Bilbao Biggins, czyli w Pireneje i z powrotem, dz. 19
Start krótko przed 9, ale jeszcze zakupy w karfurze i 10 km łagodnego zjazdu, wiec pierwszego biga nadgryzam lekko po 10. I zaraz staję, żeby coś zjeść, bo na śniadanie była resztka wczorajszego chleba :-P
Col d'Aspin na świeżo wchodzi nawet nieźle, z jednym postojem. Wysokość 1550, więc jeszcze poniżej chmur. Ale chłodno, 15 stopni. 400m zjazdu i już kitram sakwy w wykrocie, bo teraz big Col de Beyrede. 12% i tylko 300m podjazdu, więc szybko wpada.
Zjazd zimny do sakw i niezbyt ciepły dalej. Na dole, w Sainte Marie de Campan 16 stopni. Jem kanapki na dżizasach i lekko po 14, z uzupelnioną wodą, ruszam na słynną Col du Tourmalet. Tu już żartów nie ma, 1250 m podjazdu (na 2215). Robię to na spokojnie, z trzema postojami, w tym na mleko z granolą w połowie (tak mnie naszło, a mleko pewnie by się do jutra popsuło :-P).
300m poniżej przełęczy spore miasteczko narciarskie z olbrzymim i przebrzydkim hotelem oraz owcami na szosie. Tam ostatni postój, w tym kilka zdjęć, bo powoli wyjeżdżam powyżej chmury.
Na szczycie jestem o 17:30. Zmachany niewąsko, ale nie umierający ;-)
Ubiórka, foty i zjazd, bo sklep na dole czynny tylko do 19:30. Zjazd przez zimną chmurę, 13 stopni, ale tym razem widoczność ze 100m, więc nie jest źle. A pod sklepem jestem o 18:15, bo to, co podjeżdżalem 3,5 godziny, to zjechałem w 30 minut :O
Zakupy, sprawdzenie kempingu Toy (niezbyt mi się spodobał, dużo luda i jakoś tak "przemysłowo") i ostatnie 500m lekko w dół na upatrzony kemping La Grange de Bigourdane. Ten jest super! Nie dość, że ma "big" w nazwie, to jeszcze cisza, spokój, mało ludzi, można wybrać miejsce, do kibla blisko i do tego użyczyli mi stół i krzesło :-D
Taka impreza, zostaje dwie noce! :-)
Col d'Aspin na świeżo wchodzi nawet nieźle, z jednym postojem. Wysokość 1550, więc jeszcze poniżej chmur. Ale chłodno, 15 stopni. 400m zjazdu i już kitram sakwy w wykrocie, bo teraz big Col de Beyrede. 12% i tylko 300m podjazdu, więc szybko wpada.
Zjazd zimny do sakw i niezbyt ciepły dalej. Na dole, w Sainte Marie de Campan 16 stopni. Jem kanapki na dżizasach i lekko po 14, z uzupelnioną wodą, ruszam na słynną Col du Tourmalet. Tu już żartów nie ma, 1250 m podjazdu (na 2215). Robię to na spokojnie, z trzema postojami, w tym na mleko z granolą w połowie (tak mnie naszło, a mleko pewnie by się do jutra popsuło :-P).
300m poniżej przełęczy spore miasteczko narciarskie z olbrzymim i przebrzydkim hotelem oraz owcami na szosie. Tam ostatni postój, w tym kilka zdjęć, bo powoli wyjeżdżam powyżej chmury.
Na szczycie jestem o 17:30. Zmachany niewąsko, ale nie umierający ;-)
Ubiórka, foty i zjazd, bo sklep na dole czynny tylko do 19:30. Zjazd przez zimną chmurę, 13 stopni, ale tym razem widoczność ze 100m, więc nie jest źle. A pod sklepem jestem o 18:15, bo to, co podjeżdżalem 3,5 godziny, to zjechałem w 30 minut :O
Zakupy, sprawdzenie kempingu Toy (niezbyt mi się spodobał, dużo luda i jakoś tak "przemysłowo") i ostatnie 500m lekko w dół na upatrzony kemping La Grange de Bigourdane. Ten jest super! Nie dość, że ma "big" w nazwie, to jeszcze cisza, spokój, mało ludzi, można wybrać miejsce, do kibla blisko i do tego użyczyli mi stół i krzesło :-D
Taka impreza, zostaje dwie noce! :-)
- DST 83.17km
- Teren 1.30km
- Czas 06:00
- VAVG 13.86km/h
- VMAX 63.72km/h
- Temperatura 17.0°C
- Podjazdy 2445m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!