię do Klagenfurtu. Częściowo wzdłuż Woerthersee.
Bilet miałem od Villach, ale miałem też sporo czasu, więc dojechałem trochę dalej. I całe szczęście, bo po powrocie zobaczyłem na służbowym (przez który kupowałem bilet) maile od oebb (austriackie koleje), że z powodu awarii innego pociągu w okolicy Villach, na trasie Villach-następna stacja była zastępcza komunikacja autobusowa! Kto wie, czy by zabrali rower! A tak, to pociąg był o czasie i o niczym nie miałem pojęcia aż do dotarcia do domu :)
Za to w wagonie bardzo gorąco, nie wiadomo czemu, bo nie było oczywistego źródła ciepła. Miałem trochę za mało picia ze sobą i musiałem popijać... mleko :)
Ogólnie wypad bardzo udany. Chociaż pogoda sporo gorsza niż miała być (okropny wiatr pierwszego dnia, niebłahy również drugiego i popadywanie drugiego plus cały czas znacznie chłodniej niż wskazywały prognozy w momencie planowania wypadu), to jednak znośna, okoliczności jak zwykle w Alpach, a zwłaszcza w Italii, przepiękne i żadnych niemiłych przygód.
Łącznie kilometrów 732,85
Łącznie podjazdów: 8730 m
Średnio podjazdów: 1191 m/ 100 km
Łącznie bigów: 3 (oczywiście wszystkie miałem już wcześniej zrobione)
A potem już przez Austrię do Klagenfurtu. Częściowo wzdłuż Woerthersee.
Bilet miałem od Villach, ale miałem też sporo czasu, więc dojechałem trochę dalej. I całe szczęście, bo po powrocie zobaczyłem na służbowym (przez który kupowałem bilet) maile od oebb (austriackie koleje), że z powodu awarii innego pociągu w okolicy Villach, na trasie Villach-następna stacja była zastępcza komunikacja autobusowa! Kto wie, czy by zabrali rower! A tak, to pociąg był o czasie i o niczym nie miałem pojęcia aż do dotarcia do domu :)
Za to w wagonie bardzo gorąco, nie wiadomo czemu, bo nie było oczywistego źródła ciepła. Miałem trochę za mało picia ze sobą i musiałem popijać... mleko :)
Ogólnie wypad bardzo udany. Chociaż pogoda sporo gorsza niż miała być (okropny wiatr pierwszego dnia, niebłahy również drugiego i popadywanie drugiego plus cały czas znacznie chłodniej niż wskazywały prognozy w momencie planowania wypadu), to jednak znośna, okoliczności jak zwykle w Alpach, a zwłaszcza w Italii, przepiękne i żadnych niemiłych przygód.
Łącznie kilometrów 732,85
Łącznie podjazdów: 8730 m
Średnio podjazdów: 1191 m/ 100 km
Łącznie bigów: 3 (oczywiście wszystkie miałem już wcześniej zrobione)
- DST 140.86km
- Czas 06:06
- VAVG 23.09km/h
- VMAX 60.10km/h
- Temperatura 21.0°C
- Podjazdy 1068m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Tri
Pora powoli wracać. Dziś tylko z Udine do Gemony, gdzie byłem o godz. 11 i skąd potem pracowałem (z kempingu, niech żyje praca zdalna!).
Ekspozytura UNIQA w Gemonie ;)
Wieczorem na piccę :)
Jutro już prawdziwa jazda. Niestety również wyjazd z Italii :(
Ekspozytura UNIQA w Gemonie ;)
Wieczorem na piccę :)
Jutro już prawdziwa jazda. Niestety również wyjazd z Italii :(
- DST 37.92km
- Czas 01:52
- VAVG 20.31km/h
- VMAX 50.19km/h
- Temperatura 21.0°C
- Podjazdy 283m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Udine, dz. 4
Rano o kilka stopni cieplej niż wczoraj, ale jeszcze więcej rosy. W związku z tym w ciągu dnia suszyłem namiot, ale z powodu braku słońca - niezbyt skutecznie (w narożnikach został lekko wilgotny).
Poza tym na dzień dobry zaskakująco syty big Nassfeld Pass - robiłem go 3 lata temu, ale nie pamiętałem, że tak dużo dwunastoprocentówki tam jest! A potem to, co aardy lubią najbardziej, czyli Italia, bella Italia! Kocham Italię! :D
Kwatera w Udine co najmniej poprawna, a może się okazać wręcz dobra*. Tak czy owak zostaję do piątku :)
*Jednak miała sporą wadę: ponoć "sąsiedzi mają coś przeciwko" (!!), żeby rower wnosić na górę (co za absurd! niezależnie od tego czy to prawda!), więc trzeba go odstawiać do garażu, który jest ze 200m dalej. Początkowo wręcz była mowa, że za każdym razem jak chcę wziąć rower, to mam dzwonić telefonem, żeby ktoś zszedł i mi otworzył garaż! No, ale finalnie dostałem klucze do tego garażu. Chociaż tyle. Niemniej powrót z zakupami był zawsze na raty: zostawiałem rower pod domem, wnosiłem zakupy, a potem odstawiałem rower do garażu. Bez sensu.
Poza tym na dzień dobry zaskakująco syty big Nassfeld Pass - robiłem go 3 lata temu, ale nie pamiętałem, że tak dużo dwunastoprocentówki tam jest! A potem to, co aardy lubią najbardziej, czyli Italia, bella Italia! Kocham Italię! :D
Kwatera w Udine co najmniej poprawna, a może się okazać wręcz dobra*. Tak czy owak zostaję do piątku :)
*Jednak miała sporą wadę: ponoć "sąsiedzi mają coś przeciwko" (!!), żeby rower wnosić na górę (co za absurd! niezależnie od tego czy to prawda!), więc trzeba go odstawiać do garażu, który jest ze 200m dalej. Początkowo wręcz była mowa, że za każdym razem jak chcę wziąć rower, to mam dzwonić telefonem, żeby ktoś zszedł i mi otworzył garaż! No, ale finalnie dostałem klucze do tego garażu. Chociaż tyle. Niemniej powrót z zakupami był zawsze na raty: zostawiałem rower pod domem, wnosiłem zakupy, a potem odstawiałem rower do garażu. Bez sensu.
- DST 110.51km
- Czas 04:55
- VAVG 22.48km/h
- VMAX 61.20km/h
- Temperatura 22.0°C
- Podjazdy 1098m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Udine, dz. 3
Rano 5 stopni, ale jakoś przeżyłem. Zakupy w piekarni, gdzie za zwykłą bułkę i jedno ciastko (ślimak makowy) zapłaciłem 4,54 eur (!!!) też.
Podczas podjazdu na Turracherhohe z czasem się ocieplilo i na górze było już 17 stopni i słońce zza chmur. Ale jakoś słabo mi się jechało. Za to zjazd 20% z wiatrem - emocjonujący. Były warunki na życiowy rekord prędkości (bodaj 82 kmh), ale jakoś nie miałem ochoty.
Drawa
Potem male zakupy w Billi, dalszy zjazd nad jezioro i stroma hopa 200m do Friesach. Zaś stamtąd ostatnia przełęcz: 600m netto, ale ze 150m zjazdem pośrodku. I do 12%. Dała mi w kość. Z formy po wyprawie (jeśli ją mialem) niewiele już zostało :-P
Finalnie jednak dzień znacznie krótszy i na kempingu w Obervellach byłem o godz. 17. Fajnie, że wreszcie przed zmrokiem :-) I kemping fajny. Spałem tu w 2020, teraz taniej! (bo po sezonie) :-)
Dziś też znacznie lepsza pogoda. Słońce zza chmur, bez opadów i raczej słaby wiatr. Tylko widoczność kiepska i ze zdjęć wspaniałych Karawanków nic nie wyszło :-(
Podczas podjazdu na Turracherhohe z czasem się ocieplilo i na górze było już 17 stopni i słońce zza chmur. Ale jakoś słabo mi się jechało. Za to zjazd 20% z wiatrem - emocjonujący. Były warunki na życiowy rekord prędkości (bodaj 82 kmh), ale jakoś nie miałem ochoty.
Drawa
Potem male zakupy w Billi, dalszy zjazd nad jezioro i stroma hopa 200m do Friesach. Zaś stamtąd ostatnia przełęcz: 600m netto, ale ze 150m zjazdem pośrodku. I do 12%. Dała mi w kość. Z formy po wyprawie (jeśli ją mialem) niewiele już zostało :-P
Finalnie jednak dzień znacznie krótszy i na kempingu w Obervellach byłem o godz. 17. Fajnie, że wreszcie przed zmrokiem :-) I kemping fajny. Spałem tu w 2020, teraz taniej! (bo po sezonie) :-)
Dziś też znacznie lepsza pogoda. Słońce zza chmur, bez opadów i raczej słaby wiatr. Tylko widoczność kiepska i ze zdjęć wspaniałych Karawanków nic nie wyszło :-(
- DST 103.82km
- Czas 05:55
- VAVG 17.55km/h
- VMAX 72.51km/h
- Temperatura 21.0°C
- Podjazdy 2044m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Udine, dz. 2
Obudziłem się przed 6, bo znów wiało jak poebane. Za to szokująco cieplo, 19 stopni! W budynku łazienek znacznie chłodniej! Anomalia jakaś. W związku z tym wyjechałem tuż przed 8. Wow!
Zjazd bardzo długi i łagodny, kilometry (a zostało mi jeszcze 85) ładnie lecą. Lubię takie :-) Po drodze się też nieco przeciera. Do końca dnia będzie już pochmurno, ale bez deszczu.
Chodził lisek koło drogi :-/
Wiatr okazał się kołujący, jak to w górach. Na początek stroma hopa do Mooslandl, a potem dolina Gesaeuse. Nie kojarzyłem, że tam takie czechy :O Za to pięknie jak zwykle, ale że to już mój bodaj piąty przejazd, to trochę przywykłem ;-)
Dachstein, ein Mensch brennt (zdjęcie strasznie zaszumione, bo na dużym zoomie)
Dachstein, ein Mensch brennt (zdjęcie strasznie zaszumione, bo na dużym zoomie)
Potem z Admont na przełęcz pod Oberstklinkehuette, na podjeździe zaczęło kropić, ale wkrótce przestało. Za to na górze (1100 m npm) już tylko 15 stopni i znowu zaczyna popadywać. Lunch pod daszkiem czyjejś szopy, i potem zjazd w coraz mocniejszym deszczu. Ale na dole w Trieben (700) już znów sucho.
Biorę wodę i zaczynam podjazd na Hohetauern. Oczywiście wkrótce zaczyna padać, tym razem to nieco więcej niż kropienie. Wkrótce szosa robi się mokra.
Biorę wodę i zaczynam podjazd na Hohetauern. Oczywiście wkrótce zaczyna padać, tym razem to nieco więcej niż kropienie. Wkrótce szosa robi się mokra.
Podjazd solidny, z reguły 9-12%, niby tylko 600m, ale daje nieco w kość. Za to jest to już ostatni większy na dziś. Na górze jestem ok 14 i wreszcie nie pada. Ubierając się na zjazd, czuję się jak jakaś szycha ;-)
Zjazd bardzo długi i łagodny, kilometry (a zostało mi jeszcze 85) ładnie lecą. Lubię takie :-) Po drodze się też nieco przeciera. Do końca dnia będzie już pochmurno, ale bez deszczu.
