Informacje

  • Wszystkie kilometry: 222409.15 km
  • Km w terenie: 5430.61 km (2.44%)
  • Suma podjazdów: 1747635 m
  • Czas na rowerze: 449d 05h 04m
  • Prędkość średnia: 20.63 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl
Jak to drzewiej bywało: button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaprzyjaźnione blogi i strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy aard.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wtorek, 22 sierpnia 2023 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Basking in the Sun, dz. 8, pechowy

Miał być lekki, łatwy i przyjemny dzień. Miał. Dwa z tych przymiotników nawet w sumie można uznać.

Wyjechałem dość późno (leń), wjechałem na przełączkę 460, a potem w dół i lekko czesko na kemping Cavadonga. Raptem 29 km. Kemping kiepski i drogi (22 eur!).

Rozbiłem się, zjadłem kanapki, pozmywałem i pojechałem na biga Lagos Cavadonga. 

Podjazd zacny, długie odcinki 12%. Ale wszedł dobrze, a na górze wspaniałe widoki :-)









i dzikie tłumy.



I multum autobusów po drodze. Mijanki były... emocjonujące. 







Zjazd dość szybki i lekko po 17 jestem na kempingu. Idąc się myć, zauważyłem, że zapomniałem zabrać pozmywanych przed bigiem naczyń. I że nadal leżą w umywalni: talerz, kubek, spork i scyzoryk. Scyzoryk nawet zamknąłem dla bezpieczeństwa. I poszedłem się umyć z zamiarem zabrania naczyń wracając. Mycie i pranie zajęło mi ze 25 minut. A jak wychodziłem, to naczynia były, ale nóż znikł. Ktoś go kurwa ukradł! 

Następne dwie godziny spędziłem łażąc po kempingu z translatorem. Zapytałem chyba z 50 osób. Jedna Portugalka rzekomo widziała, jak jakiś siedemnastoletni świński blondyn/ rudy obczajal mój nóż. Ale nie widziała na pewno, czy go wziął. Obszedłem więc kemping w poszukiwaniu takiej osoby (w otoczeniu raczej ciemnej karnacji Hiszpanow powinna się rzucać w oczy!), ale nikogo takiego nie widziałem. 

Zostawiłem kartkę z dwujezyczną prośbą o anonimowy zwrot i odtąd żyję nadzieją... Pal licho kasę, ale wątpię, żebym jutro zdołał kupić podobnej jakości victorinoxa, a bez noża NIE DA SIĘ jechać wyprawy z własnym wyżywieniem. No, ale pewnie jakiś nóż zdołam kupić. N. obczaiła kilka sklepów w najbliższym miasteczku... 

A potem próbowałem kupić bilet na pociąg powrotny (w sobotę nijak nie chciała przejść transakcja) i w trakcie zdechł mi komp. Po prostu zgasł i już więcej się nie włączył! Przypuszczam, że się wewnątrz poluzowało gniazdo akumulatora. Już kiedyś się to zdarzyło. Ale tutaj nie mam narzędzi do naprawy! Może i nożem bym odkręcił... :-P

Bilet udało mi się w końcu kupić przez telefon, ale od tego pecha chce się płakać... :-(

Kolację zrobiłem pożyczonym nożem, na śniadanie będą płatki z mlekiem, chyba że mleko się popsuje, bo najpierw był upał, a potem burza :-P

No więc nie był to przyjemny dzień. Nichu ja! 


  • DST 69.11km
  • Czas 04:02
  • VAVG 17.13km/h
  • VMAX 58.60km/h
  • Temperatura 31.0°C
  • Podjazdy 1574m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl