Informacje

  • Wszystkie kilometry: 215945.76 km
  • Km w terenie: 5246.65 km (2.43%)
  • Czas na rowerze: 433d 15h 57m
  • Prędkość średnia: 20.75 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl
Jak to drzewiej bywało: button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaprzyjaźnione blogi i strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy aard.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Piątek, 11 września 2020 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Alpi mio amore, dz. 49

Dziś dzień na lekko, co nie znaczy, że lekki. Wprost przeciwnie, więc żeby się stał wykonalny, musiałem się wspomóc pociągiem. Start o 9:07 ze stacji Meana, o 9:41 jestem w Bardonecchia, 600 metrów wyżej, czyli na 1250 :)

Tamże wykonuje krótki telefon do wypożyczalni rowerów z nadzieją, że na dzisiejszy odcinek pozyskam fulla. Na każdym tutejszym "szutrze" marzę o swoim Cube'ie, może częściowo uda się spełnić marzenie...? Telefon rozwiewa nadzieje, wypożyczenie fulla na cały dzień (przed sjestą nie zdążę wrócić, a zwrot po sjeście liczy się już jako cały dzień) kosztuje... 50 EUR (!!). Marzenia są drogie, ale bez kurna przesady! Jadę na Surlym.

Start o 10, po zakupie świeżego (i bardzo dobrego) chleba na drogę. Początek wąziutkim asfaltem ukrytym w lesie, a po kilku kilometrach zaczyna się szuter. Niezły. Trochę pylisty i zakręty mocno rozjeżdżone, ale kamorów mało. Dobra nasza! :)

Pierwszy (długi) postój robię o godz. 11 na 1800 m npm, tutaj pochłaniam solidne drugie śniadanie oraz obserwuje dwoje rowerzystów na elektrycznych fullach, jadących pod górę. Pani się jedzie tak lekko, że kierownicę trzyma jedną ręką, a w drugiej ma telefon, przez który swobodnie rozmawia! A ja tu momentami ledwo równowagę utrzymuję na sztywniaku! :o Oprócz tego sporo motocykli i aut terenowych, a każdy pojazd robi kurzawę, że hej! Błagam ich gestami, żeby zwolnili na mojej wysokości i niektórzy nawet tak robią, ale ogólnie szykuje się tu niezły hindukurz :/

Kolejne zatrzymanie na 2000 m npm, bo przy jeziorze zaporowym trafiło się źródełko. Nabieram, chwilę odsapuję i lecę dalej, bo planowy postój mam dopiero na 2200. Ten odcinek ma niezłą nawierzchnię, kamorów prawie wcale i chociaż sporo muld, ale jedzie się w miarę OK.


"Trango Tower" ;-)

Po postoju na 2200 (godz. 12:30, 17 stopni)  zaczynają się serpentyny, droga się zaś mocno zwęża i robi dość kamienista, a zakręty wymagają wręcz lekkiej ekwilibrystyki. Za to widoki zaczynają być naprawdę fajne :)



Potem jest dłuuuga i szeroka dolina z krowami. Jedzie się i jedzie, a nawierzchnia coraz gorsza i zaczyna siąpić deszcz. Robi się też zimno, 9 stopni. Wreszcie na wysokości ok 2400 wbijam się serpentynami w kolejne zbocze. Tu już się robi kamieniołom zamiast drogi. Dociągam do 2655 (Gerlach!) i robię ostatni postój (godz. 13:45), podczas którego mija mnie karawana ok 10 aut terenowych! Ryczą, smrodzą i kurzą. I jeszcze mnie bezczelnie pozdrawiają, zamiast w ukłonach przepraszać za swoją nieznośną obecność! To jest jakaś plaga, nawet tutaj ich pełno...



Ostatnie 600 metrów (w pionie) podjazdu to już walka o każdy metr. Kamień na kamieniu, piarg na drodze, trzęsiączka, deszczyk, dość silny wiatr i kurwienie na cały głos. Nawierzchniowo jest niby ociupinkę lepiej niż na Pasubio i Garozze, ale tylko ciut, za to pogoda znacznie gorsza, więc remis :p NIENAWIDZĘ takich dróg na sztywniaku! A dobija mnie świadomość, że tą samą drogą czeka mnie zjazd...



No, ale póki co o 14:45 osiągam szczyt, tzn przełęcz Colle Sommeiller, a GPS odnotowuje wysokość 3007 m npm! Mój osobisty rekord wysokości podjechanej na rowerze! :D Tabliczki żadnej nie ma, ale wg map przełęcz ma wysokość 2993 m npm, a ja celowo wjechałem o kilkanaście metrów wyżej, więc się zgadza, 3k przekroczone :D





Oczywiście na górze jest "moja" karawana terenowców i gdy ja się zbieram do zjazdu, to oni też. Trochę się obawiam, że będą mnie blokować, ale w tym koszmarnym terenie okazują się znacznie szybsi od roweru i odtąd tylko ich sobie oglądam z góry.



Zjazd można określić jednym słowem: koszmar i spuścić na niego zasłonę milczenia. A można też napisać, że było sporo momentów, gdy byłem całkowicie pewien, że 50 EUR (które bym wydał na wypożyczenie fulla) to drobniutka cena za uniknięcie tego dramatu! Zatem turyńskim targiem w dwóch słowach: KURWA MAĆ!

Na asfalcie jestem z powrotem o 16:30, a po 20 minutach już pod stacją kolejową w Bardonecchia. Rozważałem zjazd rowerem aż do Susa (1000 w dół, ale po drodze 360 podjazdów), ale jestem zbyt zmęczony i jest trochę zbyt późno. Trudno, wracam pociągiem. Potem z okien widzę, że linia idzie obok pięknego gorge i prawdopodobnie straciłem świetne widoki po drodze, ale trudno, kiedyś trzeba odpuścić i trochę odpocząć...


Na kwaterze jestem przed godz. 18, jeszcze zjazd do Susa po zakupy, podjazd z nimi szosą o nachyleniu 9% (65 metrów podjazdu) i już sie mozna cieszyć odpoczynkiem na bardzo miłej kwaterze. Nareszcie! A jutro dzień restowy! :D

PS. Tak wygląda rower po 40 km "szutru", a tak moje "nowe" buty ;)

Hindukurz

  • DST 58.78km
  • Teren 40.10km
  • Czas 05:23
  • VAVG 10.92km/h
  • VMAX 55.50km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Podjazdy 1900m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
A ta pani z telefonem, to jakaś (na moje oko) lokalska była. Nie widziałem jej potem wyżej, więc zapewne musiała jechać do jednej z bodaj 3 zagród, które mijałem po drodze. Uważam, że wybrała optymalny środek lokomocji. Szacun dla niej!
aard
- 17:59 niedziela, 13 września 2020 | linkuj
Aha, sądząc ze zdjęcia porównawczego butów, skarpetki też ci się nieźle wytarły... (albo je zgubiłeś) ;-P
meteor2017
- 05:45 niedziela, 13 września 2020 | linkuj
Ale ja mówię o tej pani z telefonem ;->
meteor2017
- 05:43 niedziela, 13 września 2020 | linkuj
Ależ mówimy o fullu bez silnika! Chodziło tylko o amortyzację :)
BTW, elektryczny kosztowałby 70, było w cenniku na stronie i zapamiętałem, bo mnie zszokowała ta cena :)
aard
- 21:41 sobota, 12 września 2020 | linkuj
Bardzo chętnie przejdę na emeryturę :P
Carmeliana
- 12:57 sobota, 12 września 2020 | linkuj
Na elekstryku to niesportowo... to tak jakby jechać skuterem, albo motorem. Elekstryki są dla emerytów ;-P
meteor2017
- 12:46 sobota, 12 września 2020 | linkuj
Ale świetne, księżycowe widoki :)
Po tej relacji myślę, że 50 euro za fulla to jak za darmo :P
Carmeliana
- 12:21 sobota, 12 września 2020 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl