Informacje

  • Wszystkie kilometry: 215741.47 km
  • Km w terenie: 5228.95 km (2.42%)
  • Czas na rowerze: 433d 04h 20m
  • Prędkość średnia: 20.75 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl
Jak to drzewiej bywało: button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaprzyjaźnione blogi i strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy aard.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Czwartek, 22 września 2022 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Zwierz Alpuhary, dz. 20

Noc spokojna, chociaż wieczorem coś miękkiego mnie uderzyło przez namiot. Chyba kot wpadł pod tropik! :-D 
Pobudka przed świtem, wszystko w porządku, tylko straszna rosa. Dopiero drugi raz na tej wyprawie. Wyjeżdżam o 8:50, o 9:10 jestem na szosie. Tu już słońce i zasięg. Po kilkunastu minutach ruszam na biga. Jakoś nietęgo mi się jechało, ale z dwoma postojami wszedł. Na szczycie 16 stopni i paskudna chmura nad dalszą trasą. Ubieram się i zjeżdżam (zimno!), a z chmury na szczęście nic nie pada. Na dole oczywiście wychodzi słońce i natychmiast robi się ponad 30. 


Dość desperacko szukam wody, bo dziś jeszcze żadnej nie było. Wreszcie dostaję od pani w jedynym gospodarstwie po drodze (poza tym tylko pola, szklarnie i odludzie). Hopa, zjazd, lancz i zaczynam dłuższy podjazd pod biga. 350m i juz 42 stopnie... 
Na końcu jest serwisowka wzdłuż autostrady, oczywiście nieludzko czeska. Do 14%! A jej ostatnie 3 km ma być szutrowe. Wkurzam się i zjeżdżam na autostradę. Ruch znikomy, nikt nie trąbi. Dobra decyzja! 


Wyprawa na bogato ;-)
Na zjeździe ku miejscowości Dolar jest piekarnia, więc wreszcie mam świeży chleb. Biorę też wodę. Teraz już pod górę. Początkowo fatalna nawierzchnia, ale potem wbijam się w główniejszą i jest bardzo dobra droga. Podjazd 5-8% i nawet bez czech! A to już Sierra Nevada i big 2000m, czyli 800 podjazdu. Nawet nieźle się jedzie. Z dwoma postojami jestem na przełęczy tuż przed 18. Tu schronisko (!), ale zamknięte :-P są też dzizasy i kibel, ale nie zaglądam, czy otwarty i czy jest prąd, tylko ubieram się i ciupasem na dół.



Tu byłby niezły dzik, ale zimno strasznie, no i pogoda się psuje. Na 2000 to by nie było fajne... 
Zjazd zimny i dlugi, ale bez czech, więc super. Prowadzi pustą doliną, trawersem. Nic tu nie ma, więc na koniec śladu zaczynam wątpić, czy jest kemping, ale o dziwo jest. Na stromym zboczu, ale nawet fajny. Jest wifi i załatwiam sobie stolik i krzesło. Super.  No i nazywa się Alpujarras! :-D



Udaje mi się rozbić (suszenie namiotu z rosy), umyć, uprać i rozwiesić, kiedy zaczyna padać. Shit. Nie zjem! Potem na szczęście przestaje, więc jakimś cudem jednak jem przy stoliku, a jak tylko kończę, to jak nie lunie! Pada już z pół godziny i nie zamierza przestać. Dobrze, że zdążyłem wszystko ogarnąć... 
  • DST 104.74km
  • Czas 06:20
  • VAVG 16.54km/h
  • VMAX 58.28km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 2349m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
To zdjęcie pierwsze - super :))
Carmeliana
- 07:06 piątek, 23 września 2022 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl