Informacje

  • Wszystkie kilometry: 220239.27 km
  • Km w terenie: 5407.61 km (2.46%)
  • Suma podjazdów: 1720038 m
  • Czas na rowerze: 445d 05h 54m
  • Prędkość średnia: 20.61 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl
Jak to drzewiej bywało: button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaprzyjaźnione blogi i strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy aard.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Sobota, 10 sierpnia 2024 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Bilbao Biggins, czyli w Pireneje i z powrotem, dz. 3

Jestem wykończony. Rozwalił mnie brak formy albo upał, a najpewniej jedno i drugie. Jutro rest i treść wpisu.
===
A oto i treść. Dzień się zaczął spokojnym, krotkim pojazdem a po drugiej stronie były wspaniałe rdzawe zlepieńce. Cudo.







I dość dobrze się jechało przy tych 30+ stopniach, mimo że cały  czas lekko pod górę, zwłaszcza że często trafiały się źródełka. O 12:30 dłuższy popas w Wilanowie (Villaneuva) przed kluczowym pojazdem na biga. Tu już 40+ i zero cienia. Zaczyna się rzeźnia. 



Mimo umiarkowanych nachyleń (5-8%) jadę wolno jak potępieniec. Krótki postój pod jedynym drzewem, ale generalnie gotuję się ja oraz rzeczy w sakwach (wieczorem przekonałem się, jak to jest mieć "bardzo ciepły śpiwór" :-D). 

Na bigu jestem o godz. 15, tu 43 stopnie (na wys. 1430!) i też zero cienia.



Od Wilanowa również fatalna nawierzchnia i na zjeździe niestety się nie poprawia. Telepie strasznie. W pierwszej wiosce popas przy kolejnym źródełku. Wsadzam do niego mleko, żeby znowu nie skisło :-)

Ale mam problem z jedzeniem, odrzuca mnie na samą myśl. Wmuszam chleb z dżemem, ale do wymiotów nie jest daleko. Popijam chłodnym mlekiem :-) Na następnym postoju już tylko orzechy i mleko, które wypijam do końca. Litr w jeden dzień! Po dłuuugim i telepiącym zjeździe wylatuje na główną z dobrym asfaltem. Jeszcze trochę łagodnie w dół do miasteczka, gdzie piję zimną colę i jem lody. Ciekawe czy będę miał sraczkę od tej ilości nabiału? ;-)

Tu zaczyna się seria drobnych górek. 90 km przejechane, zostało 25 i ok 400 podjazdów. A jest już po godz. 18 i cały  czas 39-40 stopni! Te czechy są już męką. Ledwo się ciągnę w tempie turysty (6%, 6kmh!). Tu zapada decyzja: jutro muszę zrestować! 

Wreszcie jest ostatni szczycik (godz. 20), a potem długi i łagodny zjazd (na szczęście!). Znajduję piękny skrót do miasteczka, gdzie jest market czynny do 21:30 i długa znów lekko w dół. Robię zakupy (głównie owoce, trza jutro uzupełnić mikroelementy) i jadę ostatnie 2 km pod wiatr na kemping. Czy będą miejsca? Jest sobota! Na szczęście coś znaleźli, nawet niezłe miejsce, bo sporo cienia.



Obóz, prysznic, kolacja, oddanie żarcia do lodówki w barze (gracias!) i do "ciepłego śpiwora". O 23 jest wciąż 30 stopni! 



Do 1 nie dają mi zasnąć drące się co jakiś czas bachory, ale i tak czuję jak odpoczywam. Nawet mam jakieś skurcze w mięśniach pleców! 
Po tych atrakcjach noc mija wreszcie spokojnie, a ok 8:15 budzi mnie drąca ryje młodzież, ale na szczęście jestem już raczej wyspany. Teraz już tylko gorący chill ;-)
  • DST 116.94km
  • Czas 06:56
  • VAVG 16.87km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Temperatura 40.0°C
  • Podjazdy 1751m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
Ja w ciągu dnia raczej zawsze piłem za mało. Owszem, bywało, ze przy źródełku wypiłem litr i dopiero napełniłem bidony, ale i tak wieczorem zawsze 2-2,5 litra i nie musiałem w nocy wstawać na sikanie!
aard
- 07:17 czwartek, 12 września 2024 | linkuj
W ostatnią sobotę miałem syndrom wawelskiego smoka: podczas trzynastogodzinnej wędrówki w przecież nie +40, a "zaledwie" plus 30 stopniach wypiłem 4 litry napojów. Z jednej strony już nie mogłem fizycznie (czułem, że zaraz się rozpęknę!), a z drugiej psychicznie nie byłem się w stanie powstrzymać do tego stopnia, że jak dorwałem na postoju 0,7 litra mrożonej mineralki w jakimś nowomodnym bistro za...14 zyli, to nie wahałem się jej kupić i wypić duszkiem!
huann
- 21:15 wtorek, 20 sierpnia 2024 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl