Informacje

  • Wszystkie kilometry: 220239.27 km
  • Km w terenie: 5407.61 km (2.46%)
  • Suma podjazdów: 1720038 m
  • Czas na rowerze: 445d 05h 54m
  • Prędkość średnia: 20.61 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl
Jak to drzewiej bywało: button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaprzyjaźnione blogi i strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy aard.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Środa, 14 sierpnia 2024 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Bilbao Biggins, czyli w Pireneje i z powrotem, dz. 7

No, solidny dzień dziś był! Ale po kolei. Wstałem o 6:30, jeszcze ciemno i ciuchy mokre. Nie było szans, żeby wyschły w tym lesie. Zakładam więc mokre spodenki, niech wyschną, zanim ruszę, bo podczas jazdy w mokrych otarcia gwarantowane. 15 stopni, ale jakoś nie marznę.

O 9 jestem pod kempingowym sklepikiem (właśnie otworzyli), kupuję chleb, który potem okazuje się pyszny (pierwszy raz w Hiszpanii!) i ruszam.

Słońce wychodzi, ale i chmury są, a przed Sorią zrywa się wiatr. NNE więc coraz bardziej przeszkadza. W Sorii zakupy w Mercadonie (dawno nie było plus jutro święto) i lancz. Przebijam się deptakiem przez centrum. Nawet ładne miasteczko, ale żaden ten.



A za miastem wieje już solidnie i niemal w pysk. A zostało mi 100km! Przynajmniej nie ma upału (chmury i 28 stopni), ale i tak robi się rzeźnia.

Jadę sobie główną szosą, z tirami, a każdy z naprzeciwka mną lekko miota. Styl czeski z inklinacją ku górze, więc jadę tak 11-12 kmh, kurwa! No ciężko bardzo. Po 20 km szybki zjazd i w 2-3 km oddaję te mozolnie nastukane 150m energii potencjalnej. I dalej pod wiatr.

W wiosce Aldealpozo robię postój pod wiejskim Ayuntamento (ratusz), ale tam też tylko hula wiatr...
Potem kolejne ok 20 km tej rzeźni i wreszcie zjeżdżam z głównej i robi się czesko w dół. Widać też już biga Moncayo, cały w chmurach! :-/



No, ale jednak po zjechaniu z głównej robi się lepiej. Trochę osloniety teren i tiry nie miotają rowerem. Zjazd bardzo czeski, a po 10 km robi się pod górę. Jest godz 17, a mi zostało 50km, w tym big... Spradzam opcje dzika, ale nic nie znajduje. Znajduję za to hotel za 42 eur, 3 km w bok od trasy, ale aż 200m w dół. No niechętnie! Więc decyduję, że cisnę i zobaczymy. Jak zacznie padać, to hotel przed bigiem lub po (big to skok w bok), a jak nie, to albo dzik jak się trafi, albo dociągnę na kemping jak planowałem.

Podjazd dość równy, łagodny i w lesie, więc nie wieje. Dość szybko (17:40) jestem na rozdrożu pod bigiem. A tam miejsce dzikowe-miodzio! Jest woda, dżizasy, w lesie więc nie wieje... Tylko jest też zakaz biwakowania i sporo ludzi się kręci. No nic, póki co nie pada, więc sakwy w krzaki i na biga.



Jedzie się dobrze! Podjazd 3-5%, więc długi (12km), ale tnę ostro, jakbym niemal formę złapał! :O
W połowie krótki postój na ciastka (chciało mnie odciąć!). Krótki bo zimno, 13 stopni!

Druga połowa to już szuter, ale elegancki, bez kamieni i tylko z okazjonalna tarką. Potem nim zjeżdżałem 37-40 kmh! :-)

Na górze jestem ok 19:05, szybko poszło! :-) Jest monasterio, ale zamknięte. I są chmury tuż nade mną. I 11 stopni. Kilka fotek, ubiórka i zjazd.







Przy sakwach o 19:40. Decyduję, że jednak kemping (nie uśmiecha mi się zimny prysznic przy tej temperaturze powietrza plus naprawdę ktoś może się przyczepić tutaj!), o ile istnieje i jest czynny. Dzwonię bez skutku, ale strona internetowa wygląda na aktualną, więc piszę krótkiego maila, że będę za pół godziny (ma być 14 km ciągle w dół), bo rzekomo o 20 zamykają recepcję (jest 19:50) i jadę.



Zjazd trochę czeski, ale bez dramatu, założone pół godziny przekraczam o kilka minut. Jest kemping! Czynny, fajny i tani (11 eur). Super! :-)



Z wszystkimi sprawami obozowymi (rozbijanie, ścielenie, mycie, pranie, wieszanie) schodzi mi do 22, potem dopiero kolacja i odrobinę chilloutu. Te słowa kończę pisać i 23:57. Spaaać! :-)

Ps. Cały wieczór wieje jak gupie i jutro też ma tak wiać :-/

Pps. Dobrze, że dociągnąłem na ten kemping. Jest naprawdę spoko (odrobinę meliniasty, tak jak lubię!), ma świetny prysznic z dobrym ciśnieniem, tani, i nawet dostałem stół i krzesło! :-)
A w nocy i rano nadal wieje jak poebane, z tego samego kierunku. Jako że następny dzień ma kierunek i profil niemal identyczny jak dzis, to późnym wieczorem decyduję zostać na rest. Nie będę się kopać z koniem. Niech się wywieje, a ja sobie odpocznę :-P
  • DST 141.51km
  • Teren 11.60km
  • Czas 07:27
  • VAVG 18.99km/h
  • VMAX 60.10km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Podjazdy 1752m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
To jest nazwa tylko dla elity :p
Carmeliana
- 09:11 czwartek, 15 sierpnia 2024 | linkuj
Znowu nikt noe komentuje blyskotliwej nazwy wyprawy. Nikt nie rozumie (oprócz N.)? :-P
aard
- 22:47 środa, 14 sierpnia 2024 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl