Alpaga solo, dz. 16, everestowy
No i podjąłem decyzję: restuję tutaj i pojutrze jadę dalej. Serwecz też podjął: jako że od rana leje i ma lać cały dzień, to odpuszcza zimnego biga bez widoków (wszystko w chmurach) i od razu jedzie na pociąg. Wyruszył po 9 i tyle go widziałem! Aha, jeszcze na odchodnym zostawił mi 40 CHF w gotówce, bo może mi braknąć, a bezpłatna wypłata z bankomatu przysługuje mi dopiero w sierpniu. Dzięki za kasę i przede wszystkim za wspólna wyprawę! Było jak zwykle świetnie i jak zwykle za krótko. A jak kiedyś powiedział mi Jacek Teler: niedosyt zabezpiecza przed znudzeniem ;) Więc musimy to powtórzyć! ;)
Co do mnie, to siedzę pod kempingowym daszkiem, poza obrysem którego leje, i dumam czy jechać na biga czy nie. W końcu jednak ruszam, ok 11:15. Akurat prawie nie pada :P Big dość wymagający (9-11% non stop), ale wciągam na luzaku z zaledwie jednym krótkim postojem na pół tabliczki czekolady. Widać morale mam ok, mimo osamotnienia ;) No i widać też, że problemy ze zdrowiem są już tylko niemiłym wspomnieniem. Pod górę trzymam średnią 9 km/h, forma wraca :)
Zjazd mokry, śliski i zimny, więc niewiele tę średnią podbiłem, ale potem jest gorąca herbata, prysznic i inne kempingowe wygody. Idzie ż(r)yć! :)
Robię jeszcze duże pranie ręczne (akurat pralki tu chyba nie ma) i trochę siebie samego ogarniam po tych dwóch tygodniach (golenie, etc.) i wreszcie mogę w spokoju zasiąść z kompem i zaplanować w szczegółach dalszą część wyprawy. No to do roboty! :)
Co do mnie, to siedzę pod kempingowym daszkiem, poza obrysem którego leje, i dumam czy jechać na biga czy nie. W końcu jednak ruszam, ok 11:15. Akurat prawie nie pada :P Big dość wymagający (9-11% non stop), ale wciągam na luzaku z zaledwie jednym krótkim postojem na pół tabliczki czekolady. Widać morale mam ok, mimo osamotnienia ;) No i widać też, że problemy ze zdrowiem są już tylko niemiłym wspomnieniem. Pod górę trzymam średnią 9 km/h, forma wraca :)
Zjazd mokry, śliski i zimny, więc niewiele tę średnią podbiłem, ale potem jest gorąca herbata, prysznic i inne kempingowe wygody. Idzie ż(r)yć! :)
Robię jeszcze duże pranie ręczne (akurat pralki tu chyba nie ma) i trochę siebie samego ogarniam po tych dwóch tygodniach (golenie, etc.) i wreszcie mogę w spokoju zasiąść z kompem i zaplanować w szczegółach dalszą część wyprawy. No to do roboty! :)
- DST 21.92km
- Czas 01:39
- VAVG 13.28km/h
- VMAX 39.50km/h
- Temperatura 17.0°C
- Podjazdy 1002m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!