Informacje

  • Wszystkie kilometry: 215962.40 km
  • Km w terenie: 5246.65 km (2.43%)
  • Czas na rowerze: 433d 16h 48m
  • Prędkość średnia: 20.75 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl
Jak to drzewiej bywało: button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaprzyjaźnione blogi i strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy aard.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Piątek, 14 sierpnia 2020 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Alpi mio amore, dz. 29

Jako że nie mogłem zostać na drugą noc w beczce (zarezerwowana), więc rano, mimo że tu zostaję, musiałem się z grubsza spakować i przenieść rzeczy na nową chawirę. Początkowo miał to być namiot, ale okazało się, że jest hytta za te samą cenę co beczka, a że pogoda dziś miała być pod psem, to się zdecydowałem, mimo że namiot byłby o połowę tańszy. Na hyttę wszelakoż trzeba było troszkę poczekać, bo jeszcze się poprzedni lokatorzy wyprowadzali. Ale jako że dziś dzień na lekko, to opóźnienie nie bardzo mnie martwiło.

Start o godz. 10. Pierwsze kilometry do Prutz, gdzie w Hoferze (tutejsza nazwa Aldiego) kupiłem bułki i czekoladę na drogę. W drodze powrotnej wpadnę na większe zakupy, ale teraz tylko to. Podjazd na Kaunertaler Gletscher jest dłuuugi. 39 km w jedną stronę, ale przy okazji aż 1900 metrów podjazdu. W końcu to czwarty najwyższy punkt, jaki osiągnę na rowerze (po Cime de la Bonette, Oetztal Arena i Passo dello Stelvio), czyli niebłahe 2750 m npm. No to w pedał. Na początek łagodnie doliną i kilkoma tunelami. Potem raz się wypłaszczało (do zera), a raz wyostrzało (do 12%) i tak - z dwoma postojami na żarcie - dotarłem do dłuuugiego jeziora zaporowego o bardzo fiordopodobnym wyglądzie :)



Jezioro trzeba objechać (można sobie wybrać z której strony), a potem już jest konkret. Kolejne 1000 metrów, z nachyleniami 9-12% non stop (no dobrze "stop", bo w dwóch miejscach jest niestety po kilkanaście metrów zjazdu).



Na kocie 2000 zaczęło padać. Najpierw leciutko, potem już mocniej. Nie jakiś straszny deszcz, raczej średnio słaby, ale z tych, co potrafią padać przez całe dnie. Ten też nie zamierzał przestać. Na górze, tj pod lodowcem było +8 stopni, byłem mocno podmoczony (mimo kurtki) i dość solidnie zmarznięty (mimo podjazdu).



Na szczęście jest tam duży obiekt, gdzie na piętrze jest restauracja, a na dole łazienki i jakby poczekalnia. Więc było gdzie się ogrzać, a nawet podsuszyć kurtkę w łazienkowej suszarce do rąk (jedyne znane mi sensowne zastosowanie tego urządzenia!). Tuż przed szczytem wyprzedził mnie też autobus, który miał z tyłu wieszaki na rowery. Hmm... zimno, mokro, na kemping daleko, moje klocki hamulcowe mocno zużyte, w tym deszczu może mnie czekać wymiana... hmmm... Na górze znalazłem rozkład jazdy. Dotarłem o 14:45, a autobus odjeżdżał z powrotem o 16. Wydawało mi się, ze to za długo, żeby czekać, ale na suszeniu, jedzeniu i ogrzewaniu się zeszło tyle czasu, że następny raz spojrzałem na zegarek o 15:35. Wtedy klamka zapadła, zjeżam autobusem jak mięczak :) Zwłaszcza, że cena nie przerażała, tylko 10,20 EUR z rowerem.

Zjazd bardzo przyjemny (bo w cieple), ale jednak mocno stresujący. Taką super krętą i mocno nachyloną górską drogę dużo gorzej odbiera się jako pasażer. No, ale potem się uodporniłem i o 17:15 byłem na dole. Wspomniane zakupy zrobiłem skrupulatnie i bez pośpiechu, bo jutro jest święto i wszystko zamknięte, a w niedzielę w Austrii i Niemczech zawsze jest wszystko zamknięte, więc zakupów musi mi wystarczyć do poniedziałkowego śniadania włącznie. W efekcie na kempingu byłem o 18:30, ale nieźle zaopatrzony i nie przemarznięty. Trochę droga ta przyjemność (80 EUR za dwie noce i to z masywną zniżką plus 10 za autobus), ale raz nie zawsze :)

Więc to z powodu tego zjazdu autobusem taki żenujący dystans dzisiaj, ale podjazdów raptem o 100 metrów mniej niż by było w obie strony ;)


  • DST 45.32km
  • Czas 03:30
  • VAVG 12.95km/h
  • VMAX 48.38km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Podjazdy 2009m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl