WN 2025, dz. 1, w deszczu
W nocy padało, rano kropiło. Pakowałem się normalnie, a jak tylko byłem gotowy, czyli o 8:40, to znowu zaczęło padać. Nie jakoś bardzo, ale wystarczająco żeby się nie chciało jechać.
Siedzę w namiocie i myślę. Motywem dzisiejszego dnia miało być oglądanie Dachsteina z różnych stron. No to mogę sobie co najwyżej chmury obejrzeć i kroplą w oko dostać :-P
Prognoza mówi, że ma przestać ok. południa, ale chmury do końca dnia. A trasa ma 130 km i 2k podjazdów, więc startując w południe i tak nie zdążę. Czyli trzeba zmienić trasę. Miałem gotowy wariant 85 km, też do Radstadt. No to tak właśnie zrobię. A tymczasem przejdę się na spacer :-P
Po powrocie ze spaceru mam zgrabiałe dłonie, nadal pada i zmieniła się prognoza. Teraz ma przestać o 17 😂 No więc robię drugie śniadanie, zwijam namiot w deszczu i ruszam o 11:30 wzdłuż Salzach. W mieście kupa remontów, a potem fajna ścieżka wzdłuż rzeki. Ale jak jej zabrakło, to szosa niezbyt fajna, bo taki ruch, że w każdej wsi tworzą się korki! A ścieżki są między wsiami, a we wsiach już nie :-P
Jeszcze male zakupy w Normie (nie wiedziałem, że jest w Austrii!) i wreszcie w Gollingen z ulgą opuszczam szosę na Bischofshofen i skręcam w Lammerską Dolinę ;-)
Leciutko w górę rzeki, potem ostra hopa i widzę, że jest tu atrakcja w postaci gorża Lammerklamm. Mam czas, mogę zwiedzić. Co prawda 9 euro, ale niech tam! ;-)



Gorż fajny, z godzinka mi w sumie schodzi. W tym czasie z grubsza ustaje też deszcz. Już tylko czasem jakaś samotna kropla kapnie. Potem jeszcze 150m podjazdu, Leberkasesemmel w Billi w Abentau, zjazd, jeszcze jedna przełączka i jestem o 18:30 w Radstadt. Bardzo rowerowe miasto :-)

Kemping spoko, jest prąd, ale dżizasa niet. Ale przynajmniej jest ławka, no i NIE PADA :-)
Siedzę w namiocie i myślę. Motywem dzisiejszego dnia miało być oglądanie Dachsteina z różnych stron. No to mogę sobie co najwyżej chmury obejrzeć i kroplą w oko dostać :-P
Prognoza mówi, że ma przestać ok. południa, ale chmury do końca dnia. A trasa ma 130 km i 2k podjazdów, więc startując w południe i tak nie zdążę. Czyli trzeba zmienić trasę. Miałem gotowy wariant 85 km, też do Radstadt. No to tak właśnie zrobię. A tymczasem przejdę się na spacer :-P
Po powrocie ze spaceru mam zgrabiałe dłonie, nadal pada i zmieniła się prognoza. Teraz ma przestać o 17 😂 No więc robię drugie śniadanie, zwijam namiot w deszczu i ruszam o 11:30 wzdłuż Salzach. W mieście kupa remontów, a potem fajna ścieżka wzdłuż rzeki. Ale jak jej zabrakło, to szosa niezbyt fajna, bo taki ruch, że w każdej wsi tworzą się korki! A ścieżki są między wsiami, a we wsiach już nie :-P
Jeszcze male zakupy w Normie (nie wiedziałem, że jest w Austrii!) i wreszcie w Gollingen z ulgą opuszczam szosę na Bischofshofen i skręcam w Lammerską Dolinę ;-)
Leciutko w górę rzeki, potem ostra hopa i widzę, że jest tu atrakcja w postaci gorża Lammerklamm. Mam czas, mogę zwiedzić. Co prawda 9 euro, ale niech tam! ;-)



Gorż fajny, z godzinka mi w sumie schodzi. W tym czasie z grubsza ustaje też deszcz. Już tylko czasem jakaś samotna kropla kapnie. Potem jeszcze 150m podjazdu, Leberkasesemmel w Billi w Abentau, zjazd, jeszcze jedna przełączka i jestem o 18:30 w Radstadt. Bardzo rowerowe miasto :-)

Kemping spoko, jest prąd, ale dżizasa niet. Ale przynajmniej jest ławka, no i NIE PADA :-)
- DST 85.96km
- Czas 04:03
- VAVG 21.22km/h
- VMAX 59.80km/h
- Temperatura 10.0°C
- HRmax 151
- HRavg 122
- Kalorie 1748kcal
- Podjazdy 979m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!