Alpi mio amore, dz. 48
Dziś nieco inny układ dnia, bo na początek big na lekko. Wstałem o 6:30, o 8 byłem z grubsza spakowany (bez namiotu i drobiazgów, których nie mogłem na razie spakować) i po śniadaniu.
Kemping o poranku wyglądał tak. Jak bardzo trzeba kochać jeździć samochodem, żeby na urlop zabrać dwa? :O
Start 8:10. Big Colle Braida łatwy, bo krótki, jak na Alpy bardzo, bo raptem niecałe 700 metrów podjazdu. Za to widoki na dolinę - piękne :)
Na górze jestem o 9:30, ubiórka i zjazd inną trasą. I dobrze, bo na tamtej byłoby 70 metrów podjazdu. A tak, to jeszcze trafiłem piekarnię i całkiem dobrą "angielkę" na resztę dnia :)
Na kempingu jestem ciut po 10, jem drugie śniadanie, dopakowuję i o 11 ruszam. Pierwsze kilometry to jeszcze zjazd na dno doliny, a potem już doliną (bardzo łagodnie) pod górę. Za to z wiatrem, więc leciało się świetnie :) Po 18 km robię zakupy w Eurospinie i puszczam wiadomość do moich gospodarzy (dziś sybarycko śpię pod dachem! AirBnB za 31 EUR za noc), że będę za godzinę. No i fajnie, lecę dalej. Tu już trochę czech, a końcówka ostro pod górę, bo to już początek podjazdu na Colle delle Finestre. Ale na miejscu jestem co do minuty o 13:15. Chwile błądzę, bo adres podany na AirBnB jest niedokładny, ale po konsultacji przez "łocapa" z gospodynią odnajduję mieszkanko. Wszystko przygotowane i nikogo nie ma, bo gospodarze w pracy. No i gitara :)
Jem lancz i ciut po 14 ruszam na lekko na biga. Początek przez miasteczko Meana di Susa to trzymające 10%, a potem wjeżdża się w las i robi się 7-9% (tak będzie aż do końca). Fajnie, że las, bo jest cień. Niby upału nie ma, ale podjazd w słońcu rzadko jest pożądany ;)
Pierwsza połowa podjazdu to wąski, szorstki (i przez to dość męczący) asfalt, prowadzący najbardziej gęstymi serpentynami, jakie w życiu widziałem. Łącznie jest 30 agrafek, a na najgęstszym odcinku naliczyłem ich 21 na równo dwóch kilometrach szosy! :)
8 km przed przełęczą robi się szuter. Wg opisów lokalsów miał być gładki jak stół, a był... normalny. Trochę drobnych kamieni, trochę kolein, pyłu, lekkiego błota (na szczęście dość dawno nie padało, bo wygląda, że może tam być solidnie błotniście), no i sporo męczącej "tarki". Ogólnie szuter z tych lepszych, ale nadal bardzo męczący i spowalniający.
Na górze (Colle delle Finestre, 2170 m npm, ponoć jedyna szutrowa przełęcz, na którą wjeżdżało Giro d'Italia i to kilkukrotnie!) zimno, bo raptem 11 stopni i mgła z widocznością na góra 50 metrów. A z drugiej strony przełęczy... dochodzi asfalt. A to świnie, no! Nie dość, że znacznie mniej podjazdu, to jeszcze asfaltowy! Jak będę robił tego biga drugi raz, to będę wiedział :P
Ubiórka i zjazd. Tak mnie wytrzęsło na tym szutrze, że dojechałem z kompletnie zdrętwiałymi dłońmi. I wymarzyłem sobie fulla na jutrzejszego (również szutrowego) biga. Niestety, nie ma gdzie wypożyczyć, a szkoda, bo chyba naprawdę bym się skusił, żeby porównać wrażenia z marzeniami...
Za to kwatera BARDZO przyjemna. Super! :) Jedyny (maleńki) minus to brak czajnika, ale we Włoszech to ogólnie WIELKA rzadkość, więc już się przyzwyczaiłem :)
No i fajnie, bo zostaje to jutro, tzn. jadę na biga na lekko i wracam. Będzie przyjemny wieczór :)
Kemping o poranku wyglądał tak. Jak bardzo trzeba kochać jeździć samochodem, żeby na urlop zabrać dwa? :O
Start 8:10. Big Colle Braida łatwy, bo krótki, jak na Alpy bardzo, bo raptem niecałe 700 metrów podjazdu. Za to widoki na dolinę - piękne :)
Na górze jestem o 9:30, ubiórka i zjazd inną trasą. I dobrze, bo na tamtej byłoby 70 metrów podjazdu. A tak, to jeszcze trafiłem piekarnię i całkiem dobrą "angielkę" na resztę dnia :)
Na kempingu jestem ciut po 10, jem drugie śniadanie, dopakowuję i o 11 ruszam. Pierwsze kilometry to jeszcze zjazd na dno doliny, a potem już doliną (bardzo łagodnie) pod górę. Za to z wiatrem, więc leciało się świetnie :) Po 18 km robię zakupy w Eurospinie i puszczam wiadomość do moich gospodarzy (dziś sybarycko śpię pod dachem! AirBnB za 31 EUR za noc), że będę za godzinę. No i fajnie, lecę dalej. Tu już trochę czech, a końcówka ostro pod górę, bo to już początek podjazdu na Colle delle Finestre. Ale na miejscu jestem co do minuty o 13:15. Chwile błądzę, bo adres podany na AirBnB jest niedokładny, ale po konsultacji przez "łocapa" z gospodynią odnajduję mieszkanko. Wszystko przygotowane i nikogo nie ma, bo gospodarze w pracy. No i gitara :)
Jem lancz i ciut po 14 ruszam na lekko na biga. Początek przez miasteczko Meana di Susa to trzymające 10%, a potem wjeżdża się w las i robi się 7-9% (tak będzie aż do końca). Fajnie, że las, bo jest cień. Niby upału nie ma, ale podjazd w słońcu rzadko jest pożądany ;)
Pierwsza połowa podjazdu to wąski, szorstki (i przez to dość męczący) asfalt, prowadzący najbardziej gęstymi serpentynami, jakie w życiu widziałem. Łącznie jest 30 agrafek, a na najgęstszym odcinku naliczyłem ich 21 na równo dwóch kilometrach szosy! :)
8 km przed przełęczą robi się szuter. Wg opisów lokalsów miał być gładki jak stół, a był... normalny. Trochę drobnych kamieni, trochę kolein, pyłu, lekkiego błota (na szczęście dość dawno nie padało, bo wygląda, że może tam być solidnie błotniście), no i sporo męczącej "tarki". Ogólnie szuter z tych lepszych, ale nadal bardzo męczący i spowalniający.
Na górze (Colle delle Finestre, 2170 m npm, ponoć jedyna szutrowa przełęcz, na którą wjeżdżało Giro d'Italia i to kilkukrotnie!) zimno, bo raptem 11 stopni i mgła z widocznością na góra 50 metrów. A z drugiej strony przełęczy... dochodzi asfalt. A to świnie, no! Nie dość, że znacznie mniej podjazdu, to jeszcze asfaltowy! Jak będę robił tego biga drugi raz, to będę wiedział :P
Ubiórka i zjazd. Tak mnie wytrzęsło na tym szutrze, że dojechałem z kompletnie zdrętwiałymi dłońmi. I wymarzyłem sobie fulla na jutrzejszego (również szutrowego) biga. Niestety, nie ma gdzie wypożyczyć, a szkoda, bo chyba naprawdę bym się skusił, żeby porównać wrażenia z marzeniami...
Za to kwatera BARDZO przyjemna. Super! :) Jedyny (maleńki) minus to brak czajnika, ale we Włoszech to ogólnie WIELKA rzadkość, więc już się przyzwyczaiłem :)
No i fajnie, bo zostaje to jutro, tzn. jadę na biga na lekko i wracam. Będzie przyjemny wieczór :)
- DST 93.31km
- Teren 16.00km
- Czas 05:40
- VAVG 16.47km/h
- VMAX 55.21km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 2573m
- Sprzęt Surlier
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!