Wpisy archiwalne w kategorii
Wyprawa
Dystans całkowity: | 61874.99 km (w terenie 1090.17 km; 1.76%) |
Czas w ruchu: | 3444:56 |
Średnia prędkość: | 17.96 km/h |
Maksymalna prędkość: | 78.01 km/h |
Suma podjazdów: | 862546 m |
Liczba aktywności: | 727 |
Średnio na aktywność: | 85.11 km i 4h 44m |
Więcej statystyk |
Wtorek, 7 listopada 2017
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici de Bici, dz. 94
Dziś dzień przelotowy, żeby jutro machnąć biga :)
Rano padało, ale jak wyszliśmy, to już wyglądało słońce i zapowiadało się, że podjęliśmy słuszną decyzję :)
Z Matery wyjechaliśmy mocno w dół i kawałkiem remontowanej drogi, gdzie oczywiście nieludzko się ubłociliśmy :/
Potem dość ruchliwą strada provinciale bez pobocza, a jak się zrobiła krajówka i poboczne, to ruch zanikł. Za to zrobił się wiatr w plecy, najpierw nieśmiały, a potem całkiem solidny :)
Generalnie po drodze nie było żadnych miejscowości ani prawie żadnych siedzib ludzkich, więc nie wymieniam trasy :P Pola, pola, pola, pagórki, pola, tak wyglądał krajobraz. Gdyby nie to, że pagórki trochę większe, to powiedziałbym, że to Wielkopolska :P Zwłaszcza, że po południu zaczęły po okolicy chodzić ulewy. W pewnym momencie w zasięgu wzroku mieliśmy ich siedem! Nas jednak jakoś deszcz omijał i dopiero w Lavello, gdzie zboczyliśmy po zakupy (błąd, bo akurat była sjesta :P) trochę pokropiło.
Potem zaczął się podjazd do Rionero, na którym N. złapała gumę. Szybka wymiana w środku niczego z opcją deszczu, przed którym nie byłoby się gdzie schować, ale jakoś się udało. Reszta podjazdu w coraz większym chłodzie, ale na szczęście na sucho. Padać zaczęło dopiero, jak znaleźliśmy się w B&B Casabrenna w Rionero. Drogo (41,6 EUR), ale dość przyjemnie, a rano ma ponoć być śniadanie (tzn rogaliki, ciastka i inne słodycze, zastanawia nas, czemu oni tu jadają takie śniadania, skoro w piekarni za rogiem jest tak pyszny chleb?! :o)
Rano padało, ale jak wyszliśmy, to już wyglądało słońce i zapowiadało się, że podjęliśmy słuszną decyzję :)
Z Matery wyjechaliśmy mocno w dół i kawałkiem remontowanej drogi, gdzie oczywiście nieludzko się ubłociliśmy :/
Potem dość ruchliwą strada provinciale bez pobocza, a jak się zrobiła krajówka i poboczne, to ruch zanikł. Za to zrobił się wiatr w plecy, najpierw nieśmiały, a potem całkiem solidny :)
Generalnie po drodze nie było żadnych miejscowości ani prawie żadnych siedzib ludzkich, więc nie wymieniam trasy :P Pola, pola, pola, pagórki, pola, tak wyglądał krajobraz. Gdyby nie to, że pagórki trochę większe, to powiedziałbym, że to Wielkopolska :P Zwłaszcza, że po południu zaczęły po okolicy chodzić ulewy. W pewnym momencie w zasięgu wzroku mieliśmy ich siedem! Nas jednak jakoś deszcz omijał i dopiero w Lavello, gdzie zboczyliśmy po zakupy (błąd, bo akurat była sjesta :P) trochę pokropiło.
Potem zaczął się podjazd do Rionero, na którym N. złapała gumę. Szybka wymiana w środku niczego z opcją deszczu, przed którym nie byłoby się gdzie schować, ale jakoś się udało. Reszta podjazdu w coraz większym chłodzie, ale na szczęście na sucho. Padać zaczęło dopiero, jak znaleźliśmy się w B&B Casabrenna w Rionero. Drogo (41,6 EUR), ale dość przyjemnie, a rano ma ponoć być śniadanie (tzn rogaliki, ciastka i inne słodycze, zastanawia nas, czemu oni tu jadają takie śniadania, skoro w piekarni za rogiem jest tak pyszny chleb?! :o)
- DST 115.35km
- Czas 05:57
- VAVG 19.39km/h
- VMAX 57.96km/h
- Temperatura 13.0°C
- Podjazdy 1194m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 4 listopada 2017
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici de Bici, dz. 91
Cozzana - Alberobello (znacznie słabsze niż oczekiwaliśmy, ładniejsze trulli są wszędzie wokoło, a nie akurat w tym mieście, natomiast przy wyjeździe z miasteczka kupiliśmy najpyszniejszy chleb w życiu!) - Gioia del Colle - Matera (dojechaliśmy o zmroku, więc jeszcze niewiele zwiedziliśmy, pierwsze wrażenie: skołowanie, bo nie sposób się połapać, o co kaman z tymi grotami ;)
- DST 95.37km
- Teren 0.50km
- Czas 05:13
- VAVG 18.28km/h
- VMAX 61.08km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 840m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 3 listopada 2017
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici de Bici, dz. 90
Nareszcie Italia!
Na promie kimaliśmy na fotelach, bo kabiny były pieruńsko drogie (125 EUR od osoby - fotele po 60), w dużej sali, gdzie było pełno ludzi, w tym jeden strasznie chrapiący facet, więc wyspani specjalnie nie byliśmy. Dlatego postanowiliśmy, że dzisiejszy dzień będzie krótszy.
W Bari obejrzeliśmy bardzo klimatyczne stare miasto - pełne wąskich, krętych uliczek, zaułków, przejść w portykach, kapliczek tamże, suszącego się prania, kobiet sprzedających ręcznie robiony makaron, mężczyzn sprzedających świeże ryby z kipy samochodu i w ogóle atmosfery śródziemnomorza ;) No bardzo fajne miejsce, mógłbym tam pomieszkać kilka dni czy tygodni :)
Dalej wzdłuż wybrzeża na wschód i południowy wschód aż do Polignano a Mare. Po drodze na polach pełno kamiennych budynków gospodarczych ze stożkowatymi dachami. Nazywa się toto "trullo" i spekuluję, że powstało, wskutek pozbycia się kamieni z gleby pola, żeby ich nie wywozić, tylko wykorzystać. Dach stożkowy, bo taki łatwiej wybudować niż płaski (wystarczy ułożyć odpowiednio kamienie, zamiast kombinować z konstrukcją nośną i dachówką czy łupkiem).

Trulli
Samo Polignano robi olbrzymie wrażenie. Zbudowane na klifach, jakby wyrastające wprost z morza, znów pełne uliczek i zaułków, a każdy dom inny i przylegający do sąsiednich na różnych poziomach tak, że piętro jednego jest pomiędzy piętrami drugiego (co jest wymuszone układem podłoża), generalnie miodzio! Polignano to normalnie takie Hunderthaeuserwasser! :)


Polignano a Mare

Zaułek w Polignano

Streetart
Dalej trochę pod górkę i trochę falowania wśród zagonów warzyw (marchewki, kopru, papryki chili, oliwek, ziemniaków, pomidorów, sałaty i innych nieropoznawalnych) i innych terenów rezydencjalno-rolnicznych aż do Cozzana, gdzie mieliśmy zarezerwowany nocleg przez AirBnB.

Zagon nierozpoznawalnych warzyw i drzewka oliwne
Trochę trudno było trafić, bo punkt GPS wypada pomiędzy ulicami, a przedostać się między nimi nie jest łatwo, bo mocno pogrodzone, a naokoło zjazd i podjazd, ale warto było, bo gospodarze bardzo mili. Przyjęli nas super gościnnie, oprali, nakarmili domowymi pysznościami z własnego ogródka (nadziewane bakłażany, wino i oliwa własnej roboty, owoce, warzywa - w tym pędy cykorii, kawa,...) i w ogóle. Tylko jeden minus, że nie bardzo mieliśmy czas dla siebie, bo trochę nazbyt byli uprzejmi ;) Ale za to trochę poćwiczyliśmy włoski dla początkujących ;)
Na promie kimaliśmy na fotelach, bo kabiny były pieruńsko drogie (125 EUR od osoby - fotele po 60), w dużej sali, gdzie było pełno ludzi, w tym jeden strasznie chrapiący facet, więc wyspani specjalnie nie byliśmy. Dlatego postanowiliśmy, że dzisiejszy dzień będzie krótszy.
W Bari obejrzeliśmy bardzo klimatyczne stare miasto - pełne wąskich, krętych uliczek, zaułków, przejść w portykach, kapliczek tamże, suszącego się prania, kobiet sprzedających ręcznie robiony makaron, mężczyzn sprzedających świeże ryby z kipy samochodu i w ogóle atmosfery śródziemnomorza ;) No bardzo fajne miejsce, mógłbym tam pomieszkać kilka dni czy tygodni :)
Dalej wzdłuż wybrzeża na wschód i południowy wschód aż do Polignano a Mare. Po drodze na polach pełno kamiennych budynków gospodarczych ze stożkowatymi dachami. Nazywa się toto "trullo" i spekuluję, że powstało, wskutek pozbycia się kamieni z gleby pola, żeby ich nie wywozić, tylko wykorzystać. Dach stożkowy, bo taki łatwiej wybudować niż płaski (wystarczy ułożyć odpowiednio kamienie, zamiast kombinować z konstrukcją nośną i dachówką czy łupkiem).

Trulli
Samo Polignano robi olbrzymie wrażenie. Zbudowane na klifach, jakby wyrastające wprost z morza, znów pełne uliczek i zaułków, a każdy dom inny i przylegający do sąsiednich na różnych poziomach tak, że piętro jednego jest pomiędzy piętrami drugiego (co jest wymuszone układem podłoża), generalnie miodzio! Polignano to normalnie takie Hunderthaeuserwasser! :)


Polignano a Mare

Zaułek w Polignano

Streetart
Dalej trochę pod górkę i trochę falowania wśród zagonów warzyw (marchewki, kopru, papryki chili, oliwek, ziemniaków, pomidorów, sałaty i innych nieropoznawalnych) i innych terenów rezydencjalno-rolnicznych aż do Cozzana, gdzie mieliśmy zarezerwowany nocleg przez AirBnB.

Zagon nierozpoznawalnych warzyw i drzewka oliwne
Trochę trudno było trafić, bo punkt GPS wypada pomiędzy ulicami, a przedostać się między nimi nie jest łatwo, bo mocno pogrodzone, a naokoło zjazd i podjazd, ale warto było, bo gospodarze bardzo mili. Przyjęli nas super gościnnie, oprali, nakarmili domowymi pysznościami z własnego ogródka (nadziewane bakłażany, wino i oliwa własnej roboty, owoce, warzywa - w tym pędy cykorii, kawa,...) i w ogóle. Tylko jeden minus, że nie bardzo mieliśmy czas dla siebie, bo trochę nazbyt byli uprzejmi ;) Ale za to trochę poćwiczyliśmy włoski dla początkujących ;)
- DST 59.24km
- Teren 0.50km
- Czas 03:33
- VAVG 16.69km/h
- VMAX 45.90km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 400m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 2 listopada 2017
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici de Bici, dz. 89
Zakynthos - (prom) - Killini - Patras po własnym śladzie. Wieczorem wsiedliśmy na prom do Bari. Żegnaj Grecjo!
- DST 75.96km
- Czas 03:48
- VAVG 19.99km/h
- VMAX 42.62km/h
- Temperatura 21.0°C
- Podjazdy 180m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 30 października 2017
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici de Bici, dz. 86, przemieszczeniowy
Powrót promem do Killini i dalej kolejny prom na Zakynthos, bo niestety o tej porze roku nie ma już bezpośrednich promów pomiędzy wyspami :(
Dzień bez historii w związku z tym.
Dzień bez historii w związku z tym.
- DST 11.62km
- Czas 00:43
- VAVG 16.21km/h
- VMAX 53.93km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 62m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 28 października 2017
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici de Bici, dz. 84
Dziś miało być płasko, niedługo i łatwo, a wyszło jak zwykle. A to z powodu wiatru, który był cały dzień w pysk i z każdą chwilą coraz silniejszy. Walka na całego. Do tego pod koniec złapała nas ulewa (przeczekaliśmy), ale po niej pozostał już do końca kapuśniaczek.
Ogólnie mimo słabych liczb jesteśmy wymięci ;)
Patras - Kato Achaja - Lechajna - Killini - (prom) - Poros (Kefalonia)
Ogólnie mimo słabych liczb jesteśmy wymięci ;)
Patras - Kato Achaja - Lechajna - Killini - (prom) - Poros (Kefalonia)
- DST 75.76km
- Teren 0.20km
- Czas 04:01
- VAVG 18.86km/h
- VMAX 32.28km/h
- Temperatura 21.0°C
- Podjazdy 177m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 27 października 2017
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici de Bici, dz. 83
Dość długi, ale przyjemny dzień, bo zrobiła się ładna pogoda. Ciepło, niewysokie górki (aczkolwiek sporo ich), tylko niestety wiatr w przodo-boczny, z czasem coraz mocniejszy.
Most autostradowy przez cieśninę Patras widać było z ponad 30 km! Sam przejazd robi ogromne wrażenie (przejechaliśmy pasem dla pieszych, na którego końcu niestety były schody :/). Zwłaszcza jak się spojrzy na pylon pionowo do góry, to się może w głowie zakręcić ;)



Delphi - Itea - Galaxidi - Nafpaktos - Patras.
Most autostradowy przez cieśninę Patras widać było z ponad 30 km! Sam przejazd robi ogromne wrażenie (przejechaliśmy pasem dla pieszych, na którego końcu niestety były schody :/). Zwłaszcza jak się spojrzy na pylon pionowo do góry, to się może w głowie zakręcić ;)



Delphi - Itea - Galaxidi - Nafpaktos - Patras.
- DST 122.85km
- Czas 06:08
- VAVG 20.03km/h
- VMAX 56.92km/h
- Temperatura 28.0°C
- Podjazdy 902m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 26 października 2017
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici de Bici, dz. 82
Od dziś miała się poprawić pogoda. Konkretnie od 8 rano. Jakoś jednak jej nie szło i jak wyjeżdżaliśmy ok 9, to leciutko siąpiło :/
Początek główną, ale niezbyt ruchliwą drogą do Amfikleia, gdzie mieliśmy chwilę załamania i wahania, czy w takim kapuśniaczku jechać dalej. Tym bardziej, że na wysokości 300 m npm było 11 st, a przed nami podjazd na 1760, gdzie zamiast deszczyku mógł już padać śnieg... Po dłuższym namyśle i zainspirowani faktem, że nie ma innej ucieczki niż powrót do tego samego guesthouse'u, w którym dziś spaliśmy (noclegi w Amfikleia były, ale po 80 EUR, a dalej już pustkowie), zdecydowaliśmy się jechać.
Opłaciło się, bo kapuśniaczek tylko chwilami o nas pamiętał, a poza tym było okej, tylko dość zimno, bo wkrótce wjechaliśmy w chmurę, która nie odpuściła nam aż do szczytu, więc zrobiło się 6 stopni. Na szczęście z reguły nie wiało, a jak już to słabo i w plecy. Więc widoków z Parnasu nie mamy prawie żadnych, ale podjazd jakoś poszedł, częściowo milej dzięki pieskowi, który się do nas przyplątał i wiernie nam towarzyszył przez ostatnie ok 300 metrów podjazdu. Na górze jeszcze mój skok w bok na biga, potem końcówka podjazdu i przełęcz. Piesek gdzieś zniknął, ale za to słońce na chwilę wyszło i z 6 stopni robiło się znów 11 - upał! ;)
Zjazd chłodny, ale ponieważ już dawno nie padało, więc nie jakiś drastycznie zimny - szło żyć. Na wysokości ok 1100 metrów się przetarło i zrobiły się WIDOKI! :)


Arachowa
Jeszcze małe zakupy na wieczór w markecie w Arachowej, końcówka zjazdu do Delf i chyba najtańszy hotel tego wyjazdu - nocleg w Athenie za raptem EUR 21,5, a hotelik przyzwoity. Jutro dzień dość łatwy górsko, ale za to długi - nocleg mamy zarezerwowany w Patras. Dobranoc ;)
Początek główną, ale niezbyt ruchliwą drogą do Amfikleia, gdzie mieliśmy chwilę załamania i wahania, czy w takim kapuśniaczku jechać dalej. Tym bardziej, że na wysokości 300 m npm było 11 st, a przed nami podjazd na 1760, gdzie zamiast deszczyku mógł już padać śnieg... Po dłuższym namyśle i zainspirowani faktem, że nie ma innej ucieczki niż powrót do tego samego guesthouse'u, w którym dziś spaliśmy (noclegi w Amfikleia były, ale po 80 EUR, a dalej już pustkowie), zdecydowaliśmy się jechać.
Opłaciło się, bo kapuśniaczek tylko chwilami o nas pamiętał, a poza tym było okej, tylko dość zimno, bo wkrótce wjechaliśmy w chmurę, która nie odpuściła nam aż do szczytu, więc zrobiło się 6 stopni. Na szczęście z reguły nie wiało, a jak już to słabo i w plecy. Więc widoków z Parnasu nie mamy prawie żadnych, ale podjazd jakoś poszedł, częściowo milej dzięki pieskowi, który się do nas przyplątał i wiernie nam towarzyszył przez ostatnie ok 300 metrów podjazdu. Na górze jeszcze mój skok w bok na biga, potem końcówka podjazdu i przełęcz. Piesek gdzieś zniknął, ale za to słońce na chwilę wyszło i z 6 stopni robiło się znów 11 - upał! ;)
Zjazd chłodny, ale ponieważ już dawno nie padało, więc nie jakiś drastycznie zimny - szło żyć. Na wysokości ok 1100 metrów się przetarło i zrobiły się WIDOKI! :)


