Informacje

  • Wszystkie kilometry: 214788.57 km
  • Km w terenie: 5226.55 km (2.43%)
  • Czas na rowerze: 431d 07h 48m
  • Prędkość średnia: 20.75 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl
Jak to drzewiej bywało: button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaprzyjaźnione blogi i strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy aard.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Środa, 19 lutego 2014 Kategoria Surly-arch, Wyprawa

Campania Lutova, dz. 10, restowy

Z sadu mandarynkowego wyjechaliśmy obładowani ok. dwoma kilogramami owoców (z których cześć musieliśmy niestety potem wyrzucić, bo zgniły) i we mgle.


Szybko się jednak przejaśniło (chyba wyjechaliśmy ponad chmurę) i w Castrovillari było już słonecznie, choć zimno.
Na dziś mieliśmy prosty plan: znaleźć kwaterę i odpoczywać. Przy czym ja jeszcze chciałem dodatkowo skoczyć na biga, żeby jutro mieć spokojniejszy (haha) dzień.
Do Morano Calabro (dobry Kalabryjczyk to martwy Kalabryjczyk? ;) dotarliśmy przed godz. 11, a na szukaniu noclegu zeszło nam do 13 (!!). A to było za drogo, a to nie mieli kuchni do użytku dla gości... W końcu machnęliśmy ręką i na kuchnię, i cenę (zapłaciliśmy standardowo, po 25 EUR od łba), po czym okazało się, że... kuchnia jak najbardziej jest, a nasz apartament B&B jest maksymalnie wypasiony :)
Cóż było robić, przepakowałem się i pojechałem na Colle del Dragone. Ponad 1000 m podjazdu to jednak sporo. Pierwsza cześć szla jak po maśle, a druga (od 1100m ) jak po grudzie. A jeszcze w końcówce podjazdu były zjazdy. No, ale w końcu podjechałem i nawet na górze było odśnieżone (!). Wiec na dół. Jeszcze odpracować 50 metrów podjazdu w środku zjazdu i 50 na samym końcu w miasteczku i już - od godz 17 - można się cieszyć dniem restowym :P
No, ale trzeba zrobić pranie. Nastawiamy wiec pralkę (nasz apartament miał i ją!), a ta... ssie. I ssie, i ssie. Nawet podczas napuszczania wody ssie i ledwie moczy ciuchy, nie kręcąc i nie rozpuszczając mydła (proszku nie mieliśmy). W końcu stwierdziliśmy, że "nasza pralka sucks" i opraliśmy ręcznie całą górę ciuchów (tak dużą, bo mieliśmy nadzieję, ze maszyna odwali za nas całą robotę, a ona je tylko zwilżyła, więc nawet NIE uprać nie mogliśmy :P). Jeszcze wieszanie na wszystkich dostępnych kaloryferach (na szczęście było aż 5) i już można iść spać przed godz. 22. Dobry rest, zwłaszcza dla wyciskających pranie rąk :P
  • DST 81.09km
  • Czas 04:44
  • VAVG 17.13km/h
  • VMAX 55.50km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 2120m
  • Sprzęt arch-Surly
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
Wokół mandarynkowego sadu? :)
huann
- 21:21 środa, 19 lutego 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl