Alpi mio amore, dz. 52, widokowy
Colle del Nivolet to kawał biga i mocno w bok od czegokolwiek, więc wypadło mi go zrobić na lekko z kwatery. Fajnie, bo to znaczy, że będzie to stosunkowo łatwy dzień :)
Start o 9:30 z wysokości 650m. Czyli 2000 metrów do podjechania, tak dla jasności ;) Pierwszy postój na 900, bo mnie olśniło, że później może nie być zasięgu i że trzeba uprzedzić o tym followersów ;) Spoko, już na 900 nie było zasięgu :P
W okolicach 1100 dogoniłem i wyprzedziłem dwójkę szosowców. Panowie po siedemdziesiątce (!!), a jechali naprawdę niewiele wolniej niż ja. Szacun! Potem zaczął się ostrzejszy podjazd gorge'm, gdy wtem... jeden z tych starszych panów mnie doszedł! Musiałem zrobić nieco zdziwioną minę, bo uprzejmie wyjaśnił, że jego rower jest elektryczny. Kurcze, nie zauważyłem - normalna śliczna szosówka Bianchi! Bez pogrubionej dolnej rury ani nic! Dopiero jak się przyjrzałem, to zobaczyłem grubszą tylną piastę, a więc silnik, a baterię (wyglądającą jak bidon!) już on sam mi pokazał. Gadu-gadu (po włosku! :) i okazało się, ze Pan ma 76 lat, a elektrykiem wspiera się tylko na ostrzejszych podjazdach (było akurat 16%, czego... nie zauważyłem, tak byłem zagadany! :) W każdym razie jestem pod olbrzymim wrażeniem obu panów (drugi nie miał elektryka). Na przełęczy byli tuż przede mną. Oczywiście wynikało to z moich dwóch późniejszych dłuższych postojów, ale jednak. Oni najwyraźniej nie potrzebowali aż tak długich pauz. No nieziemski szacun!!
Potem było miasteczko Ceresole Reale, a potem zaczął się konkretniejszy podjazd serpentynami (zamiast dnem doliny) i przepiękne widoki. To jeden z najpiękniejszych bigów ever! W zasadzie relacji nie ma za bardzo sensu pisać (podjechałem, zjechałem, trochę pogadałem z przygodnymi towarzyszami, w tym z brytyjskimi szosowcami na samej górze, i tyle), bo wystarczy fotorelacja. Indżoj.
Wodospad w Noasca
Pierwszy widok na masyw Gran Paradiso. Zresztą na północną i znacznie niższą od głównej jego cześć, jak się później okazało :)
Schronisko pod tamą na wysokości 2250, w tle Gran Paradiso
Widok z samej przełęczy na północ, w stronę Valle d'Aosta, tu pachnie Norwegią ;)
Jezioro pod przełęczą, oczywiście sztuczne, ale jak pasuje!
Widok z przełęczy na południowy-zachód, skąd przyjechałem. Te serpentyny mnie urzekają :)
Gran Paradiso w (prawie) pełnej krasie. Niestety widoczność nie była dziś idealna
Podczas zjazdu :)
Czerwone Wierchy ;)
Wspomniany gorge
Na kwaterze byłem z powrotem o godz. 16 i od tego czasu się słodko byczę :)
PS. Wieeelką ulgą było zrobić wreszcie wysokiego biga BEZ szutru :P Aczkolwiek asfalt na całej trasie marny, lojalnie ostrzegam ;)
Start o 9:30 z wysokości 650m. Czyli 2000 metrów do podjechania, tak dla jasności ;) Pierwszy postój na 900, bo mnie olśniło, że później może nie być zasięgu i że trzeba uprzedzić o tym followersów ;) Spoko, już na 900 nie było zasięgu :P
W okolicach 1100 dogoniłem i wyprzedziłem dwójkę szosowców. Panowie po siedemdziesiątce (!!), a jechali naprawdę niewiele wolniej niż ja. Szacun! Potem zaczął się ostrzejszy podjazd gorge'm, gdy wtem... jeden z tych starszych panów mnie doszedł! Musiałem zrobić nieco zdziwioną minę, bo uprzejmie wyjaśnił, że jego rower jest elektryczny. Kurcze, nie zauważyłem - normalna śliczna szosówka Bianchi! Bez pogrubionej dolnej rury ani nic! Dopiero jak się przyjrzałem, to zobaczyłem grubszą tylną piastę, a więc silnik, a baterię (wyglądającą jak bidon!) już on sam mi pokazał. Gadu-gadu (po włosku! :) i okazało się, ze Pan ma 76 lat, a elektrykiem wspiera się tylko na ostrzejszych podjazdach (było akurat 16%, czego... nie zauważyłem, tak byłem zagadany! :) W każdym razie jestem pod olbrzymim wrażeniem obu panów (drugi nie miał elektryka). Na przełęczy byli tuż przede mną. Oczywiście wynikało to z moich dwóch późniejszych dłuższych postojów, ale jednak. Oni najwyraźniej nie potrzebowali aż tak długich pauz. No nieziemski szacun!!
Potem było miasteczko Ceresole Reale, a potem zaczął się konkretniejszy podjazd serpentynami (zamiast dnem doliny) i przepiękne widoki. To jeden z najpiękniejszych bigów ever! W zasadzie relacji nie ma za bardzo sensu pisać (podjechałem, zjechałem, trochę pogadałem z przygodnymi towarzyszami, w tym z brytyjskimi szosowcami na samej górze, i tyle), bo wystarczy fotorelacja. Indżoj.
Wodospad w Noasca
Pierwszy widok na masyw Gran Paradiso. Zresztą na północną i znacznie niższą od głównej jego cześć, jak się później okazało :)
Schronisko pod tamą na wysokości 2250, w tle Gran Paradiso
Widok z samej przełęczy na północ, w stronę Valle d'Aosta, tu pachnie Norwegią ;)
Jezioro pod przełęczą, oczywiście sztuczne, ale jak pasuje!
Widok z przełęczy na południowy-zachód, skąd przyjechałem. Te serpentyny mnie urzekają :)
Gran Paradiso w (prawie) pełnej krasie. Niestety widoczność nie była dziś idealna
Podczas zjazdu :)
Czerwone Wierchy ;)
Wspomniany gorge
Na kwaterze byłem z powrotem o godz. 16 i od tego czasu się słodko byczę :)
PS. Wieeelką ulgą było zrobić wreszcie wysokiego biga BEZ szutru :P Aczkolwiek asfalt na całej trasie marny, lojalnie ostrzegam ;)
- DST 76.93km
- Czas 04:18
- VAVG 17.89km/h
- VMAX 56.09km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 2150m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!