Chodził lisek koło drogi :-/
W dolinie Mur początkowo straszne czechy, do 12%! I oczywiście pod silny nadal wiatr. Po ok. godzinie (i raptem 12 km) czechy się zmniejszają, a wiatr słabnie. Za to jestem już bardzo głodny. Mam dość jedzenia kanapek, marzę o kebabie. Niestety trafia się dopiero w Murau, czyli kolejnych 30 km i kilka podjazdów dalej. Prawie mnie odcięło! (mimo batona na szybko)
Z Murau już tylko niecałe 20 km do Stadl. Ale jeszcze kilka hop, niestety. Docieram o zmroku. Na kempingu Brauhauser jedna para kamperowców z UK i to tyle. Gospodarzy ni widu. Rozbijam się wedle uznania, jutro spróbuję ich znaleźć. Na razie myć, prać i żryć. Mocno zmęczony znów jestem...
- DST 150.06km
- Teren 0.50km
- Czas 08:03
- VAVG 18.64km/h
- VMAX 63.64km/h
- Temperatura 16.0°C
- Podjazdy 2319m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Udine, dz. 1
Postanowiłem skorzystać z ostatnich dni niemal lata i skoczyć do Italii. W końcu mieszkam ledwie 300 km od granicy, a ostatni raz bylem tam w 2020, czyli przed przeprowadzką do Wiednia :-P
Jedna długa przełęcz, potem zjazd i już jest godz. 16. Jem kanapki i zaczynam biga Grubberg. Od tej strony wcale nie taki łatwy! 400m podjazdu to niewiele, ale dochodzi do 10%, a wiatr wciąż przeszkadza. No i mam ponad 100 km w nogach. Ale jakoś się dotoczylem. Z biga już tylko 50 km do końca (i niewielka przełęcz).
Ciuchcia w Oetschertal
Wczoraj już niemal zrezygnowałem, bo dotychczas wg prognoz miało być 25-28 stopni i lampa, a wczoraj popsuła się prognoza. Nie jakoś drastycznie, ale w niedzielę i poniedziałek 17 stopni, w niedzielę trochę deszczu, a w sobotę atomowy wiatr w ryj. Sporo argumentów przeciw, ale w końcu uznałem, że za tydzień czy dwa prognoza będzie pewnie gorsza. Teraz albo nigdy!
Start z domu godz. 8:10, wieje zacnie. Jeszcze po świeży chleb do Adriatyku i o 8:30 ruszam. Już na Floetzersteigu ledwo jadę! LOL! No, ale dobra, w razie czego mogę po drodze wsiąść do pociągu do St. Poelten albo wręcz zawrócić. Więc trza spróbować.
Do Pressbaum, gdzie pierwszy postój na banana, było ciężko. Ale potem skończyły się miasteczka i zaczęły pola. I zrobił się dramat. Rzeźnia, nie wiatr! 15-17 kmh po płaskim!
Przed St. Poelten zboczyłem z głównej, żeby się trochę skryć. Niewiele to dało, a jeszcze trochę dodatkowych czech wpadło. Ale za to za St. Poelten zaczęła się dolina Pielach i wręcz trochę gór.
I tam już było sporo lepiej, bo skręciłem na SW, wiatr zatem przodoboczny, a góry wyraźnie osłaniały. Więc po 65 km rzeźni zrobiło się już tylko kiepsko. Za to pod górę.
I tam już było sporo lepiej, bo skręciłem na SW, wiatr zatem przodoboczny, a góry wyraźnie osłaniały. Więc po 65 km rzeźni zrobiło się już tylko kiepsko. Za to pod górę.
Jedna długa przełęcz, potem zjazd i już jest godz. 16. Jem kanapki i zaczynam biga Grubberg. Od tej strony wcale nie taki łatwy! 400m podjazdu to niewiele, ale dochodzi do 10%, a wiatr wciąż przeszkadza. No i mam ponad 100 km w nogach. Ale jakoś się dotoczylem. Z biga już tylko 50 km do końca (i niewielka przełęcz).
Ciuchcia w Oetschertal
Za Goestling zapada mrok, ustaje wiatr i ostatnia przełęcz wpada już po ciemku. W Lassing obczajam miejsce, gdzie miałem spać na dziko, ale jest kiepskie. Dobrze, że zmieniłem plany i jadę na kemping 11km dalej. Po drodze jeszcze sporo czech. Już mam dość! Ale wreszcie jest kemping. Zupełnie pusty, ale czynny. I z działającym kaloryferem w łazience ! Można wysuszyć pranie :-)
Wieczorem chwilę kropi, ale zaraz przestaje. Oby tak dalej!
- DST 166.72km
- Czas 08:09
- VAVG 20.46km/h
- VMAX 61.67km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 1867m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 12 maja 2023
Kategoria .Schwinn-arch, Wypad
Requiescat in pace Arek
Wczoraj była 15. rocznica powrotu z tego wypadu (czytając widzi się, że był to wiek niewinności!).
A dziś są urodziny Arka. Życzyłbym Mu niniejszym wszystkiego najlepszego, ale niestety mój Przyjaciel już od kilku lat nie żyje. Zabrały go Tatry właśnie... Tęknię za Tobą, Master!
R.I.P.
Zdjęcie od Transatlantyka, dziękuję, że mogłem powspominać.
A dziś są urodziny Arka. Życzyłbym Mu niniejszym wszystkiego najlepszego, ale niestety mój Przyjaciel już od kilku lat nie żyje. Zabrały go Tatry właśnie... Tęknię za Tobą, Master!
R.I.P.
Zdjęcie od Transatlantyka, dziękuję, że mogłem powspominać.
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 9 kwietnia 2023
Kategoria .extrawheel, Wypad
Lake District bigs
Low Hollows - Keswick - Whinlatter Pass - Keswick - Borrowdale (ładna) - Honister Pass (stromo!) - Keswick.
Zimno i dość silny wiatr S. Lake District też nie powalił widokami. Najładniejsze miejsce dnia było na poziomie takich, które w krajach alpejskich mija się raczej obojętnie :-P
Tylko architektura dość fajna, z tymi kamiennymi domami.
Zimno i dość silny wiatr S. Lake District też nie powalił widokami. Najładniejsze miejsce dnia było na poziomie takich, które w krajach alpejskich mija się raczej obojętnie :-P
Tylko architektura dość fajna, z tymi kamiennymi domami.
- DST 52.57km
- Czas 03:20
- VAVG 15.77km/h
- VMAX 56.10km/h
- Temperatura 11.0°C
- Podjazdy 774m
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 8 kwietnia 2023
Kategoria .extrawheel, Wypad
Pennines bigs
Korzystając z pobytu w UK, kilka bigów na wypożyczonym (bardzo slabiutkim, ale za to drogim) rowerze Cannondale.
Knock - Great Dunn Fell - Brough - Middleton - Newbiggin (!) - Alston - Hartside Pass - Langwathby
Nawet niezła pogoda, ale z moją formą plus lekkim przeziębieniem fatalnie się jechało. No i okolica bardzo rozczarowująca. Nuda na poziomie Wzgórz Trzebnickich :-P
Podjazdy obliczone na mapie (nie miałem licznika, tylko GPS).
Knock - Great Dunn Fell - Brough - Middleton - Newbiggin (!) - Alston - Hartside Pass - Langwathby
Nawet niezła pogoda, ale z moją formą plus lekkim przeziębieniem fatalnie się jechało. No i okolica bardzo rozczarowująca. Nuda na poziomie Wzgórz Trzebnickich :-P
Podjazdy obliczone na mapie (nie miałem licznika, tylko GPS).
- DST 122.15km
- Czas 06:50
- VAVG 17.88km/h
- VMAX 63.00km/h
- Temperatura 14.0°C
- Podjazdy 2365m
- Aktywność Jazda na rowerze