Informacje

  • Wszystkie kilometry: 222409.15 km
  • Km w terenie: 5430.61 km (2.44%)
  • Suma podjazdów: 1747635 m
  • Czas na rowerze: 449d 05h 04m
  • Prędkość średnia: 20.63 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl
Jak to drzewiej bywało: button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaprzyjaźnione blogi i strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy aard.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Piątek, 16 września 2022 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Zwierz Alpuhary, dz. 14

Dziś dzień długi i nudny. I gorący, i męczący. I pechowy.

Wyjazd o 9:05 o czarnej kawie, bo mleko skisło :/ i napitalanie lekko pod górę. Pierwszy sklep trafił się po 18 km, więc kupuję mleko i chleb. Po ok 40 km (i przekroczeniu pierwszej grani) postój na brunch i kawę mrożoną. A jest już dobrze po trzydziestce mimo ze dopiero 11:30. Potem zjazd do Vera, gdzie na 70. km trasy jest Lidl - jedyny porządny sklep dziś, więc kupuję kilka drobiazgów, w tym kolację.

A bród przez brak rzeki pod Verą wygląda tak:


A potem niestety pod górę. Co gorsza, okazuje się, że ślad pociągnąłem szutrem. Jedyną alternatywą jest autostrada, więc jadę tym szutrem. Na szczęście okazuje się, że to tylko 3 km, a potem jest elegancka krajówka z poboczem i mnóstwem TIRów. Tu też, po 80 km, okazuje się, że brak następnego śladu w GPS, no wcięło! Na szczęście ten odcinek jest banalny nawigacyjnie - trzymać się krajówki - więc jedynym problemem jest, że nie widzę profilu. A tymczasem jest już po czterdziestce i pod górę. Lekko, ale długo. I zero cienia. I lekko pod wiatr (choć ten akurat trochę zmienny i momentami jednak pomaga). Nic to, jadę!

Po przekroczeniu stówy postój w miasteczku Sorbas (ładnie połozone na krawędzi kanionu, oczywiście żadnej rzeki nie ma!),



gdzie jem kanapkę pod nieczynnym hotelem, który został zamknięty na gumę. Bo w dawnych czasach domy w Hiszpanii były zapinane na guziki, a potem wrócili konkwistadorzy i z Ameryki Południowej przywieźli lateks.





Ostatnie 30 km to już momentami trochę cienia, bo słońce dość nisko, ale temperatura wciąż bliżej 40 niż 30. No chłodno tu nie jest :D Do Tabernas docieram o 18:30, a tu już czeka na mnie kwatera z booking za śmieszne 25 EUR. Co prawda booking próbowało mnie naciągnąć i skasowali mi z karty 41, ale powalczyłem i ponoć mają mi zwrócić te 16. Zobaczymy*.


A na koniec okazało się, że na kempingu w Totanie zostawiłem... dowód osobisty kurwa! Bo tak się pani przy meldowaniu śpieszyło, że mnie mnie niemal wygoniła z recepcji (nie mówiąc nawet gdzie są prysznice) i oboje zapomnieliśmy o tym nieszczęsnym dowodzie. W ogóle nie wiem, po co go brała, bo zapłaciłem z góry (jeszcze zanim poprosiła o ten dowód). I nawet jak go dawałem, to przebiegło mi przez myśl "nie zapomnieć dowodu!", no ale... Więc teraz musiałem przez telefon załatwiać, żeby mi go łaskawie odesłali pocztą do domu. Łatwo nie było, ale w końcu się dogadałem (z jakimś Anglikiem!) i powiedzieli, że wyślą. No oby...**

*Rzeczywiście nazajutrz zwrócili, ale już wydałem na kolejną kwaterę :p

**Po kilku (?) monitach faktycznie odesłali do Wiednia kilka tygodni później. I nawet nie chcieli podać numeru konta, żebym im zwrócił koszty :o
  • DST 138.42km
  • Teren 3.00km
  • Czas 06:30
  • VAVG 21.30km/h
  • VMAX 48.80km/h
  • Temperatura 38.0°C
  • Podjazdy 1198m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl