Zwierz Alpuhary, dz. 27
Start 9:15, bo już jest ciemno prawie do 8 i ciężko się zebrać. Wieje. Solidnie i od lądu, więc w pysk. Gdy dojeżdżam do Lidla na wylocie z miasta, to zamknięty. Pytam przechodnia i okazuje się, że dziś jest święto. Słabo, ale na szczęście jedyne, czego nie mam to świeże pieczywo. Może będzie czynna piekarnia...? Była, już w następnym miasteczku. Uff. No to w pedał.
Na początek 250m podjazdu i 70 zjazdu do kolejnego miasteczka. Jem, biorę wodę i zaczynam biga. Wieje jak pojebane! Jedzie się beznadziejnie, ale co zrobisz? Dobrze, że to ostatni dzień pełnego roweringu...
Biga robię na 3 razy i przy tym wietrze jest to wyczyn. Jeszcze 150m od szczytu robię postój na batony i orzechy, bo ten wiatr tak wysysa, że boję się, że nie dojadę bez żarcia. No, ale wreszcie jest Puerto del Sol, 1085m.
Tylko foto i od razu zjazd. Jest go niedużo, bo zjeżdżam w rozległą kotline i skręcam na zachód. A wiatr jest północno-wschodni, więc... Tak, przez kilka kilometrów lecę jak w bajce! :-) Na dole postój na jedzenie i tam zostaję mianowany Alfamale ;-)
Potem czechy obrzeżem drugiej kotliny, bardzo ładnej.
Wiatr wciąż silny, ale teraz częściowo pomaga, więc jedzie się lepiej. Na koniec zjazd do Colmenar, gdzie biorę wodę i zaczynam drugiego biga. Pełne słońce, ale to już jesień, mimo lampy jest raptem 27 stopni. Luzik :-P No i podczas podjazdu wreszcie ucicha wiatr...
Na bigu Puerto de Leon jestem ok. 16. Stąd i ze zjazdu kapitalne widoki na Malagę.
Dalej już tylko w dół, a potem płasko po mieście. Okazuje się, że tu nie ma święta, więc kulturalnie kupuję kolację i ruszam na kemping.
Malgaska ;-) twierdza
Krzywe palmy
Przez całe miasto, w tym strasznymi opłotkami, bo kemping jest położony między linią kolejową a autostradą.
A, no i w linii pasa startowego lotniska. Cicho nie będzie, no ale todo luz ;-)
Sam kemping dość obskurny, zwłaszcza sanitariaty. Do prądu daleko, ale jest. Udaje mi się zjeść przy stoliku nieużywanego bungalowu, skąd później zakorbiam krzesło. Oby się nikt nie przychrzanił :-P
A jutro pobudka o 6, bo o 9 mam być na lotnisku po samochód.
Na początek 250m podjazdu i 70 zjazdu do kolejnego miasteczka. Jem, biorę wodę i zaczynam biga. Wieje jak pojebane! Jedzie się beznadziejnie, ale co zrobisz? Dobrze, że to ostatni dzień pełnego roweringu...
Biga robię na 3 razy i przy tym wietrze jest to wyczyn. Jeszcze 150m od szczytu robię postój na batony i orzechy, bo ten wiatr tak wysysa, że boję się, że nie dojadę bez żarcia. No, ale wreszcie jest Puerto del Sol, 1085m.
Tylko foto i od razu zjazd. Jest go niedużo, bo zjeżdżam w rozległą kotline i skręcam na zachód. A wiatr jest północno-wschodni, więc... Tak, przez kilka kilometrów lecę jak w bajce! :-) Na dole postój na jedzenie i tam zostaję mianowany Alfamale ;-)
Potem czechy obrzeżem drugiej kotliny, bardzo ładnej.
Wiatr wciąż silny, ale teraz częściowo pomaga, więc jedzie się lepiej. Na koniec zjazd do Colmenar, gdzie biorę wodę i zaczynam drugiego biga. Pełne słońce, ale to już jesień, mimo lampy jest raptem 27 stopni. Luzik :-P No i podczas podjazdu wreszcie ucicha wiatr...
Na bigu Puerto de Leon jestem ok. 16. Stąd i ze zjazdu kapitalne widoki na Malagę.
Dalej już tylko w dół, a potem płasko po mieście. Okazuje się, że tu nie ma święta, więc kulturalnie kupuję kolację i ruszam na kemping.
Malgaska ;-) twierdza
Krzywe palmy
Przez całe miasto, w tym strasznymi opłotkami, bo kemping jest położony między linią kolejową a autostradą.
A, no i w linii pasa startowego lotniska. Cicho nie będzie, no ale todo luz ;-)
Sam kemping dość obskurny, zwłaszcza sanitariaty. Do prądu daleko, ale jest. Udaje mi się zjeść przy stoliku nieużywanego bungalowu, skąd później zakorbiam krzesło. Oby się nikt nie przychrzanił :-P
A jutro pobudka o 6, bo o 9 mam być na lotnisku po samochód.
- DST 111.49km
- Teren 1.50km
- Czas 06:29
- VAVG 17.20km/h
- VMAX 61.61km/h
- Temperatura 24.0°C
- Podjazdy 1910m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!