Czwartek, 20 lutego 2014
Kategoria Surly-arch, Wyprawa
Campania Lutova, dz. 11, bigi przed bigami
Dziś miało być takie kołowanie po trzech ostatnich bigach, zanim zjedziemy nad morze i wsiądziemy w pociąg. Z mapy wyszło 160 km, a ze strony bigów jakieś 2000 metrow. Spoko.
Nie przewidzieliśmy tylko, ze zanim zaczniemy pierwszy podjazd na biga, będziemy mieć już nabite 1500m w pionie :P
Morano Calabro - Mormanno (po drodze przełęcz 1000 m) - Lauria (stąd kolejna przełęcz prawie 1000 m, której nie było widać na mapie) - Lago Cogliandrico. Tu wpadłem na pomysł, żeby nie pchać się pod biga z bagażem, tylko pojechać równoległą drogą, zrzucić bety niżej i zrobić "skoka w boka". Opłaciło się i Monte Armizzone okazała się przez to całkiem łatwa. Niestety na zjeździe zaczęło padać. Na szczęście na krotko.
Potem była kolejna bezimienna przełęcz 1000 m i zjazd do Cardarelle na 500.
Stamtąd zaś zaczął się podjazd na Monte Sirino 1575 m. Nachylenia były konkretne (do 13%) i na szczęście prawie obyło się bez zjazdów na podjeździe. Końcówka na lekko, bo to skok w bok z przełęczy, ale i nachylenia solidne (chyba ponad 12%). Na górze bardzo zimno, wiec myk w dół na przełęcz, ubiorka we wszystko, co mieliśmy i już całkiem po ciemku dalej w dół. A tu niespodzianka. Na ok 1200 m zaczął się... podjazd 12%! Trzeba było podjechać chyba ponad 100 m. Spociłem się jak mysz, mimo, że w połowie się poddałem i rozebrałem. Potem jeszcze jedna hopa, ale krótsza. W Lagonegro byliśmy ok. godz. 19:30 i bez ochoty na trzeciego biga tego dnia.
Zrobiliśmy zakupy w dyskoncie, zjechaliśmy poniżej miasta i znaleźliśmy miejscówkę pod słupem (chyba) średniego napięcia (bo nie brzęczał) przy jedynej szutrowej drodze na dostępnym nam odcinku 4 km przed kolejnym podjazdem. Miejscówka troszkę krzywa, ale całkiem niezła. Jeść i spać.
Nie przewidzieliśmy tylko, ze zanim zaczniemy pierwszy podjazd na biga, będziemy mieć już nabite 1500m w pionie :P
Morano Calabro - Mormanno (po drodze przełęcz 1000 m) - Lauria (stąd kolejna przełęcz prawie 1000 m, której nie było widać na mapie) - Lago Cogliandrico. Tu wpadłem na pomysł, żeby nie pchać się pod biga z bagażem, tylko pojechać równoległą drogą, zrzucić bety niżej i zrobić "skoka w boka". Opłaciło się i Monte Armizzone okazała się przez to całkiem łatwa. Niestety na zjeździe zaczęło padać. Na szczęście na krotko.
Potem była kolejna bezimienna przełęcz 1000 m i zjazd do Cardarelle na 500.
Stamtąd zaś zaczął się podjazd na Monte Sirino 1575 m. Nachylenia były konkretne (do 13%) i na szczęście prawie obyło się bez zjazdów na podjeździe. Końcówka na lekko, bo to skok w bok z przełęczy, ale i nachylenia solidne (chyba ponad 12%). Na górze bardzo zimno, wiec myk w dół na przełęcz, ubiorka we wszystko, co mieliśmy i już całkiem po ciemku dalej w dół. A tu niespodzianka. Na ok 1200 m zaczął się... podjazd 12%! Trzeba było podjechać chyba ponad 100 m. Spociłem się jak mysz, mimo, że w połowie się poddałem i rozebrałem. Potem jeszcze jedna hopa, ale krótsza. W Lagonegro byliśmy ok. godz. 19:30 i bez ochoty na trzeciego biga tego dnia.
Zrobiliśmy zakupy w dyskoncie, zjechaliśmy poniżej miasta i znaleźliśmy miejscówkę pod słupem (chyba) średniego napięcia (bo nie brzęczał) przy jedynej szutrowej drodze na dostępnym nam odcinku 4 km przed kolejnym podjazdem. Miejscówka troszkę krzywa, ale całkiem niezła. Jeść i spać.
- DST 147.53km
- Czas 08:04
- VAVG 18.29km/h
- VMAX 56.50km/h
- Temperatura 14.0°C
- Podjazdy 3325m
- Sprzęt arch-Surly
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!