MTB
Neuwaldegg - Hameau - Wurzel Trail (odważyłem się, ale miejscami sprowadzałem, ogólnie nie podoba mi się - straszliwe korzeniasty) - Weidlingbach Fun Line x2 (znów super, czas zjazdu ok 4:30) - niebieski szlak na przełączkę na Sieveringer Strase i dalej do Hameau, a potem zjazd tą samą trasą, co podjazd.
Bardzo udana wycieczka, tylko Wurzel niezbyt mi się podobał oraz fragment niebieskiego przed przełączką był nieco błotnisty.
A w ogóle jak patrzę na inne rowery górskie, to widzę, że Kjuba będę musiał niedługo przemianować na Retro MTB ;)
Bardzo udana wycieczka, tylko Wurzel niezbyt mi się podobał oraz fragment niebieskiego przed przełączką był nieco błotnisty.
A w ogóle jak patrzę na inne rowery górskie, to widzę, że Kjuba będę musiał niedługo przemianować na Retro MTB ;)
- DST 30.07km
- Teren 18.70km
- Czas 02:16
- VAVG 13.27km/h
- VMAX 44.00km/h
- Temperatura 18.0°C
- Podjazdy 856m
- Sprzęt HyperCube
- Aktywność Jazda na rowerze
Po mieście Wiedeń
- DST 11.19km
- Czas 00:34
- VAVG 19.75km/h
- VMAX 40.50km/h
- Temperatura 17.0°C
- Podjazdy 75m
- Sprzęt Batavus
- Aktywność Jazda na rowerze
Po mieście Wiedeń
- DST 10.12km
- Czas 00:32
- VAVG 18.97km/h
- VMAX 41.00km/h
- Temperatura 17.0°C
- Podjazdy 59m
- Sprzęt Batavus
- Aktywność Jazda na rowerze
Po mieście Wiedeń
- DST 15.07km
- Czas 00:50
- VAVG 18.08km/h
- VMAX 32.00km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 67m
- Sprzęt Batavus
- Aktywność Jazda na rowerze
Wienerwald Trails
Do Neuwaldegg asfaltem;
podjazd na Hameau - przyjemny;
Wurzel Trail - wyglądał bardzo groźnie, nie zdecydowałem się jeszcze tym razem;
Oberer Roan Trail (znany mi wcześniej) - przyjemny i łatwy;
Unterer Roan Trail - błotnisty (ergo nieprzyjemny) i łatwy;
Sauberg Trail - trochę za trudny i niezbyt fajny przez to, ale dałem radę (choć kawałek ominąłem i raz sprowadzałem);
przejazd przez las do Weidlingbach - przyjemny;
podjazd na Wiedlingbach Trails - fajny (powtórzony trzykrotnie, choć akurat nie dlatego, że był AŻ TAK fajny ;p);
Wiedlingbach Flow Linie - łatwa i bardzo przyjemna;
Weidlingbach Fun Linie - nieco trudniejsza, ale w zasięgu - ŚWIETNA! Zrobiłem dwa razy :DD
Powrót przez Sievering - asfaltem.
Przed ostatnim zjazdem padła mi bateria w GPS, więc ślad się urywa :p
podjazd na Hameau - przyjemny;
Wurzel Trail - wyglądał bardzo groźnie, nie zdecydowałem się jeszcze tym razem;
Oberer Roan Trail (znany mi wcześniej) - przyjemny i łatwy;
Unterer Roan Trail - błotnisty (ergo nieprzyjemny) i łatwy;
Sauberg Trail - trochę za trudny i niezbyt fajny przez to, ale dałem radę (choć kawałek ominąłem i raz sprowadzałem);
przejazd przez las do Weidlingbach - przyjemny;
podjazd na Wiedlingbach Trails - fajny (powtórzony trzykrotnie, choć akurat nie dlatego, że był AŻ TAK fajny ;p);
Wiedlingbach Flow Linie - łatwa i bardzo przyjemna;
Weidlingbach Fun Linie - nieco trudniejsza, ale w zasięgu - ŚWIETNA! Zrobiłem dwa razy :DD
Powrót przez Sievering - asfaltem.
Przed ostatnim zjazdem padła mi bateria w GPS, więc ślad się urywa :p
- DST 41.46km
- Teren 21.60km
- Czas 03:05
- VAVG 13.45km/h
- VMAX 48.00km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 1210m
- Sprzęt HyperCube
- Aktywność Jazda na rowerze
Po mieście Wiedeń
- DST 15.03km
- Czas 00:50
- VAVG 18.04km/h
- VMAX 34.00km/h
- Temperatura 23.0°C
- Podjazdy 92m
- Sprzęt Batavus
- Aktywność Jazda na rowerze
Po mieście Wiedeń
- DST 10.03km
- Czas 00:31
- VAVG 19.41km/h
- VMAX 36.00km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 73m
- Sprzęt Batavus
- Aktywność Jazda na rowerze
Po mieście Wiedeń
- DST 10.50km
- Czas 00:34
- VAVG 18.53km/h
- VMAX 30.50km/h
- Temperatura 13.0°C
- Podjazdy 82m
- Sprzęt Batavus
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 21 września 2021
Kategoria !Surlier, Wypad, podsumowania
Chorwenia*, dz. 11 i ostatni
Dziś dzień powrotu, w tym konkretnym pociągiem z Grazu, więc wyjazd punkt 8, żeby na pewno zdążyć. Znów zimno, ale przynajmniej nie pada. Po ok 10 km jestem pod bigiem.

Trudno powiedzieć, czy to ma być pieszczota...
Sakwy w krzaki i heja. Jechałem nawet w niezłym tempie, ale już jakoś tak opornie, byle dojechać. Z góry widoki niespecjalne, chociaż teoretycznie jest panorama Mariboru.

Potem jeszcze drobne zakupy w Eurospinie (w tym roku raczej do Italii już się nie wybiorę, więc chociaż tyle) i 80 km leciutko pod górę do Grazu. 4 km od dworca stanąłem pod Lidlem, żeby kupić wodę na drogę, a tu patrzę... klub fitness. A to oznacza... prysznice. Wchodzę z głupia frant i pytam. A pewnie, że możesz się umyć, luz! :) No więc raz przynajmniej wsiadłem do powrotnego pociągu nie zapocony na amen :)
A wcześniej jeszcze 1,5 godziny zapasu miałem :)
Podsumowanie wypadu do Chorwenii:
Przejechany dystans: 1 278,74 km albo 127,3 km średnio dziennie
Suma podjazdów: 16 095 m albo 1 698 m średnio dziennie lub też 1 259 m/ 100 km. Trasa jak widać górsko raczej łatwa, a męczące były dystanse.
Zaliczonych bigów: 12, czyli wszystkie :)
Wrażenia: ta część Bałkanów jest stosunkowo nieciekawa, ale że nie był po wypad po widoki, więc się nie rozczarowałem specjalnie, a nawet kilka razy dałem się miło zaskoczyć :)
Liczyłem natomiast na bardziej letnią pogodę, ale właściwie nie było ani jednego stricte letniego dnia. Albo poranek był zimny, albo wieczór, albo wręcz padało. Mimo to z pogody jestem bardzo zadowolony, ponieważ... ilekroć mi się wydawało, że czeka mnie walka z wiatrem, to po chwili się okazywało, że jednak tak naprawdę jest bezwietrznie, albo wręcz wiatr w plecy. I tak było w obu kierunkach jazdy! Właściwie tak dobrego wiatru na wypadzie nie miałem chyba nigdy, nawet wtedy, jak wypad był specjalnie ustawiany tak, żeby było z wiatrem :)
Rozczarowujące ceny - poza Bośnią drogo, jeśli taniej niż w Austrii, to niezauważalnie. Natomiast w Chorwacji "wizualnie" bardzo biednie, aż uderza. Nie mam pojęcia, jak tych ludzi stać na tak drogie zakupy, jakie tam są. Słowenia zaś pod kątem wizualnych wrażeń "bogactwa" mniej więcej na poziomie Polski, ale w Polsce są lepsze drogi.

Trudno powiedzieć, czy to ma być pieszczota...
Sakwy w krzaki i heja. Jechałem nawet w niezłym tempie, ale już jakoś tak opornie, byle dojechać. Z góry widoki niespecjalne, chociaż teoretycznie jest panorama Mariboru.

Potem jeszcze drobne zakupy w Eurospinie (w tym roku raczej do Italii już się nie wybiorę, więc chociaż tyle) i 80 km leciutko pod górę do Grazu. 4 km od dworca stanąłem pod Lidlem, żeby kupić wodę na drogę, a tu patrzę... klub fitness. A to oznacza... prysznice. Wchodzę z głupia frant i pytam. A pewnie, że możesz się umyć, luz! :) No więc raz przynajmniej wsiadłem do powrotnego pociągu nie zapocony na amen :)
A wcześniej jeszcze 1,5 godziny zapasu miałem :)
Podsumowanie wypadu do Chorwenii:
Przejechany dystans: 1 278,74 km albo 127,3 km średnio dziennie
Suma podjazdów: 16 095 m albo 1 698 m średnio dziennie lub też 1 259 m/ 100 km. Trasa jak widać górsko raczej łatwa, a męczące były dystanse.
Zaliczonych bigów: 12, czyli wszystkie :)
Wrażenia: ta część Bałkanów jest stosunkowo nieciekawa, ale że nie był po wypad po widoki, więc się nie rozczarowałem specjalnie, a nawet kilka razy dałem się miło zaskoczyć :)
Liczyłem natomiast na bardziej letnią pogodę, ale właściwie nie było ani jednego stricte letniego dnia. Albo poranek był zimny, albo wieczór, albo wręcz padało. Mimo to z pogody jestem bardzo zadowolony, ponieważ... ilekroć mi się wydawało, że czeka mnie walka z wiatrem, to po chwili się okazywało, że jednak tak naprawdę jest bezwietrznie, albo wręcz wiatr w plecy. I tak było w obu kierunkach jazdy! Właściwie tak dobrego wiatru na wypadzie nie miałem chyba nigdy, nawet wtedy, jak wypad był specjalnie ustawiany tak, żeby było z wiatrem :)
Rozczarowujące ceny - poza Bośnią drogo, jeśli taniej niż w Austrii, to niezauważalnie. Natomiast w Chorwacji "wizualnie" bardzo biednie, aż uderza. Nie mam pojęcia, jak tych ludzi stać na tak drogie zakupy, jakie tam są. Słowenia zaś pod kątem wizualnych wrażeń "bogactwa" mniej więcej na poziomie Polski, ale w Polsce są lepsze drogi.
- DST 125.01km
- Czas 05:50
- VAVG 21.43km/h
- VMAX 54.45km/h
- Temperatura 17.0°C
- Podjazdy 1235m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Chorwenia*, dz. 10
W nocy lało. Rano miało przestać, ale nie chciało. Rad nierad ruszam o 8:45 w lekkim deszczu. Przestało dopiero ok 11, a słońce wyszło na moment ze trzy razy przez cały dzień. Jesień, panie! :-(
Pierwsze 40 km to falowanie do granicy, a potem w Słowenii już naprawdę solidne czechy przez cały czas. Męczące.

O 13:30 jestem w Konjicach, gdzie zostawiam bety na stacji benzynowej i lecę na biga. 20 km w jedną stronę! Ale że podjazd dość równy, 6-10% z tylko jednym małym zjazdem, więc w sumie dobrze, że tak daleko było, bo inaczej byłoby bardziej stromo ;-)
Od ok 800 m npm jadę w chmurze, z której wyjeżdżam dopiero na 1300. Ale i tu nie ma słońca, bo wyżej kolejna warstwa. Na górze, w Rogla, jestem o 16. 8 stopni, w sumie nie tak źle. Ubiórka i zjazd.

Tuż po godz. 17 zabieram sakwy, jeszcze zakupy na kolację w Lidlu i ostatnie 20km solidnych czech do miejscowości Polskava (sic!), gdzie mam zarezerwowany nocleg. Z tym, że obiekt wygląda na opuszczony. Dzwonię pod podany numer, a gość się dziwi, że mam rezerwację, a potem bez konkluzji się rozłącza. I nie odbiera kolejnych prób połączenia! Już myślałem, że przyjdzie mi szukać miejsca na dziko, gdy nagle wychodzi ze środka jakaś babka i mnie zaprasza. Strasznie dziwne obyczaje... W końcu tuż po 19 jestem w pokoju. Uff, to był długi dzień. A Gostisce Golob raczej odradzam bookingowiczom :)
Pierwsze 40 km to falowanie do granicy, a potem w Słowenii już naprawdę solidne czechy przez cały czas. Męczące.

O 13:30 jestem w Konjicach, gdzie zostawiam bety na stacji benzynowej i lecę na biga. 20 km w jedną stronę! Ale że podjazd dość równy, 6-10% z tylko jednym małym zjazdem, więc w sumie dobrze, że tak daleko było, bo inaczej byłoby bardziej stromo ;-)
Od ok 800 m npm jadę w chmurze, z której wyjeżdżam dopiero na 1300. Ale i tu nie ma słońca, bo wyżej kolejna warstwa. Na górze, w Rogla, jestem o 16. 8 stopni, w sumie nie tak źle. Ubiórka i zjazd.

Tuż po godz. 17 zabieram sakwy, jeszcze zakupy na kolację w Lidlu i ostatnie 20km solidnych czech do miejscowości Polskava (sic!), gdzie mam zarezerwowany nocleg. Z tym, że obiekt wygląda na opuszczony. Dzwonię pod podany numer, a gość się dziwi, że mam rezerwację, a potem bez konkluzji się rozłącza. I nie odbiera kolejnych prób połączenia! Już myślałem, że przyjdzie mi szukać miejsca na dziko, gdy nagle wychodzi ze środka jakaś babka i mnie zaprasza. Strasznie dziwne obyczaje... W końcu tuż po 19 jestem w pokoju. Uff, to był długi dzień. A Gostisce Golob raczej odradzam bookingowiczom :)
- DST 137.91km
- Czas 06:53
- VAVG 20.04km/h
- VMAX 67.95km/h
- Temperatura 13.0°C
- Podjazdy 2354m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze