Zwierz Alpuhary, dz. 21 - Alpujarra
Dziś miał być łatwy dzień, więc sobie pospałem do 7:15, to już prawie świt ;) Zbierałem się też bardzo leniwie i w efekcie wyjechałem dopiero tuż przed 10. Jeszcze zboczyłem do piekarni i w trasie jestem tak naprawdę o 10:30.
Na początek zjazd, dalsza część wczorajszego. Ładnie. Hiszpanie ewidentnie umią w wąwozy ;-)
Na dole wbijam na krajówkę z poboczem i małym ruchem. Jedzie się dobrze, ale już jest gorąco, pod 30. A teraz pojazd z 500 na 1000. Zero cienia, więc jadę ciągiem. Na górze jest miasteczko, gdzie wreszcie ławka w cieniu i kranik, więc piję kawę mrożoną i jem - najwyższy czas, bo już mnie prawie odcięło :)
Potem krótki i ostry zjazd i dalsza część podjazdu na 1350. Tu już upał ostro daje w palnik, jest do 35 i znów zero cienia. Mimo to jadę nie najgorzej. Na samej górze winnica i dojrzałe, słodkie owoce, więc sobie dogadzam :)
Potem czesko aż do biga, który jest ciut niżej niż najwyższy punkt. Widoki bez szału: suche, nadmorskie wzgórza - to właśnie Alpuhara. Aczkolwiek jest jedna olbrzymia góra z masztami, która ewidentnie wygląda jak big. Nerwowo sprawdzam, czy czasem go nie pominąłem, ale nie - to nie big.
Na zjeździe piękne widoki na Sierra Nevada, ale niestety grań tonie w chmurach - Velety nie widać.
W Orgiva jestem przed 16. Gorąco, ale na kempingu sporo cienia, więc idzie żyć. Już o 18 jestem obrobiony i mogę zacząć swój dzień półrestowy ;)
Na początek zjazd, dalsza część wczorajszego. Ładnie. Hiszpanie ewidentnie umią w wąwozy ;-)
Na dole wbijam na krajówkę z poboczem i małym ruchem. Jedzie się dobrze, ale już jest gorąco, pod 30. A teraz pojazd z 500 na 1000. Zero cienia, więc jadę ciągiem. Na górze jest miasteczko, gdzie wreszcie ławka w cieniu i kranik, więc piję kawę mrożoną i jem - najwyższy czas, bo już mnie prawie odcięło :)
Potem krótki i ostry zjazd i dalsza część podjazdu na 1350. Tu już upał ostro daje w palnik, jest do 35 i znów zero cienia. Mimo to jadę nie najgorzej. Na samej górze winnica i dojrzałe, słodkie owoce, więc sobie dogadzam :)
Potem czesko aż do biga, który jest ciut niżej niż najwyższy punkt. Widoki bez szału: suche, nadmorskie wzgórza - to właśnie Alpuhara. Aczkolwiek jest jedna olbrzymia góra z masztami, która ewidentnie wygląda jak big. Nerwowo sprawdzam, czy czasem go nie pominąłem, ale nie - to nie big.
Na zjeździe piękne widoki na Sierra Nevada, ale niestety grań tonie w chmurach - Velety nie widać.
W Orgiva jestem przed 16. Gorąco, ale na kempingu sporo cienia, więc idzie żyć. Już o 18 jestem obrobiony i mogę zacząć swój dzień półrestowy ;)
- DST 75.10km
- Czas 04:14
- VAVG 17.74km/h
- VMAX 60.04km/h
- Temperatura 30.0°C
- Podjazdy 1506m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!