Informacje

  • Wszystkie kilometry: 222409.15 km
  • Km w terenie: 5430.61 km (2.44%)
  • Suma podjazdów: 1747635 m
  • Czas na rowerze: 449d 05h 04m
  • Prędkość średnia: 20.63 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl
Jak to drzewiej bywało: button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaprzyjaźnione blogi i strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy aard.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Czwartek, 13 sierpnia 2020 Kategoria !Surlier, Wyprawa

Alpi mio amore, dz. 28

O 7:30 wyjazd na biga Val Martello. Jeszcze skoczyłem po bułkę do piekarni, ale okazało się, że niepotrzebnie, bo zjadłem ją dopiero po powrocie :P
Podjazd spokojny, w zasadzie nic ciekawego o nim powiedzieć nie można. No, może poza niezłym widokiem na lodowiec plus opuszczonym dużym obiektem (hotelem?) na samej górze. Poczułem się jak na Kaukazie...





Plus odrobina deszczu w pewnym momencie, ale szybko się skończył. Tyle, że było (na szczęście) dość chłodno. na górze 16 stopni, a jak wróciłem na dół to zaledwie 22.
Powrót nie aż tak szybki, bo kilka krótkich podjazdów na zjeździe było, ale o 11:30 jestem z powrotem. Obiecałem opuścić kemping do 12, ale nie udało się, na szczęście właściciel nie protestował. Wyjeżdżam po spakowaniu się, wypiciu kawy i zjedzeniu ww. bułki o 12:45. A o 13:04... wsiadam w pociąg. Bo stwierdziłem, że nie chce mi się znów dymać doliną Adygi, jak codziennie od kilku dni, skoro mogę podjechać pociągiem. Niedużo, 22 kilometry i 250 metrów podjazdu, ale za 4 euro? Biorę! :)

Wysiadka w Sluderno, jeszcze małe zakupy w ostatnim Eurospinie na Litwie, tzn we Włoszech i jadę na Passo Resia. Droga okropna, wąska i bardzo ruchliwa. Nachylenie raptem 2-3%, ale zrobił się juz upał i szybciej niż 14-15 kmh nie daję rady, a samochody i TIRy non stop śmigają, a niektóre trąbią. Poddaję się i uciekam na ścieżkę rowerową. W sumie bardzo  dobrą, aż do jeziora.



Bo tamże nagle zaczęła robić bezsensowne czechy i jeszcze zrobiła się miejscami szutrowa. Ale jako że szosa była po drugiej stronie jeziora, więc trzeba było wytrzymać. Jednak jak tylko trafiła się okazja,  to uciekłem na szosę. Mimo to bardzo polecam ścieżkę rowerową doliny Adygi - ma na pewno sporo ponad 100 km długości i jest bardzo sensownie poprowadzona - moim zdaniem sporo czech można zaoszczędzić w stosunku do szosy. Są tez częste miejsca postojowe ze stolikami i ławkami, no i sady jabłkowe prawie non stop, więc ciężko być głodnym ;) Plus nawierzchnia z reguły bardzo dobra. Jedyny minus jest taki, że jest oczywiście śmiertelnie nudna. No i dostęp do  sklepów utrudniony (ale są bary jakby kto chciał). Ale na podjazd zdecydowanie polecam. Na zjazd jednak zbyt wąska i zatłoczona, szkoda nerwów. Ale poniżej Merano polecam już w obie strony.



Na Passo Resia zrobiłem kilka zdjęć słynnej zatopionej dzwonnicy i ruszam dalej. A po chwili, nagle... deszcz! Silny. Zanim zdążyłem się zatrzymać i ubrać, byłem już nieźle podmoczony. W miasteczku Resia znalazłem daszek i zrobiłem tam sobie już kompletną przebiórkę, włącznie ze spodniami WS i ochraniaczami na buty plus z kanapką i ciepłą herbatą, którą dotychczas, sam nie wiedząc po co, wiozłem w termosie. No to już wiedziałem, po co, było raptem 16 stopni i mokro - ciepła herbatka jak znalazł :) Jak już skończyłem to wszystko, to akurat przestało padać :)

Zjazd bardzo łagodny, może i dobrze, bo wciąż było chłodno i niezbyt widokowy aż do Festung Nauders, gdzie zrobiło się ładniej.



Gdy dotarłem do doliny Innu, mogłem się wreszcie rozebrać. Dalsza droga okazała się ekspresówką i trzeba było kołować boczną po okolicznych górkach. Słabe. Na szczęście od Toesens trafiła się znów całkiem mądrze poprowadzona ścieżka rowerowa wzdłuż rzeki, więc w sumie tych podjazdów nie było tak dużo.

Prosta kreska to przejazd pociągiem

Kemping w Ried zatłoczony, nie ma miejsc na namiot! Mogę dostać "beczkę" za 55 EUR. Wamać! Na dziko nie mogę, bo jutro dzień na lekko i trzeba gdzieś porzucić bagaże na prawie cały dzień. No, ale wynegocjowałem 40 EUR i lokalnego radlera w pakiecie, więc nie tak źle. A że dziś chłodno, więc beczka nie będzie torturą, jaką byłaby podczas upału. Więc ogólnie dziś miły dzień :)


  • DST 106.32km
  • Teren 2.20km
  • Czas 05:59
  • VAVG 17.77km/h
  • VMAX 61.22km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 2244m
  • Sprzęt Surlier
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
To dość popularna architektura na kempingach na Zachodzie :)
aard
- 09:41 piątek, 20 listopada 2020 | linkuj
Jak pisałeś o beczce, zwłaszcza w cudzysłowie, to myślałem że to jest nieco dalsze skojarzenie... a teraz widzę że rzeczywiście beczka ;-D Projektant tego ustrojstwa czytał Orient-Mena, czy co?
meteor2017
- 06:14 czwartek, 20 sierpnia 2020 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl