Wpisy archiwalne w kategorii
!Surlier
| Dystans całkowity: | 35552.18 km (w terenie 522.87 km; 1.47%) |
| Czas w ruchu: | 1901:59 |
| Średnia prędkość: | 18.69 km/h |
| Maksymalna prędkość: | 77.37 km/h |
| Suma podjazdów: | 595159 m |
| Maks. tętno maksymalne: | 168 (0 %) |
| Maks. tętno średnie: | 144 (0 %) |
| Suma kalorii: | 102058 kcal |
| Liczba aktywności: | 525 |
| Średnio na aktywność: | 67.72 km i 3h 37m |
| Więcej statystyk | |
Na brydża
Łódź - Gorzew - Górka Pab - Lutomiersk - Zdziechow. SIlny wiatr SEE. Pomagał jak umiał :)
- DST 29.78km
- Czas 01:08
- VAVG 26.28km/h
- VMAX 40.28km/h
- Temperatura 2.0°C
- Podjazdy 121m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Po opłotkach
dom - Młynek - Jędrzejowska - Feliksin - Wiśniowa Góra - Stróża - Kolumny - dom.
- DST 35.38km
- Teren 0.10km
- Czas 01:25
- VAVG 24.97km/h
- VMAX 47.40km/h
- Temperatura 9.0°C
- Podjazdy 124m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Wawa z Wukiem SB
Z Huannem i wiatrem, strasznie skomplikowaną trasą bocznymi asfaltami. Nawet fajna, ale w życiu bym jej nie zapamiętał, dobrze, że wziąłem GPSa ;)
Trasa: Łodź - cośtam - cośtam - cośtam - cośtam - Łyszkowice - Nieborów - Bolimów - Kaski (tu do nas dołączył Meteor, foto) - Błonie (tu nas opuścił Meteor, foto) - cośtam - Pruszków - Konotopa - Warszawa.
Kebaba na Śródmieściu nie zjadłem, bo akurat zabrakło im mięsa! :(((
Trasa: Łodź - cośtam - cośtam - cośtam - cośtam - Łyszkowice - Nieborów - Bolimów - Kaski (tu do nas dołączył Meteor, foto) - Błonie (tu nas opuścił Meteor, foto) - cośtam - Pruszków - Konotopa - Warszawa.
Kebaba na Śródmieściu nie zjadłem, bo akurat zabrakło im mięsa! :(((
- DST 152.91km
- Czas 05:46
- VAVG 26.52km/h
- VMAX 50.32km/h
- Temperatura 9.0°C
- Podjazdy 423m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Po mieście
Weryfikacja czy po zmianie łańcucha nic nie skacze i zakupy ;)
Silny, wkurzający wiatr SW.
Silny, wkurzający wiatr SW.
- DST 20.03km
- Czas 00:55
- VAVG 21.85km/h
- VMAX 30.56km/h
- Temperatura 18.0°C
- Podjazdy 79m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Na myjnię
- DST 2.20km
- Czas 00:07
- VAVG 18.86km/h
- VMAX 24.27km/h
- Temperatura 15.0°C
- Podjazdy 3m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Po mieście
Miałem zrobić krótką przejażdżkę, a potem pojechać na myjnię (Surlier nie był myty od nowości, bleh!), ale zaczeło padać, więc z przejażdżki wyszlo niewiele a z myjni nic :p
- DST 11.98km
- Czas 00:31
- VAVG 23.19km/h
- VMAX 34.67km/h
- Temperatura 18.0°C
- Podjazdy 48m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 25 września 2019
Kategoria !Surlier, Wyprawa, podsumowania
Bałkany, dz. 28, dzień powrotu
Wstałem przed 7, bo trzeba było przepakować rzeczy do samolotu. Wymaga to zupełnie innego ułożenia w sakwach niż do jazdy rowerem, przede wszystkim dlatego, że jedna mała sakwa musi być całkiem pusta, żeby spełnić limit bagażu lotniczego: jedna duża torba 20kg (czyli dwie duże sakwy w torbie z Ikei), jeden bagaż podręczny (mała sakwa) i rower. Jak widać drugą małą sakwę trzeba gdzieś upchnąć pustą. Do tej pory wkładałem ja również do torby z Ikei, ale wczoraj wymyśliłem coś lepszego: przypiąłem ją do roweru :)
Wyjazd o 9:10. W mieście straszny ruch, ale w sumie dość szybko się przebiłem. Ok 10 byłem już na rogatkach, gdzie stanąłem w Dedemanie (odpowiedniku Castoramy), żeby kupić taśmę klejąca do zapakowania roweru. Pianka do owinięcia czekała w krzakach przy lotnisku. Potem wpadłem jeszcze do Lidla wydać ostatnie leje na gumy do żucia i o 10:55 byłem na lotnisku.
A tu klops. Okolica wysprzątana na błysk, kręci się nawet ekipa z wielkimi worami pełnymi liści i gałęzi. Od razu się zaniepokoiłem, a po chwili sprawa była już jasna: moja pianka zniknęła!! Zajrzałem nawet sprzątaczom na pakę, ale po moim pakunku ani śladu. Pewnie sprzątnęli go kiedy indziej, a nie dziś... Oczywiście miałem plan B w postaci sklepu "Arabesque", który widziałem po drodze na lotnisko. Miał szyld, że to materiały budowlane, duży sklep, więc pewnie też w typie Casto. 4 km. Jadę!
Na miejsce cholernie trudno się dostać: jest po złej stronie drogi ekspresowej. Musiałem zostawić rower i skakać pieszo przez barierki. Na miejscu jakoś się dogadałem, bo sklep nie był samoobsługowy, ale niestety okazało się, że ani folii bąbelkowej ani pianki w rolkach nie mają. 20 minut w plecy. Cóż robić, wracam do Dedemana. To już 8 km od lotniska... Na szczęście tam mieli i piankę, i folię. Folia droższa i do tego w 50m rolkach, więc chociaż bym ja wolał, to wziąłem piankę, bo była w rolkach po 25m. W sumie niedrogo, 45 zł, zapłaciłem kartą. No to w pedał i z powrotem na lotnisko.
Dotarłem o 12:15. Odprawa się teoretycznie zaczyna ok 13:30, ale wczoraj dostałem mail od WizzAira z zaleceniem, żeby być wcześniej, bo ostatnio duży ruch i na lotnisku w Bukareszcie są opóźnienia na kontroli paszportowej i bezpieczeństwa. No to mam niecałą godzinę na spakowanie roweru, hm... O dziwo zdążyłem w cuglach! Nie sądziłem, że już tak sprawny w tym jestem :)

bagaże pierdute ;)
O 13:30 byłem już w (niedługim) ogonku na odprawę bagażową, która poszła wyjątkowo szybko, nawet z rowerem nie było żadnych hec! Co prawda pani coś tam marudziła, czy mam jakieś przedmioty metalowe w bagażu do luku. Oczywiście, że mam - sprzęt kempingowy! Trochę kręciła nosem, ale jej wytłumaczyłem, ze nic z tego nie jest zabronione (garnki, etc., o benzynie jakoś zapomniałem napomknąć ;), więc ma spadać. I o dziwo spadła ;) Pytała też, czy spuściłem powietrze z opon. No oczywiście! (od ponad roku nie spuszczam i żałuję, że wcześniej spuszczałem jak idiota, kompletnie zbędna dodatkowa robota z pompowaniem po przylocie; przecież jeśli w oponach mam 5 bar, to nawet w próżni byłoby to raptem 6 bar, a wytrzymują spokojnie 10, dodajmy, że w luku nie tylko nie ma próżni, ale z tego co wiem ciśnienie jest wręcz zbliżone do tego w kabinie, w końcu bywają tam przewożone zwierzęta!).
Potem trochę czasu wolnego wpadło, bo i kontrola bezpieczeństwa, i paszportowa szybko poszły, a odlot się opóźnił o kwadrans. No, ale doleciałem na czas. Kontrola paszportowa w Wawie trwała na tyle długo, że pierwszy raz w życiu to nie ja czekałem na bagaże, tylko one na mnie. Co prawda zostały przez obsługę pierdute obok okienka na bagaż nadwymiarowy, ale bez uszkodzeń. Uff :)

Montaż też poszedł bardzo sprawnie, a potem już tylko rowerem na Centralny, mój ulubiony kebab z budki przy Śródmieściu, pociąg do Łodzi bez opóźnień i tuż przed 21 jestem na Chojnach. Uff, cały dzień w podróży. No i troszkę stresiku było ;)
Ale wyprawa bałkańska zakończona pełnym sukcesem :)
Podsumowanie:
Łącznie przejechane: 2 573,5 km, co daje 88,7 km średnio dziennie, a licząc bez dni restowych 111,7 km średnio dziennie
Suma podjazdów: 30 475 m, co daje 1 343 m średnio dziennie i zaledwie 1 184 m/ 100 km. Nic dziwnego, że trasa wydała mi się nudna :p
Opędzlowanych bigów: 17, czyli zaledwie 0,77 biga dziennie. j.w. ;)
Ogólnie wyprawa udana, dałem radę przejechać całość trasy, zaliczyłem wszystkie brakujące bałkańskie bigi.
Największe zaskoczenie in plus: Bułgaria ogólnie. Kraj bardzo przyjemny, na porównywalnym etapie rozwoju co Rumunia, ale z przyjaźniejszymi cenami, większą ilością gór i pięknych krajobrazów (Melnik!) i naprawdę zacną ilością ciekawych zabytków. No i pociągi tanie, punktualne i z nieźle rozwiniętą siecią połączeń. A bułgarski jogurt rządzi, bo przynajmniej niektóre gatunki dorównują greckiemu, a przy tym są o ponad połowę tańsze! :)
Największe rozczarowanie: Rumunia. Niespecjalnie widać postęp (a byłem tam już bodaj piąty raz), stolica nieciekawa, a ceny poszły mocno do góry. No i pociągi powolne, w kiepskim stanie technicznym i mające nieustanny problem z przewożeniem roweru. Aczkolwiek drogi mają nieco lepsze niż w Bułgarii.
W obu krajach kierowcy jeżdżą jak wariaci, wyprzedzanie z naprzeciwka na trzeciego nie stanowi dla nich żadnego problemu. Naparzają z naprzeciwka stówą, niemal muskając moją kierownicę lusterkiem i nawet im powieka nie drgnie. Czasami naprawdę chce się wozić przy sobie pistolet do paintballa i używać w takich sytuacjach...
Wyjazd o 9:10. W mieście straszny ruch, ale w sumie dość szybko się przebiłem. Ok 10 byłem już na rogatkach, gdzie stanąłem w Dedemanie (odpowiedniku Castoramy), żeby kupić taśmę klejąca do zapakowania roweru. Pianka do owinięcia czekała w krzakach przy lotnisku. Potem wpadłem jeszcze do Lidla wydać ostatnie leje na gumy do żucia i o 10:55 byłem na lotnisku.
A tu klops. Okolica wysprzątana na błysk, kręci się nawet ekipa z wielkimi worami pełnymi liści i gałęzi. Od razu się zaniepokoiłem, a po chwili sprawa była już jasna: moja pianka zniknęła!! Zajrzałem nawet sprzątaczom na pakę, ale po moim pakunku ani śladu. Pewnie sprzątnęli go kiedy indziej, a nie dziś... Oczywiście miałem plan B w postaci sklepu "Arabesque", który widziałem po drodze na lotnisko. Miał szyld, że to materiały budowlane, duży sklep, więc pewnie też w typie Casto. 4 km. Jadę!
Na miejsce cholernie trudno się dostać: jest po złej stronie drogi ekspresowej. Musiałem zostawić rower i skakać pieszo przez barierki. Na miejscu jakoś się dogadałem, bo sklep nie był samoobsługowy, ale niestety okazało się, że ani folii bąbelkowej ani pianki w rolkach nie mają. 20 minut w plecy. Cóż robić, wracam do Dedemana. To już 8 km od lotniska... Na szczęście tam mieli i piankę, i folię. Folia droższa i do tego w 50m rolkach, więc chociaż bym ja wolał, to wziąłem piankę, bo była w rolkach po 25m. W sumie niedrogo, 45 zł, zapłaciłem kartą. No to w pedał i z powrotem na lotnisko.
Dotarłem o 12:15. Odprawa się teoretycznie zaczyna ok 13:30, ale wczoraj dostałem mail od WizzAira z zaleceniem, żeby być wcześniej, bo ostatnio duży ruch i na lotnisku w Bukareszcie są opóźnienia na kontroli paszportowej i bezpieczeństwa. No to mam niecałą godzinę na spakowanie roweru, hm... O dziwo zdążyłem w cuglach! Nie sądziłem, że już tak sprawny w tym jestem :)

bagaże pierdute ;)
O 13:30 byłem już w (niedługim) ogonku na odprawę bagażową, która poszła wyjątkowo szybko, nawet z rowerem nie było żadnych hec! Co prawda pani coś tam marudziła, czy mam jakieś przedmioty metalowe w bagażu do luku. Oczywiście, że mam - sprzęt kempingowy! Trochę kręciła nosem, ale jej wytłumaczyłem, ze nic z tego nie jest zabronione (garnki, etc., o benzynie jakoś zapomniałem napomknąć ;), więc ma spadać. I o dziwo spadła ;) Pytała też, czy spuściłem powietrze z opon. No oczywiście! (od ponad roku nie spuszczam i żałuję, że wcześniej spuszczałem jak idiota, kompletnie zbędna dodatkowa robota z pompowaniem po przylocie; przecież jeśli w oponach mam 5 bar, to nawet w próżni byłoby to raptem 6 bar, a wytrzymują spokojnie 10, dodajmy, że w luku nie tylko nie ma próżni, ale z tego co wiem ciśnienie jest wręcz zbliżone do tego w kabinie, w końcu bywają tam przewożone zwierzęta!).
Potem trochę czasu wolnego wpadło, bo i kontrola bezpieczeństwa, i paszportowa szybko poszły, a odlot się opóźnił o kwadrans. No, ale doleciałem na czas. Kontrola paszportowa w Wawie trwała na tyle długo, że pierwszy raz w życiu to nie ja czekałem na bagaże, tylko one na mnie. Co prawda zostały przez obsługę pierdute obok okienka na bagaż nadwymiarowy, ale bez uszkodzeń. Uff :)

Montaż też poszedł bardzo sprawnie, a potem już tylko rowerem na Centralny, mój ulubiony kebab z budki przy Śródmieściu, pociąg do Łodzi bez opóźnień i tuż przed 21 jestem na Chojnach. Uff, cały dzień w podróży. No i troszkę stresiku było ;)
Ale wyprawa bałkańska zakończona pełnym sukcesem :)
Podsumowanie:
Łącznie przejechane: 2 573,5 km, co daje 88,7 km średnio dziennie, a licząc bez dni restowych 111,7 km średnio dziennie
Suma podjazdów: 30 475 m, co daje 1 343 m średnio dziennie i zaledwie 1 184 m/ 100 km. Nic dziwnego, że trasa wydała mi się nudna :p
Opędzlowanych bigów: 17, czyli zaledwie 0,77 biga dziennie. j.w. ;)
Ogólnie wyprawa udana, dałem radę przejechać całość trasy, zaliczyłem wszystkie brakujące bałkańskie bigi.
Największe zaskoczenie in plus: Bułgaria ogólnie. Kraj bardzo przyjemny, na porównywalnym etapie rozwoju co Rumunia, ale z przyjaźniejszymi cenami, większą ilością gór i pięknych krajobrazów (Melnik!) i naprawdę zacną ilością ciekawych zabytków. No i pociągi tanie, punktualne i z nieźle rozwiniętą siecią połączeń. A bułgarski jogurt rządzi, bo przynajmniej niektóre gatunki dorównują greckiemu, a przy tym są o ponad połowę tańsze! :)
Największe rozczarowanie: Rumunia. Niespecjalnie widać postęp (a byłem tam już bodaj piąty raz), stolica nieciekawa, a ceny poszły mocno do góry. No i pociągi powolne, w kiepskim stanie technicznym i mające nieustanny problem z przewożeniem roweru. Aczkolwiek drogi mają nieco lepsze niż w Bułgarii.
W obu krajach kierowcy jeżdżą jak wariaci, wyprzedzanie z naprzeciwka na trzeciego nie stanowi dla nich żadnego problemu. Naparzają z naprzeciwka stówą, niemal muskając moją kierownicę lusterkiem i nawet im powieka nie drgnie. Czasami naprawdę chce się wozić przy sobie pistolet do paintballa i używać w takich sytuacjach...
- DST 53.68km
- Czas 02:31
- VAVG 21.33km/h
- VMAX 38.59km/h
- Temperatura 18.0°C
- Podjazdy 86m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Bałkany, dz. 27, ostatni
Po mieście Bukareszt. Słabizna! Nawet Belgrad ciekawszy!
Generalnie krajobraz zdominowany przez blokowiska...


A nawet w centrum trafiają się takie ruiny...

Sporo też pustych działek, więc trochę miejsca na coś fajniejszego zostało. Czy coś powstanie...?
Na pewno jest pełno galerii handlowych, wszystkich równie nowoczesnych i paskudnych.
Jest też słynny, największy na świecie budynek parlamentu (ex pałac Ceausescu). Wygląda wspaniale :P

Natomiast "stare miasto" jest dość przyjemne

A bywają i perełki, jak Ateneum, czyli tutejsza filharmonia

Ale na miejscu zamierzających zwiedzić Bukareszt bym się specjalnie nie napalał ;)
Generalnie krajobraz zdominowany przez blokowiska...


A nawet w centrum trafiają się takie ruiny...

Sporo też pustych działek, więc trochę miejsca na coś fajniejszego zostało. Czy coś powstanie...?
Na pewno jest pełno galerii handlowych, wszystkich równie nowoczesnych i paskudnych.
Jest też słynny, największy na świecie budynek parlamentu (ex pałac Ceausescu). Wygląda wspaniale :P

Natomiast "stare miasto" jest dość przyjemne

A bywają i perełki, jak Ateneum, czyli tutejsza filharmonia

Ale na miejscu zamierzających zwiedzić Bukareszt bym się specjalnie nie napalał ;)
- DST 22.70km
- Czas 01:18
- VAVG 17.46km/h
- VMAX 37.74km/h
- Temperatura 18.0°C
- Podjazdy 36m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Bałkany, dz. 26
Dziś ostatni dzień jazdy, więc wstałem jak zwykle o 5:50. Stwierdziłem, że jednak warto spróbować zdążyć na pociąg z Braila do Bukaresztu o 15 zamiast o 18 i dzięki temu nie dotrzeć na kwaterę po nocy (tj. po 22). Wyjazd o 7:30.
Od samego początku czechy. Nachylenia ok 5-7%, różnica poziomów do 50m, ale czechy non stop! Tym bardziej było to wkurzające, że przez większość dnia widziałem niedaleko po prawej absolutną równinę, którą płynął Dunaj. Czemu nie poprowadzono drogi tamtędy...? Pewnie tereny zalewowe. Ale nie przeszkadzało to drodze schodzić często na poziom tej równiny, by potem natychmiast znów odbijać w głąb wzgórz i robić kolejną czechę. Może się mylę, w końcu niespecjalnie znam się na budowie dróg, ale jak dla mnie ta droga była poprowadzona bez sensu. Oczywiście normalnie bym nie narzekał - wolę czeską jazdę niż jak jest płasko i śmiertelnie nudno, ale dziś akurat się trochę spieszyłem ;)

Po ok 30 km byłem pod bigiem, który był skokiem w bokiem w głąb tych samych wzgórz. Minąwszy miasteczko rozłożone na podjeździe, zrzuciłem sakwy i po fatalnym asfalcie przemieszanym z dużą ilością szutru zasiekałem biga w pół godziny. Zjazd, zebranie bagaży i lecę dalej. Oczywiście w czechach i pod wiatr. I tak już było aż do promu na Dunaju. Nic ciekawego poza samymi wzgórzami i przydrożnymi pieskami ;)

Wreszcie jest prom tuż przed Braila. Na odpłynięcie czekałem ponad 20 minut (czekali aż będzie dość aut, by zapełnić ten niewielki prom) i widziałem jak z każdą sekundą moje szanse zdążenia na pociąg maleją... Ale jednak na drugim brzegu byłem na pół godziny przed odjazdem pociągu. 4,8 km - zdążę! Zdążyłem. Nawet kupić bilet i butelkę wody na drogę :)
Oczywiście biletu na rower mi w kasie nie sprzedano, a konduktor zdarł jak zbójca, bo zażyczył sobie 60 lei (55 zł!!), ale teraz już byłem na to mentalnie przygotowany. Trudno. Aczkolwiek cieszę się, że wszystkie rumuńskie bigi mam wreszcie zrobione i nie będzie potrzeby jeździć więcej rumuńskimi kolejami z rowerem. A trzeba wiedzieć, że koleje te mają wiele wad, ale za to są bardzo powolne ;)
Krótko przed 19 bylem w Bukareszcie. Ruch i korki na ulicach jak w godzinie szczytu. Szok! Do mieszkania z AirBnB dotarłem o 19:30. Trochę miałem problemów, żeby znaleźć odpowiedni blok, ale jakoś trafiłem. Kwatera (pokój w czyimś mieszkaniu z dostępem do kuchni) OK. Jutro zwiedzam miasto, chociaż czuję, że nie warto ;)
PS. Rekord podjazdów września faktycznie pobity :)
Od samego początku czechy. Nachylenia ok 5-7%, różnica poziomów do 50m, ale czechy non stop! Tym bardziej było to wkurzające, że przez większość dnia widziałem niedaleko po prawej absolutną równinę, którą płynął Dunaj. Czemu nie poprowadzono drogi tamtędy...? Pewnie tereny zalewowe. Ale nie przeszkadzało to drodze schodzić często na poziom tej równiny, by potem natychmiast znów odbijać w głąb wzgórz i robić kolejną czechę. Może się mylę, w końcu niespecjalnie znam się na budowie dróg, ale jak dla mnie ta droga była poprowadzona bez sensu. Oczywiście normalnie bym nie narzekał - wolę czeską jazdę niż jak jest płasko i śmiertelnie nudno, ale dziś akurat się trochę spieszyłem ;)

Po ok 30 km byłem pod bigiem, który był skokiem w bokiem w głąb tych samych wzgórz. Minąwszy miasteczko rozłożone na podjeździe, zrzuciłem sakwy i po fatalnym asfalcie przemieszanym z dużą ilością szutru zasiekałem biga w pół godziny. Zjazd, zebranie bagaży i lecę dalej. Oczywiście w czechach i pod wiatr. I tak już było aż do promu na Dunaju. Nic ciekawego poza samymi wzgórzami i przydrożnymi pieskami ;)

Wreszcie jest prom tuż przed Braila. Na odpłynięcie czekałem ponad 20 minut (czekali aż będzie dość aut, by zapełnić ten niewielki prom) i widziałem jak z każdą sekundą moje szanse zdążenia na pociąg maleją... Ale jednak na drugim brzegu byłem na pół godziny przed odjazdem pociągu. 4,8 km - zdążę! Zdążyłem. Nawet kupić bilet i butelkę wody na drogę :)
Oczywiście biletu na rower mi w kasie nie sprzedano, a konduktor zdarł jak zbójca, bo zażyczył sobie 60 lei (55 zł!!), ale teraz już byłem na to mentalnie przygotowany. Trudno. Aczkolwiek cieszę się, że wszystkie rumuńskie bigi mam wreszcie zrobione i nie będzie potrzeby jeździć więcej rumuńskimi kolejami z rowerem. A trzeba wiedzieć, że koleje te mają wiele wad, ale za to są bardzo powolne ;)
Krótko przed 19 bylem w Bukareszcie. Ruch i korki na ulicach jak w godzinie szczytu. Szok! Do mieszkania z AirBnB dotarłem o 19:30. Trochę miałem problemów, żeby znaleźć odpowiedni blok, ale jakoś trafiłem. Kwatera (pokój w czyimś mieszkaniu z dostępem do kuchni) OK. Jutro zwiedzam miasto, chociaż czuję, że nie warto ;)
PS. Rekord podjazdów września faktycznie pobity :)
- DST 118.04km
- Teren 2.00km
- Czas 05:42
- VAVG 20.71km/h
- VMAX 63.70km/h
- Temperatura 24.0°C
- Podjazdy 1265m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Bałkany, dz. 25
Dzień nudny i płaski, dojazdówka. Szabla - Durankulak (tu przypadkiem za ostatnie lewy kupiłem najlepszy jogurt w Bułgarii, chyba nawet lepszy niż greckie (!) - granica rumuńska - Mangalia - Tuzla - Constanta - (pociąg) - Tulcea.
Ale za to pierwszy raz w życiu przekroczyłem 2Mm we wrześniu oraz natrzaskałem kilka moim zdaniem zabawnych lub ciekawych zdjęć. O:

Ciekawe o kim mowa... ;)

Trochę dziwne, że na Saturna i Wenus w tę samą stronę. Czyżbym był na Merkurym?!

Spalony las, jeszcze w Bułgarii

Park Archeologiczny w Constancy
Jutro ostatni big wyprawy i Rumunii w ogóle. Na całych Bałkanach zostaną mi tylko dwa - nad samym morzem w Czarnogórze, niestety ;)
Ale za to pierwszy raz w życiu przekroczyłem 2Mm we wrześniu oraz natrzaskałem kilka moim zdaniem zabawnych lub ciekawych zdjęć. O:

Ciekawe o kim mowa... ;)

Trochę dziwne, że na Saturna i Wenus w tę samą stronę. Czyżbym był na Merkurym?!

Spalony las, jeszcze w Bułgarii

Park Archeologiczny w Constancy
Jutro ostatni big wyprawy i Rumunii w ogóle. Na całych Bałkanach zostaną mi tylko dwa - nad samym morzem w Czarnogórze, niestety ;)
- DST 84.83km
- Czas 03:54
- VAVG 21.75km/h
- VMAX 40.15km/h
- Temperatura 24.0°C
- Podjazdy 506m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze




