Arachowa
Jeszcze małe zakupy na wieczór w markecie w Arachowej, końcówka zjazdu do Delf i chyba najtańszy hotel tego wyjazdu - nocleg w Athenie za raptem EUR 21,5, a hotelik przyzwoity. Jutro dzień dość łatwy górsko, ale za to długi - nocleg mamy zarezerwowany w Patras. Dobranoc ;)
- DST 72.37km
- Teren 0.50km
- Czas 05:25
- VAVG 13.36km/h
- VMAX 60.62km/h
- Temperatura 11.0°C
- Podjazdy 1966m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 25 października 2017
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici de Bici, dz. 81
Mimo niepewnej pogody ruszyliśmy dalej. No i cały dzień uciekaliśmy przed deszczem, ale z sukcesem - raz minimalnie pokropiło, ale rozpadało się dopiero, jak byliśmy w hotelu :)
Lamia - Termopile (pomnik Leonidasa i 700 Tespijczyków nie zrobił wrażenia, natomiast termy super! Pierwszy raz w życiu widziałem jak woda wypływa ze skały - jak Mojżesz! No i to niebiesko-zielonkawe koryto, zapach siarkowodoru i gorąca woda w rzeczce ;) - Bralos - Polydrosos.
Lokalizacja hotelu na bookingu schrzaniona - jeździliśmy po wsi i próbowaliśmy pytać ludzi, gdzie to jest, ale prawie nikogo nie było na zewnątrz (ani w ogóle), a wieś rozległa. Ale w końcu jakoś znaleźliśmy. Sam Sofianos Guesthouse całkiem OK :)
Lamia - Termopile (pomnik Leonidasa i 700 Tespijczyków nie zrobił wrażenia, natomiast termy super! Pierwszy raz w życiu widziałem jak woda wypływa ze skały - jak Mojżesz! No i to niebiesko-zielonkawe koryto, zapach siarkowodoru i gorąca woda w rzeczce ;) - Bralos - Polydrosos.
Lokalizacja hotelu na bookingu schrzaniona - jeździliśmy po wsi i próbowaliśmy pytać ludzi, gdzie to jest, ale prawie nikogo nie było na zewnątrz (ani w ogóle), a wieś rozległa. Ale w końcu jakoś znaleźliśmy. Sam Sofianos Guesthouse całkiem OK :)
- DST 55.50km
- Czas 03:22
- VAVG 16.49km/h
- VMAX 58.60km/h
- Temperatura 15.0°C
- Podjazdy 860m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 22 października 2017
Kategoria Wyprawa, AdB, Surly-arch
Amici de Bici, dz. 78, przemieszczeniowy
Jako że:
- szykują się od jutra 3 dni niepogody
- dalsza część trasy miała w założeniu być długim skokiem w bokiem po biga Velouchi Ski Center
- znaleźliśmy niedrogi (25 EUR) nocleg w mieście Lamia
postanowiliśmy nie ryzykować, że dupówa złapie nas na kempingu albo w trasie do Tymfristos (gdzie pierwotnie mieliśmy spać, tylko że za 45 EUR) i przemieścić się pociągiem do Lamii, a na biga skoczę w boczę jutro przemierzając część płaską (nim zacznie się właściwy big) autobusem. W ten sposób zaoszczędzimy jeden dzień, wydamy tylko ciut więcej kasy (bilety na pociąg do Lamii i autobus pod biga łącznie są nieco droższe niż różnica w cenie noclegów), ale zabezpieczymy sobie tańszy i wygodny nocleg na wypadek, gdyby z powodu dupówy trzeba było zrobić sobie przerwę dłuższą niż jeden dzień bigowy.
Wszystko wypaliło: rowerami do Volosu, skąd pociągiem do Lianokladi (z przesiadką w Larissie i pewnymi problemami, bo ponoć intercity nie chciał zabierać rowerów, po czym okazało się, że jest wagon bagażowy, w którym rowery jadą... gratis! :o) i stamtąd rowerami do Lamii, gdzie mieszkanko załatwione przez AirBnB okazało się bardzo przyjemne :)
Dzień łatwy, ale i tak większość zeszła w trasie, więc odpoczynkiem go ciężko nazwać ;)
- szykują się od jutra 3 dni niepogody
- dalsza część trasy miała w założeniu być długim skokiem w bokiem po biga Velouchi Ski Center
- znaleźliśmy niedrogi (25 EUR) nocleg w mieście Lamia
postanowiliśmy nie ryzykować, że dupówa złapie nas na kempingu albo w trasie do Tymfristos (gdzie pierwotnie mieliśmy spać, tylko że za 45 EUR) i przemieścić się pociągiem do Lamii, a na biga skoczę w boczę jutro przemierzając część płaską (nim zacznie się właściwy big) autobusem. W ten sposób zaoszczędzimy jeden dzień, wydamy tylko ciut więcej kasy (bilety na pociąg do Lamii i autobus pod biga łącznie są nieco droższe niż różnica w cenie noclegów), ale zabezpieczymy sobie tańszy i wygodny nocleg na wypadek, gdyby z powodu dupówy trzeba było zrobić sobie przerwę dłuższą niż jeden dzień bigowy.
Wszystko wypaliło: rowerami do Volosu, skąd pociągiem do Lianokladi (z przesiadką w Larissie i pewnymi problemami, bo ponoć intercity nie chciał zabierać rowerów, po czym okazało się, że jest wagon bagażowy, w którym rowery jadą... gratis! :o) i stamtąd rowerami do Lamii, gdzie mieszkanko załatwione przez AirBnB okazało się bardzo przyjemne :)
Dzień łatwy, ale i tak większość zeszła w trasie, więc odpoczynkiem go ciężko nazwać ;)
- DST 20.03km
- Czas 01:12
- VAVG 16.69km/h
- VMAX 33.98km/h
- Temperatura 24.0°C
- Podjazdy 128m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze