Informacje

  • Wszystkie kilometry: 220239.27 km
  • Km w terenie: 5407.61 km (2.46%)
  • Suma podjazdów: 1720038 m
  • Czas na rowerze: 445d 05h 54m
  • Prędkość średnia: 20.61 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl
Jak to drzewiej bywało: button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaprzyjaźnione blogi i strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy aard.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wtorek, 13 sierpnia 2024 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Bilbao Biggins, czyli w Pireneje i z powrotem, dz. 6

O 4 w nocy znów budzi mnie deszcz i zastanawiam się, czy rano w ogóle da się ruszyć. Ale jak budzik dzwoni o 6:30, to nie pada. Ciemno jeszcze, więc nie wiadomo co z chmurami, ale wstaję. Po raz pierwszy na tej wyprawie WYSPANY! :-)


Po wschodzie okazuje się, że pogoda się raczej klaruje, więc jest ok. Start o 8:45 bez śniadania, bo bardziej męczy mnie głód internetu :-P I na przełączce 60m wyżej zasięg jest, więc odbieram pogróżki, wpisuję kilometry z wczoraj, jem śniadanie na kamieniu (dżizas na miejscówce i tak był fchuj mokry) i o 10 ruszam dalej.
Krótki zjazd po kiepskiej nawierzchni, a potem zaczyna się big. Nachylenia typu 6-9%, a ja jadę... normalnie! Ze zdrową prędkością (też 6-9) i bez poczucia, że zaraz padnę. Po prostu jadę! Kichuj?
Na 1700 zrzucam sakwy i ostatnie 160m na lekko. Jak w masełko! (big z rana...?). Na górze jeziorko i szerokie widoki, ładnie.





Potem po sakwy i dalej telepiący zjazd do miasteczka, gdzie miałem wczoraj spać. No nie dojechałbym wczoraj, nichu ja!
Kupuję chleb, a dalej już czeska jazda główną. Pod biga ok 30 km. Jedzie się dobrze, lekki wiatr z tylnego boku, nie bardzo gorąco (max 34, w cieniu 26). Do Vinuesa docieram w dobrym stanie, zrzucam sakwy dość niefrasobliwie za dużym drzewem koło dżizasow na obrzeżach i heja na biga! Tylko 600m, ale aż 16 km. Daleko!


Ale znowu wchodzi dobrze! Ostatnie 400m (5,8 km) jadę ciągiem w 50 minut. Żaden szał, ale wczoraj to były dwie godziny! Kichuj?
Już widzę, że mogę zdązyć dziś do Sorii na pierwotnie planowany nocleg. No to w pedał i na dół! Zjazd zaskakująco szybki i o 17:30 jestem przy sakwach. Chmurzy się, a po chwili i grzmi w oddali. W tej sytuacji odpuszczam Sorię (to jeszcze 37 km i dwie solidne hopy) i jadę 3,5 km na tutejszy kemping, lekko w bok od trasy. Po chwili już kropi!

W recepcji załatwiam sprawy szybko i w początkach ulewy ląduje pod daszkiem umywalni. Tu już na spokojnie mycie, pranie ciuchów z dwóch dni, a po deszczu suszenie (dżizas pod dachem! Można?!) i rozbijanie namiotu. Co prawda kapie z drzew, ale jest ok. I nie ma tu żadnych durnych piazzoli, każdy się rozbija, gdzie chce, można?!


Z tego wszystkiego nie kupiłem kolacji (zresztą nie bardzo było gdzie), ale jest tu też bar, więc po ogarnięciu wszystkiego idę na pyszne frytki z sosem serowym i skrawkami wieprzowiny. 9,50, więc w sumie normalna cena za solidny i smaczny posiłek :-)


A brakujący dystans powinienem bez problemu nadrobić jutro, bo na tych dodatkowych 37 km nie ma biga (a dzisiaj był). No chyba że moja dzisiejsza "forma" to jakiś błąd w matrixie i jutro znów będę zdychał :-D
  • DST 96.88km
  • Teren 1.70km
  • Czas 05:26
  • VAVG 17.83km/h
  • VMAX 51.20km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Podjazdy 1720m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl