Wpisy archiwalne w miesiącu
Lipiec, 2018
Dystans całkowity: | 2150.92 km (w terenie 62.30 km; 2.90%) |
Czas w ruchu: | 119:01 |
Średnia prędkość: | 18.07 km/h |
Maksymalna prędkość: | 78.01 km/h |
Suma podjazdów: | 27041 m |
Liczba aktywności: | 27 |
Średnio na aktywność: | 79.66 km i 4h 24m |
Więcej statystyk |
Piątek, 20 lipca 2018
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici di Bici, dz. 317, Hardangerfjord
Dziś spokojny dzień. Odda - Kinsarvik - Eidfjord - Ovre Eidfjord, wzdłuż fiordu Hardanger. Widoki świetne, a to dopiero początek krainy fiordów! :)
A Natalii jeden jadł z ręki! :o
A Natalii jeden jadł z ręki! :o
- DST 82.09km
- Teren 0.50km
- Czas 04:15
- VAVG 19.32km/h
- VMAX 70.34km/h
- Temperatura 26.0°C
- Podjazdy 587m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 19 lipca 2018
Kategoria Surly-arch, AdB, Wycieczka
Amici di Bici, dz. 316, samochodowo-everestowy
Dziś baaardzo daleka trasa samochodem (509 km w obie strony), żeby zrobić jednego BIGa. No, ale skoro jest on na końcu świata, to z Polski na tenże koniec będzie jeszcze dalej...
(samochodem): Odda - Roldal - Haukeli - Hovden - Rysstad - szczyt Lysefjordveien - (dalej rowerem) - Lysebotn - szczyt Lysefjordveien. Powrót samochodem ta sama trasą.
NIESAMOWITE krajobrazy. No i mój pierwszy w życiu fiord. Z ręki nie jadł, ale tyłek urwał, a co! :D
(samochodem): Odda - Roldal - Haukeli - Hovden - Rysstad - szczyt Lysefjordveien - (dalej rowerem) - Lysebotn - szczyt Lysefjordveien. Powrót samochodem ta sama trasą.
NIESAMOWITE krajobrazy. No i mój pierwszy w życiu fiord. Z ręki nie jadł, ale tyłek urwał, a co! :D
- DST 24.77km
- Teren 0.50km
- Czas 01:36
- VAVG 15.48km/h
- VMAX 50.37km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 979m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 18 lipca 2018
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici di Bici, dz. 315
Od rana pogoda niepewna, a za to nadzieja na jutrzejsze auto w Oddzie wciąż żywa, więc stwierdziliśmy, że dziś łatwy dzień - tylko jedna przełęcz i Odda.
Roldal - Hare - Skare - Latefossen (piękny wodospad tuż przy szosie) - Odda.
Kemping w Oddzie nieludzko zatłoczony - kolejki do recepcji, kuchni, łazienek, toalet, etc. Szczęście, że myjemy się i jadamy o nietypowych porach, bo chyba byśmy nie mieli cierpliwości...
Roldal - Hare - Skare - Latefossen (piękny wodospad tuż przy szosie) - Odda.
Kemping w Oddzie nieludzko zatłoczony - kolejki do recepcji, kuchni, łazienek, toalet, etc. Szczęście, że myjemy się i jadamy o nietypowych porach, bo chyba byśmy nie mieli cierpliwości...
- DST 51.24km
- Czas 03:35
- VAVG 14.30km/h
- VMAX 62.84km/h
- Temperatura 22.0°C
- Podjazdy 824m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 17 lipca 2018
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici di Bici, dz. 314
Dziś trochę lżejszy dzień, bo:
1. Trochę jesteśmy zmęczeni
2. Druga cześć dnia to miał być kolejny zacny podjazd (blisko 800 metrów)
3. Kemping w Odda jest drogi i ponoć niezbyt fajny, a
4. Na jutro zapowiadają zlewę, więc trzeba by tam spędzić dwa dni
Od rana podjazd na Dyrskar Pass (BIG) w stale pogarszającej się pogodzie, najpierw częściowo pochmurno, potem pełne zachmurzenie, potem nasilający się wiatr. Wreszcie na samej przełęczy zaczęło lekko padać, a kilka kilometrów później lało już solidnie i wiał huragan. Co prawda w plecy, ale boczne podmuchy chciały zwalić z kół. Ponadto ten właśnie moment wybrały sobie moje tylne klocki hamulcowe, żeby się skończyć. Z duszą na ramieniu zjechałem na samym przednim hamulcu, bo wymiana w tej pogodzie to byłby koszmar. N. też się nieźle strachu najadła, nawet chciała sprowadzać, ale przekonałem ją, że "niżej jest lepiej" i faktycznie było. Kilkadziesiąt metrów niżej wiało już sporo słabiej, a potem i deszcz przeszedł.
A widoki na płaskowyżu boskie - jak na zdjęciach z Islandii, albo w "Drużynie Pierścienia"! :)
Mimo to zostaliśmy w Roldal z przyczyn j.w., tym bardziej, ze kemping Hyttegrund jest bardzo fajny i niedrogi (100 NOK za 2 osoby i namiot plus 10 za każde 5 minut prysznica). Ma nawet świetlicę, o której chyba nikt nie wie, a w której właśnie sobie wygodnie siedzimy :)
Dodzwoniłem się tez do wypożyczalni samochodów w Odda - ponoć bez problemu coś sieknę i to bez bankructwa. Gość przez telefon powiedział, że 430 koron za dzień. Podejrzanie tanio jak na Norwegię, ale oby! :)
Trasa.
PS. Pierwsza dwudziestka bigaczy w roku 2018 :)
1. Trochę jesteśmy zmęczeni
2. Druga cześć dnia to miał być kolejny zacny podjazd (blisko 800 metrów)
3. Kemping w Odda jest drogi i ponoć niezbyt fajny, a
4. Na jutro zapowiadają zlewę, więc trzeba by tam spędzić dwa dni
Od rana podjazd na Dyrskar Pass (BIG) w stale pogarszającej się pogodzie, najpierw częściowo pochmurno, potem pełne zachmurzenie, potem nasilający się wiatr. Wreszcie na samej przełęczy zaczęło lekko padać, a kilka kilometrów później lało już solidnie i wiał huragan. Co prawda w plecy, ale boczne podmuchy chciały zwalić z kół. Ponadto ten właśnie moment wybrały sobie moje tylne klocki hamulcowe, żeby się skończyć. Z duszą na ramieniu zjechałem na samym przednim hamulcu, bo wymiana w tej pogodzie to byłby koszmar. N. też się nieźle strachu najadła, nawet chciała sprowadzać, ale przekonałem ją, że "niżej jest lepiej" i faktycznie było. Kilkadziesiąt metrów niżej wiało już sporo słabiej, a potem i deszcz przeszedł.
A widoki na płaskowyżu boskie - jak na zdjęciach z Islandii, albo w "Drużynie Pierścienia"! :)
Mimo to zostaliśmy w Roldal z przyczyn j.w., tym bardziej, ze kemping Hyttegrund jest bardzo fajny i niedrogi (100 NOK za 2 osoby i namiot plus 10 za każde 5 minut prysznica). Ma nawet świetlicę, o której chyba nikt nie wie, a w której właśnie sobie wygodnie siedzimy :)
Dodzwoniłem się tez do wypożyczalni samochodów w Odda - ponoć bez problemu coś sieknę i to bez bankructwa. Gość przez telefon powiedział, że 430 koron za dzień. Podejrzanie tanio jak na Norwegię, ale oby! :)
Trasa.
PS. Pierwsza dwudziestka bigaczy w roku 2018 :)
- DST 61.92km
- Czas 03:33
- VAVG 17.44km/h
- VMAX 53.61km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 854m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 16 lipca 2018
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici di Bici, dz. 313
Wczoraj była niedziela, a w niedzielę prawie wszystkie sklepy w Norwegii są zamknięte. W związku z tym wystrzelaliśmy się dość mocno z zapasów i trzeba było od rana uderzyć do sklepu. Zakupy w Norwegii są o tyle ciekawym doświadczeniem, że przeżywa się ciężki szok cenowy. Bochenek (beznadziejnego w smaku) chleba kosztuje 4 EUR, butelka wody 2 EUR, butelka coli 3,5 EUR, kilogram sera 16-25 EUR, a o mięsie czy wedlinie lepiej wcale nie myślec, bo poniżej 100 zł za kilogram nie ma absolutnie nic, a dominują ceny typu 150 zł/kg. W sklepach można dorwać cenowe perełki, ale trzeba się naszukać i nie można być zbytnio wybrednym w kwestii rodzaju jedzienia. Jakościowo jest natomiast bez zarzutu, nawet najtańsze (co nie znaczy, że tanie!) produkty są zazwyczaj smaczne i ich skład nie przyprawia o ból brzucha. Ale w związku z poszukiwaniami czasu na zakupy schodzi sporo. A jeszcze po drodze musieliśmy znaleźć bankomat, bo chodziły słuchy, że w
dalszej drodze są kempingi, gdzie można płacić tylko gotówką. I faktycznie są.
Tak też i w "prawdziwą" trasę ruszyliśmy dziś z Rjukan o godz... 11. Podjazd z 250 na 900 metrów i już jesteśmy na słynnym płaskowyżu Hardangervidda (w jego skrajnie południowo-wschodniej części). Trzeba przyznać, że widoki boskie. Ciągnące się po horyzont jezioro Mosvatn, na tymże horyzoncie majaczą ośnieżone szczyty Hardangerviddy "właściwej", skaliste zbocza, wąwozy, rzeczki,... No uroczo!
Ale jednak w Rauland byliśmy dopiero po godzinie 15. Tu kolejna wizyta w markecie, bo przy tym upale skończyło nam się picie. Poza tym kupiliśmy obiadokolację na wieczór. Ale zanim wieczór, to jeszcze falowanie wzdłuż kolejnego jeziora, a potem 200 metrów podjazdu, żeby się wydostać z jego niecki.
Na kemping Tallaksbru (fatalne opinie w internecie, ale w praktyce dość zwyczajny, czyli OK) docieramy o 19:30. Zmęczeni i przegrzani decydujemy się na hyttę za 300 NOK, głownie dlatego, że jest w niej lodówka :P Zresztą pole namiotowe naprawdę jest bidne (zrudziała i kamienista trawa, brak prądu, daleko do łazienek), a hytta całkiem okej :)
Wieczorem próbuję jeszcze załatwić transport do Lysebotn, czyli na biga, który jest 160 km w bok i nie jeżdżą tam autobusy. W pobliskim hotelu bardzo miły recepcjonista próbuje znaleźć kogoś, kto mi wypożyczy samochód, ale niestety bez efektu. Więc albo odpuszczam Lysebotn, albo muszę tam dotrzeć rowerem, a to w obie strony 320 km i 5200 km podjazdu. Co gorsza, N. która w życiu nie chciałaby tam jechać, musiałaby na mnie tu czekać. Chyba ze dwa dni. No masakra...
No nic, odpuszczam. Może w Odda, gdzie jest partner Hertza uda się oficjalnie wypożyczyć (i oddać) samochód ;)
Tak też i w "prawdziwą" trasę ruszyliśmy dziś z Rjukan o godz... 11. Podjazd z 250 na 900 metrów i już jesteśmy na słynnym płaskowyżu Hardangervidda (w jego skrajnie południowo-wschodniej części). Trzeba przyznać, że widoki boskie. Ciągnące się po horyzont jezioro Mosvatn, na tymże horyzoncie majaczą ośnieżone szczyty Hardangerviddy "właściwej", skaliste zbocza, wąwozy, rzeczki,... No uroczo!
Ale jednak w Rauland byliśmy dopiero po godzinie 15. Tu kolejna wizyta w markecie, bo przy tym upale skończyło nam się picie. Poza tym kupiliśmy obiadokolację na wieczór. Ale zanim wieczór, to jeszcze falowanie wzdłuż kolejnego jeziora, a potem 200 metrów podjazdu, żeby się wydostać z jego niecki.
Na kemping Tallaksbru (fatalne opinie w internecie, ale w praktyce dość zwyczajny, czyli OK) docieramy o 19:30. Zmęczeni i przegrzani decydujemy się na hyttę za 300 NOK, głownie dlatego, że jest w niej lodówka :P Zresztą pole namiotowe naprawdę jest bidne (zrudziała i kamienista trawa, brak prądu, daleko do łazienek), a hytta całkiem okej :)
Wieczorem próbuję jeszcze załatwić transport do Lysebotn, czyli na biga, który jest 160 km w bok i nie jeżdżą tam autobusy. W pobliskim hotelu bardzo miły recepcjonista próbuje znaleźć kogoś, kto mi wypożyczy samochód, ale niestety bez efektu. Więc albo odpuszczam Lysebotn, albo muszę tam dotrzeć rowerem, a to w obie strony 320 km i 5200 km podjazdu. Co gorsza, N. która w życiu nie chciałaby tam jechać, musiałaby na mnie tu czekać. Chyba ze dwa dni. No masakra...
No nic, odpuszczam. Może w Odda, gdzie jest partner Hertza uda się oficjalnie wypożyczyć (i oddać) samochód ;)
- DST 97.40km
- Czas 05:55
- VAVG 16.46km/h
- VMAX 61.03km/h
- Temperatura 31.0°C
- Podjazdy 1664m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 15 lipca 2018
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici di Bici, dz. 312
Jondalen - Granshera - jezioro Tinnsjo - Miland - Gaustatopen (BIG, na lekko) - Miland.
Wreszcie górski dzień. Kota 1000 m przekroczona po raz pierwszy od Prowansji. Aż nie wiem, jak można było tyle czekać ;) No i piękne widoki na płaskowyżu Gaustatopen, zresztą wcześniej w okolicach jeziora Tinnsjo również - wyglądało (chyba) podobnie jak fiord. Ale póki co z ręki nie jadło ;)
Znów upał, chyba jeszcze większy niż w ostatnich dniach i znów wiatr w plecy. Zaczynam się obawiać, jak to się skończy...
Wreszcie górski dzień. Kota 1000 m przekroczona po raz pierwszy od Prowansji. Aż nie wiem, jak można było tyle czekać ;) No i piękne widoki na płaskowyżu Gaustatopen, zresztą wcześniej w okolicach jeziora Tinnsjo również - wyglądało (chyba) podobnie jak fiord. Ale póki co z ręki nie jadło ;)
Znów upał, chyba jeszcze większy niż w ostatnich dniach i znów wiatr w plecy. Zaczynam się obawiać, jak to się skończy...
- DST 108.75km
- Teren 0.50km
- Czas 05:45
- VAVG 18.91km/h
- VMAX 65.35km/h
- Temperatura 31.0°C
- Podjazdy 1773m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 14 lipca 2018
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici di Bici, dz. 311
Po reście zawsze ciężko ruszyć tyłki, ale jak pogoda jest piękna, to zawsze trochę łatwiej. A tymczasem my w Skandynawii mamy żyletę. Dosłownie jeden dzień (z ponad dwóch tygodni) było chłodno i pochmurno, pozostałe to pełne słońce i regularnie 25-30 stopni. Do tego od opuszczenia jeziora Wener mamy generalnie z wiatrem. Czy można chcieć więcej? Ano można - żeby ta pogoda się utrzymała przynajmniej aż skończymy z fiordami :)
A póki co dziś znów złapałem lekkie uczulenie na słońce (zaczerwienienia i jakby lekka wysypka na udach), a wiatry wiały nam z okolic tyłków ;)
Oslo - Sandvika - Asken - Drammen - Hokksund - Kongsberg (tu zakupy w Kiwi, udało nam się całkiem ładnie schłodzić picie podczas wybierania innych produktów :) - Max Camping w dolinie Jondalen (w środku niczego i niestety bez lodówki). Trasa.
W Jondalen wyschnięta górska rzeka - jak w Grecji! Zaczynam rozumieć, czemu ostrzegają przed pożarami lasów. Oby nam tylko dróg nie pozamykali...
A póki co dziś znów złapałem lekkie uczulenie na słońce (zaczerwienienia i jakby lekka wysypka na udach), a wiatry wiały nam z okolic tyłków ;)
Oslo - Sandvika - Asken - Drammen - Hokksund - Kongsberg (tu zakupy w Kiwi, udało nam się całkiem ładnie schłodzić picie podczas wybierania innych produktów :) - Max Camping w dolinie Jondalen (w środku niczego i niestety bez lodówki). Trasa.
W Jondalen wyschnięta górska rzeka - jak w Grecji! Zaczynam rozumieć, czemu ostrzegają przed pożarami lasów. Oby nam tylko dróg nie pozamykali...
- DST 100.34km
- Teren 0.50km
- Czas 05:24
- VAVG 18.58km/h
- VMAX 56.37km/h
- Temperatura 30.0°C
- Podjazdy 1036m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 12 lipca 2018
Kategoria Surly-arch, AdB, Wycieczka
Amici di Bici, dz. 310, zwiedzanie Oslo
Chociaż po prawdzie nie ma za bardzo co zwiedzać. Załatwiliśmy Oslo w 1,5 godziny :p
- DST 14.80km
- Czas 01:02
- VAVG 14.32km/h
- VMAX 26.01km/h
- Temperatura 30.0°C
- Podjazdy 131m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 11 lipca 2018
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici di Bici, dz. 309
Dzisiaj nudno: przez wioski i miasteczka do Oslo. Pod koniec już mocno nieprzyjemnie - duży ruch i mocno pagórkowato. Pierwsze wrażenia z Oslo więc raczej niezbyt korzystne. Ale będzie okazja zweryfikować - zostajemy tu na dwa (!) dni restowe :)
- DST 82.77km
- Teren 0.50km
- Czas 04:30
- VAVG 18.39km/h
- VMAX 51.35km/h
- Temperatura 30.0°C
- Podjazdy 693m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 10 lipca 2018
Kategoria Surly-arch, AdB, Wyprawa
Amici di Bici, dz. 308, upalna Norwegia
Ostana - Lekvattnet - bezludzie - Norwegia - bezludzie - Kongsvinger - Skarnes.
Ależ upał w tej Norwegii! A poza tym piękne, odludne tereny z mnóstwem jezior, lasami i pagórkami.
Szkoda, że już się skończyły (na razie). No i (o dziwo!) wiatr w plecy! :o
PS. No i wszędzie norweskie drewno. Isn't it good...? ;)
Ależ upał w tej Norwegii! A poza tym piękne, odludne tereny z mnóstwem jezior, lasami i pagórkami.
Szkoda, że już się skończyły (na razie). No i (o dziwo!) wiatr w plecy! :o
PS. No i wszędzie norweskie drewno. Isn't it good...? ;)
- DST 95.98km
- Teren 1.00km
- Czas 04:31
- VAVG 21.25km/h
- VMAX 62.59km/h
- Temperatura 30.0°C
- Podjazdy 598m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze