Informacje

  • Wszystkie kilometry: 215945.76 km
  • Km w terenie: 5246.65 km (2.43%)
  • Czas na rowerze: 433d 15h 57m
  • Prędkość średnia: 20.75 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl
Jak to drzewiej bywało: button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaprzyjaźnione blogi i strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy aard.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Poniedziałek, 12 września 2022 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Zwierz Alpuhary, dz. 10

Strasznie marny kemping był. Byłem tuż obok parceli zawalonej mnóstwem złomu, desek, krzeseł, stołów, doniczek, rowerów, parasoli i czego jeszcze. No i o 7:30 przyjechali robotnicy ją uprzątać. Oczywiście nie obudzili mnie, ale i tak nie był to przyjemny poranek. Zwłaszcza jeden dał mi w kość, non-stop gadał, a głos miał taki, jakby chlał od 60 lat codziennie. No masakra. Start jak zwykle o 9, ale tuż przed wyjazdem okazało się, że wróciła woda (rano nie było). Dziwne to wszystko...

Pierwsze kilometry w dół, potem 170 m stromej hopy i znowu w dół (czesko) aż do Valencii. W mieście jestem o 10:40, robię spore zakupy w Lidlu i zostaje mi akurat 45 minut na zwiedzanie. No to śmigam do słynnej opery (do opery?! W stroju rowerowym?! :p) i przy okazji oglądam miasto. W sumie podobne do Barcelony, ale bardziej chaotyczny układ ulic i więcej palm. W zasadzie gdyby nie śmierdziało, to byłoby nawet fajne. Zwłaszcza, że ma akcent rzymski :)







O 12:35 wsiadam w pociąg do Xativy. Za 4,85 EUR oszukać 60 km po płaskim - to się nieczęsto zdarza! W Xativie jestem o 13:30, jeszcze trochę marudzę na skwerze i wreszcie ruszam przed 14. Wkrótce droga robi się fatalna - na zmianę bardzo dziurawy asfalt, karbowany beton i szuter. Tego ostatniego niewiele, ale pozostałe rodzaje podłoża były równie złe. No i upał straszny, i zero cienia, więc mimo że po płaskim, to jedzie się fatalnie. Dobrze, że wziąłem ten pociąg, bo cały odcinek z Valencii mógł być taki! (z pociągu, podobnie jak tu, widziałem tylko sady pomarańczowe, więc jest szansa, że i drogi podobne).



Wreszcie w Valladzie zaczyna się big. I od razu rzeźnia: 14%, pełne słońce i 39 stopni. No miodzio. Aż do 500 m npm (start z 200) nie mogę się zatrzymać, bo nie ma cienia plus nie chce mi się ruszać na tym nachyleniu (oscyluje w przedziale 10-16%). Potem znalazło się miejsce na postój na 530, a od 600 nachylenia znormalniały do 7%. Na bigu Portixol (ledwie 770 m npm) jestem nieźle wypluty. A to miał być łatwy dzień! (dzięki pociągowi). Potem zjazd do Ontiyent i jeszcze 200 metrów podjazdu, większość niezłym gorgem, więc chociaż taki zysk.



Na kemping pod Bocairent docieram o 18:20. Myślałem, że przy tak skróconym dniu można by pojechać kawałek dalej, ale zapomnij! Chyba ten upał tak wysysa z sił, nie wiem...

Prosta kreska to przejazd pociągiem.

Za to kemping bardzo fajny. Przydomowy, kameralny, ale z kuchnią, świetlicą, miękką ziemią (!), trawą i sporą liczbą drzew owocowych, z których można się (z umiarem) częstować. A właścicielem jest Holender, więc i pogadać można. Cena bardziej austriacka niż hiszpańska (25 EUR), ale przy tym standardzie myślę, że wciąż warto.
  • DST 85.38km
  • Teren 0.60km
  • Czas 05:14
  • VAVG 16.31km/h
  • VMAX 54.30km/h
  • Temperatura 37.0°C
  • Podjazdy 1348m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl