Informacje

  • Wszystkie kilometry: 216068.33 km
  • Km w terenie: 5271.65 km (2.44%)
  • Czas na rowerze: 433d 23h 06m
  • Prędkość średnia: 20.75 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl
Jak to drzewiej bywało: button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaprzyjaźnione blogi i strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy aard.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Niedziela, 10 września 2023 Kategoria Wyprawa, !Surlier

Ponferriding in the Sun, dz. 27 i ostatni

Wstałem o 6, o dziwo nie padało. Wyjazd krótko po 8, bo jak zwykle leń. Mgła i chłodno, 12 stopni. Przez kompletnie puste miasto jadę w bluzie, ale zaraz na początku podjazdu zmieniam na koszulkę z długim rękawem. Dziś mogę zaszaleć i zapocić dwie! :p

Na pierwszy ogień big Paso del Morredero (1750). Start z 550, więc przewyższenie zacne. A podjazd bardzo nierówny, raz niemal płasko, a raz 12% i tak w zasadzie przez cały czas (jeszcze z krótkim zjazdem blisko szczytu). Pogoda się klaruje na wysokości ok 800 i widać wyraźnie, że Ponferrada nadal tonie w chmurach. A ja nie :)





Na szczycie jestem o 11:30, wyraźnie zmęczony (dwa postoje), ale bez dramatu. Na popołudnie zapowiadają deszcz, więc bez zwłoki w pedał, żeby mnie przynajmniej na zjeździe nie złapał.



Udaje się. Ba, na dole wręcz zbyt ciepło, bo 27 stopni. Po drodze zrywam jeszcze 3 pyszne brzoskwinie, z których niestety tylko jedna przetrwała na jutro ;)

Drugi big (Puerto de Foncebadón, 1500) już ciężko wchodzi. A jak się okazuje na początku, że 50 metrów, które właśnie podjechałem z Ponferrady to zaraz znowu zjeżdżam, to się troszkę wkurzam i robię postój na kanapkę. Po jedzeniu jedzie się trochę lepiej. Cała trasa przeplata się z Camino del Santiago i walą tłumy piechurów! Naprawdę, ten ich bóg, to powinien ich na rękach nosić za te ofiary. Podziw za te setki przedreptanych kilometrów! 

Ten big tez nierówny, ale płaskich odcinków nie ma, po prostu raz jest 6%, a raz 12% :p Postój wypada przy źródełku na 1170, więc jest woda na końcówkę. Taką wydłużoną, bo po wyjechaniu na wysokość 1500 (musiałem jeszcze stanąć na szybki szturm, bo mnie chciało odciąć!) jest jeszcze 5,5 km do biga! Na szczęście tylko ok 80 metrów zjazdu i podjazdu. I w drodze powrotnej oczywiście to samo. Ale za to deszcz mnie tym razem na szczęście ominął :)

A na górze wygląda jak... w Szwecji :)


No to cóż, że jak w Szwecji? ;-)

Zjazd bez przygód, może poza tym, że tym razem znajduję winogrona i zbieram ok kilograma, żeby mieć jutro przekąskę do pociągu :p Chciałem też w ramach uczczenia ukończenia wyprawy w skróconym czasie zjeść sobie karkówkę z frytkami na ulicznym straganie, ale tak długo mnie "kelner" ignorował, że się rozmyśliłem. Zamiast tego lody w Macu. W hoteliku Jasna Góra (!) jestem po godz. 17.



Teraz chill aż do jutra do godz. 10 :)
  • DST 108.73km
  • Czas 06:30
  • VAVG 16.73km/h
  • VMAX 63.76km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 2697m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl