Bilbao Biggins, czyli w Pireneje i z powrotem, dz. 28
Leje. W nocy leje, rano siąpi, później mży, a potem pada. Na szczęście dzisiaj mam krótki dzień, więc na spokojnie się szykuję w namiocie. Jestem zdeterminowany, żeby pojechać, bo ten kemping się nie nadaje na deszcz. Ok 9:30 na chwilę przestaje padać, więc zwijam namiot i przed 10 out. Jeszcze zakupy w Lidlu, robienie pod jego daszkiem kanapek na drogę i ruszam o 10:15. Znowu pada.
Dziś większość dnia pod górę, a to akurat dobrze, bo jest 15 stopni, a im wyżej tym zimniej i pada cały kurwa czas. Podjazd ze 150 na 1000 robię z jednym postojem na jedzenie, pod ostatnim dachem na świecie, gdzieś na wysokości 350. Stamtąd już w ciągu, bo za zimno, żeby stawać.
Na przełęczy Ibaneta (1050) o dziwo na chwilę wychodzi słońce. Zrzucam sakwy pod kaplicą (dokładnie za ołtarzem! :-) i jadę na biga.
To jeszcze 550 m. A w ogóle to już Camino de Santiago i pełno tu piechurów! Że im się chce. Nadal nie mogę tego zrozumieć...
Okropna droga, na poły stary asfalt jak po ataku bombowym, a na poły szuter. Podczas podjazdu znów chrzani się pogoda. Wraca mżawka i do tego pojawia się przenikający wiatr. Na górze totalna chmura. Chowam się przed wiatrem za czymś w rodzaju ogromnej cembrowiny i ubieram we wszystko.
Zjazd mokry i zimny (8 stopni), więc szybko drętwieją dłonie. Na wysokości ok 1200 ratuję dwie starsze panie, którym padły komórki i nie wiedzą, dokąd iść! Na szczęście znały nazwę miejscowości, gdzie mają nocleg i było to tylko ok 5 km stąd. Pokierowałem, dobry uczynek dla bozi-santiazi spełniony, pojechałem.
Sakwy bezpiecznie czekają za ołtarzem, więc zbieram i zjeżdżam. Zimno! Jeszcze tylko 8 km, ale już jestem przemarznięty. 12 stopni i wciąż siąpi. Po kilku kilometrach jest znak drogowy: "Santiago de Compostela 780"! Współczucia! :-P
A swoją drogą śmiesznie się obserwuje taki pieszy szlak, gdzie dokładnie wszyscy idą w tym samym kierunku! Gdyby mi się chciało, to bym ich strollował i poszedł w przeciwnym! B-)
Jest też kemping, na którym miałem spać, ale na szczęście sprawdziłem wczoraj booking i znalazłem dach za 20 eur! Po takim dniu dach jest w ogóle błogosławieństwem, ale za tę cenę? Wow!
Kwatera okazuje się bardzo przyjemna. Można się wysuszyć (nawet namiot w kotłowni!), jest kuchnia, lodówka, czysto, cicho... No rewelacja! Polecam Casa Patxikuzuria w Espinal! (jest na booking).
Dziś większość dnia pod górę, a to akurat dobrze, bo jest 15 stopni, a im wyżej tym zimniej i pada cały kurwa czas. Podjazd ze 150 na 1000 robię z jednym postojem na jedzenie, pod ostatnim dachem na świecie, gdzieś na wysokości 350. Stamtąd już w ciągu, bo za zimno, żeby stawać.
Na przełęczy Ibaneta (1050) o dziwo na chwilę wychodzi słońce. Zrzucam sakwy pod kaplicą (dokładnie za ołtarzem! :-) i jadę na biga.
To jeszcze 550 m. A w ogóle to już Camino de Santiago i pełno tu piechurów! Że im się chce. Nadal nie mogę tego zrozumieć...
Okropna droga, na poły stary asfalt jak po ataku bombowym, a na poły szuter. Podczas podjazdu znów chrzani się pogoda. Wraca mżawka i do tego pojawia się przenikający wiatr. Na górze totalna chmura. Chowam się przed wiatrem za czymś w rodzaju ogromnej cembrowiny i ubieram we wszystko.
Zjazd mokry i zimny (8 stopni), więc szybko drętwieją dłonie. Na wysokości ok 1200 ratuję dwie starsze panie, którym padły komórki i nie wiedzą, dokąd iść! Na szczęście znały nazwę miejscowości, gdzie mają nocleg i było to tylko ok 5 km stąd. Pokierowałem, dobry uczynek dla bozi-santiazi spełniony, pojechałem.
Sakwy bezpiecznie czekają za ołtarzem, więc zbieram i zjeżdżam. Zimno! Jeszcze tylko 8 km, ale już jestem przemarznięty. 12 stopni i wciąż siąpi. Po kilku kilometrach jest znak drogowy: "Santiago de Compostela 780"! Współczucia! :-P
A swoją drogą śmiesznie się obserwuje taki pieszy szlak, gdzie dokładnie wszyscy idą w tym samym kierunku! Gdyby mi się chciało, to bym ich strollował i poszedł w przeciwnym! B-)
Jest też kemping, na którym miałem spać, ale na szczęście sprawdziłem wczoraj booking i znalazłem dach za 20 eur! Po takim dniu dach jest w ogóle błogosławieństwem, ale za tę cenę? Wow!
Kwatera okazuje się bardzo przyjemna. Można się wysuszyć (nawet namiot w kotłowni!), jest kuchnia, lodówka, czysto, cicho... No rewelacja! Polecam Casa Patxikuzuria w Espinal! (jest na booking).
- DST 48.67km
- Teren 5.50km
- Czas 03:56
- VAVG 12.37km/h
- VMAX 54.21km/h
- Temperatura 11.0°C
- Podjazdy 1643m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!