Wpisy archiwalne w miesiącu
Wrzesień, 2022
Dystans całkowity: | 2320.58 km (w terenie 24.50 km; 1.06%) |
Czas w ruchu: | 132:17 |
Średnia prędkość: | 17.54 km/h |
Maksymalna prędkość: | 71.54 km/h |
Suma podjazdów: | 39825 m |
Liczba aktywności: | 29 |
Średnio na aktywność: | 80.02 km i 4h 33m |
Więcej statystyk |
Zwierz Alpuhary, dz. 7
Dziś niesamowicie widokowy dzień! Nie spodziewałem się. Zwłaszcza, że początek niczego nie zapowiadał. Np. big Puerto de Orihuela wyglądał jak las pod Pabianicami :-D
Peace!
Potem dość długi i nierówny zjazd do Albarracin, które rzeczywiście jest ładne. W Italii by nie zrobiło wrażenia, ale tutaj owszem. No i po raz pierwszy faktycznie płynęła rzeka :-)
Dalej również w dół (również z hopami) aż do Teruel. Krótko przed nim niesamowite cmentarzysko samolotów. Chyba z 50 i same spore pasażerskie, klasy 737!
W Teruelu zakupy plus urzeczenie, bo okazał się bardzo widokowy.
A dalej miało być nudne deptanie kapusty, a była Czerwona Planeta :O
Na sam koniec trasy dowcipni lokalsi zrobili coś takiego:
a potem dotarłem na świetną miejscówkę na dziko. Z wodą, dżizasami i full wypasem :-)
Dzień lekki , łatwy, przyjemny i bardzo piękny :-)
Peace!
Potem dość długi i nierówny zjazd do Albarracin, które rzeczywiście jest ładne. W Italii by nie zrobiło wrażenia, ale tutaj owszem. No i po raz pierwszy faktycznie płynęła rzeka :-)
Dalej również w dół (również z hopami) aż do Teruel. Krótko przed nim niesamowite cmentarzysko samolotów. Chyba z 50 i same spore pasażerskie, klasy 737!
W Teruelu zakupy plus urzeczenie, bo okazał się bardzo widokowy.
A dalej miało być nudne deptanie kapusty, a była Czerwona Planeta :O
Na sam koniec trasy dowcipni lokalsi zrobili coś takiego:
a potem dotarłem na świetną miejscówkę na dziko. Z wodą, dżizasami i full wypasem :-)
Dzień lekki , łatwy, przyjemny i bardzo piękny :-)
- DST 103.59km
- Teren 0.50km
- Czas 04:52
- VAVG 21.29km/h
- VMAX 63.52km/h
- Temperatura 30.0°C
- Podjazdy 1069m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Zwierz Alpuhary, dz. 6, restowy
Dzień restowy w Orihueli. Tylko poza kupy. Jak dopsz odpocząć! :-)
- DST 2.12km
- Teren 1.00km
- Czas 00:13
- VAVG 9.78km/h
- VMAX 22.47km/h
- Temperatura 22.0°C
- Podjazdy 49m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Zwierz Alpuhary, dz. 5
Cały dzień pod wiatr. Nawet jak było pod górę, to było pod wiatr, bo zbyt małe nachylenia, żeby osłaniało (do 7%). Wlokłem się jak potępieniec. Ze świadomością, że cały dzień jest jednym wielkim skokiem w bokiem po jednego biga. No, ale co zrobisz? Przecież go nie zostawię! Skąd inąd byłby jeszcze dalej...
Jedyny plus taki, że dziś wyraźnie chlodniej, ale już sam nie wiem, co gorsze; upał, czy solidny wiatr w pysk. A poza tym przez większość dnia pustynia, pustynia, pustynia...
Jak Nowy Meksyk czy inna Nevada...
Albo i Kolorado!
Ewentualnie Świebodzin na pustyni :-P
Dotarłem na ostatnich pedałach.
Kemping w Orihuela pierwsze wrażenie zrobił bardzo słabe, ale jak się urządziłem, to jednak nie jest źle. I bardzo tanio (8 eur), a że potrzebuję restu jak pustynia dżdżu, to chyba jednak zostanę dwie noce ;-)
Jedyny plus taki, że dziś wyraźnie chlodniej, ale już sam nie wiem, co gorsze; upał, czy solidny wiatr w pysk. A poza tym przez większość dnia pustynia, pustynia, pustynia...
Jak Nowy Meksyk czy inna Nevada...
Albo i Kolorado!
Ewentualnie Świebodzin na pustyni :-P
Dotarłem na ostatnich pedałach.
Kemping w Orihuela pierwsze wrażenie zrobił bardzo słabe, ale jak się urządziłem, to jednak nie jest źle. I bardzo tanio (8 eur), a że potrzebuję restu jak pustynia dżdżu, to chyba jednak zostanę dwie noce ;-)
- DST 100.44km
- Teren 0.50km
- Czas 06:20
- VAVG 15.86km/h
- VMAX 57.13km/h
- Temperatura 26.0°C
- Podjazdy 1555m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Zwierz Alpuhary, dz. 4
Znów straszny dzień. Wstałem przed świtem (widno się robi dopiero po 7, to trochę późno na wstawanie) i ruszyłem o 9. Pod górę. A potem więcej pod górę. Z Valdelinares zadzwoniłem do miejsca, gdzie planowałem spać (nie ma ich na booking) i okazało się, że nie przyjmują gości. Zrozumiałem niewiele więcej niż "lo siento", ale to niestety wystarczyło. Czyli nie mam gdzie spać, bosko! :/
Nic to, jadę dalej (bardzo marnie znów!) i kombinuję. I na bigu Valdelinares już miałem wykombinowane. Biorąc pod uwagę, że jadę znacznie wolniej niż powinienem, to pewnie dziś i tak miałbym problem, żeby dotrzeć do Alfambry. Coś wcześniej? Bez szału, tylko hotelik za 55. Drogo, kurwa. Ale nie mogę drugiego dnia na dziko, bo muszę się poprać i podładować sprzęt. Więc nie ma rady, wziąłem.
A potem falowanie mega pustą i pustynną doliną, którą chyba czasami płynie rzeka, ale jakoś dawno nie zaglądała. Ponure, pólpustynne krajobrazy, kolczasta roślinność. I tak aż na rozdroże nad Allepuz, które akurat bardzo ładnie położone w kanionie i świetnie z góry wygląda.
Tamże zostawiam sakwy i 15 km skok w bok na drugiego biga. Pierwsze 7 to zjazd, a potem 8 to podjazd. Więc w sumie do podjechania 600 mimo, że sam big ma 400. A tu się zrobiło 36 stopni i wiatr w pysk. Jadę jak po grudzie, masakra jakaś. No, ale w końcu, czyli o 16:30 jestem na bigu Puerto de Villaroya. To teraz zjazd, nabrać wody i te nieszczęsne 200m podjazdu. Już mnie strasznie wycięło. Po zabraniu bagażu spod krzaku głogu (żadnego innego cienia w promieniu kilometrów!)
wyruszam w dół do tego ładnego Allepuz. Oczywiście w Hiszpanii "w dół" jest pojęciem względnym. Od teraz chyba zamiast "czechy" będę mówił "hiszpania". Serio, nie ma zjazdu, żeby chociaż kawałek pod górę nie było!
No, ale wreszcie się dotoczyłem. Hostal Venta Liera bez klimy, ale jakoś nie tragicznie nagrzany, 25 stopni w środku, więc idzie żyć. Drogo, ale miła gospodyni pozwoliła mi zrobić pranie w pralce (z dwóch dni, więc warto!), no i zjadłem dobrą kolację (frytki i schab z grilla, tylko jeszcze nie wiem, ile toto kosztowało :p)
Dziś przynajmniej nie padam zaraz po przyjeździe, ale jechało mi się tak marnie, że marzę o dniu restowym. No, jutro na pewno nie, nie za tę cenę. Mam nadzieję, że pojutrze - jest kemping.
Nic to, jadę dalej (bardzo marnie znów!) i kombinuję. I na bigu Valdelinares już miałem wykombinowane. Biorąc pod uwagę, że jadę znacznie wolniej niż powinienem, to pewnie dziś i tak miałbym problem, żeby dotrzeć do Alfambry. Coś wcześniej? Bez szału, tylko hotelik za 55. Drogo, kurwa. Ale nie mogę drugiego dnia na dziko, bo muszę się poprać i podładować sprzęt. Więc nie ma rady, wziąłem.
A potem falowanie mega pustą i pustynną doliną, którą chyba czasami płynie rzeka, ale jakoś dawno nie zaglądała. Ponure, pólpustynne krajobrazy, kolczasta roślinność. I tak aż na rozdroże nad Allepuz, które akurat bardzo ładnie położone w kanionie i świetnie z góry wygląda.
Tamże zostawiam sakwy i 15 km skok w bok na drugiego biga. Pierwsze 7 to zjazd, a potem 8 to podjazd. Więc w sumie do podjechania 600 mimo, że sam big ma 400. A tu się zrobiło 36 stopni i wiatr w pysk. Jadę jak po grudzie, masakra jakaś. No, ale w końcu, czyli o 16:30 jestem na bigu Puerto de Villaroya. To teraz zjazd, nabrać wody i te nieszczęsne 200m podjazdu. Już mnie strasznie wycięło. Po zabraniu bagażu spod krzaku głogu (żadnego innego cienia w promieniu kilometrów!)
wyruszam w dół do tego ładnego Allepuz. Oczywiście w Hiszpanii "w dół" jest pojęciem względnym. Od teraz chyba zamiast "czechy" będę mówił "hiszpania". Serio, nie ma zjazdu, żeby chociaż kawałek pod górę nie było!
No, ale wreszcie się dotoczyłem. Hostal Venta Liera bez klimy, ale jakoś nie tragicznie nagrzany, 25 stopni w środku, więc idzie żyć. Drogo, ale miła gospodyni pozwoliła mi zrobić pranie w pralce (z dwóch dni, więc warto!), no i zjadłem dobrą kolację (frytki i schab z grilla, tylko jeszcze nie wiem, ile toto kosztowało :p)
Dziś przynajmniej nie padam zaraz po przyjeździe, ale jechało mi się tak marnie, że marzę o dniu restowym. No, jutro na pewno nie, nie za tę cenę. Mam nadzieję, że pojutrze - jest kemping.
- DST 85.01km
- Czas 05:15
- VAVG 16.19km/h
- VMAX 70.01km/h
- Temperatura 34.0°C
- Podjazdy 1833m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Zwierz Alpuhary, dz. 3
Dziś było strasznie! Pierwszych 50 km niczego nie zapowiadało. Lekko pod górę, z czechami i temperaturą 25. Trochę się chmurzyło, więc bardzo przyjemnie. A nawet Zachodnio! :)
Ale jak w Atzeneta zaczął się big, to chmury poszły w cholere i zrobiło się do 44 w słońcu. A cienia na podjeździe zero, ledwie dawałem radę postoje robić w pojedynczych plamach cienia na poboczu. No więc dogrzało mi tak, że na samym szczycie biga Vistabella, jak się zrobiło 14%, to się prawie porzygałem :-)
A potem nabrałem 7 litrów wody na nocleg, krótki zjazd i dalej pod górę. Jeszcze z 500m z tą wodą podjechałem!
Śpię na 1350m na miejscu piknikowym z grillami i dzizasami, full wypas! Tylko wody nie ma, dobrze że przywiozlem! Ale jestem tak wykończony tym dniem, że raczej się nie naciesze tym miejscem. Położyłem się bez kolacji i coś czuję, że już nie wstanę :-P
Ale jak w Atzeneta zaczął się big, to chmury poszły w cholere i zrobiło się do 44 w słońcu. A cienia na podjeździe zero, ledwie dawałem radę postoje robić w pojedynczych plamach cienia na poboczu. No więc dogrzało mi tak, że na samym szczycie biga Vistabella, jak się zrobiło 14%, to się prawie porzygałem :-)
A potem nabrałem 7 litrów wody na nocleg, krótki zjazd i dalej pod górę. Jeszcze z 500m z tą wodą podjechałem!
Śpię na 1350m na miejscu piknikowym z grillami i dzizasami, full wypas! Tylko wody nie ma, dobrze że przywiozlem! Ale jestem tak wykończony tym dniem, że raczej się nie naciesze tym miejscem. Położyłem się bez kolacji i coś czuję, że już nie wstanę :-P
- DST 100.04km
- Teren 0.50km
- Czas 06:42
- VAVG 14.93km/h
- VMAX 57.65km/h
- Temperatura 40.0°C
- Podjazdy 2233m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Zwierz Alpuhary, dz. 2
Rano na lekko na biga Monte Caro, dość ciężko mi się jechało, ale bez jakiejś masakry. Na podjeździe 26 stopni, a na szczycie (1420 m npm) 20, bo weszła chmura.
Za to na dole w południe było już 35 st., mimo ok 40% zachmurzenia. A potem miało być łatwo i krótko - 50 km leciutko pod górę (w sumie ze 300 podjazdów) i kemping. Droga dość główna, ale bardzo pusta, gdyby nie upał i totalny brak cienia, to by się fajnie jechało. Ale i tak było spoko. I sucho.
Rzeka
Tylko że kemping się okazał nieczynny. No, nie całkiem, wisiała kartka, żeby zadzwonić, to Anna cośtam zrobi. Ale ja tez zacząłem kombinować, że jutro dzień bardzo syty, większość dnia pod górę i łącznie ok 2,5 podjazdów i 120 km, a z kolei dzisiaj jest jeszcze wcześnie. Więc warto by jeszcze trochę z tej jutrzejszej trasy dziś ukręcić... W końcu postanowiłem, że jeśli za 20-30 km znajdę jakiś booking z klimatyzacją do 50 eur, to się skuszę. Znalazłem za 19 km i 48 EUR. Chyba booking.com skanuje moje myśli. Pewnie przez tego czipa, co mi go wszczepili razem ze szczepionką na covid. I bardzo dobrze! Przydało się! :p
Aczkolwiek końcówka mnie zmęczyła. Zrobiły się czechy, 35 stopni jak obszył i czułem, jak powoli nadchodzą skurcze w udach. Ale jakoś dotrwałem bez. A za to na obiad jadłem figi prosto z drzewa :)
A miejscówka w Sant Mateu bardzo fajna. Studio z klimą, aneksem kuchennym i pralnią obok. Czyściutko, super łazienka i w ogóle wypas! :)
I przyjemne miasteczko.
Za to na dole w południe było już 35 st., mimo ok 40% zachmurzenia. A potem miało być łatwo i krótko - 50 km leciutko pod górę (w sumie ze 300 podjazdów) i kemping. Droga dość główna, ale bardzo pusta, gdyby nie upał i totalny brak cienia, to by się fajnie jechało. Ale i tak było spoko. I sucho.
Rzeka
Tylko że kemping się okazał nieczynny. No, nie całkiem, wisiała kartka, żeby zadzwonić, to Anna cośtam zrobi. Ale ja tez zacząłem kombinować, że jutro dzień bardzo syty, większość dnia pod górę i łącznie ok 2,5 podjazdów i 120 km, a z kolei dzisiaj jest jeszcze wcześnie. Więc warto by jeszcze trochę z tej jutrzejszej trasy dziś ukręcić... W końcu postanowiłem, że jeśli za 20-30 km znajdę jakiś booking z klimatyzacją do 50 eur, to się skuszę. Znalazłem za 19 km i 48 EUR. Chyba booking.com skanuje moje myśli. Pewnie przez tego czipa, co mi go wszczepili razem ze szczepionką na covid. I bardzo dobrze! Przydało się! :p
Aczkolwiek końcówka mnie zmęczyła. Zrobiły się czechy, 35 stopni jak obszył i czułem, jak powoli nadchodzą skurcze w udach. Ale jakoś dotrwałem bez. A za to na obiad jadłem figi prosto z drzewa :)
A miejscówka w Sant Mateu bardzo fajna. Studio z klimą, aneksem kuchennym i pralnią obok. Czyściutko, super łazienka i w ogóle wypas! :)
I przyjemne miasteczko.
- DST 112.34km
- Teren 0.50km
- Czas 06:12
- VAVG 18.12km/h
- VMAX 54.40km/h
- Temperatura 33.0°C
- Podjazdy 2086m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Zwierz Alpuhary, dz. 1
Samolotem do Barcelony, potem trochę po mieście, oglądając nowe piękne ścieżki rowerowe (8 lat temu ich nie było!) i sagrada familia
Od stu lat w budowie. Niesamowite
No i dotarło do mnie, że bywam w Barcelonie dokładnie co 8 lat. 2006, 2014, 2022. Do zobaczenia w 2030! ;-)
A potem pociągiem do Tortosy na nocleg w klasztorze jezuitów! :O
Dziś po kompletnie nieprzespanej nocy do niczego więcej się nie nadawałem. Jutro prawdziwy początek wyprawy :-)
Od stu lat w budowie. Niesamowite
No i dotarło do mnie, że bywam w Barcelonie dokładnie co 8 lat. 2006, 2014, 2022. Do zobaczenia w 2030! ;-)
A potem pociągiem do Tortosy na nocleg w klasztorze jezuitów! :O
Dziś po kompletnie nieprzespanej nocy do niczego więcej się nie nadawałem. Jutro prawdziwy początek wyprawy :-)
- DST 27.89km
- Czas 01:38
- VAVG 17.08km/h
- VMAX 31.13km/h
- Temperatura 30.0°C
- Podjazdy 85m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Zwierz Alpuhary, dz. 0
Na lotnisko. Właściwie to już w sobotę po północy. Teraz pakowanie roweru. 15 stopni, akurat, żeby się nie spocic przy tym jak świnia :-)
- DST 23.83km
- Czas 01:09
- VAVG 20.72km/h
- VMAX 37.46km/h
- Temperatura 15.0°C
- Podjazdy 68m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Po mieście Wiedeń
Ostatnie sprawunki przed wyprawą :)
- DST 5.25km
- Czas 00:17
- VAVG 18.53km/h
- VMAX 30.00km/h
- Temperatura 22.0°C
- Podjazdy 38m
- Sprzęt Batavus
- Aktywność Jazda na rowerze