Informacje

  • Wszystkie kilometry: 227500.53 km
  • Km w terenie: 5433.61 km (2.39%)
  • Czas na rowerze: 458d 00h 21m
  • Prędkość średnia: 20.70 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl
Jak to drzewiej bywało: button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaprzyjaźnione blogi i strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy aard.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

!Surlier

Dystans całkowity:32654.29 km (w terenie 478.47 km; 1.47%)
Czas w ruchu:1750:50
Średnia prędkość:18.65 km/h
Maksymalna prędkość:77.37 km/h
Suma podjazdów:543762 m
Maks. tętno maksymalne:168 (0 %)
Maks. tętno średnie:144 (0 %)
Suma kalorii:38724 kcal
Liczba aktywności:470
Średnio na aktywność:69.48 km i 3h 43m
Więcej statystyk
Niedziela, 26 lipca 2020 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Alpy mio amore, dz. 10, na lekko

Dziś bez bagażu, bo dwa bigi były w zasięgu z kempingu. Rano zaoszczędziłem sobie mordęgi pod górę i pod wiatr, i podjechałem pociągiem do Tassenbach, skąd zaczynał się formalnie podjazd na biga Volkzeiner Huette. Pojazd dość łatwy, ale jednak końcówka to 6,6 km szutru, więc dobrze, że w zasadzie nie padało (choć miało).

Potem zjazd z powrotem do Tassenbach i dalej w dół doliny w stronę Lienz, początkowo nawet z wiatrem (!). W Thal znów pod górę, tym razem na biga Hochstein Parkplatz. Ten już bardziej wymagający, bo i wyższy (1100 m podjazdu, tamten miał 800) i bardziej stromy (8-13%), a i ja bardziej zmęczony. No, ale wszedł i to w porę, bo jak zjechałem na kemping, to za moment nadeszła od dość dawna słyszalna burza :)



Wieczorem niestety mokro, ale że jest kuchnia oraz w porę odstawione pod drzewo krzesełko, a przy tym główna grupa wczorajszych imprezowiczów zwinęła się rano, więc nie jest źle :)
  • DST 85.40km
  • Teren 13.20km
  • Czas 04:55
  • VAVG 17.37km/h
  • VMAX 66.24km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 2077m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 25 lipca 2020 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Alpi mio amore, dz. 9, dawnych wspomnień czar

Dziś o dziwo było dość łatwo. Rano wyjazd przed 9, po bardzo obfitym i pysznym hotelowym śniadaniu. Wstyd się przyznać, ale dwie kanapki na biga też mi wpadły ;)
Po kilku kilometrach jestem w Winklern, gdzie tym razem bez najmniejszego problemu zostawiam bagaże w przydrożnej kafejce i już przed 10 lecę w stronę biga Zirknitztal. I tu właśnie do mnie dotarło, że... już tu byłem! Nie, nie rozpoznałem nic (wstyd!), ale drogowskazy na Grossglockner zmotywowały mnie do zerknięcia w relację z Le Big Tour des Alpes 2010 i faktycznie, jechaliśmy dokładnie ta drogą z Serweczem i Markiem podczas tamtej (jak się okazuje nie bardzo) pamiętnej wyprawy! Ale żaden obraz w mózgu się nie zapisał...

Big znów wymagający, momentami 14%, ale z odcinkami odpoczynkowymi, a nawet dwoma niewielkimi zjazdami, niestety. Na górze raptem 14 stopni i bardzo silny wiatr ze wschodu (więc wiał w dół, co dość dziwne). Na dole za to ponad 30 i słońce praży jak dzikie! Powrót z wiatrem do Winklern był bajką, bagaże czekały nienaruszone, a potem był krótki podjazd do Iselsbergu. Za to zjazd - bajka! Wyprzedziłem... porsche! :D

W Lienz sporo zakupów. Najpierw mydło w DM (niestety nie było mojego ulubionego, ono chyba niestety było w Słowenii, a nie w Austrii :( ), potem pyszności w Penny Markcie (tez nie było naszego ukochanego ciasta czekoladowego, a jestem pewien, że ono akurat było w Austrii! Widocznie już nie robią :( ).
No i na koniec benzyna ekstrakcyjna w OBI, bo powoli się kończy, a we Włoszech nie istnieje. No więc w OBI benzyny... nie ma! Sprzedała się! A drugi market budowlany o tej porze już nieczynny, bo sobota. Trudno, do poniedziałku mi spoko wystarczy, a wówczas pojadę do tego Let's Do It i tam spróbuję... Jak nie będzie, to naleję zwykłą bezołowiówkę, będzie śmierdzieć w sakwie, trudno.



Kemping Falken w Lienz (dojechałem przed godz. 17, mimo zmitrężenia mnóstwa czasu na zakupy!) robi kiepskie wrażenie, ale tak naprawdę jest dość fajny. Jest kuchnia (nie zużyję benzyny ;), czajnik, lodówka, krzesła... Tylko ludzi mnóstwo, ale to pewnie dlatego, że sobota. Zostaję do poniedziałku (jutro dwa bigi na lekko), więc zobaczymy, czy jutro się rozluźni.


Kempingowa Ściana sraczu
  • DST 87.23km
  • Czas 05:06
  • VAVG 17.10km/h
  • VMAX 73.87km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 2139m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 24 lipca 2020 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Alpi mio amore, dz .8, dzień świstaka

Jako że kemping był ponoć na full zabukowany na dziś (??) i nie pozwolono mi zostać, więc zaszalałem i wziąłem sobie hotel :P
Ale najpierw rano zrobiłem biga Ochseniksee, wys 2400m npm (najwyższy bodaj od 2010 roku!) i 1700 podjazdu, z czego 1300 z nachyleniami średnio ponad 13%. Ciężko było. A na górze kompletne pustkowie, jezioro zaporowe, zero ludzi i... świstaki! Jednego mogłem sobie obejrzeć z około 10 metrów, co jest sukcesem, bo są niezwykle płochliwe. Niestety nie udało mi się zrobić zdjęcia, bo jak się zatrzymałem, to jednak świsnął i uciekł :(

Potem jeszcze powrót doliną, którą wczoraj zjeżdżałem pod wiatr. Dziś było pod górę i... pod wiatr. Jak nie idzie, to nie idzie :P Ale przynajmniej - wbrew prognozom - nie padało. Zaczęło dopiero ok godzinę po tym, jak już byłem bezpiecznie pod dachem :)



Flattach - Ochseniksee - Flattach - Stall - Rangersdorf.


Z cyklu "moje podróże": moje podrurze.


  • DST 51.04km
  • Czas 04:10
  • VAVG 12.25km/h
  • VMAX 60.67km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 2043m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 23 lipca 2020 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Alpi mio amore, dz. 7, czyli każdy ma biga na Huetcie Jamniga

Miał być latwy dzień, ale nie wyszło :-P
Mauthen - Oberdrauburg - Goriach - Winklern - Flattach - Jamnighuette - Flattach.

Na kempingu we Flattach planowałem zostać dwie noce i jutro zrobić dwa bigi na lekko. Ale okazało się, że rzekomo na drugą noc nie mają dla mnie miejsca! Na wielkim placu braknie im miejsca na mój mały namiot! No shit! Więc zrobiłem dziś łatwiejszego biga i wróciłem późno, a trudniejszego zrobię rano i pojadę dalej. Poprosiłem z tej okazji, żebym chociaż mógł się później zwinąć, po bigu. Ale gdzie tam! Checkout do 12 i ani minuty dłużej! Bo kurwa zabraknie miejsca na wielkim pustym placu! 
Więc przy tej okazji szczerze odradzam jakąkolwiek styczność z kempingiem Raggaschlucht we Flattach, Kärnten. Bardzo nie w porządku podejście gospodarzy. 
A wieczorem była solidna burza, i o. 


  • DST 110.21km
  • Czas 06:05
  • VAVG 18.12km/h
  • VMAX 71.48km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 2112m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 22 lipca 2020 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Alpi mio amore, dz. 6, restowy

Tylko poza kupy :-)
I dobrze, bo strasznie dały mi w kość te pięć dni :-)
  • DST 6.03km
  • Teren 0.30km
  • Czas 00:20
  • VAVG 18.09km/h
  • VMAX 25.00km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Podjazdy 16m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 21 lipca 2020 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Alpi mio amore, dz .5

Dzień-masakra :)
Miejsce dzikowe okazało się bardzo przyjemne, żadnych niespodzianek. Tyle że trawa wysoka, więc rano wszystko bardzo mokre. Mimo to zebrałem się tuż przed 9 rano - rekord tej wyprawy :P
Początek to od razu bardzo solidny podjazd na biga Casson di Lanza, rzadko poniżej 10% schodziło... Na szczęście, choć pogoda piękna, to sporo cienia na podjeździe było jeszcze o tej porze :)
Zjazd równie stromy i to z hopą na ponad 100m metrów podjazdu. W Paularo byłem w południe i tu po raz pierwszy złapałem zasięg. Trochę czułem już syndrom odstawieniowy :P

Długi popas, jedzenie oraz lody, ale nie tak dobre, jak w Pontebbie, raczej takie sobie. A potem kolejna rzeźnia na Monte Paularo. Pierwsze 300m podjazdu non stop 11-14%! Na 1050 zostawiłem bagaże w Gasthausie i poleciałem na lekko dalej. I całe szczęście, bo oprócz szutru, który zaczął się od 1400, od 1500 zaczął się deszcz, więc szuter zrobił się mało przyjazny :P Sporo też grzmiało, ale przynajmniej nie jakoś bardzo blisko. Podjazd bez historii - alpejskie hale bez jakichś spektakularnych widoków i koniec na kompletnie pustym, trawiastym placu. Tu już serio lało, ale na szczęście była jaskinia, w której się w miarę komfortowo przebrałem w suche i ciepłe na zjazd.

Przy Gasthausie sie trochę rozpogodziło, zabrałem rzeczy i pognałem dalej w dół do Paluzzy. Znów straszliwe nachylenia. Na dole (600 m npm) znów popadało, ale było też słonce i bardzo ciepło (ponad 20 stopni), więc luz. Po zjedzeniu kanapek uderzam o 17:30 na ostatniego dziś biga - Ploeckenpass. Tym razem "tylko" 800 metrów podjazdu. Deszcz po chwili przestał padać, droga wreszcie dobrej jakości i nachylenia dla ludzi (5-8%). Mimo to strasznie ciężko się jechało, zmęczenie było już bardzo wyraźne, aż mnie rozbolało lewe kolano, co mi się nie zdarzyło od lat (!). No, ale dotarłem w końcu o 19:30 na przełęcz.

Zjazd jeszcze z kilkudziesięciometrową "niespodzianką" pod górę, która mnie już serdecznie wkurzyła, no ale wreszcie po godz. 20 docieram na kemping Alpencamp w Koetschach-Mauthen. Kemping drogi (19 EUR), ale fajny. Nawet krzesło mi oficjalnie pożyczono! Mycie i bez kolacji spać, bo naprawdę mega zrąbany byłem. A jutro dzień restowy! :DDD


  • DST 89.34km
  • Teren 13.00km
  • Czas 07:32
  • VAVG 11.86km/h
  • VMAX 74.28km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 3143m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 20 lipca 2020 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Alpi mio amore, dz. 4

Nocleg na dziko, większość czasu nie ma zasięgu, wiec treść kiedy indziej.

A oto i treść. Rano kiepsko się zebrałem, bo co prawda kemping opuściłem ok. godz. 9, ale zaraz potem musiałem stanąć na zakupy w Aldim, bo teraz przez dwa dni nie będzie sklepów. A potem jeszcze zorientowałem się, że zapomniałem nabrać wody do bidonów, więc szukałem źródełka... Wreszcie na podjazd na Nassfeldpass ruszyłem chyba dobrze po godz. 10. Znów solidne nachylenia, bodaj ok. 10% przez większość czasu. Około południa wreszcie jestem w w Italii :)
Zjazd do Pontebby ładny widokowo, a w samym miasteczku PRZEPYSZNE lody o smaku torciku Sacher. No rewelacja po prostu! Zjadłem dwie porcje i dogadałem się na zostawienie w kafejce bagaży na czas dużego skoku w bok, który mnie czekał. O 13:30 ruszyłem dalej, już na lekko.

Zjazd szeroka doliną do Resiutty, główną drogą krajową, ale że równolegle idzie autostrada, więc ruch nie jakiś szalony. Widziałem też ścieżkę rowerową poprowadzoną dawną linią kolejową (czytałem o tym projekcie kilka lat temu), ale że z zasady unikam ścieżek, więc się nie skusiłem. Błąd! Jak wreszcie zjechałem na ścieżkę, to okazała się najfantastyczniejszą ścieżką świata! Dobra nawierzchnia, szeroko (ze 2,5 metra) i przebieg tunel-most-tunel-most plus super widoki. Aha, no i żadnych hop (nawet krajówka niewielkie, ale miała), tylko idealne nachylenie ok. 0,5?ły czas. No rewelka! :)

25 km przeleciałem w niecałą godzinę i już podjeżdżam biga Sella Carnizza. Nachylenia koszmarne (do 18%) i nawierzchnia też, ale na lekko to jakoś szło. Ok bodaj godz. 16:30 byłem na górze. Zjazd bardzo ostrożny, a potem całe 25 km tą fantastyczną ścieżką. Tym razem pod górę, ale że z wiatrem, to niewiele wolniej niż poprzednio :)

W Pontebbie byłem po godz. 18, kolejne lody, nabranie wody na nocleg i ostatnie kilka kilometrów pod górę z bagażem na upatrzone miejsce na dziko, czyli obóz harcerski. Miejscówka okazała się niezła. Co prawda widoczna z drogi, ale droga tak boczna, że przez cały wieczór przejechał jeden motocykl i 3 auta. Rzeka do mycia i prania też była. I dwóch rowerzystów-Węgrów! Bardzo dziwnych, bo ni chuchu nie chcieli się przyznać, że będą tu spać. Bali się ze ich podkabluję czy co? No, ale spali oczywiście, tylko namiot rozbili już po zmroku. Dziwaki jakieś :P



Wieczór mi trochę popsuł strasznie chimeryczny zasięg, ale ostatecznie udało się załatwić najpilniejsze rzeczy w necie i o 22:30 spać. Jutro będzie NAPRAWDĘ rzeźnia...
  • DST 111.46km
  • Teren 0.70km
  • Czas 06:31
  • VAVG 17.10km/h
  • VMAX 54.07km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Podjazdy 2238m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 19 lipca 2020 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Alpi mio amore, dz .3

Dziś wreszcie przyzwoita pogoda. Rano chłodno, ale tylko trochę chmur. W ciągu dnia raz się chmurzyło, a raz przecierało, a wreszcie późnym popołudniem zrobiła się lampa :)
W związku z tym dzień bez historii ;)

Seeboden - Spittal an der Drau - Kreuzen - Hermagor (tu zostawiłem rzeczy na kempingu) - Poludniger Alm (big, bardzo męczący, bo trochę czeski i FATALNA nawierzchnia) - Hermagor.

Kemping bardzo drogi, 24 EUR za mnie samego (!!), ale trzeba przyznać, że fajny. I nawet WIFI jest na całym terenie :P


  • DST 100.22km
  • Teren 4.00km
  • Czas 05:50
  • VAVG 17.18km/h
  • VMAX 61.25km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 2106m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 18 lipca 2020 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Alpi mio amore, dz .2

Rano na lekko na biga Maltatal, praktycznie cały czas w deszczu. Na kempingu o dziwo sucho, ale potem, jak ruszyłem dalej, oczywiście znów padało. Do Seeboden na mokro. Tu zakupy na niedzielę i na kemping Winkler. Porażka! Gość powiedział, żeby wybrać sobie miejsce, a jak wybrałem (blisko maleńkiego dachu i jedynego - choć niezadaszonego - stolika), to powiedział, ze tu nie mogę, bo jest drzewo i jak powieje, to będzie niebezpiecznie. To gdzie mogę? Tam - pod płotem, gdzie rano długo będzie cień. Bardzo miły i bardzo nieustępliwy gość. A że oprócz placu i kibla na tym kempingu nie było NIC (ani wifi, ani kuchni, ani suszarni ani dachu, no  nic poza prądem), a cena 22 EUR za jedną osobę (bez prądu)! Więc ja ustąpiłem i pojechałem na inny kemping, hektar stromo pod górę, ale po drodze na biga, więc spoko. Tutaj kulturka, nikogo nie ma, wisi kartka, żeby się rozbić gdzie się chce, a gospodarz będzie wieczorem. Miejsce fajne, bo blisko pod daszek, są krzesła, jest stół, czyste łazienki, gorąca woda... No dobra, nie ma wifi, ale teraz w unii mogę szaleć z netem komórkowym, więc nie ma problemu :)

Rozbiłem się i heja na biga. A Lammersdorfer Berg to niezły forfiter. 1200m podjazdu, średnio 12%. A tak naprawdę 900 metrów (dalej zagrodzone, opatrzone zakazami, teren prywatny gospodarze się krzątają i ogólnie atmosfera pt. "wypierdzielać stąd", ale za to z nachyleniami 14-16%! Dobrze, ze to robiłem na lekko! Zjazd na kemping i przyjemny wieczór z zakupionymi w Lidlu Wiener Schnitzlami :)


  • DST 97.76km
  • Teren 2.00km
  • Czas 05:57
  • VAVG 16.43km/h
  • VMAX 60.55km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Podjazdy 2515m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 17 lipca 2020 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Alpi mio amore, dz .1


Dość długo się zbierałem rano (widać wyszedłem z wprawy) i w efekcie wyjechałem dopiero o 9:30. Na dodatek zapomniałem zapłacić za nocleg. Wieczorem kasy (ani nawet dokumentu) nie chcieli, a rano mi się przypomniało dopiero, jak podjeżdżałem na biga. No trudno ;)

Pierwsze kroki do Lidla w Murau, gdize zakupiłem to i owo na cały dzień. Potem już spokojnie doliną w stronę Soelkpass. Za Ranten zjadłem drugie śniadanie na ławeczce pod kapliczką i zostawiłem bagaże w bardzo ładnej kempie krzaków. Pora na biga! Oczywiście, jak tylko ruszyłem, to zaczęło kropić...

Podczas podjazdu (który był moim porachunkiem z 2017 roku, kiedy to wskutek ulewy obsunęła się droga i musieliśmy zmienić trasę!) pogoda byłą zmienna, ale na górze już regularnie padało i silnie wiało z północy. W związku z tym zjazd był dość nieprzyjemny, bo zimno, mokro, a wiatr popycha, gdy i tak trzeba hamować. Nie niefajnie. Na dole zabrałem bagaże i stanąłem w wiacie przystankowej na posiłek. W tym czasie na szczęście się rozpogodziło. Ale to był dopiero początek dnia, potem się miało okazać, że przez cały dzień będzie łącznie 13 razy padało i zawsze raczej na zjeździe niż na podjeździe :)

Kolejny podjazd to przełączka przed St. Michael, gdize podczas jazdy w górę było gorąco, a na zjeździe oczywiście padało :p W związku z tym w miasteczku się schowałem pod dachem czyjegoś garażu, żeby coś zjeść :P Potem była długa i płaska dolina, a wreszcie rodzynek dnia, czyli big Katschberg. 14% non stop! Z bagażem! I raczej za ciepło. A na zjeździe deszcz.

Do kempingu w Gmund dojechałem nieźle wypluty. Kemping taki sobie. Niby jest bar z daszkiem, a w barze wifi (ale tylko tam, na terenie kempingu nie) i nawet pralka bez żetonów, ale pole nierówne i pełne gałęzi, do kibla daleko, nie ma na czym usiąść (poza barem) i ogólnie jakoś tak słabo. No nic, pierwsze koty za płoty :)

  • DST 120.62km
  • Teren 0.40km
  • Czas 06:19
  • VAVG 19.10km/h
  • VMAX 69.60km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 2355m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl