Wpisy archiwalne w kategorii
Wyprawa
Dystans całkowity: | 61874.99 km (w terenie 1090.17 km; 1.76%) |
Czas w ruchu: | 3444:56 |
Średnia prędkość: | 17.96 km/h |
Maksymalna prędkość: | 78.01 km/h |
Suma podjazdów: | 862546 m |
Liczba aktywności: | 727 |
Średnio na aktywność: | 85.11 km i 4h 44m |
Więcej statystyk |
Piątek, 20 października 2017
Kategoria Wyprawa, AdB, Surly-arch
Amici de Bici, dz. 76
Bardzo przelotowo: Kalambaka - Trikala - Larissa wśród pól bawełny (!), a potem nie chciało nam się dalej i był tani pociąg, więc telepakiem do Wolosu.
Pociąg się zepsuł, zanim ruszył i nim podstawili drugi, to było pół godziny opóźnienia :P ale jakoś poszło. Z Wolosu do Nees Pegases do najtańszego (acz wciąż dość drogiego - 35 EUR za noc) hotelu w okolicy. Kempingu ani widu! :(
W hotelu nie ma klimy (już podlega przeglądowi po sezonie, szkoda, że w pokoju gorąco!) i jest beznadziejny net, a większość czasu nie ma go wcale!
Prosta kreska to odcinek pociągiem.
W hotelu nie ma klimy (już podlega przeglądowi po sezonie, szkoda, że w pokoju gorąco!) i jest beznadziejny net, a większość czasu nie ma go wcale!
Prosta kreska to odcinek pociągiem.
- DST 95.55km
- Czas 03:59
- VAVG 23.99km/h
- VMAX 41.65km/h
- Temperatura 27.0°C
- Podjazdy 169m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 18 października 2017
Kategoria Wyprawa, AdB, Surly-arch
Amici de Bici, dz. 74
Rano dokończenie przełęczy Katara Pass (big), skąd niezły estetycznie i mocny merytorycznie widok. Mianowicie równocześnie było widać Olimp (ok 70 km w linii prostej) i Meteory (34 km) :)
Potem (rzekomy) zjazd do Kalampaki (czyli Meteorów). Rzekomy, bo sporo podjazdu na tym zjeździe było i już zaczynało to denerwować. No, ale jak zwykle jakoś poszło i generalnie łatwy dzień nam wyszedł. A na dole fantastyczne widoki na skały Meteorów, niesamowite miejsce. Jutro więcej tego samego poprosimy :)
Potem (rzekomy) zjazd do Kalampaki (czyli Meteorów). Rzekomy, bo sporo podjazdu na tym zjeździe było i już zaczynało to denerwować. No, ale jak zwykle jakoś poszło i generalnie łatwy dzień nam wyszedł. A na dole fantastyczne widoki na skały Meteorów, niesamowite miejsce. Jutro więcej tego samego poprosimy :)
- DST 73.88km
- Czas 04:04
- VAVG 18.17km/h
- VMAX 54.86km/h
- Temperatura 29.0°C
- Podjazdy 901m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 17 października 2017
Kategoria Wyprawa, AdB, Surly-arch
Amici de Bici, dz. 73
Udało się wstać wcześnie i wyjechać zgodnie z planem, czyli tuż przed 9 rano (wcześniej się nie dało, bo śniadanie serwowali od 8, nie, żeby jakiś wypas, ale skoro zapłacone :p). Zjazd do Kalpaków, kupujemy chleb na resztę dnia i pierwsza przełączka 200 metrów względnej wchodzi jak w masło. Zjazd do Ioanniny, zakupy w Lidlu na dziś i jutro i druga przełączka, już nieco dłużej, bo prawie 500 metrów, ale też dobrze weszła. Po drodze ładne widoki na jezioro, nad którym leży Ioannina oraz na okoliczne góry. Szkoda tylko, że przy szosie co chwile stoją ule - trochę słabo się jedzie wśród tych pszczół...
Zjazd miał być znów poniżej 500 npm, ale troszkę "przyoszukaliśmy" przejeżdżając kawałeczek (w tym wypasiony most) autostradą, dzięki temu zaoszczędziliśmy 2 km i prawie 100 metrów podjazdu :) Potem ładne widoki i kompletne odludzie w dolinie rzeki Metsovo. Dość długo czechy, a potem łagodny podjazd, którym dotarabaniliśmy się aż do Metsowa właśnie. Bardzo skoplikowana orografia ponownie! ;)
Samo Metsowo dziwne - nie ma tu nic ciekawego, a jest pełno hoteli - z czego one żyją...? Nasz oczywiście najtańszy, ale i tak 30 EUR :/
Zjazd miał być znów poniżej 500 npm, ale troszkę "przyoszukaliśmy" przejeżdżając kawałeczek (w tym wypasiony most) autostradą, dzięki temu zaoszczędziliśmy 2 km i prawie 100 metrów podjazdu :) Potem ładne widoki i kompletne odludzie w dolinie rzeki Metsovo. Dość długo czechy, a potem łagodny podjazd, którym dotarabaniliśmy się aż do Metsowa właśnie. Bardzo skoplikowana orografia ponownie! ;)
Samo Metsowo dziwne - nie ma tu nic ciekawego, a jest pełno hoteli - z czego one żyją...? Nasz oczywiście najtańszy, ale i tak 30 EUR :/
- DST 91.04km
- Czas 05:35
- VAVG 16.31km/h
- VMAX 60.04km/h
- Temperatura 30.0°C
- Podjazdy 1592m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 15 października 2017
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici de Bici, dz. 71
Trudny dzień, jeden z bardziej wymagających na tej wyprawie :)
Start później niż zamierzaliśmy, bo zaczęło się od zamieszania z opłatą za nocleg. Pan gospodarz twierdził, że mamy zapłacić, a my, że już zapłaciliśmy, bo przy rezerwacji przez booking wybrałem (pierwszy raz w życiu) opcję "zapłać" i na potwierdzeniu rezerwacji jak byk napisane jest "paid". Dyskusja trwała pół godziny i skończyło się na ustaleniu, że jak do wtorku rano nie dostaną kasy, to sobie sami pobiorą z naszej karty*. Więc roweru nie ukradłem, ale kwas został... ;)
Początek z lekkimi hopkami 100 i 200 metrów - na rozgrzewkę. Potem faktycznie zrobiło się ciepło i zaczęliśmy najdłuższy podjazd dnia - ze 100 na 650 metrów. Wszedł dobrze, ale na górze byliśmy o 13:15, a przed nami jeszcze 75 km trasy... Zjazd niestety również na 100 metrów i tam zaczęły się czechy. Po 100-200 metrów podjazdu i potem zjazd ok. połowy do 2/3 tej różnicy wzniesień, więc ewidentnie tańczyliśmy jak to się kiedyś mówiło "gierkowiaka". Momentami nachylenia były też nieprzyjemne, bo do 12% i N. zaczynała tracić cierpliwość ;)
Na szczęście po wielu czechach nadszedł wreszcie bardziej płaski moment, była co prawda już 17:30, ale zaczęło wreszcie być widać koniec. Po ok. 20 km w miarę płaskich dorwaliśmy czynny cudem sklep, gdzie uzupełniliśmy picie na następny dzień i rozpoczęliśmy już finalny podjazd na nocleg. Bardzo ciężko szło, mimo że raptem 6-7%, ale już po prostu dużo w nogach było. Wreszcie dotarliśmy - wymięci, ale szczęśliwi do jedynego noclegu w okolicy tańszego niż 80 EUR za noc, a konkretnie kosztującego dużo, bo połowę tej kwoty, ale co zrobić - na dziko nie bardzo można, bo jutro mamy skok na biga i pluskanie się w Papingo Rock Pools, więc rzeczy muszą zostać pod dachem ;)
Wypasiony hotelik, trzeba przyznać i śniadanie wliczone, niemniej kwota troszkę boli ;)
* W poniedziałek po południu dostałem maila, że kasa doszła i że bardzo nas przepraszają za zamieszanie, o które obwinili zmianę procedur w bookingu, na który przy okazji mocno pomstowali. Ja się nauczyłem, żeby więcej nie płacić z góry, ale poza tym jesteśmy z bookingu bardzo zadowoleni - dużo bardziej niż z AirBnB.
Start później niż zamierzaliśmy, bo zaczęło się od zamieszania z opłatą za nocleg. Pan gospodarz twierdził, że mamy zapłacić, a my, że już zapłaciliśmy, bo przy rezerwacji przez booking wybrałem (pierwszy raz w życiu) opcję "zapłać" i na potwierdzeniu rezerwacji jak byk napisane jest "paid". Dyskusja trwała pół godziny i skończyło się na ustaleniu, że jak do wtorku rano nie dostaną kasy, to sobie sami pobiorą z naszej karty*. Więc roweru nie ukradłem, ale kwas został... ;)
Początek z lekkimi hopkami 100 i 200 metrów - na rozgrzewkę. Potem faktycznie zrobiło się ciepło i zaczęliśmy najdłuższy podjazd dnia - ze 100 na 650 metrów. Wszedł dobrze, ale na górze byliśmy o 13:15, a przed nami jeszcze 75 km trasy... Zjazd niestety również na 100 metrów i tam zaczęły się czechy. Po 100-200 metrów podjazdu i potem zjazd ok. połowy do 2/3 tej różnicy wzniesień, więc ewidentnie tańczyliśmy jak to się kiedyś mówiło "gierkowiaka". Momentami nachylenia były też nieprzyjemne, bo do 12% i N. zaczynała tracić cierpliwość ;)
Na szczęście po wielu czechach nadszedł wreszcie bardziej płaski moment, była co prawda już 17:30, ale zaczęło wreszcie być widać koniec. Po ok. 20 km w miarę płaskich dorwaliśmy czynny cudem sklep, gdzie uzupełniliśmy picie na następny dzień i rozpoczęliśmy już finalny podjazd na nocleg. Bardzo ciężko szło, mimo że raptem 6-7%, ale już po prostu dużo w nogach było. Wreszcie dotarliśmy - wymięci, ale szczęśliwi do jedynego noclegu w okolicy tańszego niż 80 EUR za noc, a konkretnie kosztującego dużo, bo połowę tej kwoty, ale co zrobić - na dziko nie bardzo można, bo jutro mamy skok na biga i pluskanie się w Papingo Rock Pools, więc rzeczy muszą zostać pod dachem ;)
Wypasiony hotelik, trzeba przyznać i śniadanie wliczone, niemniej kwota troszkę boli ;)
* W poniedziałek po południu dostałem maila, że kasa doszła i że bardzo nas przepraszają za zamieszanie, o które obwinili zmianę procedur w bookingu, na który przy okazji mocno pomstowali. Ja się nauczyłem, żeby więcej nie płacić z góry, ale poza tym jesteśmy z bookingu bardzo zadowoleni - dużo bardziej niż z AirBnB.
- DST 111.20km
- Czas 06:56
- VAVG 16.04km/h
- VMAX 57.75km/h
- Temperatura 29.0°C
- Podjazdy 2155m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 14 października 2017
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici de Bici, dz. 70
Mimo że w dzień pogoda letnia, to jednak noce już bynajmniej nie upalne. Pobudka chłodna, było ok 10 st, ale zanim wyruszyliśmy - czyli dopiero ok. godz. 10, z powodu chłodu, grzebalstwa i greckiej zmiany czasu, w Polsce była wtedy 9 - to już było pod 20 stopni, a że na dzień dobry pod górę, więc szybko się rozgrzaliśmy :)
Po kilku kilometrach i jednej stumetrowej hopie (góra - dół) okazało się, że mapy google wpuściły nas w maliny, a wytyczony kilka dni temu na ich podstawie ślad prowadzi jakąś nieludzko boczną, betonową (co zwiastuje olbrzymie nachylenia, w Grecji tak gdzieś min 15%) drogą. A potem kto wie, czy nie szutrem. Rada w radę, poszukaliśmy alternatywy. Na szczęście na Korfu wszędzie jest blisko i nadłożenie wyszło raptem kilkukilometrowe.
Podjazd na Pantokratora (BIG) początkowo prowadził bardzo rozległymi gajami oliwnymi, pełnymi urokliwych, starych drzew z pniami jak z horroru (ziały w nich otwory jak usta) i zniszczonymi siatkami do łapania owoców - widać nikomu te oliwki już nie są potrzebne :( Pierwsze 300 metrów bardzo przyjemne, mimo, ze dwa razy mignęło 12%. Wyżej w sumie podobnie, ale z długimi wypłaszczeniami i krótkimi ostrymi piłami po kilkanaście procent. Wreszcie dobiliśmy do śladu w miejscowości Episkepsi - znów była to droga betonowa. Czy w międzyczasie był szuter? Pozostanie to dla nas tajemnicą ;)
W miejscu, gdzie ślad na biga odbijał z głównej drogi, urządziliśmy N. postój pod nieczynnym barem. Był stolik, ławka i miejsce na wysuszenie namiotu (rano zwinęliśmy kompletnie mokry). Mój skok w bok to 10 km i 500 metrów, więc się jakoś specjalnie nie przemęczyłem, chociaż nogi mnie na koniec mocno bolały - chyba jeszcze pozostałości przeziębienia. Ze szczytu widoki nieziemskie - cała Korfu, pół Albanii i ćwierć Grecji ;)
Zjazd, zwijanie namiotu i dalej już wspólny zjazd, w tym pod koniec bardzo ciasnymi serpentynami wśród domostw prosto nad morze. Gdyby owe domostwa były hotelami i rezydencjami pomyślałbym, że jestem w Taorminie, bo sceneria niemal identyczna :)
Na koniec dnia zakupy w markecie innym niż Lidl (rzeczy, których nie ma w Lidlu) oraz w Lidlu jako takim, bo od jutra mamy 2,5 dnia prawdopodobnie całkowicie bez sklepów, bo najpierw niedziela, a potem odludzie. Obejrzeliśmy tez Kerkyrę (bardzo miłe miasteczko w stylu włoskim) i wsiedliśmy na prom na stały ląd o 18:30. Prom płynie do Igoumenitsy aż 2 godziny, ale za to kosztuje... 11 EUR za dwie osoby i 2 rowery :) W miasteczku mieliśmy zaklepany pokój praktycznie przy samym porcie, więc choć późno, ale bez przygód zalogowaliśmy się w miłym Eleutheria Rooms (25 EUR). Dobranoc ;)
Po kilku kilometrach i jednej stumetrowej hopie (góra - dół) okazało się, że mapy google wpuściły nas w maliny, a wytyczony kilka dni temu na ich podstawie ślad prowadzi jakąś nieludzko boczną, betonową (co zwiastuje olbrzymie nachylenia, w Grecji tak gdzieś min 15%) drogą. A potem kto wie, czy nie szutrem. Rada w radę, poszukaliśmy alternatywy. Na szczęście na Korfu wszędzie jest blisko i nadłożenie wyszło raptem kilkukilometrowe.
Podjazd na Pantokratora (BIG) początkowo prowadził bardzo rozległymi gajami oliwnymi, pełnymi urokliwych, starych drzew z pniami jak z horroru (ziały w nich otwory jak usta) i zniszczonymi siatkami do łapania owoców - widać nikomu te oliwki już nie są potrzebne :( Pierwsze 300 metrów bardzo przyjemne, mimo, ze dwa razy mignęło 12%. Wyżej w sumie podobnie, ale z długimi wypłaszczeniami i krótkimi ostrymi piłami po kilkanaście procent. Wreszcie dobiliśmy do śladu w miejscowości Episkepsi - znów była to droga betonowa. Czy w międzyczasie był szuter? Pozostanie to dla nas tajemnicą ;)
W miejscu, gdzie ślad na biga odbijał z głównej drogi, urządziliśmy N. postój pod nieczynnym barem. Był stolik, ławka i miejsce na wysuszenie namiotu (rano zwinęliśmy kompletnie mokry). Mój skok w bok to 10 km i 500 metrów, więc się jakoś specjalnie nie przemęczyłem, chociaż nogi mnie na koniec mocno bolały - chyba jeszcze pozostałości przeziębienia. Ze szczytu widoki nieziemskie - cała Korfu, pół Albanii i ćwierć Grecji ;)
Zjazd, zwijanie namiotu i dalej już wspólny zjazd, w tym pod koniec bardzo ciasnymi serpentynami wśród domostw prosto nad morze. Gdyby owe domostwa były hotelami i rezydencjami pomyślałbym, że jestem w Taorminie, bo sceneria niemal identyczna :)
Na koniec dnia zakupy w markecie innym niż Lidl (rzeczy, których nie ma w Lidlu) oraz w Lidlu jako takim, bo od jutra mamy 2,5 dnia prawdopodobnie całkowicie bez sklepów, bo najpierw niedziela, a potem odludzie. Obejrzeliśmy tez Kerkyrę (bardzo miłe miasteczko w stylu włoskim) i wsiedliśmy na prom na stały ląd o 18:30. Prom płynie do Igoumenitsy aż 2 godziny, ale za to kosztuje... 11 EUR za dwie osoby i 2 rowery :) W miasteczku mieliśmy zaklepany pokój praktycznie przy samym porcie, więc choć późno, ale bez przygód zalogowaliśmy się w miłym Eleutheria Rooms (25 EUR). Dobranoc ;)
- DST 66.91km
- Teren 0.50km
- Czas 04:11
- VAVG 15.99km/h
- VMAX 55.63km/h
- Temperatura 28.0°C
- Podjazdy 1248m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 13 października 2017
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici de Bici, dz. 69
Promem na Korfu. Wreszcie UE, wolność internetu i pyszny jogurt w Lidlu, ech, cywilizacja... ;)
Ale i tak przyroda ją przebiła. Nie będę dużo pisał, niech przemówią obrazy :)

Wysepka Peristeres

Klify na Loggas Beach (północno-zachodni cypel Korfu)



Canal d'Amour

Śpipmy na (jak się okazało ostatnim w tej części wyprawy) kempingu Dolphin. Stromo, trochę zapuszczone, ale w miarę czysto i spokój - oprócz nas tylko jedna para w samochodzie. Wieczorem jednak już zimnawo...
Ale i tak przyroda ją przebiła. Nie będę dużo pisał, niech przemówią obrazy :)

Wysepka Peristeres

Klify na Loggas Beach (północno-zachodni cypel Korfu)



Canal d'Amour

Śpipmy na (jak się okazało ostatnim w tej części wyprawy) kempingu Dolphin. Stromo, trochę zapuszczone, ale w miarę czysto i spokój - oprócz nas tylko jedna para w samochodzie. Wieczorem jednak już zimnawo...
- DST 50.73km
- Teren 2.60km
- Czas 03:13
- VAVG 15.77km/h
- VMAX 55.43km/h
- Temperatura 28.0°C
- Podjazdy 554m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 10 października 2017
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici de Bici, dz. 66
W nocy bardzo mnie bolało gardło i rano marnie się czułem, więc gdyby nie fakt, że mieliśmy już nieodwoływalną (i rekordowo tanią - 10 EUR za noc!) rezerwację w Sarande oraz, że w Dhermi nie było praktycznie nic do jedzenia w sklepach ani w knajpach, to może wolałbym zostać w hotelu. No, ale w świetle wyżej wymienionych zależało mi, żeby dojechać i to mimo, że łamało mnie w kościach i prawdopodobnie miałem gorączkę :P
A jeszcze wyjątkowo wredna trasa była - profil jak ostrze piły - czechy, czechy, czechy... Na szczęście w jej drugiej połowie (i po dwóch ibupromach) poczułem się lepiej i jakoś się doczłapaliśmy do Sarandy. Mamy tu dwa noclegi (mieliśmy w planie jechać jutro na lekko na Syri i Kalter), więc może przez ten jeden dzień jakoś się wykuruję ;)
Z to widoki dziś piękne, szkoda, ze nie bardzo miałem siłę się zachwycać ;)


mały Wielki Kanion ;)

Dhermi - Hiimare - Borsh - Lukove - Sarande
A jeszcze wyjątkowo wredna trasa była - profil jak ostrze piły - czechy, czechy, czechy... Na szczęście w jej drugiej połowie (i po dwóch ibupromach) poczułem się lepiej i jakoś się doczłapaliśmy do Sarandy. Mamy tu dwa noclegi (mieliśmy w planie jechać jutro na lekko na Syri i Kalter), więc może przez ten jeden dzień jakoś się wykuruję ;)
Z to widoki dziś piękne, szkoda, ze nie bardzo miałem siłę się zachwycać ;)


mały Wielki Kanion ;)

Dhermi - Hiimare - Borsh - Lukove - Sarande
- DST 73.62km
- Czas 05:00
- VAVG 14.72km/h
- VMAX 62.40km/h
- Temperatura 28.0°C
- Podjazdy 1660m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 9 października 2017
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici de Bici, dz. 65
Vlore - Qafa Llorgase (big) - Dhermi.
Od strony Vlore widoki ładne, od strony Dhermi - fantastyczne! :) Z przełęczy, oprócz morza i gór, było widać Korfu, inne greckie wyspy oraz... Apulię! Co prawda tylko w postaci kreski na horyzoncie, ale jednak! :)


Od strony Vlore


Od strony Dhermi
Poza tym ładna pogoda. Jak dla mnie jesień, zima i wiosna, powinny właśnie tak wyglądać. A lato też, tylko ciut cieplej :)
Ale jakby się ktoś zakochał w okolicy i chciał tam pojechać na urlop, to jedna uwaga: w Dhermi nie ma gdzie zrobić zakupów. Niby są dwa przydomowe sklepiki, ale zaopatrzone tragicznie. Polecamy Fergese Gjize (rodzaj paprykowego sosu w dużych słoikach - pyszne!), ale poza tym dramat. nawet chleba nie było!
Od strony Vlore widoki ładne, od strony Dhermi - fantastyczne! :) Z przełęczy, oprócz morza i gór, było widać Korfu, inne greckie wyspy oraz... Apulię! Co prawda tylko w postaci kreski na horyzoncie, ale jednak! :)


Od strony Vlore


Od strony Dhermi
Poza tym ładna pogoda. Jak dla mnie jesień, zima i wiosna, powinny właśnie tak wyglądać. A lato też, tylko ciut cieplej :)
Ale jakby się ktoś zakochał w okolicy i chciał tam pojechać na urlop, to jedna uwaga: w Dhermi nie ma gdzie zrobić zakupów. Niby są dwa przydomowe sklepiki, ale zaopatrzone tragicznie. Polecamy Fergese Gjize (rodzaj paprykowego sosu w dużych słoikach - pyszne!), ale poza tym dramat. nawet chleba nie było!
- DST 63.00km
- Teren 0.40km
- Czas 04:05
- VAVG 15.43km/h
- VMAX 64.77km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 1410m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 5 października 2017
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici de Bici, dz. 61
Dziś dzień wybitnie przelotowy. Pierwsze 50 km bez jedzenia (do Lushnje), potem po 3 kanapki i reszta znów praktycznie w ciągu. Po drodze N. stwierdziła, że jednak jest przeziębiona (podejrzewała to od przedwczoraj) i w związku z tym jutro i pojutrze robimy rest (w apartamencie po 15 EUR za noc :), żeby się wykurowała.
Co się akurat dobrze składa, bo ma padać. Może nie bardzo, ale jednak prognoza nie najlepsza, a od niedzieli znów ma być ładnie, więc akurat poczekamy, aż N. wyzdrowieje (a ja się, miejmy nadzieję, nie zarażę) i dalej w drogę :)
Elbasan - Rrogozhine - Lushnje - Fier - Vlore
Co się akurat dobrze składa, bo ma padać. Może nie bardzo, ale jednak prognoza nie najlepsza, a od niedzieli znów ma być ładnie, więc akurat poczekamy, aż N. wyzdrowieje (a ja się, miejmy nadzieję, nie zarażę) i dalej w drogę :)
Elbasan - Rrogozhine - Lushnje - Fier - Vlore
- DST 126.00km
- Teren 0.50km
- Czas 05:34
- VAVG 22.63km/h
- VMAX 46.53km/h
- Temperatura 28.0°C
- Podjazdy 397m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 4 października 2017
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici de Bici, dz. 60
Rano podjazd na mała przełączkę nad Jeziorem Ohrydzkim, a resztę dnia generalnie w dół z małymi hopkami, czyli dolina Shkumbin.
Uchodzi za wyjątkowo piękną, już z kilku albańskich ust słyszeliśmy, jak fajnie mamy, że tam będziemy, ale dla nas... nic specjalnego. Dolina jak dolina, nawet nie gorge. Za to śmieci tyle co wszędzie albo i więcej.
Z Elbasan jeszcze skok na biga Gracen i dopiero tam były piękne widoki :) Aczkolwiek liczyłem na widok z góry na Tiranę, ale niestety była zasłonięta.

Elbasan z góry

Paskudna (ale na szczęście już niedziałająca) huta na przedmieściach Elbasan

Widoki z biga Gracen
Wifi w hotelu Le Olive raz działa a raz nie (ale głownie nie), więc wieczór spędzamy nieco wkurzeni :P
Uchodzi za wyjątkowo piękną, już z kilku albańskich ust słyszeliśmy, jak fajnie mamy, że tam będziemy, ale dla nas... nic specjalnego. Dolina jak dolina, nawet nie gorge. Za to śmieci tyle co wszędzie albo i więcej.
Z Elbasan jeszcze skok na biga Gracen i dopiero tam były piękne widoki :) Aczkolwiek liczyłem na widok z góry na Tiranę, ale niestety była zasłonięta.

Elbasan z góry

Paskudna (ale na szczęście już niedziałająca) huta na przedmieściach Elbasan

Widoki z biga Gracen
Wifi w hotelu Le Olive raz działa a raz nie (ale głownie nie), więc wieczór spędzamy nieco wkurzeni :P
- DST 115.47km
- Teren 1.60km
- Czas 05:34
- VAVG 20.74km/h
- VMAX 59.71km/h
- Temperatura 27.0°C
- Podjazdy 1394m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze