Informacje

  • Wszystkie kilometry: 215932.10 km
  • Km w terenie: 5246.65 km (2.43%)
  • Czas na rowerze: 433d 15h 04m
  • Prędkość średnia: 20.75 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl
Jak to drzewiej bywało: button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaprzyjaźnione blogi i strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy aard.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Sobota, 19 września 2020 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Alpi mio amore, dz. 57

Od rana pochmurno, ciepło i parno, więc kiedy ruszałem o 9, to serio obawiałem się burzy. Burza nie nadeszła, choć kilkakroć w ciągu dnia spadło na mnie kilka kropel. Ale skończyło się na obawach :)

Początek praktycznie płasko, 20 km do Villadossola. Tamże zjadłem drugie śniadanie na ławce, a potem znalazłem bar, gdzie bardzo miły barista przechował mi sakwy na czas biga. Skok na Alpe Cheggio dość długi i niezbyt porywający. 22 km, z czego pierwszych 14 to dłużyzna z raptem 600 metrami podjazdu. Drugie 600 na pozostałych 8 km, już lepiej. Na górze tama i parking, nic ciekawego. No i chmury oraz chłodno - 16 stopni.


A tu jeszcze poranny obrazek z Mergozzo :-)

Zjazd również dość nużący, ale przed godz. 15 jestem z powrotem w barze. Piję pyszne capuccino i zbieram się do Domodossoli na zakupy. Przede mną Szwajcaria, więc trzeba raczej solidne zapasy zrobić. Najpierw Lidl, potem Eurospin. Te dwa sklepy dobrze się uzupełniają. Z reguły wystarczy jak danego dnia jestem w jednym, a kolejnego w drugim, no ale tym razem Szwajcaria... ;)

O 16:30 ruszam dalej. Znacznie cięższy, co już za chwilę odczuwam, bo robi się 8%. Z bagażem to inna rozmowa - nie ma już hopsania typu 11 kmh na tym nachyleniu - 8 kmh to wszystko, na co mnie stać. I tak dobrze :)

Po drodze kombinuję, jak rozegrać kwestie noclegu na dziko odnośnie do wody, która nie wiem, czy jest na tej miejscówce. Zaryzykować, że będzie? Czy wziąć z miasteczka? Ale jeden wór to i tak za mało na mycie i picie... I tak mi przyjemnie zeszło, aż dotarłem do miejsca, gdzie pierwotnie planowałem spać, czyli do Baceno. Jest tu hotel Valentini, który na bookingu przed wyjazdem z Łodzi widziałem za 35 EUR, a kilka dni temu, jak myślałem o rezerwacji, to go nie znalazłem. Znikł. Wyprzedały się miejsca...? A może odwrotnie, zamknęli, bo po sezonie...? Z ciekawości postanowiłem się zatrzymać i spytać. A tu pan mówi, że hotel pusty do poniedziałku (nie powiedział dlaczego), ale ze może mnie przyjąć za 30 EUR, ale na śniadanie będzie tylko kawa i croissant. Czyli to co zawsze we Włoszech :P Czyli nic, więc po co mi śniadanie? Stargowałem na 25 bez śniadania i śpię :) Ba, jutro mogę nie zdawać pokoju do południa, co oznacza, że mam dokąd wrócić po bigu, co może być istotne, gdyby padało i trzeba było się rozgrzać :)


  • DST 95.13km
  • Czas 05:06
  • VAVG 18.65km/h
  • VMAX 53.81km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 1826m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl