Informacje

  • Wszystkie kilometry: 216332.20 km
  • Km w terenie: 5271.65 km (2.44%)
  • Suma podjazdów: 1653201 m
  • Czas na rowerze: 434d 12h 30m
  • Prędkość średnia: 20.74 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl
Jak to drzewiej bywało: button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaprzyjaźnione blogi i strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy aard.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Sobota, 5 września 2020 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Alpi mio amore, dz. 43

Dzień-killer.
Wiedzieliśmy, że będzie ciężko, więc pobudka z pierwszym brzaskiem i start o 8:30. Jeszcze kupiliśmy bagietki i przed 9 byliśmy na podjeździe. Fajnie, bo chłodno.

Początek to asfalt, ale już po 4,5 km zaczął się szuter. W sumie dobry, niewiele luźnych kamieni i nachylenia dla ludzi (do 11%). Podjeżdżało się nieźle, chociaż spora liczba motocykli, quadów i aut terenowych skutecznie uprzykrzała życie i obsypywała kurzem. Po dwóch postojach jesteśmy o godz. 12 na przełęczy Sanson i granicy włoskiej. Fajnie.

Ale dalej już było tylko gorzej. Trawers pod granią na kolejną przełęcz i biga, to najpierw 250 metrów lekkiego zjazdu, potem 300m konkretniejszego podjazdu. Po szutrze, teoretycznie. A faktycznie na drodze były żwir, kamienie, kamory, drobne AGD i nieudany bruk w postaci kładzionych poprzecznie do kierunku jazdy na sztorc odłamków skał. KOSZMAR!! Momentami (na zjeździe) prowadziłem rower, bo bałem się, że coś uszkodzę!


Najgorszych fragmentów oczywiście nie fotografowałem, tylko próbowałem się utrzymać w siodle. To jeden z lepszych :p

Podjazd zrobiłem w całości, ale kosztowało mnie to hektolitry potu, decylitry łez i kilkadziesiąt kurew na całe gardło. Ten, kto zrobił tam biga i nie napisał wołami ostrzeżenia "przed podjechaniem przeczytaj ulotkę bądź skonsultuj się ze specjalistą MTB lub psychiatrą, bo każdy big niewłaściwie podjechany zagraża Twojemu życiu lub zdrowiu" powinien pójść siedzieć! ;)



Na samym bigu Colle Garezzo krótki tunel (ulga, bo w środku klepisko zamiast piargu), a potem zjazd, kolejne 5 km koszmaru. Razem ok 13 km terenu było ok, a reszta (18 km) to po prostu dramat. Nie wiem, jak to przeżyłem i nie chcę się nigdy dowiedzieć! :p

No, a jak się wreszcie skończył szuter, to - zamiast odpocząć i coś zjeść - musieliśmy zapieprzać jak dzicy, bo Serweczowi groziło, że nie zdąży do Ceva na pociąg, skąd miał jechać do Turynu, tam nocleg i wczesnym rankiem pociąg powrotny do Augsburga. Więc grzaliśmy kolejne niecałe dwie godziny i 55 km i zdążyliśmy z zapasem, bo jeszcze daliśmy rade wpaść do Conada w Ceva po wodę i w poszukiwaniu dużych worków na śmieci, żeby Serwecz mógł zapakować rower do pociągu. Nie mieli.

Pod Conadem się rozdzieliliśmy, Serwecz pojechał na pociąg, a ja wreszcie coś zjadłem i miałem jeszcze przed sobą kolejne 35 km, w czeskim terenie, na kemping pod kolejnym bigiem. Ale i tak fajnie było :-)


Wielka "nie awentyńska" dziura od klucza ;)


Dojechałem po 19. Kemping Bucaneve (chyba znaczy to przebiśnieg) spoko i bardzo tani (10 EUR), ale niestety bez wifi i praktycznie bez zasięgu komórkowego. Tzn. czasem coś łapało, ale zazwyczaj nie. Bardzo wkurzające to było. Za to zaprosili mnie do siebie do stołu sąsiedzi, w postaci bodaj ośmiu chłopaków z Turynu, którzy przyjechali tu autem na downhill. Pogadaliśmy, wypili piwko, potrenowałem włoski i nauczyłem się nowych wulgaryzmów :P Miło :)
  • DST 120.74km
  • Teren 31.70km
  • Czas 07:27
  • VAVG 16.21km/h
  • VMAX 57.83km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Podjazdy 1934m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl