Informacje

  • Wszystkie kilometry: 233300.50 km
  • Km w terenie: 5480.56 km (2.35%)
  • Czas na rowerze: 469d 04h 47m
  • Prędkość średnia: 20.72 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl
Jak to drzewiej bywało: button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaprzyjaźnione blogi i strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy aard.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

!Surlier

Dystans całkowity:35552.18 km (w terenie 522.87 km; 1.47%)
Czas w ruchu:1901:59
Średnia prędkość:18.69 km/h
Maksymalna prędkość:77.37 km/h
Suma podjazdów:595159 m
Maks. tętno maksymalne:168 (0 %)
Maks. tętno średnie:144 (0 %)
Suma kalorii:102058 kcal
Liczba aktywności:525
Średnio na aktywność:67.72 km i 3h 37m
Więcej statystyk
Sobota, 21 września 2019 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Bałkany, dz. 24

Ależ mi się dziś nie chciało! Widzę po sobie, że jak bigów ni ma, to motywacji też nie. Do zapamiętania (jakbym nie wiedział! :p)

Dziś pogoda lepsza niż wczoraj, rano i późnym popołudniem chłodno, ale cały dzień słonecznie i prawie bezchmurnie. Dobrze, że bałkańska jesień łaskawa. W zasadzie wreszcie się zrobiła idealna pogoda na biganie. Szkoda, że już po bigach (został jeden - pojutrze :p)

Dziś z atrakcji była Warna:

Rzymskie termy w Warnie


plaża w parku Primorskim w Warnie





paskudne bloki w Warnie


pomnik nieznanego (mi) socrealistycznego żołnierza w Warnie


oraz wybrzeże Morza Czarnego na odcinku Warna - Kawarna.


W sumie ładnie nawet, ale męczące czechy, wiatr w ryj i ogólnie niehalo ;)
Była też Abbey Road w Bałcziku :)


Na koniec okazało się, że na szczęście wojowałem tylko z wiatrem, więc od Shabli nie zginąłem ;)


Blizniaci - Warna - Bałczik - Kawarna - Szabla.



PS. Rekord kilometrów września pobity! I to ten ustanowiony na naszej Wyprawie z N.! Nie sądziłem, że kiedyś go pobiję :) A rekord podjazdów września padnie prawdopodobnie pojutrze :)
  • DST 103.89km
  • Czas 05:26
  • VAVG 19.12km/h
  • VMAX 47.77km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 1065m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 20 września 2019 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Bałkany, dz. 23, dożynki

Dziś w miarę na spokojnie. Pobudka o 6:40, wyjazd o 8:20. Na pociąg :P Bo przyznam, że nie chciało mi się znowu toczyć równiną, a poza tym nocleg wypadłby mi w miejscu, gdzie absolutnie nic nie ma. Tzn. pewnie miejsce na dziko by się znalazło, ale jakoś nie ma spręża do namiotu, zwłaszcza, że od rana pada.

Pociąg, choć to dystans zaledwie 80 km, jest z dwiema przesiadkami. Już pierwszy się spóźnił o pół godziny, ale tu jeszcze spoko, bo na przesiadkę było 40 minut, więc zdążyłem. Niestety, drugi te się spóźnił o 7 minut, a tu na przesiadkę było 6... Ale jakimś cudem ten trzeci zaczekał, więc dotarłem do Aytosa na czas. Przez tę nerwówkę w pociągu nie zdążyłem zjeść, więc jeszcze jogurt pod sklepem i w drogę :)

Deszcz na szczęście przestał padać (jakieś pojedyncze krople, ale co tam!), ale jest chłodno: 14 stopni o godz. 11. I wieje jak poyebane z NNW. Widać, że dziś przyszła do Bułgarii jesień. No, ale jadę, mimo ze wiatr mocno przeszkadza. Początkowo szło mi niesporo, więc już po kilkunastu kilometrach stanąłem na kebabcze z frytkami. Po nich jakoś odżyłem i potem już było OK. A profil dziś czeski: przełączka - zjazd - big - zjazd - przełączka - zjazd... i tak do końca, tylko po bigu już przełączki coraz niższe ;)

Na miejscu ewentualnego dzikiego noclegu byłem o 14. Nawet znalazłoby się miejsce, ale zdecydowanie bezwodne. Trzeba by nabrać zawczasu. Na szczęście to nie mój problem, ja mam zarezerwowany pokój w Bliżniakach (taka miejscowość ;)

Po bigu i jeszcze wielu przełączkach wreszcie się dokulałem o 18:15.


Pokój bardzo fajny, duży, z aneksem kuchennym i lodówką, z wyposażeniem w stylu lat '80 (np. takim kredensem bez pleców, który stoi między łóżkiem a kuchnią i przez który widać świat ;)
No, ale w końcu kwatera nazywa się (znowu) The White House :)



Ogólnie mam poczucie, że dalsza jazda jest już trochę na siłę. Włącznie z dzisiejszym zostały mi raptem dwa bigi, a jeszcze przez niemal tydzień będę się kulał po okolicy. Czy wystarczająco atrakcyjnej...? W każdym razie w związku z tym zmodyfikowałem dalszą trasę i będę się z grubsza trzymał wybrzeża Morza Czarnego. Może to podniesie walory...? :)
Bo opcji wcześniejszego powrotu nie mam, samolot z Bukaresztu jest konkretnego dnia ;)
  • DST 95.48km
  • Czas 04:50
  • VAVG 19.75km/h
  • VMAX 49.30km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 1334m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 19 września 2019 Kategoria !Surlier, Użytkowo, Wyprawa

Balkany, dz 22., restowy

Po mieście Sliven. Nie ma tu nic ciekawego na szczęście, więc tylko poza kupy ;-)

  • DST 10.85km
  • Czas 00:33
  • VAVG 19.73km/h
  • VMAX 32.72km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 53m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 18 września 2019 Kategoria Wyprawa, !Surlier

Bałkany, dz. 21, też szybko

Kazanłyk - Binkos - Sliven - Balgarka (BIG) - Sliven


Szybki i strasznie nudny (płasko! główna droga! ;) przelot z Kazanłyku do Slivena. Krajobrazy nawet trochę śródziemnomorskie (wysuszone góry po lewej), ale wciąż takie same. Przez większość drogi z lekkim wiatrem w plecy, ale pod koniec znacznie się nasilił i zmienił kierunek na N, więc zrobił się przeszkadzający boczny. Do samego Slivena wjeżdżałem już pod wiatr, mocując się co się zowie ;) Na kwaterze byłem o 14, po krótkim przepaku poleciałem na biga.

Nachylenia znów OK, więc poszło sprawnie. Nic ciekawego ani po drodze, ani nawet na górze. Żadnych pomników ani nic. Po prostu skrzyżowanie ;) No dobra, jest takie COŚ ;)



Na zjeździe wiatr już szalał, ale był raczej sprzyjający. Wróciłem o 16:30, potem jeszcze małe zakupy (bardzo dobre kebabcze na ciepło i coś w rodzaju bigosu z Billi) i wreszcie  można się restować. Jutro wolne! :)

A wiatr napitala jak dziki...
  • DST 121.07km
  • Czas 05:26
  • VAVG 22.28km/h
  • VMAX 58.55km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Podjazdy 1255m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 17 września 2019 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Bałkany, dz. 20, na szybko ;)

Nie będę się powtarzał, o której wstałem, a o której wyjechałem ;) Powiem tylko, że rano przeżyłem chwile grozy ;) bo mi się wydawało, że nie mam mleka do kawy :P Dopiero po kilkunastu minutach (jak się na dobre obudziłem, a wcześniej prawie zaplanowałem poranną wyprawę do nieczynnego zapewne sklepu o kilka przecznic dalej) mi się przypomniało, że jednak wczoraj kupiłem ;)

Rano chłodno, 15 stopni, więc fajnie się jechało na pierwszą przełączkę (240m netto). Trochę się balem, że będę miał problem, bo rano nie trafiłem na piekarnię, a w sklepie chleb był strasznie gumowy, więc odpuściłem. Potem nie było sklepów... Ale wreszcie ok 10:30 natrafiłem przy szosie na czynną budkę z bułkami, burkami (a przed budką dwa burki żebrały o jedzenie ;) i takimi tam i już było OK :)

O 11:30 zaś byłem niemal na miejscu, tzn. pod bigiem. Sakwy jak zwykle w krzakach, tym razem nawet niezbyt ukrytych, bo wszędzie dookoła pola, ale przy tak bocznej szosie, ze chyba podczas mojej nieobecności nic nią nie przejechało ;) Big Szipczański Prohod łatwy i szybki (niby 750m podjazdu, ale nachylenia OK, a nie jakieś żenujące 1-2%). Z powrotem na dole bylem o 14, a w Kazanłyku, gdzie miałem zarezerwowany nocleg, o 14:45. Jeszcze małe zakupy w Lidlu i o 15:30 melduję się na kwaterze. Super szybki dzień! :)



I super domek, nowiutki, z czyściutką łazienką, dobrze wyposażoną kuchnią, dobrym WiFi i wszystko to za 60 zł. No wypasy! Jeden tylko szkopuł, że miała być pralka a nie ma, a gospodyni (która mieszka gdzie indziej) mówi tylko po bułgarsku... Ale dogadaliśmy się przez google tłumacza i... zabrała moje ciuchy na pranie do siebie. Ponoć jutro o 8 ma mi odnieść suche. Zobaczymy...
  • DST 99.83km
  • Teren 0.50km
  • Czas 04:42
  • VAVG 21.24km/h
  • VMAX 51.37km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 1220m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 16 września 2019 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Bałkany, dz. 19, troszkę oszukany ;)

Ponieważ po wczorajszym niewczesnym (a w zasadzie właśnie wczesnym! ;) zachodzie słońca miałem niedosyt Płowdiwu, więc postanowiłem jeszcze rano trochę pozwiedzać, a "stracony" czas nadrobić pociągiem. Pierwsze 50 km trasy to i tak miała być nuda (i byłaby! Widziałem przez okno - równina, pola, pola, równina!), więc żadna strata, koszt niewielki (5,90 lew), a dzięki temu można się i wyspać...

Na pewno? Chyba jednak nie. Wstałem i tak o 6:30, a o 7:20 byłem już "na miachu". Tym razem piechotą, bo płowdiwskie bruki są nie do ogarnięcia rowerem :p I dobrze wyszło, miasto wyglądało o tej porze bardzo urokliwie i było niemal puste. Obejrzałem wzgórze Nebet Tepe (siedem wzgórz Płowdiwu ma tureckie nazwy ;) - świetna panorama miasta, ale przede wszystkim ruiny rzymskich murów obronnych - bramę Hisar Kapia i stojącą obok niej Okrągłą Wieżę, a potem ponownie odwiedziłem Amfiteatr rzymski.


Nebet Tepe


Brama Hisar Kapia


Teatr rzymski

Wreszcie zszedłem do centrum, by przejść piechotą podziemia Stadionu. Stadion chyba najfajniejszy, tzn. najmniej rożni się od rzymskiego oryginału (konkretnie od tego, jak obecnie wyglądają resztki Stadio Domiziano pod Piazza Navona w Rzymie). No i świetnie wkomponowany we współczesny plac! :)




Stadion

Potem wróciłem do pokoju, zjadłem śniadanie, spakowałem bambetle i ruszyłem na dworzec, po drodze odwiedzając jeszcze Odeon, i Forum. Zwłaszcza to ostatnie przypomniało mi (w mikroskali) okolicę Via dei Fori Imperiali. Ech...  Dodajmy, że wszystkie te cudeńka można oglądać za darmo :)


Odeon (po lewej) i fragment forum


Forum



Pociąg do Karlova odjechał i dojechał planowo. Zaczynam naprawdę lubić bułgarskie pociągi, zwłaszcza, że i z rowerem problemów nie ma :) Na miejscu od razu udałem się do Białego Domu (moja kwatera nazywa się The White House ;), gdzie bez problemu - mimo wczesnej pory - była dopiero godz. 13 - udało mi się dostać do pokoju i zostawić rzeczy. A o 13:30 ruszyłem na biga Trojanski Prohod.

Pierwsze 15 km wzdłuż podnóża gór po w miarę płaskim, za to bardzo główną drogą (na Sofię) i w niemal upale (30 w cieniu). A potem zaczął się podjazd. Nietypowy, bo wiódł serpentyną zboczem. Takiego w Bułgarii jeszcze nie widziałem. Tym dziwniejszy, że wg nazwy powinna to być przełęcz, a droga jednak nie wiodła doliną. No i fajnie, dzięki temu nachylenia były zacne (5-8%) i sprawniej się podjeżdżało :) Za to nawierzchnia znów okropna, niestety.

Sama przełęcz okazała się... szczytem. A na szczycie stoi coś takiego. Wow! ;) Tak, to małe na dole to mój rower :p



Zjazd w miarę sprawny i mimo że naokoło, bo przez Sopot...


Zachód słońca w Sopocie ;)

to w ciut ponad godzinę bylem z powrotem na kwaterze. tzn. o 18:30. Na szczęście w Karłowie nie ma nic do zwiedzania, więc wreszcie można odpocząć :P


  • DST 90.79km
  • Czas 04:22
  • VAVG 20.79km/h
  • VMAX 52.38km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 1382m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 15 września 2019 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Bałkany, dz. 18, bigowa niedziela

Po noclegu w lekko dziwnej kwaterze retro u p. Dimki wstałem jak zwykle ciut po 6 i wyjechałem o 8. Zimno! Pierwsze 3 km leciutko w dół, więc przy 9 stopniach nielicho zmarzłem ;) Potem na szczęście zaczął się podjazd. Bardzo lekki, ale może to i lepiej na spokojną rozgrzewkę. Po godzinie udało mi się rozebrać, mimo że było raptem 11 stopni, ale podjazd robił swoje - nie chciałem zapocić "wierzchnich" ciuchów ;)

Ogólnie bardzo spokojnie sobie jechałem, a podjazd na biga Śnieżanka ciągnął się i ciągnął... Z nudów nawet wysłałem maila do Martina (kolegi z byłej pracy, który ubezpiecza sieć energetyczną w Bułgarii) ze zdjęciem zerwanej linii i zniszczonego słupa. Odpisał, że w tym obszarze faktycznie mają ochronę, ale na szczęście z wysoka franszyzą. Uff, bo na moje oko cała linia ze Stokyite do Pamporova poszła w pieriod! ;)



Potem wreszcie było Pamporovo, gdzie zostawiłem bagaże w Centrum Informacji Turystycznej u bardzo miłego pana, któremu niniejszym jeszcze raz dziękuję :) I dobrze, że zostawiłem, bo końcówka podjazdu byłą zacna z miejscami za 16%. No, ale wreszcie jest szczyt Śnieżanki i jest chłodno, 17 stopni. Po raz pierwszy na tej wyprawie ubrałem się na zjazd! :)

Powrót po bagaże, gdzie zamarzyłem sobie zjeść coś na ciepło w knajpie. Fatalnie wybrałem, bo choć wyglądało z zewnątrz bosko (coś jakby wielkie calzone) to okazało się... suchą bułą a la pita, tylko ciepłą. A kosztowało 16 zł. Masakra! No, ale mimo to się tak najadłem, że potem przez 60 km nie jadłem nic ;) Inna sprawa, że było cały czas w dół. Najdłuższy zjazd w życiu chyba. A jaki nudny...! ;)

W Asenovgradzie zrobiłem zakupy w Lidlu i ostatnie 18km do Płowdiwu przeleciałem jak burza, bo zrobiło się z wiatrem (!), a nadal było lekko w dół. Umyłem się, uprałem, zostawiłem rzeczy i pojechałem zwiedzać. Ponoć Płowdiw to "Rzym Bałkanów". I faktycznie - świetne miasto! Szkoda, że zanim wszystko obejrzałem, to zrobiło się ciemno :( Jednak krótkie dnie już są...




  • DST 132.25km
  • Czas 06:11
  • VAVG 21.39km/h
  • VMAX 61.02km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Podjazdy 1448m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 14 września 2019 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Bałkany, dz. 17

Dziś był bardzo nieprzyjemny profil: czechy, czechy czechy. Na szczęście większość tego rozegrała się powyżej koty 1000, więc nie było upału :) W ogóle nie było źle (nawet wiatr choć formalnie przeciwny, to równie często pomagał co przeszkadzał), oprócz tego, że cały dzień chce mi się spać :P No, tylko drogi słabe, a niekiedy wręcz koszmarne. Tu Bułgaria ma jeszcze sporo do nadrobienia, nawet do Rumunii.
W Rodopach mnóstwo źródełek i sporo miejsc biwakowych przy drodze. Słyszałem, że nocowanie na dziko jest w Bułgarii legalne i widać, że chyba nawet przyjęte. Niektóre miejsca z zadaszonym i osłoniętym od wiatru stołem z ławkami, źródełkiem, miejscem na ognisko/ grilla i jakąś formą toalety! Czad! :)







Korivlen - Hadżidimovo - Santowcza - Dospat (o tak, musze dospat! ;) - Borino - Devin


  • DST 97.56km
  • Teren 0.10km
  • Czas 05:40
  • VAVG 17.22km/h
  • VMAX 49.61km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 1721m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 13 września 2019 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Bałkany, dz. 16, wietrzny piątek trzynastego

Dziś miał być ciężki dzień, a był jeszcze cięższy, a to ze względu na wiatr. Dobrze, że byłem zrestowany i w sumie niespecjalnie go poczułem :)

Start od razu solidny, bo na wyjeździe z Serres zrobiło się 14%! Na szczęście na krótko. No i chłodno tez nie było, o 8 rano 22 stopnie! Na szczęście szybko zdobywałem wysokość (nachylenia ustabilizowały się na poziomie 6-8%) i podczas podjazdu w sumie ani przez chwilę nie miałem więcej niż 26 st., a na górze (czyli na 1600 metrach, o 11:30) nawet 17 (!). W każdym razie big Lallias okazał się naprawdę solidny i był godnym pożegnaniem greckich bigów (ostatni, wszystkie już zrobiłem, chlip, chlip!). Do 800 m npm podjeżdżałem z bagażem, a potem już na lekko, bo moja dalsza droga objeżdżała z tego miejsca górę od wschodu (big niestety nie jest przełęczą i nie dało się przez niego przejechać). Po zebraniu bagażu odnotowałem na termometrze już lekko ponad 30, ale miałem nadzieję, że to nie problem, bo jednak dalsza droga miała być z lekką przewagą zjazdów. Miała. Może nawet była. Sęk w tym, że po chwili zrobił się szuter i to z takimi czechami, że ja chrzanię! Kamienisty szuter, gdzie ciężko jechać szybciej niż 10 kmh, nawet w dół, na dodatek z podjazdami po 10-12%.

Takaż to droga najpierw sprowadziła mnie na 600 m, a potem wyprowadziła z powrotem na ponad 900. Tu na szczęście wrócił asfalt, ale za to ujawniło się w pełnej krasie to, czego się dziś najbardziej obawiałem: silny północno-wschodni wiatr. Porywy były takie, że na jednym z zatrzymań wiatr przewrócił mi rower (dobrze oparty o barierkę)! Oczywiście mocno kołował wśród gór, więc na zjazdach czujność maksymalna. Ale najgorzej było, jak się wreszcie zrobiło płasko (niedługo przed bułgarską granicą). Jechałem 17-18 kmh i szybciej nie byłem w stanie. Nie dramat, ale jednak strasznie nieprzyjemne doznanie. Trafił się na chwile tylko jeden traktor, który jechał 22, ale niestety po mniej niż kilometrze uciekł w pole :(

Wreszcie doturlałem się miasteczka Kato Neurokopi, gdzie ostatnie monety euro wymieniłem na ostatnie jogurty i skąd już było tylko 25 km do noclegu. Stąd znów czechy, co paradoksalnie uprzyjemniło jazdę, bo na podjazdach mniej było czuć wiatr, a na zjazdach nie miał znaczenia. Na samej granicy dość długi tunel - posterunek grecki po jednej, a bułgarski po drugiej stronie. Bez przygód poza tym, że znalazłem jedną stotinkę ;)

Zaś nocleg w hoteliku Maribel w Koprivlenie zapowiada się bardzo przyjemnie. Standard pokoju na poziomie trzygwiazdkowego hotelu w Polsce, nie przesadzam! Cena zaś to ok 70 zł. Jest nawet moskitiera! I całe szczęście, bo akurat wyjątkowo nie ma klimy, ale dziś chłodniejszy wieczór, a dzięki moskitierze można mieć rozwalone drzwi balkonowe :)

Serres - Laillas (BIG) - Oreni - Kato Vrontoi - Kato Neurokopi - Koprivlen


  • DST 112.66km
  • Teren 7.50km
  • Czas 06:58
  • VAVG 16.17km/h
  • VMAX 58.23km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Podjazdy 2637m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 12 września 2019 Kategoria !Surlier, Użytkowo, Wyprawa

Bałkany, dz. 15, restowy

Po mieście Serres. Trochę zakupowo, a trochę zwiedzaniowo. Typowe, przyjemne greckie miasteczko bez specjalnych atrakcji. Jest tylko meczet z XV w (grozi zawaleniem, nie wchodzić) i turecki bazar z podobnych dat, gdzie obecnie mieści się muzeum archeologiczne. No i mnóstwo sklepów z JOGURTEM :DDD


  • DST 8.33km
  • Czas 00:26
  • VAVG 19.22km/h
  • VMAX 27.69km/h
  • Temperatura 32.0°C
  • Podjazdy 38m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl