Alpi mio amore, dz. 59
Dziś z braku netu na postojach nieco się nudziłem więc pisałem relację na bieżąco :p
9:00 start z kempingu. Pogoda dość ładna, słońce zza chmur. Początek ścieżka przez tereny nadrzeczne i kładką. Udało się ładnie skrócić i zwłaszcza podjazdów trochę ująć. Super! A jeszcze mam pomysł, jak można skrócić bardziej w drodze powrotnej :)
Maggiaschlucht w okolicy Locarno
9:55, kupuje chleb, 13 km i 150m w gore za mną. Pogoda nadal ładna.
A w coopie jest wifi :-) co prawda trzeba podać numer telefonu, ale piszą wprost "no commercial use". Zobaczymy, To uzależnienie od netu jest straszne :-)
11:30 W kolejnym coopie też jest net i nawet już jestem zalogowany bez smsow :-)
Stanąłem na zrobienie i zjedzenie kanapek i net sięga do murku, na którym siedzę :-) 25 km i, 250m za mną. Na szczęście mało zjazdów, dotychczas tylko 80m łącznie. Pogoda wciąż dobra, a wg prognoz powinno już padać. Kolejnych coopow po drodze nie mam, wiec to może być koniec netu. Zostało mi na górę 35km i 1900 m. Tak naprawdę formalnie dopiero tutaj zaczyna się big... Spoko mógłbym tu dotrzeć nie rowerem, gdybym miał czym ;-)
13:25, wys 1400
Dość pochmurno i już tylko 15 stopni, ale nie pada. Czuje się dość zmęczony. Niby jadę przyzwoicie, ale jest to okupione większym wysiłkiem niż ostatnio. Może dziewiąty dzień z rzędu bez restu, to nie jest dobry pomysł...? ;-) No nic, jem coś i lecę dalej*. A po drodze mijałem bardzo ładne miejsca :)
Hobbiton ;-)
13:40. Ruszam. Zaczęło troszkę kropić :-/
14:30. Wys 1900, ale było 4km płaskiego, bo objazd jeziora. Pada, wiec postój tylko na siku i łyk herbaty.
15:05, wys 2307. 8stopni. Szczyt, tzn jezioro zaporowe Naret. Od ok 2000 jadę w chmurze (uploadowałem się ;-) co oznacza, że nie pada i że nie ma widoków ;-)
Końcówka solidna, od wys 1500 średnio 10% z długimi odcinkami 13-14%. No i ewidentnie jestem zmęczony. Już nie ma tej świeżości w kroku ;-) rest wkrótce niezbędny :-/
15:30. Założyłem na siebie wszystko. Zjeżdżam.
16:05,wys 1280, 14st. Krótki postój na foto (poniżej) i dać odpocząć dłoniom, bo ścierpły od zimna i ściskania klamek ;-)
16:50. No to jestem pod tym wyżej położonym coopem. Siąpi i 18st. W ogóle cały zjazd raz pada a raz nie. Ale nie przemoczyło mnie, znaczy jest dopsz :-)
17:40. Zakupy w niższym coopie. Przede wszystkim mleko, bo rano moje okazało się skisłe :/
18:30 jestem z powrotem na kempingu. Ładny mi big - 9,5 godziny!! Ale mój powrotny skrót zadziałał (to są te kilometry w terenie) i jeszcze trochę podjazdów mi oszczędził :)
* No i pojadłem. Ostatni raz, kurwa! Na tym postoju zostawiłem przez pomyłkę nóż!!
9:00 start z kempingu. Pogoda dość ładna, słońce zza chmur. Początek ścieżka przez tereny nadrzeczne i kładką. Udało się ładnie skrócić i zwłaszcza podjazdów trochę ująć. Super! A jeszcze mam pomysł, jak można skrócić bardziej w drodze powrotnej :)
Maggiaschlucht w okolicy Locarno
9:55, kupuje chleb, 13 km i 150m w gore za mną. Pogoda nadal ładna.
A w coopie jest wifi :-) co prawda trzeba podać numer telefonu, ale piszą wprost "no commercial use". Zobaczymy, To uzależnienie od netu jest straszne :-)
11:30 W kolejnym coopie też jest net i nawet już jestem zalogowany bez smsow :-)
Stanąłem na zrobienie i zjedzenie kanapek i net sięga do murku, na którym siedzę :-) 25 km i, 250m za mną. Na szczęście mało zjazdów, dotychczas tylko 80m łącznie. Pogoda wciąż dobra, a wg prognoz powinno już padać. Kolejnych coopow po drodze nie mam, wiec to może być koniec netu. Zostało mi na górę 35km i 1900 m. Tak naprawdę formalnie dopiero tutaj zaczyna się big... Spoko mógłbym tu dotrzeć nie rowerem, gdybym miał czym ;-)
13:25, wys 1400
Dość pochmurno i już tylko 15 stopni, ale nie pada. Czuje się dość zmęczony. Niby jadę przyzwoicie, ale jest to okupione większym wysiłkiem niż ostatnio. Może dziewiąty dzień z rzędu bez restu, to nie jest dobry pomysł...? ;-) No nic, jem coś i lecę dalej*. A po drodze mijałem bardzo ładne miejsca :)
Hobbiton ;-)
13:40. Ruszam. Zaczęło troszkę kropić :-/
14:30. Wys 1900, ale było 4km płaskiego, bo objazd jeziora. Pada, wiec postój tylko na siku i łyk herbaty.
15:05, wys 2307. 8stopni. Szczyt, tzn jezioro zaporowe Naret. Od ok 2000 jadę w chmurze (uploadowałem się ;-) co oznacza, że nie pada i że nie ma widoków ;-)
Końcówka solidna, od wys 1500 średnio 10% z długimi odcinkami 13-14%. No i ewidentnie jestem zmęczony. Już nie ma tej świeżości w kroku ;-) rest wkrótce niezbędny :-/
15:30. Założyłem na siebie wszystko. Zjeżdżam.
16:05,wys 1280, 14st. Krótki postój na foto (poniżej) i dać odpocząć dłoniom, bo ścierpły od zimna i ściskania klamek ;-)
16:50. No to jestem pod tym wyżej położonym coopem. Siąpi i 18st. W ogóle cały zjazd raz pada a raz nie. Ale nie przemoczyło mnie, znaczy jest dopsz :-)
17:40. Zakupy w niższym coopie. Przede wszystkim mleko, bo rano moje okazało się skisłe :/
18:30 jestem z powrotem na kempingu. Ładny mi big - 9,5 godziny!! Ale mój powrotny skrót zadziałał (to są te kilometry w terenie) i jeszcze trochę podjazdów mi oszczędził :)
* No i pojadłem. Ostatni raz, kurwa! Na tym postoju zostawiłem przez pomyłkę nóż!!
- DST 119.03km
- Teren 4.00km
- Czas 06:13
- VAVG 19.15km/h
- VMAX 49.60km/h
- Temperatura 14.0°C
- Podjazdy 2358m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Czytają, ale lepiej nie na bieżąco, bo nie ma fotek, a czasem i opisu ;-)
Ktoś musi zgubić nóż, żebyśmy my mogli znaleźć... w tym roku znaleźliśmy dwa szpanerskie scyzoryki, absolutnie nieprzydatne na wyjazd, bo pierońsko ciężkie, ale dla Kluski w sam raz do zabawy, zwłaszcza jeden który oprócz tępego noża ma min:
- tępą siekierkę,
- tępą piłkę,
- tępy młotek,
- tępego dziadka do orzechów.
A ja nadal będę używał starego, znalezionego na granicy ze Słowacją scyzoryka. meteor2017 - 10:39 środa, 23 września 2020 | linkuj
Ktoś musi zgubić nóż, żebyśmy my mogli znaleźć... w tym roku znaleźliśmy dwa szpanerskie scyzoryki, absolutnie nieprzydatne na wyjazd, bo pierońsko ciężkie, ale dla Kluski w sam raz do zabawy, zwłaszcza jeden który oprócz tępego noża ma min:
- tępą siekierkę,
- tępą piłkę,
- tępy młotek,
- tępego dziadka do orzechów.
A ja nadal będę używał starego, znalezionego na granicy ze Słowacją scyzoryka. meteor2017 - 10:39 środa, 23 września 2020 | linkuj
Czytają, czytają. Ale może to nie te zdjęcia? Sądziłem, że tam są wielkie pastwiska z krowami typu Milka...
huann - 18:24 wtorek, 22 września 2020 | linkuj
Jak czytałem opis bez zdjęć to jakoś inaczej to sobie wyobrażałem i teraz mi nie pasuje ;)
huann - 17:17 wtorek, 22 września 2020 | linkuj
Ale świetne to zdjęcie z chmurami :))) I ten Hobbiton też :D
Carmeliana - 16:30 wtorek, 22 września 2020 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!