Slow ChorBiGi* dz. 3
Start tym razem punkt 8. Zimno. Cała dolina w cieniu i 9 stopni. Ale lekko pod górę, więc po kilku kilometrach jednak zdejmuje bluzę.
W Bad Vellach skręcam z głównej szosy i uderzam na boczną przełęcz Pavlicevo Sedlo. Od początku stromo: 9-12%. Ale wg profilu miało być 19, więc w sumie pikuś :-)
Z czasem coraz więcej słońca, więc robi się przyjemnie. Na przełęczy już można siedzieć w samej koszulce :-)
Jem, ubieram się i zjeżdżam. Coś mi dziwnie szumi w tylnym hamulcu. W Solcavie oglądam dokładnie klocki i owszem, do wymiany. Chyba po raz pierwszy nie w deszczu :-P A jeszcze jest woda, żeby ręce umyć. Panie, luksus!
Potem jeszcze trochę zjazdu ładną, "gorżowatą" doliną do Luce i tu zaczyna się podjazd. Oraz zakaz ruchu, bo szosa w remoncie. Oczywiście jadę. Po kilku kilometrach kładą nowy asfalt. Trochę się kleję, ale jadę. Fragmentem przy samej rozściełarce przebijam się łąką, a potem już tańczę pomiędzy walcami :-) i nikomu to nie przeszkadza. A w Holandii musiałbym raczej drżeć o życie :-P
Potem zasadnicza cześć podjazdu i na koniec długi, lekko opadający trawers ma biga Crnivec. No to drugi zaliczony, dobra nasza! I nawet jest woda na przełęczy :-)
Zjazd do Kamnika poszedł sprawnie mimo kiepskiej nawierzchni, a potem już niemal płasko do Kranja. Tu okazało się, że w Słowenii są Eurospiny. Wooow! Co prawda asortyment nieco inny niż w Italii, ale jednak znalazłem sporo moich ulubionych produktów :-)
Wreszcie żabi skok (acz strasznie czeski) do Radovljicy, gdzie na kempingu rozbijam namiot, zostawiam sakwy i jadę do Bledu po ostatniego biga dziś. Niestety widoki nie dopisały, dużo lepsze byłyby rano :-/
Powrót na kemping i bardzo przyjemny wieczór, bo o godz. 21 jest 20 stopni :-)
*ciut lepiej? Chyba nie :/
W Bad Vellach skręcam z głównej szosy i uderzam na boczną przełęcz Pavlicevo Sedlo. Od początku stromo: 9-12%. Ale wg profilu miało być 19, więc w sumie pikuś :-)
Z czasem coraz więcej słońca, więc robi się przyjemnie. Na przełęczy już można siedzieć w samej koszulce :-)
Jem, ubieram się i zjeżdżam. Coś mi dziwnie szumi w tylnym hamulcu. W Solcavie oglądam dokładnie klocki i owszem, do wymiany. Chyba po raz pierwszy nie w deszczu :-P A jeszcze jest woda, żeby ręce umyć. Panie, luksus!
Potem jeszcze trochę zjazdu ładną, "gorżowatą" doliną do Luce i tu zaczyna się podjazd. Oraz zakaz ruchu, bo szosa w remoncie. Oczywiście jadę. Po kilku kilometrach kładą nowy asfalt. Trochę się kleję, ale jadę. Fragmentem przy samej rozściełarce przebijam się łąką, a potem już tańczę pomiędzy walcami :-) i nikomu to nie przeszkadza. A w Holandii musiałbym raczej drżeć o życie :-P
Potem zasadnicza cześć podjazdu i na koniec długi, lekko opadający trawers ma biga Crnivec. No to drugi zaliczony, dobra nasza! I nawet jest woda na przełęczy :-)
Zjazd do Kamnika poszedł sprawnie mimo kiepskiej nawierzchni, a potem już niemal płasko do Kranja. Tu okazało się, że w Słowenii są Eurospiny. Wooow! Co prawda asortyment nieco inny niż w Italii, ale jednak znalazłem sporo moich ulubionych produktów :-)
Wreszcie żabi skok (acz strasznie czeski) do Radovljicy, gdzie na kempingu rozbijam namiot, zostawiam sakwy i jadę do Bledu po ostatniego biga dziś. Niestety widoki nie dopisały, dużo lepsze byłyby rano :-/
Powrót na kemping i bardzo przyjemny wieczór, bo o godz. 21 jest 20 stopni :-)
*ciut lepiej? Chyba nie :/
- DST 135.00km
- Teren 1.00km
- Czas 06:33
- VAVG 20.61km/h
- VMAX 55.70km/h
- Temperatura 27.0°C
- Podjazdy 2136m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
*Jeśli to Słowenia i Chorwacja, to przecież Chorwenia, a nie Słowacja!
huann - 22:52 poniedziałek, 13 września 2021 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!